Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 18 sierpnia 2025, 19:17

Piękny roguelite, który chce być serialem. Towa and the Guardians of the Sacred Tree skupia się na fabule za wszelką cenę

Towa and the Guardians of the Sacred Tree kładzie większy nacisk na elementy fabularne niż jakakolwiek gra typu roguelike lub roguelite, z jaką miałem do tej pory do czynienia, i niestety źle na tym wychodzi.

Czynnikiem, który może zadecydować o sukcesie lub porażce gry wideo, jest pętla rozgrywki. Gry typu roguelike i roguelite opierają się na „runach”, podczas których gracz mierzy się z coraz trudniejszymi przeciwnikami, zdobywa losowe umiejętności i próbuje „wygrać run”. W grze Hades podejmujesz decyzje dotyczące tego, jakie moce wybrać, z kim się zaprzyjaźnić, pokonujesz pomieszczenia pełne przeciwników, walczysz z wymagającymi bossami, a gdy próba ostatecznie kończy się niepowodzeniem, wracasz do punktu wyjścia. To pełna pętla rozgrywki, która powtarza się cyklicznie. Gry inne niż roguelike również mają takie pętle, ale zamiast zaczynać od początku, następuje pewien rodzaj progresji.

Towa and the Guardians of the Sacred Tree, Bandai Namco, 2025.

Gry takie jak Hades i The Eternal Die mają do zaoferowania nadrzędną fabułę. Można w nich odkrywać historię świata, powracające postacie, bossów i inne postacie niezależne. Obie gry świetnie radzą sobie z przekształceniem systemu opartego na „runach”, charakterystycznego dla gier roguelike, w fascynującą narrację. Nie jest to coś, z czego znane są typowe gry roguelike. Towa and the Guardians of the Sacred Tree jeszcze bardziej skupia się na elementach fabularnych niż jakakolwiek gra roguelike lub roguelite, z jaką się dotychczas spotkałem, i powiedziałbym, że ma to negatywny wpływ na jej ogólną jakość.

Teraz ratujemy świat

Towa and the Guardians of the Sacred Tree to debiutancka gra studia Brownies Inc., która zostanie wydana przez Bandai Namco. Moje dotychczasowe wrażenia z gry to jedynie zapowiedź tego, co nas czeka. Ograłem jedynie początkowe godziny, poziomy i bossów z gry, której pełna wersja ma zostać wydana 18 września 2025 roku.

Historia opowiada o Towie, pół-bogini, pół-śmiertelniczce, i jej ośmiu strażnikach. Wszyscy oni są pomocnikami boga Shinju w walce przeciwko złowrogim siłom Magatsu, który chce podbić świat. W pierwszej misji, po pokonaniu jednego z generałów Magatsu, strażnicy zostają wygnani, zanim zdążą oczyścić świat z jego wpływów. Przyznaję, że wszystko było nieco zagmatwane, ale od tego momentu musisz wybrać dwóch strażników, którzy podejmą się misji w stylu roguelite, aby pokonać generałów Magatsu.

Towa and the Guardians of the Sacred Tree, Bandai Namco, 2025.

Ośmiu strażników to wyjątkowe i pomysłowo zaprojektowane postacie. Dwie, które od razu rzucają się w oczy, to Nishiki, humanoidalny karp koi, oraz Bampuku, pulchny humanoidalny shiba inu. Przed rozpoczęciem rozgrywki musisz wybrać dwie postacie spośród ośmiu. Jedna z nich będzie twoim głównym atakującym w walce wręcz, czyli Tsurugi, a druga będzie twoim czarodziejem, czyli Kagura. W większości przypadków poruszasz się po polu bitwy w duecie i przegrywasz dopiero wtedy, gdy paski zdrowia obu postaci zostaną całkowicie wyczerpane. Wybór idealnego tandemu i doświadczanie unikalnych, dowcipnych dialogów podczas „runa” to niewątpliwa zaleta gry, która wyróżnia ją spośród większości innych roguelite'ów akcji.

A teraz śledzimy fabułę

Ogólna fabuła, konstrukcja świata i projekty postaci są znakomite. Jednak gra Towa and the Guardians of the Sacred Tree ma problemy ze zbalansowaniem pętli rozgrywki. Problem ten może naprawdę zepsuć całe wrażenia z gry.

W przerwach między kolejnymi podejściami Towa może zwiedzać wioskę Shinju. Spotka tam różnorodną grupę mieszkańców, z których niektórzy nie mają większego związku z rozgrywką ani fabułą. Ale jest też kilka postaci niezależnych, które pomogą ci zarządzać przedmiotami, odblokowywać nowe umiejętności i ulepszać istniejące. Dodatkowo dostępna jest minigiera kowalska, w której możesz zaprojektować i wykonać własny miecz z zaskakującą dbałością o szczegóły. Twoje umiejętności w minigrach mają bezpośredni wpływ na statystyki miecza, co z kolei wpływa na rozgrywkę. Jeśli jakieś przyszłe gry będą czerpać inspirację z Towy, to właśnie z tego elementu.

Towa and the Guardians of the Sacred Tree, Bandai Namco, 2025.

Jednak Towa poświęca zbyt dużo czasu na scenki przerywnikowe. Próbowałem znaleźć bardziej subtelny sposób, aby to wyrazić, ale nie da się tego obejść. Nie ma nic złego w długich scenach przerywnikowych, ale ich umieszczenie w pętli rozgrywki całkowicie zaburza całe doświadczenie. Po ukończeniu podejścia, niezależnie od tego, czy zakończyło się sukcesem, czy porażką, gracz często zostaje przykuty do ekranu i zmuszony do obserwowania postaci prowadzących rozmowy lub interakcje, które czasem mają wpływ na rozgrywkę, a czasem zupełnie nie.

Wioska Shinju mogłaby być świetnym schronieniem, w którym można odpocząć między pełnymi akcji „runami”. Jednak powinno to w jakiś sposób pozostawiać graczowi kontrolę, nawet jeśli chodzi tylko o kilka minut nicnierobienia. Zamiast tego po powrocie z „runu” musiałem przeczekać długie, niemożliwe do pominięcia scenki przerywnikowe, w których różne postacie gadały. Nie mogłem się powstrzymać, postanowiłem zmierzyć czas trwania scen. Po pokonaniu pierwszego bossa wróciłem do wioski, gdzie czekało mnie 8 i pół minuty scenek i dialogów, podczas których nie miałem żadnej kontroli nad postacią poza naciśnięciem przycisku X, aby przyspieszyć dialog.

Towa and the Guardians of the Sacred Tree, Bandai Namco, 2025.

Byłoby to do wybaczenia, gdyby sceny przerywnikowe łatwiej było znieść. Dialogi często wpadają w sztampę i pomimo licznej obsady dziewięciu głównych bohaterów wszyscy muszą zabierać głos w rozmowach. Byłem naprawdę zmęczony długimi scenami, kiedy pojawił się niezręczny temat i musiałem oglądać osiem dymków dialogowych zawierających tylko „...”, ponieważ każda z postaci indywidualnie wyrażała swoje niezadowolenie. Moim zdaniem połowa dialogów, a nawet niektóre całe sceny, mogłyby zostać wycięte, a gra tylko by na tym zyskała. Inne gry typu roguelite bardziej wiążą fabułę z rozgrywką lub pozostawiają ją jako dodatkowe smaczki, które gracz może odkrywać we własnym tempie. Jednak Towa and the Guardians of the Sacred Tree sprawiała wrażenie, jakbyśmy przeskakiwali między telewizyjnym serialem a roguelite’em.

Klęska urodzaju

Towa sprawia wrażenie gry, która ma oryginalne pomysły, ale jest ich tak wiele, że nie może skupić się na jednym i sprawić, by był on naprawdę świetny. To prowadzi mnie do samej walki. Chociaż działała ona wystarczająco dobrze, nie powiedziałbym, że wyróżniała się jako najpłynniejsza i najbardziej satysfakcjonująca, w jaką grałem w tym roku. Pomysł wprowadzenia duetów wojowników jest sprytny i skutkuje zabawnymi przekomarzaniami między niektórymi postaciami, ale na polu bitwy wydaje się nieco niezgrabny.

Towa and the Guardians of the Sacred Tree, Bandai Namco, 2025.

Pomieszczenia nie są generowane proceduralnie, jak to zwykle bywa w grach typu roguelike. Po kilku rozgrywkach zaczynają się więc powtarzać. Wrogowie różnią się nieco między sobą, a ponadto pojawiają się inne rodzaje encounterów, takie jak sklepy, restauracje czy gorące źródła. Jednak jedyną prawdziwą decyzją, jaką musisz podjąć, jest wybór nagrody za pokonanie kolejnego pomieszczenia. Nie ma żadnej prawdziwej strategii pozwalającej uniknąć niektórych encounterów lub podjąć trudną walkę w celu uzyskania większej nagrody.

Chociaż rozgrywka nie jest najlepsza, to jednak działa. Gra oferuje dość rozbudowane opcje personalizacji, takie jak ręczne tworzenie własnego miecza, łączenie i dopasowywanie umiejętności oraz ulepszeń, a także łączenie postaci w pary. Jeśli więc nie przeszkadzają Ci niektóre z wymienionych przeze mnie problemów lub po prostu podoba Ci się fabuła Towy, gra może zapewnić Ci świetną zabawę.

Brak równowagi

Ogólnie rzecz ujmując, Towa and the Guardians of the Sacred Tree próbuje osiągnąć zbyt wiele, przez co prawie wszystko traci na jakości. Przechodzenie przez szereg minigier w celu stworzenia miecza jest zabawnym, oryginalnym akcentem w grze typu roguelike i doceniam to, co twórcy zamierzają osiągnąć poprzez ogólną narrację i dziwne historie NPC-ów w wiosce. Problem polega jednak na tym, że wszystko jest w porządku, ale nic nie wyróżnia się szczególnie. Gdyby większy nacisk położono na fabułę, mógłbym wybaczyć niektóre powtarzalne i niezgrabne walki. Gdyby większy nacisk położono na dopracowanie akcji i przebiegu walk, mógłbym wybaczyć niektóre niezręczne momenty fabularne.

Towa and the Guardians of the Sacred Tree, Bandai Namco, 2025.

Chciałbym powtórzyć, że nie grałem jeszcze w pełną wersję gry; to była tylko próbka. Zawsze istnieje możliwość, że elementy gry ulegną zmianie w miarę postępów. Jednak dla mnie to właśnie brak równowagi między akcją a fabułą sprawił, że wypadłem z pętli rozgrywki.

Zazwyczaj gdy sięgam po grę typu roguelike chcę, aby między mną a akcją było jak najmniej barier. Nie oznacza to, że jestem przeciwny temu, aby jakaś gra zmieniła moje zdanie na ten temat i przekonała mnie do cieszenia się długimi scenami przerywnikowymi z barwną obsadą unikalnych postaci, ale nie powiedziałbym, że Towa and the Guardians of the Sacred Tree już się to udało.

Matthew Buckley

Matthew Buckley

Matt współpracuje z serwisem od 2020 roku i obecnie mieszka w San Diego w Kalifornii. Jak każdy dobry gracz, ma na Steamie listę życzeń zawierającą ponad trzysta gier i rosnącą listę zaległości, które, jak przysięga, kiedyś nadrobi. Oprócz codziennych wiadomości Matt przeprowadza również wywiady z twórcami gier i pisze recenzje. Lubi gry, które pozwalają odkrywać świat, opowiadają fascynujące historie i zmuszają do myślenia w niekonwencjonalny sposób.

więcej