Ta gejowska komedia o piratach to jedna z najpiękniejszych opowieści o potrzebie miłości i różnorodności, jakie znam
Reprezentować też trzeba umieć. Z godnością, ale i luzem. Nasza bandera znaczy śmierć to piracki sitcom skąpany w wisielczym humorze, któremu nie brakuje ciepła. A przy okazji robi dla środowisk LGBT więcej niż większość dzieł popkultury.

Muszę przyznać, że Nasza bandera znaczy śmierć wzięła mnie w 2022 roku z zaskoczenia. Nie kojarzyłem żadnych trailerów, a tu nagle produkcja wylądowała na głównej stronie HBO Max i reklamowała się główną rolą uwielbianego przeze mnie Taiki Waititiego. No i – przede wszystkim – była to historia o piratach. A ja te wilki morskie i wszystko, co z nimi związane, wręcz ubóstwiam. Od Guybrusha Threepwooda po Jacka Sparrowa, bez wyjątków.
Znajoma mi konwencja morskich opowieści, ubrana w sitcomowe szaty, z odcinka na odcinek sugerowała jednak, że jest czymś więcej niż zwykłą „beką”. To serial ciepły, przyjazny, sławiący różnorodność, wyznający rodzinne wartości, promujący miłość wszelaką. I choć brzmi to być może banalnie, właśnie takiego powiewu świeżości potrzebowaliśmy w kinie reprezentującym środowiska LGBT. Potrzebowaliśmy dokładnie takiego luzu, dokładnie takiej szczerości, nienachalności i oryginalności – bo właśnie dzięki nim uwydatniane są największe ludzkie wartości i cnoty. W świeżo co wydanym drugim sezonie – nawet do potęgi entej.
Dawno temu na nieznanych wodach…
By z góry odeprzeć zarzuty o to wpychanie „propagandy” do pirackiej historii, zaznaczam, że showrunner, David Jenkins, odrobił pracę domową, opierając fabułę Nasza bandera znaczy śmierć na faktach. Luźno, bo luźno, ale jednak. Główny bohater, Stede Bonnet, czyli manieryczny arystokrata, który postanowił odrzucić eleganckie, wystawne życie na rzecz ryzykownego marzenia stania się kapitanem pełnej łotrów i splądrowanych skarbów łajby, faktycznie żył na przełomie XVII i XVIII wieku, choć jego pobudki nie były do końca jasne. Któż jednak czasem nie potrzebuje impulsywnej zmiany w swoim życiu?
Nie muszę też pewnie wspominać, że pirackie załogi nie należały do najbardziej różnorodnych płciowo… I choć popkultura przyzwyczaiła nas do stereotypowego obrazu brodatych brudasów z kikutem i opaską na oku, szukających jakichkolwiek relacji z płcią przeciwną w okolicznych tawernach, to rzeczywistość sugeruje jednak, że mężczyźni w towarzystwie mężczyzn nie bali się wchodzić w relacje nieheteronormatywne.
Ba, homoseksualne związki piratów były czymś na porządku dziennym i zdecydowanie nikogo nie gorszyły. Początkowo co prawda polegały na nieformalnej umowie zakładającej dzielenie się z „partnerem biznesowym” złupionym majątkiem, z czasem jednak tego typu relacje przeradzały się w namiętność i uczucie. Taki to już naturalny stan rzeczy.
Co do Czarnobrodego, drugiego protagonisty serialu, a przy okazji jednego z najczęściej ekranizowanych pirackich mitów postaciowych, to – podobnie jak w serialu – cierpiał on na daddy issues, był niestabilny emocjonalnie, a także (rzekomo) łączyła go ze Stede’em Bonnetem bliższa relacja. Legendą owiana została również charakterystyczna flaga Czarnobrodego z kościotrupami, czaszkami i… czerwonymi serduszkami. Nie ma co prawda potwierdzenia, że rzeczywiście się tak prezentowała, mimo to stała się głównym symbolem Our Flag Means Death.
Prosta historia o miłości
I wiecie, rzecz w tym, że najpewniej nie dowiedziałbym się o wyżej wymienionych kontekstach, gdyby mnie do tego nie zmotywował seans. A to już wartość sama w sobie – poznanie nieznanych wielu ludziom kart historii przemielonej kulturowo w sposób – jak się okazuje – półprawdziwy. Trudno więc nawet powiedzieć, że Nasza bandera znaczy śmierć dekonstruuje pirackie opowieści; ona je w pewnym sensie odczarowuje, nie zapominając o ich istocie.
Tak oto mamy do czynienia z produkcją ociekającą czarnym humorem, pokazującą tortury, brutalne mordy czy kanibalizm w sposób co najmniej groteskowy, ale przy tym wszystkim nie brakuje jej serca. I to nie tylko dlatego, że nie zdążyło jeszcze zostać zjedzone. Serial nie traktuje reprezentacji LGBT powierzchownie. Widać, że twórcom nie zależy jedynie na zaimplementowaniu do scenariusza postaci homoseksualnych czy transpłciowych – każdy pirat, piratka, piratu mają tu swoje problemy, emocje, wątki, zresztą stale, stosunkowo subtelnie pokazywane i rozwijane na przestrzeni fabuły. To sitcom troszczący się o swoje postacie, oferujący im wystarczająco dużo przestrzeni do bycia czymś więcej niż makietą wyciągającą z kapelusza mniej lub bardziej trafiony żarcik.
Nasza bandera… jeździ więc po bandzie, a przy okazji emanuje ciepłem i szczerością, a popularny anglicyzm „wholesome” pasuje idealnie jako określenie charakteru tegoż dzieła. Dzieła, które nie tylko pokazuje, jak godnie i przystępnie reprezentować mniejszości, ale i jak na poziomie i z pazurem żartować z tematów seksualności czy płciowości (a przede wszystkim jak to robić z perspektywy konkretnych mniejszości seksualnych). Dlatego też cieszę się niezmiernie, że mogę czuć się choć pośrednio członkiem tej raz radosnej, raz żądnej krwi załogi. Odnajduję się przy niej jak w domu, nawet jeśli co chwilę istnieje ryzyko wypadnięcia za burtę ze śmiechu. I Wam radzę zebrać manatki i zerwać z żywotem szczurów lądowych. Tym bardziej że możecie to zrobić z pozycji kanapowej.
Serial:Nasza bandera znaczy śmierć(Our Flag Means Death)
premiera: 2022komediaakcjaprzygodowydramat
Anulowany Sezonów: 2 Epizodów: 18
Nasza bandera znaczy śmierć to romantyczny serial komediowy o piratach stworzony przez Davida Jenkinsa. Premiera odbyła się w serwisie HBO Max 3 marca 2022 roku, a serial szybko podbił serca widzów. Nasza bandera znaczy śmierć (oryg. Our Flag Means Death) luźno opiera się na biografii Stade’a Bonneta, pirata z Barbadosu żyjącego na początku XVIII wieku. W 1717 roku kapitan i arystokrata Bonnet porzuca wygodne życie i rodzinę, aby udowodnić że, jest piratem, mimo iż kompletnie nie ma do tego predyspozycji. Żeglując na swoim statku Revenge, Bonnet i jego załoga spotykają niesławnego kapitana Czarnobrodego, walczą o przetrwanie w obliczu śmiertelnych zagrożeń ze strony okrętów wojennych i innych piratów. W rolach głównych: Rhys Darby, Taika Waititi, Kristian Nairn, Nathan Foad, Samson Kayo, Rory Kinnear, Con O'Neill, Vico Ortiz, Ewen Bremner, David Fane, Joel Fry, Guz Khan, Matthew Maher.
Komentarze czytelników
Persecuted Legend

Jeżeli homoseksualizm można wypromować (propagować), to musi oznaczać, że orientację seksualną można sobie wybrać. A ty kiedy i w jaki sposób wybrałeś swoją? Podziel się tą informacją, to nagrodę Jobla masz jak w banku.
Katoshi Chorąży
"Ba, homoseksualne związki piratów były czymś na porządku dziennym i zdecydowanie nikogo nie gorszyły. Początkowo co prawda polegały na nieformalnej umowie zakładającej dzielenie się z „partnerem biznesowym” złupionym majątkiem, z czasem jednak tego typu relacje przeradzały się w namiętność i uczucie. Taki to już naturalny stan rzeczy."
Można jakiś źródło? Pytam serio bez hejtu.
deTorquemada Generał

Bardzo lekka i przyjemna komedia.
Nie spodziewałem się takiej tematyki i zostałem przez to miło zaskoczony.
Grifter Konsul

Pięknie się homofobki rozpruły :)
Piraci dymali się między sobą jak szaleni, wystarczy poczytać trochę książek :)