Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 27 kwietnia 2009, 14:02

autor: Marek Grochowski

Need for Speed Shift - już graliśmy!

Drugi raz mieliśmy okazję zagrać w Need for Speed Shift, wszystko wskazuje na to, że nowa odsłona pozwoli zapomnieć o średnio udanym Undercoverze i rzuci rękawicę Race Driver: GRID!

Z cyklem Need for Speed jest jak z leniwym uczniem, który kiedyś miał świadectwo z paskiem, ale potem osiadł na laurach i przestał się angażować. Okres beztroskiej laby dobiegł jednak końca – cykl zebrał trochę jedynek za Undercover i nie dość, że wszyscy się z niego śmiali, to jeszcze mama obcięła kieszonkowe. Nie ma zmiłuj – trzeba działać.

Race Driver: GRID, dzieło Codemasters, zdaje się być głównym źródłem zapożyczeń, jakich twórcy Shifta zdecydowali się dokonać, by przywrócić serii jej dawny blask. Zmontowana przez EA ekipa Slightly Mad Studios postanowiła nie szaleć zbytnio z innowacjami i zamiast mamić świat hasłami, że czternasta odsłona Need for Speed będzie tak rewolucyjna, że ho, ho, grupa projektantów wynotowała sobie po prostu najlepsze pomysły konkurencji, które po kilku korektach i dodaniu paru upiększaczy z powodzeniem mogą trafić na podatny grunt.

Kolejny NFS to kilkadziesiąt nowych aut

Jeśli z wypiekami na twarzy czytaliście naszą marcową zapowiedź Shifta, jesteście pewnie ciekawi, jak przedstawia się obecnie stan prac nad grą. Otóż uprzejmie donoszę: wersja na PlayStation 3 aspiruje powoli do miana bety, choć nadal zdarzają się jej problemy ze stabilnością, a czas ładowania lokacji wciąż wynosi kilkadziesiąt sekund. Tym niemniej jako całokształt produkcja nabiera coraz większych rumieńców. Warto przy tym wspomnieć, że do grona rzeczy, które zainspirowały twórców, dołączyły w międzyczasie imprezy w stylu 24-godzinnych wyścigów Le Mans. Tyczy się to jednak specyfikacji kilku wozów, bo przecież w Shifcie nikt nie będzie kazał nam ślęczeć przy padzie bitą dobę. Tutaj każdy wyścig to zaledwie kilka minut, by wypchnąć się na czoło stawki i znaleźć taki tor jazdy, który umożliwi najszybsze pokonanie trasy. I trzeba się sporo napracować, bo w grze nie brakuje cwaniactwa i ostrej walki z inteligentną – jak na wyścigowe standardy – SI. Daleki jestem od twierdzenia, że przeciwnicy sterowani przez konsolę powinni być członkami MENSY, ale ich zachowanie na szosie w porównaniu z wyczynami z Undercovera jest w istocie genialne, a i samego GRID-a mogą postawić pod ścianą. Zajeżdżanie drogi, spychanie na pobocze, mocne uderzenia w tył wozu – oponenci potrafią wykazać się szerokim spektrum nieprzyjemnych zagrań, byleby tylko wylądować z przodu i załapać się na podium. Bez żadnych sentymentów i wspominania wspólnych wypraw rowerowych. Rywalizacja jest bezpardonowa i nie ma mowy, by ukończyć wyścig z autem wypolerowanym na błysk.

Liczne wstrząsy i widok pękającej przedniej szyby to jedne z ciekawszych efektów, jakich doświadczymy, wcielając się w postać kierowcy. Oglądanie akcji z tej zaniedbywanej często perspektywy dostarcza o wiele większych emocji niż korzystanie z kamer umieszczonych poza samochodem. Wrażenie prędkości staje się wówczas bardziej autentyczne i łatwiej wyobrazić sobie przeciążenia towarzyszące przełączaniu biegów. Tak jak w wyścigach Codemasters, odpowiedni balans wykazują proporcje między zręcznościowym a symulacyjnym modelem jazdy, co oznacza koniec z beztroskim dodawaniem gazu. Niekiedy trzeba mocno zwolnić już na kilkaset metrów przed wejściem w zakręt, bo gdy dochodzi do wypadku, otumaniony kierowca traci na chwilę widoczność i dopiero po paru sekundach szoku jego wzrok pokonuje rozmycia i z powrotem skupia się na drodze.

Dopracowany widok z wnętrza samochodu ma być znakiemrozpoznawczym Shifta.

Z początku byłem sceptycznie nastawiony do przedstawienia akcji jak w FPS-ie, jednak w praniu taka swoista immersja działa bez zarzutu. Mimo wszystko w dalszym ciągu mam wątpliwości, czy na dłuższą metę forma nie będzie znów przerastać treści i czy ostatecznie większość użytkowników z przyzwyczajenia nie zmieni sobie kamery na wygodniejszą. Póki co twórcy Shifta wychodzą z konfrontacji obronną ręką – wnętrza pojazdów prezentują poziom GRID-a (znowu), a sylwetka kierowcy nie jest tylko szmacianą lalką, lecz postacią w znacznym stopniu imitującą ruchy prawdziwego człowieka. Nadal nie wiadomo, jak sprawuje się opcja Drift, ale już teraz możemy być pewni, że opony spalimy łącznie na 15 torach – zarówno prawdziwych (Willow Springs, Laguna Seca), jak i fikcyjnych, położonych w dużych miastach (Londyn, Tokio).

Trudno oczekiwać, aby po legendarnym Porsche nowy Need for Speed został za pięć miesięcy obwołany najlepszą odsłoną cyklu, ale niezależnie od tego, czy złośliwe misie-pysie będą sprytnie przekręcać tytuł Shifta, trzeba uczciwie przyznać, że coś wreszcie w tym temacie drgnęło. Electronic Arts ostatecznie pożegnało serię z poczciwą PS2, posiadaczom Wii zaproponowało oddzielny projekt (z policją i wesołymi naklejkami na karoserię włącznie), a do odkupienia zeszłorocznych grzechów zatrudniło ludzi, którzy stworzyli podwaliny pod serię GTR. Istnieje duża szansa, że gdy 18 września gra trafi na półki, zapomnimy o przeciętnym Undercoverze.

Marek „Vercetti” Grochowski

NADZIEJE:

  • gra się lepiej niż w Undercover;
  • obiecująca SI;
  • z wnętrza wozu lepiej będzie widać modelki.

OBAWY:

  • po przełączeniu kamery gra trochę straci.
Need for Speed Shift

Need for Speed Shift