Lepsze wyjście?

Myślę, że przypadek Cyberpunka 2077 i Dying Lighta 2 jest podobny. W trakcie prac nad obydwoma dziełami ewidentnie musiały wystąpić spore problemy. I ustalmy jedno, współczesna gra wideo to jeden z bardziej złożonych produktów naszych czasów. Możecie być pewni, że podczas tworzenia każdego dużego tytułu pojawiają się kłopoty. A i przy wielu mniejszych wcale nie jest łatwo. To, co wydaje się istotne, to podejście obu firm do takiej sytuacji.
Cyberpunk 2077 miał zadebiutować 16 kwietnia, 17 września, 19 listopada, a ostatecznie trafił do sklepów 10 grudnia. Dodajmy, że w stanie, który jasno pokazuje, iż dodatkowe opóźnienie bardzo by mu się przydało. To był prawdziwy rollercoaster emocji, który wiele osób przy okazji kolejnych zmian daty mocno frustrował.
Twórcy Dying Lighta 2 zachowali się zupełnie inaczej. Co prawda twierdzili, że ich gra będzie gotowa wiosną 2020 roku, ale kiedy zrozumieli, że nie dadzą rady dotrzymać tego terminu, w styczniu 2020 roku ogłosili, że odkładają premierę bezterminowo. Nie było przekładania jej na lato, a potem na jesień i zimę.

Z jednej strony mamy więc obiecywanie gruszek na wierzbie (tak, tak, 19 listopada już na pewno zagracie), z drugiej kompletny brak informacji, czy gry spodziewać się w nadchodzącym roku 2021, czy to jeszcze zbyt optymistyczne podejście.
Ostatecznie dla fana, który czeka i doczekać się nie może, żadna z tych strategii nie jest dobra. Obie potrafią irytować. Ja sam jestem większym fanem Dying Lighta i bardziej ekscytuje mnie wizja zagrania w nowe dzieło Techlandu niż w Cyberpunka. Dlatego chciałbym już usłyszeć coś o tej grze, jakiekolwiek zapewnienie, że się jej doczekam. Chyba jednak bardziej na nerwy działałyby mi kolejne opóźnienia niż ta cisza.
Pamiętajmy jednak o tych, którzy tę grę tworzą. Wydaje mi się – i mam nadzieję, że się nie mylę – iż podejście Techlandu może być lepsze dla samych autorów. Konkretna dzienna data premiery to dobry powód, żeby wymuszać na deweloperach pośpiech i nadgodziny, czyli tzw. crunch, a każde opóźnienie to okazja, aby w internecie wylało się na ich głowy wiadro hejtu. Nie łudźmy się, ekipa przygotowująca Dying Lighta 2 na pewno pracuje pod presją czasu, ale może jednak mniejszą, niż gdyby na ścianach studia wisiały kalendarze z zakreśloną na czerwono datą.
Jeszcze wczoraj wcale nie byłem tego taki pewny, ale dziś, kiedy już wiemy, jak wygląda Cyberpunk 2077 po patchu premierowym, mogę śmiało stwierdzić, że podejście Techlandu jest lepsze. Presja kolejnych konkretnych dat okazała się dla CD Projektu zbyt silna. Może trzeba było na początku roku ogłosić, że gra potrzebuje więcej czasu, i wrócić z datą premiery, mając pewność, że będzie dobrze?
Teraz tylko trzymam kciuki, żeby Techland potwierdził moje słowa i – kiedy będzie już gotowy – pokazał grę wartą oczekiwania.
