4 pożary tygodniowo. Problem z elektrycznymi rowerami
Coraz częściej dochodzi do pożarów elektrycznych rowerów i skuterów w Stanach Zjednoczonych. Z problemem mierzą się kurierzy miejscy z powodu braku odpowiedniej infrastruktury i kosztów baterii.

W Nowym Jorku średnio cztery razy w tygodniu dochodzi do pożarów w trakcie ładowania rowerów i skuterów elektrycznych. Do tej pory w 2022 roku odnotowano 174 takie przypadki (czterokrotnie więcej niż w 2020 r.)
Płonące rowery
Do zapłonu dochodzi zwykle na skutek przeładowania akumulatorów litowo-jonowych i korzystania z wadliwych egzemplarzy. Wiele z nich należy do kurierów rowerowych, którzy pracują dla lokalnych restauracji. Ceny nowych zasobników energii są zbyt wysokie w stosunku do zarobków. Użytkownicy są świadomi istniejącego problemu, ale ryzykują.
Jeden z rozmówców NPR, imigrant z Bangladeszu, specjalnie kupił baterię renomowanej marki, żeby uniknąć pożaru. Za sztukę zapłacił 550 dolarów (ponad 2,5 tysiąca złotych). Dla porównania rowerowi dostawcy jedzenia w Nowym Jorku zarabiają średnio 12,21 dolara na godzinę (ok. 60 zł), zatem rośnie pokusa nabycia tańszych zamienników, a te nie zawsze samoczynnie przestają pobierać prąd po naładowaniu do pełna. Jeśli człowiek nie odłączy ich od zasilania, będą dalej się nagrzewać, czego skutki mogą być fatalne.
W Nowym Jorku problem pożarów występuje częściej niż w innych miastach. Przyczyn upatruje się w zagęszczeniu budynków i rozpowszechnieniu jedzenia z dowozem. Wielu kurierów przyjmuje zlecenia za pomocą aplikacji, jak Uber Eats i Door Dash, a te nie oferują przechowywania pojazdów w nocy czy ładowania. W rezultacie zdarza się, że wiele osób „garażuje” swoje jednoślady w jednym mieszkaniu.
Jak rozwiązać problem?
Nowojorscy urzędnicy latem tego roku planowali wprowadzić ustawę, która zakazałaby trzymania „elektryków” i przeznaczonych dla nich ogniw w mieszkaniach – niestety, nieskutecznie. Nowe projekty przewidują zakazanie sprzedaży używanych baterii na terenie miasta bądź powołanie instytucji sprawdzającej egzemplarze znajdujące się w obiegu handlowym. Natomiast inna idea zakłada stworzenie stacji ładowania dla e-rowerzystów.
Może Cię zainteresować:
- 30 tysięcy dolarów za baterię do auta wartego 10 tysięcy
- Baterie mogą trzymać dłużej, dzięki przypadkowemu odkryciu
Więcej:Rój dronów będzie kontrolować fabrykę TSMC w Arizonie, firma szuka dostawcy bezzałogowców
Komentarze czytelników
taipan Centurion
Jak zwykle Janusze się zlecieli i już osądzili że elektryki są złe, nie mając o tym segmencie rynku bladego pojęcia.
Płoną samoróbki, czyli baterie złożone gdzieś w garażu z jakichś tanich ognie, najpewniej źle złożone i ładowane jakimiś rupieciami.
Rower elektryczny to również rower dla ludzi otyłych, z problemami ze stawami, powracającymi do formy itd.
Rower elektryczny to nie tylko rower z manetka, który jedzie za nas.
Ale przede wszystkim jest to rower, który ma zadanie wspomagać rowerzystę.
Link oczywiście odnosi się do samoróbek, które nie powinny mieć nawet prawa jeździć po drodze, bo to ani rower ani nie wiadomo co.
Rower elektryczny ma mieć na wspomaganiu wg przepisów vmax 25km/h i maksymalna moc silnika 250W.
Ja sam rower elektryczny polecam.
Idzie się zmęczyć jak na zwykłym, a więcej przejedziemy, a pomoże też wjechać pod wzniesienie, które jest nieosiągalne dla nas do podjechania bez wspomagania.
Mamy dużo siły to wyłączamy wspomaganie, mocny wiatr? No to wspomaganie trochę zwiększamy.
Jak dla mnie cudo
Paudyn Legend

w mieście elektryk jest zbędny
W NL popularne wlasnie w miescie na dluzszych dystansach, kiedy po 40-45 minutowym przejezdzie ludzie nie chca sie martwic tym, jak beda wygladac w momencie wejscia do biura :D
No, ale co oni tu moga wiedziec...
powidmo Pretorianin

Dla mnie ostatnio zwykły rower stał się głównym środkiem transportu. Nie lubię tłoku w komunikacji miejskiej, a benzyna to za drogi interes. No i te korki… pomykam wiec radosnie rowerem patrząc na ludzi niecierpliwiących się w autach :)
Dużo zależy też od roweru i stylu jazdy. Jak miałem górala, to plecak musiałem mieć na plecach, do tego sportowa pozycja (mocno zgięte plecy) i to serio nie było wygodne. Dojeżdżałem na miejsce mokry jak szczur. Zmieniłem teraz rower na damkę z bagażnikiem. Plecak na bagaznik, siedze sobie jak król, mogę nawet w koszuli jechać i sie nie pogniecie za bardzo. Tygodniowo koło 40 km robię.
Polecam wszystkim, rower do jazdy po miescie używany można mieć za pare stówek, a korzyści są duże i długofalowe.
H@nys Centurion

Dzięki Bogu jeszcze mam zdrowe nogi, więc nie muszę korzystać z roweru dla inwalidów ...