Nowe menu start. Test Windowsa 11, czym się różni od "dziesiątki"?
Nowe menu start
Nowe menu „Start”, ikonki taskbara na środku czy przeprojektowane Widgety to tylko niewielka część dogłębnie przeprojektowanego interfejsu użytkownika, który domyślnie wita nas przyjemnymi dla oka, pastelowymi kolorami. Surowy, minimalistyczny wygląd z cienkim fontem na jednolitym tle odszedł w niebyt. Systemowe okna doczekały się zaokrąglonych narożników, odświeżonych ikon oraz zmienionego układu wielu opcji czy wydzielonych obszarów z opisami, często z dyskretną ramką. Najlepiej widać to choćby w sekcji ustawień systemu. W moim odczuciu nie tylko wygląda to lepiej i ładniej, ale jest też dużo bardziej czytelne, co znacznie ułatwia poruszanie się po danym menu.
Póki co jednak graficzne ulepszenia obejmują tylko tę zewnętrzną warstwę systemu – opcje, które po kliknięciu czegoś pokazują się jako pierwsze. Wystarczy zajrzeć choćby do ustawień Windows Defendera, by zobaczyć stary interfejs Windowsa 10, a jeśli zagłębimy się dalej, jak choćby w program do partycjonowania napędów, to okaże się, że nadal jest to niezmieniona wersja z „siódemki”, która dostała jedynie domyślne zaokrąglone narożniki. Pamiętajmy jednak, że do premiery wciąż zostało wiele miesięcy i wersja Insider Preview nie jest finalna. Zapewne jeszcze wiele elementów doczeka się odświeżenia – pytanie tylko, ile aplikacji pozostanie niezmienionych?
System w budowie, lupka w gruzach
NASZE INFORMACJE O WINDOWS 11
Chcesz dowiedzieć się więcej o Windowsie 11? Informujemy o nim na bieżąco, a jeśli przegapiłeś, to warto nadrobić najważniejsze informacje:
- Aktualizacja Windowsa 7 do 11 będzie możliwa
- Masz 10 dni na rezygnację z Windowsa 11
- Dla kogo Windows 11 będzie darmowy?
Fakt, że na dzień dzisiejszy nie wszystkie z zapowiadanych nowości znalazły się w udostępnionym buildzie to generalnie główny powód, by na razie nie polecać Wam samodzielnych testów Windowsa 11. Nie ma jeszcze dostępu do aplikacji Google w sklepie Amazona, poza małą próbką z Tik-Tokiem. Nie znajdziemy żadnych bonusów funkcji Direct-Storage, która ma przyspieszyć działanie niektórych gier, nie mogłem też sprawdzić opcji Auto HDR. Dobrym znakiem jest to, że tryb gry nie powoduje ich spowolnienia, ale też nic nie przyspiesza – w aktualnej wersji.
Wszystko funkcjonuje identycznie, jak na Windowsie 10, a przeprowadzane przez specjalistyczne serwisy testy pokazują, że różnice w benchmarkach czy liczbie klatek w grach nie przekraczają 1-2%, o ile w ogóle są. To samo zresztą zauważyłem uruchamiając swoją kolekcję gier. Czasy wgrywania poziomów oraz płynność działania pozostały bez zmian.
Jeśli miałbym wskazać jakieś wady nowego Windowsa czy funkcję, co do której nie zapowiada się na poprawki, to, póki co, jest nią wyszukiwarka. Nadal działa jak w Windows 10 i daleko jej do Spotlighta z macOS. Po wpisaniu słowa klucza często jako pierwsze pojawiają się wyniki z sieci, a nie pliki na dysku nazwane tym słowem. Podobnie jest w Microsoft Store, który pokazuje dziwne wyniki z szemranymi appkami, ale tutaj można to usprawiedliwić faktem, że firmowy sklep jeszcze jest w „stanie surowym”. Trudno powiedzieć, czy algorytmy windowsowego wyszukiwania kiedyś się zmienią.
11 - i będą kolejne
Można narzekać na zmiany, można narzekać na brak zmian czy wysokie wymagania sprzętowe Windowsa 11. Prawda jest taka, że chcąc nie chcąc – to system, na który będzie trzeba się prędzej czy później przesiąść – tak samo, jak zrobiliśmy to z Windowsem XP czy „siódemką”. Na razie na szczęście nic nie zapowiada katastrofy na miarę Visty czy „ósemki”. Podoba mi się kierunek zmian w nowym systemie, zwłaszcza w bardziej przejrzystej szacie graficznej czy skupieniu się na udogodnieniach przy działaniu gier.
Nie zdziwię się też, jeśli Microsoft przejdzie na częstsze aktualizacje swojego systemu. I to nie w formie sezonowych nazw kodowych w stylu „20H2”, a właśnie jako kolejne wersje Windowsa, z nowym zestawem tapet, funkcji, w postaci szybkich, darmowych aktualizacji, ale z odpowiednią pompą i szumem wokół premiery – zupełnie tak, jak co roku robi Apple. Teraz, gdy Microsoft tworzy i sprzedaje swój pecetowy hardware (laptopy, tablety Surface), ma to o wiele większy sens niż kiedyś.


