Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 31 października 2011, 17:02

autor: Szymon Liebert

Resident Evil razy dwa i Azura's Wrath - nowe gry Capcomu prosto z londyńskiego pokazu

Capcom na londyńskim pokazie zaprezentował kilka gier. Dzięki temu dowiedzieliśmy się, dlaczego bohater Asura’s Wrath jest wkurzony, czym zaskoczy nas Resident Evil: Revelations i jakie tajemnice kryje Resident Evil: Operation Racoon City.

Spis treści

Resident Evil: Operation Raccoon City

Resident Evil: Operation Raccoon City

Po powrocie do korzeni sagi, jakim bez wątpienia będzie Revelations, przechodzimy do bardziej swobodnego jej rozwinięcia, czyli Operation Raccoon City. Mike Jones z firmy Capcom przypomniał, że mamy do czynienia z kooperacyjną strzelanką dla czterech osób, w której wcielimy się w elitarnych najemników korporacji Umbrella, zajmujących się „zamiataniem pod dywan”. Produkcja wygląda dość standardowo – zobaczymy w niej system chowania się za przeszkodami, umiejętności postaci i mroczną stylistykę. Na szczęście pod tym wszystkim kryje się kilka niespodzianek i pomysłów.

W Operation Raccoon City będzie można grać samemu, chociaż sztuczna inteligencja raczej nie zastąpi godnie żywych towarzyszy (a przynajmniej takie wrażenie sprawiała wersja zaprezentowana na imprezie Capcomu). Przed rozpoczęciem zabawy wybierzemy jedną z sześciu postaci i jej trzech towarzyszy. Każdy z bohaterów specjalizuje się w innej dyscyplinie: Bertha leczy kompanów, Spectre wypatruje przedmiotów i namierza wrogów, Vector dysponuje kamuflażem optycznym. Od strony mechaniki rozgrywki przekłada się to na indywidualne zestawy pasywnych i aktywnych umiejętności. Na akcję możemy zabrać dwa rodzaje broni i dodatkowe gadżety. Takie podejście sprawia, że postacie mają swój charakter i oferują nieco inne style walki.

Produkcja studia Slant Six Games będzie rozgrywała się równolegle do wydarzeń z drugiej i trzeciej odsłony cyklu Resident Evil. W kampanii weźmiemy udział w kilku dobrze znanych wydarzeniach. Twórcy pokazali to na przykładzie sceny z Williamem Birkinem, naukowcem, który próbował sprzedać wirus G, a w końcu wstrzyknął go sobie i przeistoczył się w mutanta. Podczas ucieczki przed ogłupiałym potworem z gigantycznym okiem na ramieniu trzeba spowalniać go na wszelkie możliwe sposoby (wysadzając różne elementy otoczenia). W akcji wyglądało to naprawdę nieźle, chociaż pokazywało też niemoc sztucznej inteligencji – grając w pojedynkę, będziemy musieli wykonać wszystkie ważne czynności sami, bo kompani nie są w stanie otwierać kolejnych śluz za gracza.

Nowy Resident Evil ma być w pewien sposób zróżnicowany. W jednych scenach oglądaliśmy bowiem dość statyczną walkę z ukrycia: to najbezpieczniejszy sposób na wyeliminowanie uzbrojonych w karabiny wrogów (drużyna gracza działa w tajemnicy przed wszystkimi, nawet potencjalnymi sprzymierzeńcami). Natomiast gdy parę godzin po prezentacji gry wzięliśmy pady do rąk, rozgrywka nabrała tempa. Do akcji wkroczyły bowiem zombie, lurkery i inne potwory. Z laboratorium przenieśliśmy się do miejskiego ratusza, aby odwiedzić archiwum pełne pogrążających Umbrellę dowodów. Podczas walki z pełzaczami pomieszczenie zaczęło płonąć, co stanowiło dodatkowe utrudnienie.

W Raccoon City będziemy musieli uważać na ukąszenia – gdy dopadnie nas nieumarły, zostaniemy zainfekowani. Jeśli nie użyjemy w porę antidotum, postać zamieni się w zombie i zaatakuje sprzymierzeńców. To tylko jedna z ciekawostek – w grze nie zabranie też kontekstowych brutalnych ataków, prostych scenek QTE, zbierania dających doświadczenie i satysfakcję znajdziek (miniaturowe szopy!) oraz zmiennych celów misji. Dodajcie do tego jeszcze sporo zróżnicowanych typów broni, ciekawe umiejętności postaci i zaskakująco przyjemne sterowanie (jedynym wyjątkiem jest toporny system wyprowadzania ciosów wręcz). Szykuje się więc gra, która może nie wyznaczy nowego kierunku dla marki, ale powinna zapewnić sporo dobrej zabawy i rzucić nowe światło na początki serii Resident Evil.

Szymon „Hed” Liebert