autor: Bartłomiej Kossakowski
Naruto: Rise of a Ninja - przed premierą - Strona 5
Nie jest łatwo być nastoletnim ninja. Bo wiecie, samuraje to pozerzy, ale opanowanie ninjutsu to nie tylko nauka sztuki walki i akrobacji. To cała filozofia i sposób na życie.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Podobnie jak w anime, użycie specjalnych technik ataku i obrony poprzedza wykonanie odpowiedniego gestu dłoni. W Rise of Ninja trzeba będzie po prostu przytrzymać lewy trigger na padzie, a następnie za pomocą obu analogowych gałek kierować rękami (oczywiście niezbędne jest wcześniejsze zdobycie wystarczającego poziomu chakry i odbycie treningu pod okiem sensei). Same walki mają stanowić około czterdziestu procent gry. Pojedynki z potężniejszymi bossami odbywają się na typowych arenach, po których możemy poruszać się w trzech wymiarach. W trybie mutliplayer to właśnie takie potyczki mają być esencją rozgrywki. Będziemy mieć do wyboru kilkanaście postaci znanych z anime, choć w tym wypadku prawdopodobnie nie zaistnieje potrzeba rozwijania ich umiejętności, a jedynie opanowania kombinacji przycisków przypisanych ciosom i kombosom.
Podczas wspominanej wcześniej prezentacji, ekipa z UbiSoft Montreal pokazała, jak na arenie radzi sobie Neji – jeśli oglądaliście anime, pewnie go znacie (zadebiutował w dwudziestym pierwszym odcinku). Ten wojownik ma białe oczy, pozwalające mu na zobaczenie chakry przeciwnika. Po wprowadzeniu kombinacji przycisków odpowiedzialnej za cios specjalny, uaktywniła się mini-gierka, w której widok zmienia się na pierwszoosobowy, a Neji musi zaznaczyć odpowiednie punkty na ciele przeciwnika. Jeśli zrobimy to szybko, pojawi się animacja, na której widać, jak postać w otoczeniu kolorowych strumieni światła wykonuje tego zabójczego kombosa. Takich smaczków podobno będzie mnóstwo. Co ważne, za pośrednictwem Xbox Live będziemy mogli pojedynkować się z ludźmi z całego świata.
Podczas samej przygody, Naruto również jest całkiem sprawny – może biegać (normalnie i sprintem, zostawiając za sobą tumany kurzu), skakać (również podwójnie, wybijając się w powietrzu), wspinać po dachach, rzucać przedmiotami i atakować. Podstawowych ruchów nauczy nas sensei podczas krótkiego toturiala w lesie.

Fenomen Naruto
Naruto to prawdziwy fenomen, a pod względem popularności dorównuje już słynnemu Dragon Ball. Oba dzieła zadebiutowały zresztą w formie komiksowej w tym samym magazynie, czyli Shonen Jump. To japoński tygodnik publikujący mangi dla nastoletnich chłopców, ukazujący się w trzymilionowym nakładzie (choć zdarzały się i wydania, których sprzedano ponad dwa razy więcej). Kreskówka doczekała się już ponad 200 epizodów, powstały cztery filmy pełnometrażowe, a o dużym zainteresowaniu serią poza Japonią może świadczyć fakt, że jest najchętniej oglądanym anime w popularnej amerykańskiej stacji Cartoon Network. Od lutego serial jest nadawany także w Polsce przez stację Jetix.
Co spowodowało, że seria osiągnęła taki sukces? Na pewno jedną z przyczyn jest to, że Masashi Kishimoto (twórca Naruto) zdołał przełożyć realia świata wojowników ninja na język popkultury, atrakcyjny również dla młodzieży. Występujący w serii wojownicy nie przypominają tych z czasów feudalnej Japonii – nie przejmują się zbytnio ważnym dla ninja maskowaniem – ubierają się, jak im się podoba. Jedynym stałym elementem, który ich charakteryzuje jest opaska z symbolem (która zresztą szybko trafiła do masowej produkcji i jest popularnym nie tylko wśród japońskiej młodzieży gadżetem). Świat ninja ubarwiono również licznymi elementami fantasy, co zapewne uczyniło opowieść bardziej atrakcyjną.