Wiedźmin raczej nie wstanie już z kolan, Netflix powinien postawić na inną serię fantasy
Wiedźmin miał być twarzą fantasy Netflixa. Ta twarz jednak nie wygląda najlepiej, może więc czas postawić na coś innego? Tym bardziej że na platformie jest serial z tego gatunku, który lepiej przeszedł próbę, ciesząc się większą sympatią widzów.

Wątpliwe wybory kreatywne, odejście Henry’ego Cavilla, miażdżące recenzje – Wiedźmin otrzymał tak wiele ciosów, że ciężko uwierzyć w to, aby produkcje Netflixa z tego uniwersum miały jeszcze odnieść sukces. Wielu miłośników tego świata serialowo-filmową serię spisało już na straty. Niestety, choć powieści i gry zaskarbiły serca wielu odbiorców, tego samego nie udało się osiągnąć serialom.
Netflix jednak dalej w nie inwestuje, nie tylko planując czwarty sezon głównej serii, już bez Henry’ego Cavilla, ale też ponoć pracując nad kolejnym spin-offem. Po rozczarowującym Rodowodzie krwi miałaby nim być opowieść o Szczurach. Interesujący wybór, biorąc pod uwagę to, że nie cieszą się oni sympatią fanów serii. Czy okaże się to kolejną wątpliwą decyzją twórców? O tym jeszcze się przekonamy.
Czy porażka Wiedźmina znaczy, że Netflix nie ma nic do zaoferowania fanom fantasy? Ano nie. W bibliotece giganta streamingowego kryje się także inny serial z tego gatunku, który moim zdaniem z porównania z Wiedźminem wychodzi zwycięsko, a to przecież dzieło na podstawie powieści Andrzeja Sapkowskiego miało być jedną z flagowych produkcji tej platformy.
Cień i kość wkracza, by ocalić honor fantasy Netflixa

Początkowo jednak Cień i kość, o którym mowa, nie wzbudził mojego zainteresowania. Z marszu odrzuciło mnie to, że opiera się na powieści dla nastolatków (young adult). Prędko jednak udowodniono mi, że popełniłam błąd, oceniając książkę po okładce. Dobre słowa o serialu ze strony znajomych sprawiły, że postanowiłam dać mu szansę. I okazało się, że wcale nie było to złą decyzją. Serial, choć ma swoje mankamenty, urzekł mnie na tyle, że ekspresowo obejrzałam pierwszy sezon. I choć Cień i kość nie był najbardziej wyczekiwaną przeze mnie serią, drugi sezon także znajdował się na moim radarze. A po jego premierze zaledwie dwa dni zajęło mi pochłonięcie całego materiału.
Ale o czym tak właściwie jest Cień i kość? Historia, jak na gatunek YA, jest bardzo sztampowa. W jej centrum mamy bohaterkę, która jest tą „wybraną” i ma wszystkich ocalić. Ale przed czym? Zacznę może od tego, z jakim światem mamy do czynienia. Ten akurat jest całkiem ciekawy. Cień i kość zabiera nas do krainy, gdzie obok ludzi żyją „magowie” o niezwykłych zdolnościach, Grisze, posługujący się tzw. Małą Nauką, która pozwala im manipulować wiatrem, ogniem, metalem i innymi rzeczami, w zależności od tego, z jakim darem dany Grisza się urodził. Ze względu na swoje zdolności Grisze są napiętnowani i nie na całym świecie mogą liczyć na akceptację.

Akcja zaś rozgrywa się przede wszystkim w Ravce, kraju, który został podzielony przez ogromną Fałdę. Wewnątrz niej żyją niebezpieczne potwory, zaś sam kraj sąsiaduje z wrogami, przez co ów podział jest dotkliwszy dla narodu, ponieważ kontakt obu części jest ograniczony. I właśnie z Fałdą i związanymi z nią zagrożeniami ma rozprawić się niezwykła główna bohaterka o niespotykanym darze. Rozumiecie więc, czemu początkowo miałam opory przed obejrzeniem tego serialu?
Czy da się słabe strony uczynić mocnymi? Eric Heisserer wie, jak to zrobić
Od razu zaznaczę, że Cień i kość nie jest serialem wybitnym. Jedynie dobrym, poprawnym, lekko naiwnym i prostym, co nie jest niczym złym. Nie każda seria musi być telewizyjnym fenomenem, by oglądanie jej było przyjemne. A ekranizację książek Leigh Bardugo ogląda się dobrze. Ma wszystko, czego potrzeba – intrygujący świat, wzbudzających sympatię bohaterów i wciągającą historię, którą showrunner i scenarzyści dobrze prowadzą, wcale nie unikając zmian względem materiału źródłowego. Nie boją się ich, ale jednocześnie dbają o to, aby były w zgodzie z tym, co stworzyła autorka powieści. Na pewno dokonanie tego zadania ułatwia to, że Bardugo chętnie współpracuje z Erikiem Heissererem, showrunnerem, udzielając na jego pytania obszernych odpowiedzi i pomagając mu przy obmyślaniu nowych wątków, nieznanych z książek, jeśli zachodzi taka potrzeba.

Nie ma jednak sensu oczekiwać, że wręcz z maniakalną dokładnością będzie tu budowany zawiły świat fantasy, w którym pieczołowicie zostanie dopracowany każdy szczegół. Pomysł na Grishaverse jest całkiem prosty, ale konkretny, sensowny i ciekawy, tym bardziej że czerpie z carskiej Rosji i kultur dalekowschodnich. Największą siłą tego serialu jest jednak to, co początkowo wydawało się, że będzie jego słabością. Mowa o pewnej lekkości i humorystyczności, która jest normalna w YA – w końcu to opowieści skierowane do nastolatków. Nie będą zatem tak ciężkie, jak te przeznaczone dla starszych odbiorców. I to nie tylko wyróżnia Cień i kość na tle innych seriali fantasy (nawet jeśli, oczywiście, nie jest niczym odkrywczym), które obecnie są emitowanie, ale pokazuje, że twórcy doskonale wiedzą, czym jest ta historia, i stawiają na to, zamiast udawać lub próbować być czymś więcej. Zresztą twórca sam przyznał podczas jednego z wywiadów, że gatunek YA nie jest powodem do wstydu, i w pełni akceptuje to, co się z nim wiąże. Jak wynika z jego wypowiedzi, stara się on z szacunkiem podejść do tego, co stworzyła autorka, a ja myślę, że mu się to udało.
Cień i kość znalazł swoją niszę, dzięki czemu twórcom udało się wokół dzieła zebrać rzeszę fanów, wśród których znajdują się nie tylko miłośnicy książek z tej serii. W tej grupie znajdują się także osoby, które poza serialem wcześniej z tym światem nie miały do czynienia. W przeciwieństwie do netflixowego Wiedźmina, który oczywiście także ma swoich fanów, na ekranizację powieści Bardugo nie znajdziemy w sieci tak licznych narzekań. W przeważającej liczbie mamy do czynienia z pozytywnym odbiorem (z ocen na Rotten Tomatoes wynika, że pod tym względem bardzo zgodni są ze sobą widzowie i recenzenci), co dla giganta powinno być sygnałem, że może ich twarzą fantasy powinna jednak zostać inna seria.
Cień i kość na Netfliksie czeka rozkwit?
Zaakceptowanie pochodzenia i charakteru Cienia i kości wyszło twórcom na dobre, bo dzięki temu powstała przyjemna, oferująca dobrą rozrywkę produkcja o zawadiackim charakterze. Szczególnie wtedy, gdy na ekranie pojawiają się Wrony, czyli jeden z mocniejszych punktów serialu. Zarówno w pierwszym sezonie, jak i w drugim, to właśnie ich wątki są najbardziej wciągającymi elementami serii. Fani ich uwielbiają. Wystarczy wejść na Twittera, Reddita czy Tumblr, i od razu można zobaczyć, jaką sympatią są darzeni.

Twórcy najwyraźniej to dostrzegli i postanowili od razu przystąpić do pracy nad spin-offem Szóstka wron. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że scenariusze są gotowe i ekipa czeka tylko na zielone światło od Netflixa. I mam nadzieję, że je dostanie, bo po tym, co pokazał Cień i kość, mam ochotę na więcej historii z tego świata. Jak pisałam, nie są one niczym wybitnym, ale są za to na tyle dobrze zrobione, żeby oderwanie się od nich było trudne.
A opowieść o Wronach? Ma spory potencjał, tym bardziej że może być czymś poważniejszym i mroczniejszym od głównej historii, biorąc pod uwagę to, że ich wątki już w głównym serialu miały dojrzalszy ton. Już teraz mogę powiedzieć, że o wiele bardziej jestem zainteresowana tym potencjalnym serialem niż kolejnym spin-offem Wiedźmina, tym razem o Szczurach, który nawet jako sam pomysł nie wzbudza u mnie pozytywniejszych odczuć. Podobnie jak coraz bardziej ciężkostrawny główny serial. Książki Andrzeja Sapkowskiego uwielbiam, zresztą podobnie jest z grami CD Projekt Red, jednak jeśli chodzi o serial… Powiedzmy, że znam ciekawsze rozrywki.
Serial:Wiedźmin(The Witcher)
premiera: 2019dramatfantasyakcjaprzygodowy
Nowy sezon Sezonów: 4 Epizodów: 32
Wiedźmin opowiada historię tytułowego nieakceptowalnego przez społeczeństwo najemnego zabójcy potworów o imieniu Geralt, którego przeznaczenie nieoczekiwanie związuje z obdarzoną potężnymi mocami księżniczką Cintry, Ciri. Wiedźmin jest serialem fantasy stworzonym dla platformy Netflix, którego showrunnerką jest Lauren Schmidt (Daredevil, The Umbrella Academy). Produkcja została oparta na opowiadaniach i powieściach autorstwa polskiego pisarza Andrzeja Sapkowskiego. Akcja tytułu toczy się w świecie, w którym magia i różne fantastyczne istoty są na porządku dziennym. Nie brakuje w nim również potworów zagrażających życiu bogu ducha winnych obywateli poszczególnych państw. Polowaniem na nie zajmują się tytułowi wiedźmini – zmutowani i śmiertelnie skuteczni wojownicy. Jednym z nich jest Geralt. Podczas swoich rozlicznych przygód napotyka on zarówno licznych wrogów, ale też przyjaciół, wśród których możemy wymienić chociażby barda Jaskra czy czarodziejkę Yennefer, w której się zakochuje. Pewnego dnia przeznaczenie splątuje go z Ciri, młodą dziedziczką tronu królestw Cintry. Niestety, po najeździe wojsk okrutnego Cesarstwa Nilfgaardu księżniczka jest zmuszona do ucieczki. Geralt rusza, by ją odszukać. W produkcji wystąpili m.in. Henry Cavill (Geralt z Rivii), Joey Batey (Jaskier), MyAnna Buring (Tissaia de Vries), Freya Allan (Ciri), Anya Chalotra (Yennefer z Vengerbergu), Anna Shaffer (Triss Merigold), Adam Levy (Myszowór), Jodhi May (Królowa Calanthe), Lars Mikkelsen (Stregobor), Kim Bodnia (Vesemir) oraz Eamon Farren (Cahir). Zdjęcia kręcono m.in. w Budapeszcie, Nowym Jorku, Podzamczu oraz na wyspach Gran Canaria i La Palma.
Serial:Cień i kość(Shadow and Bone)
premiera: 2021fantasyprzygodowydramat
Anulowany Sezonów: 2 Epizodów: 16
Serial fantasy oparty na tzw. uniwersum Griszów (Grishaverse) autorstwa pisarki Leigh Bardugo. Opowiada o Alinie, młodej kartografce, która odkrywa w sobie nadludzkie moce będące w stanie zniszczyć mrok przecinający jej ojczyznę. Cień i kość to Netflixowski serial fantasy oparty na powieściach fantasy autorstwa Leigh Bardugo. Akcja rozgrywa się w królestwie Ravka, regionie przeciętym tzw. Mroczną Fałdą, ścianą ciemności wypełnioną krwiożerczymi potworami. Mimo istnienia potężnych magów zwanych griszami, będącymi w stanie kontrolować żywioły lub metale, Fałdę może zniszczyć tylko grisza kontrolujący światło. Moce światła odkrywa w sobie młoda kartografka Alina Starkov, której umiejętności czynią z niej cel wielu różnych frakcji. Alina musi opanować swoje moce, przetrwać w rozdartym królestwie i zniszczyć Fałdę, zanim pochłonie całą jej ojczyznę. W serialu zagrali m.in. Jessie Mei Li (Alina Starkov), Archie Renaux (Mal Oretsev), Freddy Carter (Kaz Brekker) i Ben Barnes (Aleksander Kirigan).
Komentarze czytelników
kaagular Generał
Brakuje zarówno w artykule jak i w niektórych komentarzach podejścia racjonalnego. Nie chodzi o subiektywną ocenę jakości serialu tylko twarde fakty. Wiedźmin się nie skończył, a te Kości nie zaczęły. Ważna jest finalnie popularność, a nie to czy coś mi się podoba czy nie. Dlatego takie "Kości" nie mają szans, nie mają punktu startu, który zapewni im masową oglądalność. Got miał, Wiedźmin miał, RoP miał. Miały też seriale z marketingiem. Takie "kości" mogą mieć swoją sporą widownie ale tylko tak jak takie na przykład "The 100" - wyżej nie podskoczą bo nie mają jak. Jak wyjdzie 4 gra z Wiedźminem to serial będzie oglądany w milionach godzin - tak to działa.
zanonimizowany1382124 Konsul
Pytanie powinno być kto tego Wiedźmina na te kolana rzucił i co on tam robił....
roninwawa Chorąży

Nie czytałem książek ale lubie serial ,, cień i kość" tak jak lubię książkowego wiedźmina więc mam jedną prośbę do netflixa. Trzymajcie tego pokemona Lauren Schmidt Hissrich z daleka od ,,cienia i kości". Najlepiej sprzedajcie ja konkurencji jesli będą na tyle glupi by ją przyjąć
psyh0zzy Pretorianin
Właśnie lecę przez sagę, kolejny już raz. Tym razem więcej słucham niż czytam, ale słuchowisko Fonopolis to jest 100% Wiedźmina w Wiedźminie. I chociaż książki znam na wyrywki, to ta historia wciąż wciąga jak bagno. Tym bardziej dostaję piany, jak sobie przypomnę co Netflix zrobił z tym uniwersum. Opowiadania, to są gotowe scenariusze pojedynczych odcinków, tam nie trzeba robić dosłownie NIC, tylko nauczyć się dialogów i nakręcić 1 do 1. I gdyby tak zrobili, to aktorzy mogliby być nawet Eskimosami, a i tak by się to broniło. To co sezon drugi, robi z pierwszym tomem właściwej sagi, to już nawet nie jest profanacja, to morderstwo ze szczególnym okrucieństwem, zbezczeszczenie zwłok i na koniec defekacja na grób. O Rodowodzie Krwi nawet nie wspominam, bo za to należy się topienie w gnojówce.
Ten produkt, to jest przede wszystkim scenariuszowa klęska, napisana przez ćwierćmózgów i półanalfabetów papka, dla podobnych im ćwierćmózgów i półanalfabetów. A najgorsze jest to, że gdyby serial był dobry, multirasowa obsada nie miałaby znaczenia, ale w obecnej postaci to woda na młyn wszystkich tępych rasistów, ksenofobów i homofobów, widzących tylko zróżnicowanych etnicznie aktorów, wyimaginowaną poprawność polityczną i LGBT (którego jak dotąd w serialu właściwym nie było, a w Rodowodzie był marginalny wątek - chociaż tutaj akurat na siłę mocno, bo to z Eredina zrobili geja, co w kontekście pierwowzoru tej postaci, nie ma najmniejszego sensu).
I biorąc pod uwagę wszystkie doniesienia, kolejne wybory castingowe, odejście jedynego człowieka, któremu zależało, żeby to chociaż przypominało książkowy pierwowzór, to naprawdę nie ma najmniejszych szans, żeby to wszystko zdołało się uratować. Sezon drugi wyznaczył gówniany szlak, a spin-off tylko potwierdził, że może być jeszcze gorzej.
Jaya Generał
Takie moje podsumowanie podobnych seriali:
Problem tkwił w detalach, drobiazgach.
Gra o Tron była bardzo, bardzo, (...) drobiazgowo dopracowana i pod względem pomysłu i pod względem realizacji.
Ród smoka wyraźnie mniej i wyraźnie z "szybszym" mniej chwytliwym pomysłem, smoki też jakby mniej wiarygodnie animowane. Miałem wrażenie podobne jak po Harrym Potterze puściłem Fantastyczne zwierzęta. Kontynuacje były tylko OK, ale poniżej oczekiwań.
Wiedźmin Sezon 1 miał problemy ze szczegółami, a zwłaszcza chaotyczną kompozycją. W sezonie 2 kompozycję poprawili, ale puścili jakieś wypracowanie, zamiast sprawdzonego i jakby nie było książki i gra to dałby serial radę.
Najgorszy z konkurencji Rings Of Power - oprócz grafiki praktycznie we wszystkim poległo. Drobiazgowo to dałoby się wytknąć błędy co odcinek.