Battlefield 6 dalej budzi kontrowersje wśród fanów. Wszystko przez powracające informacje o trybie battle royale, który dla wielu graczy nie jest tym, za co pokochali serię.
Battlefield 6 dalej jest na etapie produkcji, a poszlak na temat tego, jak będzie się prezentować kolejna odsłona tego kultowego FPS-a coraz bardziej przybywa. EA DICE natomiast celuje w spore liczby – sztab kierowniczy firmy spodziewa się, że tytuł przyciągnie nawet do 100 milionów graczy. Niestety jednak sposób, w jaki najprawdopodobniej zamierza to osiągnąć, nie pokrywa się z oczekiwaniami zainteresowanych serią fanów.
Chodzi przede wszystkim o tryb battle royale (czyli tryb rozgrywki wieloosobowej, w której przeciwnicy zwalczają się nawzajem, by pozostał tylko jeden – zwycięzca). O jego istnieniu wiadomo co prawda już od dawna, ale dopiero teraz gracze zaczęli się zdecydowanie buntować przeciwko takiemu rozwiązaniu. Szczególnie, że raport serwisu ArsTechnica zdradził, że tryb ten ma być bardzo ważnym elementem strategii EA.
Obecne w Battlefieldzie 6 battle royale miałoby bezpośrednio inspirować się popularnym Call of Duty: Warzone, które świetnie poradziło sobie w trakcie pandemii. Gra ta oferowała różne odmiany tego samego trybu, co przyciągało wielu graczy i nakręcało rywalizację między fanami.
W społeczności fanów Battlefielda usłyszymy jednak wiele głosów przemawiających za tym, że tryb battle royale nie jest tym, za co gracze pokochali serię, a odejście od tradycyjnych rozwiązań z nią kojarzonych na rzecz bardziej rozpowszechnionych dziś formuł rozgrywki jest według nich błędem.
Zaznaczają też, że twórcy Battlefielda 6 są wręcz spóźnieni, jeśli chcą wskoczyć na falę popularności gatunku, która już przemija (w końcu na polu boju pozostało tylko kilku największych graczy).
Niech zgadnę, ciągle patrzą na liczbę graczy Warzone, ale nie zauważają, że ta spada ze względu na cheaterów i problemu z bezpieczeństwem.
DICE jak zawsze goni trendy z 5-letnim opóźnieniem.
Battlefield stracił z oczu to, co wyróżniało go na tle innych gier FPS. Nie wykorzystują w pełni tego, czym gra naprawdę jest — czyli produkcją z dużymi, otwartymi mapami, myśliwcami, helikopterami i trybem podboju. Zapomnieli, co uczyniło serię wyjątkową.
Czego jeszcze oczekują gracze? Zapewne przeglądarki serwerów, o której wiemy już, że zdążyła sobie zaskarbić ich serca. To dzięki niej w grze nawiązywały się przyjaźnie, a czas spędzony na wspólnej zabawie był o wiele przyjemniejszy. Miejmy zatem nadzieję, że twórcy wysłuchają fanów i uczynią swoją wizję Battlefielda bardziej spójną z wyobrażeniami tych, dla których ona powstaje – graczy.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu.
Ustaw GRYOnline.pl jako preferowane źródło wiadomości w Google

Autor: Danuta Repelowicz
Hiszpańskie serce i japońska dusza. Absolwentka filmoznawstwa ze szczególną słabością do RPG-ów i bijatyk. Miłośniczka wiedzy tajemnej, nauk o kosmosie, musicali i wulkanów. Dorastała na Onimushy, Tekkenie i Singstarze. Wcześniej związana z serwisem GamesGuru, pisze i tworzy od najmłodszych lat. Prywatnie także wokalistka i wojowniczka Shorinji Kempo stopnia 4 Kyu. Specjalizuje się w narratologii i ewolucji postaci. Świetnie porusza się też po tematyce archetypów i symboli. Jej znakiem rozpoznawczym jest wszechstronność, a jej ciekawość często prowadzi ją w najdziksze ostępy umysłu i wyobraźni.