filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy
Wiadomość filmy i seriale 21 października 2019, 14:29

Scorsese i Coppola mają dość Marvel Cinematic Universe

Martin Scorsese i Francis Ford Coppola ocenili produkcje MCU jako nędzne zaprzeczenie kina. James Gunn, Samuel L. Jackson, Natalie Portman, Robert Downey Jr. i Kevin Smith odnieśli się do tych opinii. Spór trwa już prawie miesiąc.

Zapomnijcie o End Game – oto prawdziwy pojedynek gigantów. Na początku miesiąca, w wywiadzie dla magazynu Empire, Martin Scorsese, twórca takich tytułów jak Infiltracja, Taksówkarz czy Wilk z Wall Street, wypowiedział się o marvelowskich produkcjach i nie była to wypowiedź pochlebna:

Nie oglądam ich. Próbowałem, wiecie? Ale to nie jest kino. Będąc szczerym, biorąc pod uwagę to, jak dobrze są zrobione oraz aktorów, którzy robią co mogą w tych okolicznościach, w moim mniemaniu najbliżej tym filmom do parków rozrywki. Nie jest to kino, które przedstawiałoby ludzi próbujących przekazać emocjonalne, psychologiczne doświadczenia drugiemu człowiekowi.

Tydzień temu, w trakcie panelu na 63. Londyńskim Festiwalu Filmowym Scorsese dołożył oliwy do ognia mówiąc, że kina nie powinny dać się zdominować takim produkcjom, jak te z Marvel Cinematic Universe – nie są one bowiem kinem per se, a czymś zupełnie oddzielnym, i nie powinny przytłaczać tej przestrzeni. Wezwał jednocześnie kina do tego, by również wzięły sprawy w swoje ręce i zrobiły „więcej miejsca” dla filmów fabularnych.

Jak nietrudno się domyślić, wypowiedzi wywołały dużo kontrowersji. Aktorzy i twórcy związani z kinem rozrywkowym wtrącili swoje trzy grosze; część z nich – siłą rzeczy – broniła swojego całego dorobku. Wtem jednak na scenę wchodzi nie kto inny, jak kolejna legenda, reżyser Francis Ford Coppola. Nagrodzony na Lumiere Festival, filmowym festiwalu w Lyonie, udzielił takiej wypowiedzi zgromadzonym tam dziennikarzom:

Kiedy Martin Scorsese mówi, że filmy Marvela nie są kinem, ma rację, ponieważ od kina oczekujemy jakiejś nauki; oczekujemy jakiegoś zysku, oświecenia, wiedzy, jakiejś inspiracji. Nie wiem, czy ktoś zyskuje cokolwiek oglądając w kółko ten sam film. Martin był uprzejmy, kiedy stwierdził, że to nie kino. Nie powiedział, że te produkcje są nędzne i godne pożałowania – ja tak uważam.

Od pierwszej wypowiedzi reżysera Irlandczyka, na przestrzeni czasu do zarzutów zdążyło się odnieść kilka gwiazd i twórców związanych z MCU oraz Kevin Smith. Najnowsza wypowiedź należy do Jamesa Gunna, reżysera i scenarzysty Strażników Galaktyki. I w porównaniu do innych, które przeczytacie poniżej, jest to stanowisko (moim zdaniem przynajmniej) dość niefortunne, bo sprowadzające tę różnicę zdań do wieku – nie zapominajmy - jednych z najlepszych reżyserów naszych czasów oraz do przepaści pokoleniowej. Gunn ustosunkował się do sprawy dwa razy i oto, co miał do powiedzenia. Na początku miesiąca:

Martin Scorsese to jeden z moich pięciu ulubionych twórców filmowych. Byłem oburzony, kiedy ludzie oprotestowywali Ostatnie kuszenie Chrystusa nie obejrzawszy wcześniej filmu. Smuci mnie, że teraz to on ocenia moje filmy w ten sam sposób.

I wczoraj, w odniesieniu do wypowiedzi reżysera w Londynie oraz „dokładki” od Coppoli:

Wielu z naszych dziadków uważało, że wszystkie filmy gangsterskie były identyczne, często nazywali je „nędznymi”. Niektórzy z naszych pradziadków myśleli to samo o westernach i byli przekonani, że filmy Johna Forda, Sama Peckinpaha czy Sergio Leone niczym się między sobą nie różniły. Pamiętam mojego wuja, któremu opowiadałem bez przerwy, jak świetne jest Star Wars. Odpowiedział mi, mówiąc: „widziałem ten film, kiedy jeszcze nazywał się 2001: Odyseja kosmiczna i, o matko, jakież to było nudne!”. Superbohaterowie to po prostu dzisiejsi gangsterzy/kowboje/kosmiczni poszukiwacze przygód. Niektóre filmy o superbohaterach są straszne, niektóre piękne. Tak samo jak westerny i filmy gangsterskie (a przed tym po prostu FILMY), nie wszyscy będą w stanie je docenić, nawet niektórzy geniusze. Ale to jest OK.

Wypowiedź tę ocenicie wedle własnego uznania. Inni włączyli się w dyskusję w odrobinę łagodniejszy sposób. Natalie Portman związana z Thorem, broniła filmów rozrywkowych jako potrzebnej odskoczni od trudów dnia codziennego i po prostu sposobu na miłe spędzenie czasu po pracy. Dodała, że nie ma jednego sposobu na tworzenie sztuki, a w branży z pewnością znajdzie się miejsce dla wszystkich rodzajów kina.

Samuel L. Jackson, marvelowy Nick Fury, raczej nie przejął się krytyką dwóch reżyserów stwierdzając stoicko, że „filmy to filmy”, a z pewnością znajdą się też osoby, które nie przepadają za twórczością Scorsese i Coppoli. Według aktora każdy ma prawo do wyrażenia swoich opinii, co nie oznacza, że pod ich ciężarem konkretne filmy przestaną nagle powstawać.

Iron Man aka Robert Downey Jr., goszcząc w programie Howarda Sterna wyraził z kolei wdzięczność za tę odmienną perspektywę, przyznał, że produkcje z uniwersum rzeczywiście w sposób spektakularny zmiażdżyły konkurencję, i jeśli sytuacja faktycznie jest problemem, on mimo wszystko jest szczęśliwy, że mógł być jego częścią. Dystans.

OSCAR ZA IRON MANA?

Między słowami, w tym samym programie, Downey Jr. przyznał, że to on sam przyczynił się do tego, by Disney nie brał go pod uwagę w swoich propozycjach do oscarowych nominacji. W odpowiedzi na pytanie Sterna, czy był kiedykolwiek nominowany do nagrody Akademii za rolę Iron Mana, odpowiedział: „Nie. […] były na ten temat rozmowy i powiedziałem: nie róbmy tego.”

Cały ten ambaras zakończmy promyczkiem radości, jakim niewątpliwie jest Kevin Smith. I jego wypowiedź. Twórca przyznał, że Scorsese, geniusz, praktycznie wynalazł kino, jest więc w pełni uprawniony do wyrażania swoich opinii. Nie wziął jednak pod uwagę jednego, małego szczegółu, a mianowicie…

Martin Scorsese stworzył największy film o superbohaterze, jaki kiedykolwiek powstał - Ostatnie kuszenie Chrystusa. Nie ma większych superbohaterów od niego. Bije na głowę Supermana i Roberta Downey Jr. za każdym razem. Mam przeczucie, że Scorsese nie chodził ze swoim tatą do kina oglądać filmy Stevena Spielberga we wczesnych latach 80. albo George’a Lucasa w późnych 70. Nie znał tego szczególnego uczucia magii i zadziwienia.

I o ile Smith również sprowadza źródło opinii reżysera do czasów, w których ten dorastał, nie skupia się na wieku czy różnicy pokoleniowej, a na tym, do jakiej kinowej rozrywki miał dostęp jako dziecko – z pewnością po dziś dzień ma do niej sentyment. Po prostu nie były to komiksy. Według Smitha filmy oparte na komiksach są dla wielu emocjonalną przeprawą do beztroskich czasów dzieciństwa. I właśnie to jest głównym założeniem takich produkcji – nie zaś to, czy są prawdziwym kinem, czy też nie. Tak zakończył swoją wypowiedź:

Filmy z MCU wywodzą się ze rdzenia – ze szczęśliwego dzieciństwa. I są jego odzwierciedleniem. Nie można powiedzieć, że on się pomylił. Ale my, kochając te filmy – również. I są one kinem.

Prawodpodobnie wszystko zostało już powiedziane, jednak możliwe, że w ciągu najbliższych dni pojawi się jeszcze kilka opinii. Nasza jest taka, że filmy i ich wizje po prostu się od siebie różnią, a zdanie na ich temat jest nieodłączną częścią branży – i całe szczęście. Skutkiem ubocznym zawsze będzie jednak zranione ego. A karawana idzie dalej.

Jakie jest Wasze zdanie?

Julia Dragović

Julia Dragović

Studiowała filozofię i kierunki filologiczne. Pisanie trenowała, rzeźbiąc setki prac zaliczeniowych. Dziennikarka GRYOnline od 2019 roku. Zaczynała w newsroomie, by ostatecznie osiąść w dziale publicystyki jako felietonistka i recenzentka, a wkrótce również jako etatowa redaktorka działu poradników i anglojęzycznego Gamepressure. Gra od kiedy pamięta, we wszystko oprócz strzelanek i RTS-ów. Kociara, simsiara, betoniara. Kiedy nie czyści map ze znajdziek i nie gra w symulatory wszystkiego, strategie ekonomiczne, RPG-i (papierowe też) oraz romantyczne indyki, lata z aparatem po polskich i zagranicznych miastach w poszukiwaniu brutalistycznej architektury i postkomunistycznych reliktów.

więcej