Robienie przekrętów na sprzęcie komputerowym nie jest (niestety) niczym nowym. Mało które oszustwo było jednak tak spektakularne, jak zrobił to program SoftRAM95.
W połowie lat 90. komputer osobisty stawał się powszechnym widokiem w domach, ale wciąż był to bardzo drogi sprzęt. Podobnie jak części do niego. Dlatego tamte komputery były wyposażone w 8 czy 16 megabajtów pamięci RAM, a dodatkowe kości mogły kosztować niebotyczne koszty. Dlatego użytkownicy szukali innych sposobów. I tę potrzebę wykorzystali oszustówi za sprawą programu o nazwie SoftRAM95, który obiecywał „podwojenie pamięci operacyjnej” bez kupowania nowych kości.
W nazwie programu nie bez powodu widnieje 95, bo rok 1995 był przełomowy za sprawą Windowsa 95, który wówczas zadebiutował. Microsoft był dumny ze swojego systemu operacyjnego, bo ten błyskawicznie zdobył popularność. Jednocześnie miał znacznie wyższe wymagania sprzętowe niż jego poprzednicy. Komputery, które świetnie radziły sobie z DOS-em czy Windows 3.11, zaczynały się dławić przy każdym uruchomieniu nowoczesnych aplikacji. Wtedy na scenę wkroczyła firma Syncronys Softcorp z Kalifornii, która zaoferowała SoftRAM95 – „magiczne” rozwiązanie problemu pamięci.
Twórcy programu reklamowali go jako narzędzie, które potrafi zwiększyć dostępną pamięć RAM nawet dwukrotnie, i to bez konieczności jakiejkolwiek modyfikacji sprzętu. Cena? Zaledwie kilkadziesiąt dolarów. W porównaniu do kosztów fizycznego modułu dodatkowej pamięci żal było nie skorzystać z takiej oferty! A że marketing owego programu był niezwykle skuteczny, coraz to kolejne osoby naiwnie wierzyły, że faktycznie on działa.
W teorii SoftRAM95 miał „kompresować” dane w pamięci, co miało pozwalać na przechowywanie większej ilości informacji w tym samym fizycznym obszarze RAM. W rzeczywistości jednak nie robił absolutnie niczego – nie kompresował, nie optymalizował, nie przyspieszał. Analizy przeprowadzone przez specjalistów z magazynów komputerowych, takich jak PC World czy InfoWorld, wykazały, że program jedynie modyfikował raporty systemowe, sprawiając wrażenie, jakby dostępnej pamięci było więcej.
Paradoksalnie niewiele użytkowników było w stanie sprawdzić realne działanie programu. Specjalna wizualna nakładka sprawiała, że byli oni wprowadzani w błąd, a aplikacja wyświetlała większą ilość RAM. Tyle że sam system nadal zwalniał, a niekiedy działał jeszcze gorzej. Mimo braku realnych efektów SoftRAM95 sprzedawał się znakomicie.
Do końca 1995 roku miał trafić do ponad 600 tysięcy użytkowników. Dopiero po kilku miesiącach testów i doniesień prasy branżowej zaczęto głośno mówić o tym, że produkt to zwykła ściema. W listopadzie 1995 r. amerykańska Federalna Komisja Handlu (FTC) wszczęła dochodzenie przeciwko Syncronys Softcorp, oskarżając firmę o wprowadzanie konsumentów w błąd i nieuczciwe praktyki marketingowe.
Okazało się, że SoftRAM95 nie tylko nie zwiększał pamięci, ale nawet nie zawierał żadnego mechanizmu mogącego cokolwiek optymalizować. Firmie błyskawicznie udowodniono, że oferowała ona „cyfrową atrapę”, która wprowadzała klientów w błąd. Po serii procesów i nagłośnieniu afery w mediach firma została zmuszona do wycofania produktu z rynku i zaprzestania sprzedaży, co doprowadziło do jej bankructwa.
Z naszej perspektywy oszustwo SoftRAM95 i cała akcja wokół niego może wydawać się zabawna. Niestety oszustów wciąż nie brakuje i teraz zyskali dodatkowe narzędzia pod postacią AI. Do tego bywają na tyle bezczelni, że potrafią ukraść czyiś głos, aby kreować niskiej jakości AI slopy.
Więcej:Tim Sweeney zachwycony propozycją Google o otwarciu Androida na zewnętrzne sklepy
1

Autor: Mateusz Zelek
Absolwent dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. W tematyce gier i elektroniki siedzi, odkąd nauczył się czytać. Ogrywa większość gatunków, ale najbardziej docenia strategie ekonomiczne. Spędził także setki godzin w wielu cRPG-ach od Gothica po Skyrima. Nie przekonał się do japońskich jrpg-ów. W recenzowaniu sprzętów kształci się od studiów, ale jego głównym zainteresowaniem są peryferia komputerowe oraz gogle VR. Swoje szlify dziennikarskie nabywał w Ostatniej Tawernie, gdzie odpowiadał za sekcję technologiczną. Współtworzył także takie portale jak Popbookownik, Gra Pod Pada czy ISBtech, gdzie zajmował się relacjami z wydarzeń technologicznych. W końcu trafił do Webedia Poland, gdzie zasilił szeregi redakcji Futurebeat.pl. Prywatnie wielki fanatyk dinozaurów, o których może debatować godzinami. Poważnie, zagadanie Mateusza o tematy mezozoiczne powoduje, że dyskusja będzie się dłużyć niczym 65 mln lat.