Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 27 września 2022, 17:00

autor: Adam Kusiak

Mam toksyczną relację z grą uważaną za największy przekręt

Star Citizen to podobno największy przekręt w historii gier, dlatego postanowiłem wypróbować wersję 3.17 gry i przekonać się, jak się sprawy mają. Znowu.

Wszyscy oddychamy tym samym powietrzem, wszystkim nam leży na sercu przyszłość naszych dzieci i wszyscy jesteśmy śmiertelni.

John F. Kennedy

Do Star Citizena wracam dość regularnie przy każdej większej aktualizacji i muszę przyznać, że w lipcu po premierze wersji 3.17 po raz pierwszy nie miałem ochoty wywalić tej gry z dysku po godzinie. Stabilność uległa poprawie, a większość krytycznych bugów uniemożliwiających rozgrywkę da w jakiś sposób ominąć, co nie oznacza, niestety, że odczułem większą frajdę z rozgrywki. Wręcz przeciwnie, trudno mi uchwycić esencję Star Citizena, jeśli takowa istnieje, bo momentami zwyczajnie krew mnie zalewała.

Wyprawa po kosmiczne burrito

Star Citizen stoi na rozdrożu miedzy WIELKĄ wizją Chrisa Robertsa a faktem, że gra jest w zabugowanej alfie. Co ciekawe, kiedy rzeczona wizja wypływa na powierzchnię, odstrasza mnie od gry bardziej niż owe błędy. W Star Citizenie jesteśmy bowiem dosłownie gwiezdnym obywatelem, któremu czas najczęściej upływa na wykonywaniu trywialnych czynności, takich jak jazda kosmicznym pociągiem, szukanie hot dogów i napojów gazowanych, odnajdywanie sklepów z bronią i pancerzem, czekanie 10 minut, aż odzyska zniszczony statek (można to przyspieszyć, płacąc grową walutą). To jest ciężkie życie, tu nie ma żartów ani żarcia na dowóz.

Świat Star Citizena przedstawia ludzkość, która poleciała w kosmos budować galerie handlowe i fast foody, przy okazji stwierdzając, że tania siła robocza jest lepsza od robotyzacji. Dlatego to gracz często nosi ładunki, które wkrótce też będzie można pchać na wózkach, jak w markecie budowlanym.

Mam toksyczną relację z grą uważaną za największy przekręt - ilustracja #1

Wyobraźcie sobie, że poświęciliście już te 15–20 minut, kupiliście potrzebny sprzęt, Wasz statek jest gotowy do drogi i wykonywania misji. Istnieje jednak duże ryzyko, że rozbijecie się przy starcie i stracicie kolejne minuty na powtórzenie powyższych czynności. Start i lądowanie w tej grze bywają bowiem wyjątkowo zdradliwe i łatwo się wysadzić w powietrze, zawadzając o element hangaru lub o wielkiego buga w postaci bryły, która pojawiła się przed statkiem.

Do całego tego pakowania na wakacje dodajcie jeszcze jeden ważny element – animacje mające budować immersję. Nasza postać siada bardzo powoli na wspaniałym, powolutku wysuwającym się fotelu pilota, a wstając z łóżka, dokładnie sprawdza, czy ma wszystkie ręce oraz nogi, rozciągając się, mimo że leżała na owym łóżku raptem przez kilka sekund, bo chcieliśmy tylko ominąć błąd powodujący przenikanie bohatera przez podłogę naszego statku.

Potencjalnych aktywności wcale nie ma tu mało, możemy robić za kuriera, przeczesywać wraki, bawić się w łowcę nagród polującego na SI lub graczy czy oczyszczającego bunkry na planetach. Najciekawsze rzeczy robi się w ramach ograniczonych czasowo wydarzeń ustawianych co jakiś czas przez twórców, podczas których gracze muszą zwalczyć wspólnie jakieś zagrożenie.

Czasami w trakcie misji wszystko idzie jak po maśle, np. lądujemy, znajdujemy trupa w kabinie wraku, misja zakończona i profit, a innym razem wchodzimy, gdzie nie trzeba, i spadamy pod mapę. W sumie jest to projektowanie zadań na poziomie gierki mobilnej – wiem, bo sam coś takiego robiłem. Ot, krótki opis fabularny, dwa wyzwalacze, obiekt na planecie, załatwione i fani mają „zawartość”.

Ludzie kochali dawne symulatory kosmiczne, bo miały prosty model lotu, pozwalający bawić się w walki powietrzne z okresu drugiej wojny światowej, tylko że w kosmosie i z laserami. Star Citizen, podobnie jak Elite, zdecydował się pójść w stronę realizmu. Obie te gry mają tzw. Newtonowski model lotu, więc możemy wyłączyć asysty i dryfować w wybranym kierunku, obracając się wokół własnej osi. W przypadku produkcji Cloud Imperium Games mocno jednak brakuje bodźców, które sygnalizowałby graczowi, co tak naprawdę dzieje się ze statkiem, dźwięki są dość słabe, a głos komputera pokładowego nie powiadamia nas, kiedy włączyliśmy lub wyłączyliśmy tzw. coupled mode. Efekt jest taki, że zdezorientowany wiele razy zginąłem w wyniku kolizji ze statkiem przeciwnika, w Elite jednak tego problemu nie miałem.

Zaskakuje mnie zawsze, że konfiguracja sterowania przy pomocy zestawu HOTAS w Star Citizenie jest bardziej uciążliwa niż w „symulatorach rosyjskiego pochodzenia”, takich jak DCS czy Ił-2, gdzie łatwo chociażby sprawdzić, jaki klawisz odpowiada za co, zwyczajnie go naciskając. Tutaj mamy listy do rozwinięcia i przekopania się, a część funkcji, takich jak np. inwersja, znajduje się w zupełnie innej zakładce. Warto rozważyć jednak zwyczajne granie za pomocą myszki plus klawiatura lub z użyciem pada.

Hej, lubisz... więzienny gameplay?

Wróćmy na chwilę na ziemię, a konkretnie do tych słynnych bunkrów, czyli misji, w której trzeba zabić X typów w podziemny kompleksie. Jeśli elementy survivalowe w Star Citizenie to efekt wpływu DayZ, to akcje w bunkrach noszą znamiona Escape from Tarkov – jest tam loot, boty, czasami inni gracze, jest ryzyko, jest nagroda. Jest to też po prostu drętwe strzelanie do przeskakujących w wyniku laga przeciwników. W moim przypadku doświadczenie zakończyło się, podobnie jak dla wielu innych, tym, że nie odróżniłem strażnika od wroga, co sprawiło, iż dla świata gry stałem się kryminalistą. Oznaczało to między innymi, że mój statek z całą zawartością został unicestwiony przez wieżyczki strażnicze, które jeszcze chwilę wcześniej były przyjazne.

Bycie przestępcą wiąże się z kupowaniem hakerskich kryptokluczy, lataniem na stacje kosmiczne i hakowaniem albo z odsiedzeniem wyroku w wirtualnym więzieniu. Jest też jeszcze jedna opcja dla osób, które i tak nic w tej grze sensownego nie zdobyły – reset konta do stanu początkowego na stronie producenta.

Mam toksyczną relację z grą uważaną za największy przekręt - ilustracja #2

Są takie chwile w Star Citizenie, kiedy chce się grać dalej, jest tu przecież kupa statków, których wcale nie trzeba nabywać za prawdziwe dolary, sporo pancerzy czy giwer. Gra ma te piękne momenty, kiedy nasz pojazd ląduje na tle zachodzącego słońca czy podrywa piasek, śmigając nisko nad pustynną planetą. Widać, że w przeciwieństwie do GTA 6 w przypadku tej alfy grafika była pierwszą rzeczą, którą twórcy chcieli odpicować. W 2022 roku da się już jednak dostrzec, że powoli niektóre elementy strony wizualnej zaczynają zostawać w tyle, najbardziej rzuca się to w oczy przy ohydnych, drewnianych postaciach, które wyglądają jak klony Elona Muska i Marka Zuckerberga niezależnie od tego, jakie parametry wybierzemy.

Czy Mark Hamill dożyje premiery Squadronu 42?

Tak oto dotarliśmy do ostatniego punktu programu i tak naprawdę mojego największego zarzutu względem całego cyrku Star Citizenato jest gra pokoleniowa, tylko że chyba nikt się na taki scenariusz nie pisał. Nawet jeśli ludzie wątpili, że produkcja ta wystartuje w 2016 roku, to łudzili się zapewne, że czas umili im singlowy Squadron 42 – przyznaję się bez bicia, że ja też trochę na to liczyłem. Tymczasem świat dotknęła pandemia, kolejne wojny i inne tragedie, wielu backerów prawdopodobnie już nie ujrzy SQ42 czy odrobaczonej wersji Star Citizena. W społeczności autentycznie są osoby, które rozważają zapisanie konta SC swojej rodzinie w testamencie. Ciekawostka – pierwszy materiał o Star Citizenie nagrywałem z Marcinem „Delem” Łukańskim w 2014 roku, drugi z Szymonem „Hedem” Liebertem w 2017. Ilu jeszcze redaktorów tvgry przewinie się przez kolejne wideo do wersji 1.0?

I tak dzieło Chrisa Robertsa i Cloud Imperium Games okazało się dla mnie ponownie zbyt czasochłonne i frustrujące. Wybaczcie, ale muszę iść być „Earth Citizenem”.

Adam Kusiak

Adam Kusiak

Współpracę z GRYOnline.pl rozpoczął w 2011 roku jako redaktor w działach Newsroom i Encyklopedia; obecnie senior SEO specialist wspierający serwisy grupy Webedia Poland. Uwielbia symulatory lotnicze i gry strategiczne, w które zagrywał się jeszcze w latach 90. na Amidze 500; naturalnie jego ulubionym studiem jest MicroProse, zaś ulubionym twórcą – Sid Meier. Stanowi także chodzącą encyklopedię sprzętu wojskowego. Ukończył specjalizację amerykanistyka na Wydziale Stosunków Międzynarodowych na Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Na portalu X pisze o strategiach jako tbonewargames.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Czy wierzysz jeszcze w Star Citizena?

Tak, będzie arcydziełem.
19,3%
Nie, okaże się porażką.
63,4%
Star Citizena? Jakiego Star Citizena?
17,3%
Zobacz inne ankiety