Za internetowe oszustwa odpowiedzialna jest tylko garstka „elitarnych” hakerów
Według ekspertów zajmujących się cyberbezpieczeństwem, jedynie garstka hakerów jest odpowiedzialna za wszystkie internetowe oszustwa. Zdaniem specjalistów zajmuje się tym mniej niż 100 osób.

Eksperci z firmy Barracuda Network, wspólnie z badaczami z Uniwersytetu Columbia, postanowili przyjrzeć się internetowym oszustwom i sprawdzić kto jest za nie odpowiedzialny. Podczas trwających rok badań udało się ustalić, że winą za wszystkie tego typu cyberprzestępstwa należy obarczyć stosunkowo niewielką grupę elitarnych hakerów. Zdaniem badaczy, zajmuje się tym mniej niż 100 osób.
Niewielka grupa odpowiedzialna za wyłudzenia
Zespół przeanalizował ponad 300 tys. e-maili, które detektory AI oznaczyły jako ataki wymuszenia. Eksperci przyjrzeli się również adresom portfeli kryptowalut, na które trafiały pieniądze wyłudzone przez przestępców. Odkryli, że jedynie 100 adresów jest powiązanych z około 80% wszystkich e-maili. Badacze uważają więc, że za większość ataków odpowiedzialna jest niewielka grupa ludzi.
Badania pozwoliły także odkryć, że większość wyłudzonych kwot jest stosunkowo niska, gdyż w około 25% wysłanych e-maili, hakerzy domagali się kwoty poniżej 1000 dolarów, zaś w ponad 90% było to poniżej 2000 dolarów. Zdaniem ekspertów nie bez powodu hakerzy domagali się takiego okupu, ponieważ dzięki temu ofiary były bardziej skłonne do jego zapłacenia i rzadziej powiadamiali organy ścigania. Niskie kwoty nie wzbudzały także niepokoju banków oraz organów podatkowych.
Badacze ustalili również, że jedyną kryptowalutą preferowaną przez hakerów był bitcoin. To dlatego, że zapewnia dość wysoki poziom anonimowości, zaś transakcje opierają się na adresach portfeli, których każdy może wygenerować tyle, ile zechce. Łatwiej więc ukryć pieniądze, a dzięki usługom mieszania kryptowalut, praktycznie rozpływają się w sieci i są nie do wyśledzenia przez policję.
Zastanawiacie się zapewne o jakiego rodzaju oszustw dotyczy przeprowadzone badanie. Chodzi tu głównie o szantaż za pomocą kompromitujących zdjęć i filmów, wykradzionych z urządzenia ofiary i grożenie ich upublicznieniem. W większości przypadków cyberprzestępca nie dysponuje takimi materiałami i liczy na to, że zastraszona ofiara uwierzy w groźbę ich ujawnienia. Czasem jednak za pomocą wirusów udaje im się wejść w ich posiadanie.
Autorzy badania podkreślają, że niewielka liczba osób zaangażowanych w takie działania jest bardzo dobrą wiadomością. Dzięki temu organy ścigania są w stanie łatwiej ich wyśledzić i w ten sposób zlikwidować zagrożenie. Są również zdania, że można je dodatkowo ograniczyć przy współpracy dostawców poczty elektronicznej. Przestępcy korzystają bowiem z podobnych szablonów, więc proste detektory mogłyby łatwo wychwytywać i blokować takie e-maile.
Więcej:PS6 będzie gorszy od Xboxa Magnusa; nowa generacja konsol przekroczy barierę 30 GB RAM