- 5 wynalazków, które powstały dla armii, a dziś korzystamy z nich na co dzień
- GPS
- Kuchenka mikrofalowa
- Taśma naprawcza (duct tape)
- Ekranoplany
Ekranoplany
Jakie wehikuły łączą lotnictwo i marynarkę? Zapewne powiecie, że chodzi o lotniskowce, lub wodoloty. Jednak najbardziej trafną odpowiedzią najprawdopodobniej jest – ekranoplany. Czyli jedne z najbardziej niezwykłych i tajemniczych maszyn na Ziemi.
Pierwsze konstrukcje powstały niedługo po II wojnie światowej na zlecenie władz ZSRR. Ich konstruktorem był Rościsław Aleksiejew. Wyglądem przypominają one samoloty, jednak wbrew temu pierwsze ekranoplany wchodziły w skład marynarki wojennej.
Efektem prac prowadzonych przez Aleksiejewa w latach 1960 – 1966 był pierwszy prototyp nazywany „KM”, potocznie określany też „kaspijskim potworem”. Pierwszy człon tej nazwy pochodził od miejsca testów (Morze Kaspijskie), a drugi od potężnych rozmiarów maszyny.
KM był długi na 92 metry i ważył 240 ton, przy czym zabrać na pokład mógł co najmniej drugie tyle. Jego napęd stanowiło 10 silników turboodrzutowych o łącznej sile ciągu o 30% większej niż w przypadku Boeinga 747. To był pierwszy i prawdopodobnie największy jak dotąd zbudowany ekranoplan.

Maszyny te potrafiły się unosić kilka metrów nad wodą dzięki efektowi przypowierzchniowemu. Polega on na tym, że skrzydło wytwarza większą siłę nośną w niewielkiej odległości od gruntu (na wysokości ok. połowy długości skrzydła). To powoduje, że ekranoplan może zabrać większy ładunek, niż podobnej wielkości samolot.
Poruszając się nisko nad wodą mogły dość skutecznie unikać wykrycia przez radary. No dotyczył ich opór wody, więc mogły przemieszczać się dużo szybciej niż statki, a nawet wodoloty. Dla przykładu „KM” potrafił osiągnąć ponad 500 km/h. „Kaspijskie monstrum” nie wyszło jednak poza status prototypu.
Jego następcy, jak MD-160 „Łuń”, A-90 Orlik także nie weszły do masowej produkcji, powstały jedynie pojedyncze egzemplarze. Ekranoplany oprócz z punktu widzenia wojskowości istotnych zalet, posiadały też wady. Mogły funkcjonować tylko nad równą powierzchnią, nie potrafiły poruszać się po wzburzonym morzu.
Przy tym, mimo iż w zasadzie były klasyfikowane jako wehikuły morskie, sterowanie nimi wymagało umiejętności doświadczonego pilota. Ostatecznie okazało się, że ekranoplan nie był tak uniwersalny, szybki i zwrotny jak lotnictwo, ani nie potrafił zajmować akwenów jak tradycyjne okręty. Zbudowane przez Rosjan egzemplarze pokrywa więc rdza w dokach. Dzisiaj, rozwój technologii może dać nowy start tej idei, a nadwodne maszyny nieśmiało zaczynają wracać do łask, ale już w cywilnym obszarze.

Obecnie ekranoplany nazywane są maszynami WIG (Wing-In-Ground) lub GEV (Ground Effect Vehicle). Dobrym przykładem jest Airfish 8 zbudowany przez firmę Wigetworks. Śmigła tej niewielkiej maszyny napędzane są przez samochodowy, 500-konny silnik spalinowy, więc tankować można zwykłe paliwo.
Elektronika zapewnia automatyczne utrzymywanie odpowiedniej wysokości i nachylenia, nie jest potrzebne więc długotrwałe szkolenie obsługi. Dodatkowo ustalono, że pojazdy, które nie są wstanie utrzymać się w powietrzu poza obszarem działania efektu powierzchniowego, są objęte wyłącznie morskim systemem regulacyjnym (a nie np. lotniczym).
