Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 25 czerwca 2025, 14:00

Ten świat zasługuje na więcej. Dune: Awakening to solidny survival, ale szkoda, że to nie pełnoprawne RPG

Dune: Awakening to udany survival, który robi wrażenie klimatem oraz paroma pomysłami. Szkoda tylko, że projekt ten nie jest czymś więcej, bo zdecydowanie był tu potencjał na solidną grę single player.

Jak może wiecie (lub nie – obstawiam, że jednak nie!), specjalizuję się w grach sieciowych i MMO. Niestraszne mi takie survivale jak Rust, V Rising czy DayZ, więc ze sporym zainteresowaniem obserwowałem Dune: Awakening. Znam bowiem poprzednie gry studia Funcom, które odpowiada za ten projekt, toteż moje oczekiwania były całkiem spore. Zwłaszcza że produkcję tę zapowiadano jako mieszankę MMO i survivalu w stylu Conan Exiles! Do tego filmowa Diuna przypadła mi do gustu, więc zwyczajnie byłem ciekaw, co z tego wszystkiego wyniknie.

Jakie są moje wrażenia? W zasadzie po kilku dobrych godzinach uważam, że Dune: Awakening powinno być pełnokrwistym RPG. Ten świat zasługuje na własną historię, a zaserwowany survival zwyczajnie nie wyczerpuje jego potencjału.

Single player? Zapomnij!

Pewnie po takim wstępie uważacie, że nie bawiłem się dobrze w Dune: Awakening. Jest jednak zupełnie inaczej! Moim zdaniem to kawał solidnego survivalu, który – jeśli chodzi o klimat – zostawia konkurencję daleko w tyle. Nie czytałem jeszcze książkowego pierwowzoru, ale po zagraniu w dzieło Funcomu będę musiał to nadrobić – gra ocieka atmosferą i jako gracz w MMO życzyłbym sobie móc zwiedzić tytułową planetę w produkcji single player. Uważam bowiem, że Arrakis zasługuje na coś więcej!

Dune: Awakening już od pierwszych minut zaskakuje ciekawym wprowadzeniem w historię i nakreśla naszą rolę w przedstawionym świecie. Gdybym nie wiedział, że to sieciowy survival, mógłbym pomylić ten projekt z RPG. Przy tworzeniu postaci wybieramy jej „klasę”, a także kilka kwestii związanych z przeszłością, mających wpływ na dialogi. Następnie uczymy się podstaw przetrwania oraz walki. Było cudownie – aż do chwili, gdy... zobaczyłem bazy innych graczy.

Dune: Awakening, Funcom, 2025.

To nie MMO, to sieciowy survival z PvP

Nagle czar prysł, a mnie brutalnie przypomniano, że Dune: Awakening to gra sieciowa. Trochę szkoda, bo autorom udało się stworzyć naprawdę niesamowity klimat, jednak podziwianie pustyni psuł mi widok budowli innych osób. Jeśli więc ktoś preferuje singlowe doświadczenie, musi założyć prywatny serwer, a konkretnie – wynająć go, gdyż to usługa płatna. Warto jednak zaznaczyć, że nawet wtedy otrzyma dostęp jedynie do strefy Hagga Basin, bowiem pozostałe regiony gry i tak będą współdzielone z innymi. Dlaczego?

Funcom chce dać możliwość grania w Dune: Awakening po swojemu, ale równocześnie podkreśla, że jest to MMO. Dlatego nie zamierza pozbawiać nikogo pewnych funkcjonalności, takich jak np. Deep Desert, będące obszarem „endgame’owym”. To równocześnie teren bazujący na PvP, więc nie każdemu przypadnie do gustu. W takim Conan Exiles (inne dzieło Funcomu) można było nawet grać offline, ale tutaj trzeba zapomnieć o tej opcji.

Dune: Awakening, Funcom, 2025.

Ile więc jest MMO w Dune: Awakening? Zależy, kogo zapytacie. Według mnie to klasyczny sieciowy survival, w ramach którego spotkacie trochę osób na swojej drodze. Serwery mają mocno ograniczoną pojemność, więc nie liczcie na tłumy graczy w jednym miejscu. Coś w stylu Fallouta 76, gdzie raz na jakiś czas się o kogoś potykamy, ale nie za często. Niemniej nie oczekujcie funkcjonalności znanych z MMORPG pokroju World of Warcraft czy Final Fantasy XIV. Tutaj każdy jest bohaterem swojej własnej opowieści, a inne osoby nie są nawet aktorami drugoplanowymi, tylko robią za statystów.

Sytuacja diametralnie się zmienia, gdy postanowimy odwiedzić Deep Desert. Wtedy Dune: Awakening przeistacza się z sympatycznego, kooperacyjnego Valheima w strefę wojny rodem z Rusta. Wszyscy są uzbrojeni po zęby i każdy poluje na przyprawę, tytan oraz inne niezwykle potrzebne materiały. W tym regionie rządzą klany graczy, które są bezlitosne względem siebie. Teoretycznie można próbować działać po cichu, ale w Deep Desert trzeba się liczyć z niebezpieczeństwem zostania zaatakowanym. I jak to w takich grach bywa, największe gildie mają naturalną przewagę. Dlatego jeśli ktoś jest graczem czysto PvE lub samotnym wilkiem, może się rozczarować, bo na razie brak realnej alternatywy dla zdobywania najpotrzebniejszych materiałów wysokopoziomowych – choć deweloperzy zapowiadają już pewne zmiany w tym zakresie.

Dune: Awakening, Funcom, 2025.

Z tego mogłaby być fajna gra RPG

Czy to oznacza, że narzekam na Dune: Awakening? Otóż znowu nie! To pełnoprawny sieciowy survival, który robi dokładnie to, co powinien. Mamy tu zbieranie surowców, trzeba dbać o nawodnienie organizmu, istnieje nawet przyjemne drzewko rozwoju postaci. W jego ramach dostępnych jest kilka klas z rozmaitymi umiejętnościami aktywnymi oraz pasywnymi. Całość zamknięto nie tylko za zdobywaniem poziomów, ale też szkoleniem się u trenerów, których trzeba znaleźć, co stanowi ciekawe urozmaicenie.

Zwłaszcza że wiele umiejętności sprawdza się nie tylko w walce, lecz także podczas eksploracji. W tym przypadku Funcom odrobił pracę domową na piątkę, bo Arrakis chce się zwiedzać. Możemy się wspinać, korzystać ze swego rodzaju linki z hakiem czy granatu tworzącego spowalniającą sferę. Ta przydaje się podczas walki, ale również przy upadku z wysokości!

Dune: Awakening, Funcom, 2025.

Do tego z czasem dorabiamy się kilku pojazdów, zaczynając od motocykla piaskowego i buggy, a kończąc na różnych typach ikonicznego ornitoptera. Dune: Awakening przez dłuższy czas wiedzie nas za rączkę przez meandry pustyni i wszystkiego uczy. W odróżnieniu od innych survivali tutaj nie jesteśmy zdani na łaskę Boga Imperatora, bo gra prowadzi nas przez kolejne etapy. W pewnym momencie można zignorować historię, czego jednak nie polecam – fabuła blokuje pewne postępy naszej postaci i zwyczajnie trzeba ją zaliczyć, by mieć dostęp do wszystkiego. Trochę jak w wampirzym V Rising.

Moim zdaniem nie jest to takie złe rozwiązanie, gdyż gra sporo oferuje i dzięki temu nawet osoby niezaznajomione z tym gatunkiem szybko się w nim odnajdą. Szkopuł w tym, że historia okazuje się na tyle ciekawa, a pierwsze „przyprawowe sny” tak intrygujące, że chciałoby się więcej! Co brzmi nieco ironicznie, bo wszak nie tego oczekiwałem od tej produkcji, dlatego czuję się trochę oszukany. Miał być klasyczny sieciowy survival w pustynnych klimatach, a wyszła całkiem wciągająca opowieść. Z jednej strony więc brawa dla twórców, z drugiej trzeba ich zagonić do zrobienia RPG.

Nie ma ładniejszej pustyni w grach sieciowych

Na coś jednak wypadałoby pomarudzić! Jak na premierę przystało, Dune: Awakening nie było (i nadal nie jest!) pozbawione błędów. Tekstury potrafiły się nie załadować, kilkakrotnie spadłem pod mapę lub musiałem restartować grę. Dodatkowo optymalizacja woła o pomstę do nieba, chociaż jedynie w dungeonach. Na otwartych terenach gra radzi sobie dobrze, ale przy instancjonowanych elementach robi się już nieprzyjemnie. Moja pierwsza przygoda fabularna związana z przyprawą była uroczym pokazem slajdów. Dodam, że w tym roku wymieniałem PC, więc zdecydowanie nie jest to wina za słabego sprzętu.

Wizualnie z kolei byłem oczarowany. Dune: Awakening to najlepsza pustynia w grach sieciowych / MMO, jaką widziałem. Dotychczas takie zdanie miałem o Crystal Desert z Guild Wars 2, ale Funcom przeszedł sam siebie podczas projektowania lokacji. Niby w wielkiej piaskownicy nie ma niczego specjalnego, ale tutaj udało się stworzyć niepowtarzalny klimat. Wyobraźcie sobie taką scenę – człowiek przemyka od skały do skały, chroniąc się przed słońcem, wypija krew wrogów, aby uzupełnić płyny, a także obserwuje, jak czerw rozprawia się z biednym graczem. Tutaj to codzienność!

Dune: Awakening, Funcom, 2025.

Tak, czerw. Ten wielki, charakterystyczny dla Diuny robal, tutaj swobodnie poluje na pustyni. Dlatego przemieszczając się drogą lądową, trzeba rozsądnie stawiać kroki i gubić rytm. Najlepiej nie biec po linii prostej i w jednym tempie, tylko planować podróż z wieloma przystankami, o czym fani pierwowzoru dobrze wiedzą. Bestia wyczulona jest na hałas, więc nawet korzystając z pojazdów, należy uważać. W innym przypadku pożegnacie się z życiem, tracąc cały posiadany przy sobie dobytek. Przekonałem się o tym, licząc na to, że ucieknę mu na motocyklu. Spoiler: nie uciekłem.

Konkretny survival nie tylko dla fanów Diuny

Podczas moich kilku godzin z Dune: Awakening zastanawiałem się, czy Funcom nie zrobił po prostu Conan Exiles 2, tylko w skórce Diuny. Podobieństw do poprzedniego tytułu studia nie brakuje, ale wygląda to bardziej jak wyciągnięcie wniosków z projektu oraz lepsze przyprawienie całości. Słyszałem narzekania na walkę, jednak w moim odczuciu zrealizowano ją przyzwoicie. Z czasem, gdy odblokuje się kolejne umiejętności, jest tylko lepiej. Wszystkie inne elementy survivalowe są po prostu dobre, dlatego Dune: Awakening ma prawo się podobać.

Dune: Awakening, Funcom, 2025.

Jeśli jednak z jakiegoś powodu (być może marketingowego) ktoś oczekiwał po tym tytule MMO lub miał nadzieję na single player, będzie zawiedziony. Dune: Awakening jest przede wszystkim sieciowym survivalem i nie można o tym zapominać. Na koniec dnia, podróżując po Arrakis, robimy to w celu zdobycia rzadkich schematów czy potrzebnych materiałów, aby rozbudować bazę lub stworzyć pierwszego ornitoptera. Fabuła jest drugorzędna, rozwój postaci stanowi przyjemny dodatek i ostatecznie liczy się walka między klanami w Deep Desert.

Będąc tego w pełni świadomi, wskakujcie do Diuny i poganiajcie sobie z czerwiem w berka, bo warto! W innym przypadku musicie czekać na jakieś RPG bazujące na uniwersum Franka Herberta. Po kilku godzinach z Dune: Awakening jestem bowiem przekonany, że kryje się w tym spory potencjał. A może to po prostu przyprawa mnie swędzi w nosie?

Patryk Manelski

Patryk Manelski

Chciał być informatykiem, potem policjantem, a skończyło się na „dziennikarzeniu” na UŚ. Tam odkrył, że można połączyć pasję do grania z pisaniem. Następnie bytował w kilku redakcjach, próbując przekonać wszystkich, że gry MMO są najlepsze na świecie. Tak trafił do działu publicystyki na GOL-u, gdzie niestrudzenie kontynuuje swoją misję – bez większych sukcesów. W przerwach od walenia z axa hoduje cyfrowe pomidory, bawiąc się w wirtualnego farmera. Nie mając własnego ogródka, zadowala się opieką nad drzewkiem bonsai. Kręci go też jazda na rowerze, zaś czytać lubi mangę i fantastykę. A co najważniejsze, pochodzi z Sosnowca, gdzie zresztą mieszka i z czego jest dumny!

więcej