Pecety w końcu dogoniły konsole. Recenzja techniczna NBA 2K25
Seria NBA 2K od dawna słynęła z tego, że gracze pecetowi dostawali wybrakowane wydania gry względem konsol obecnej generacji. W NBA 2K25 w końcu to się zmieniło i w tym momencie to PS5 i XSX wyglądają na „ubogich krewnych” wydania pecetowego.

Jako posiadacz peceta i PS5 zawsze wybierałem gry z cyklu NBA 2K właśnie na konsoli Sony i to nie dlatego, że jestem „fanbojem” ich sprzętów. Zmuszała mnie do tego rzeczywistość, bo od dnia premiery PlayStation 5 (swoją drogą – nadchodzi już PS5 Pro), na komputery osobiste trafiała co roku wybrakowana wersja gry, bazująca na starym silniku przygotowanym z myślą o PS4 i Xboksie One. Wkurzało mnie to niebywale, ale nic nie mogłem z tym zrobić. Kiedy już myślałem, że sytuacja nigdy się nie zmieni, 2K Sports zdecydowało się wydać „next-genową” wersję NBA 2K25 na pecety, tak znienacka, z zaskoczenia. Dodatkowo muszę przyznać, że jest ona po prostu świetnie zrobiona – nie dość, że wygląda lepiej niż na PS5 czy Xboksie Series S/X, to jeszcze świetnie skaluje się ze starszym sprzętem, ale po kolei.
- doskonała optymalizacja, gra działa nawet na starszym sprzęcie;
- świetna fizyka piłki i ubrań;
- znakomite animacje zawodników podczas meczu;
- oprawa graficzna w trakcie meczu może się podobać…
- … ale już poza nim widać pewne niedociągnięcia;
- „The City” wygląda i działa kiepsko niezależnie od platformy;
- znikomy postęp graficzny względem poprzednich części;
- 60 albo 120 fps to w zasadzie jedyne grywalne opcje.
TO NIE JEST RECENZJA GRY
W tym tekście pomijam kwestię, czy NBA 2K25 jest dobrą grą. Nie oceniam trybów gry, poziomu trudności czy mechanik. Jedyne, na czym się skupiam, to płynność działania oraz kwestie techniczne związane z produkcją.
Pecety dogoniły konsole
Dość prześmiewczo można powiedzieć, że komputery w końcu osiągnęły poziom zaawansowania konsol, a przynajmniej tak można wnioskować z poczynań 2K Sports. Do tej pory studio Visual Concepts dostarczało pecetowcom jedynie wybrakowane porty. W NBA 2K25 od pierwszych minut widać, że mamy tutaj do czynienia z dużo lepszym i ładniejszym tytułem od poprzedników.
Jeśli chodzi o pecety, to w oczy rzucają się naprawdę doskonałe oświetlenie i odbicia. Te ostatnie zresztą nie bez powodu, bo wykorzystują ray tracing (szkoda, że tylko one i też nie wszystkie). W poszczególnych ujęciach momentami naprawdę przypomina to prawdziwy mecz koszykówki i mogę powiedzieć, że wśród gier sportowych ciężko o ładniejsze modele postaci. Wszyscy zawodnicy mają bardzo dobrze wymodelowane sylwetki i nawet z daleka można zobaczyć wszystkie detale na ich twarzach.
Jestem też ogromnym fanem animacji dryblingów, kozłowania i rzutów. Najlepsi gracze mają swoje charakterystyczne ruchy i na pewno nie pomylicie akcji Stepha Curry’ego z Luką Donciciem. W NBA 2K25 zostały one zrealizowane bardzo dobrze, choć czasem można zobaczyć zbyt „robotyczny” wsad, gdzie zawodnik nawet nie dotyka rękami obręczy. Takich niedoróbek jest mało i raczej nie będziecie się nimi frustrowali zbyt często.
Na dobrym poziomie stoi także fizyka w grze. Kosze przyjemnie uginają się podczas wsadów, piłka z miłym szumem wpada w siatkę kosza, a co lepsze bloki skutkują wręcz odczuwalną mocą uderzenia zawodnika w piłkę.
Jeśli chodzi o porównanie pecetów z konsolami, to na płaszczyźnie grafiki w zasadzie nic się nie zmienia. Obie wersje gry mają równie ostre tekstury, które mogłyby wyglądać nieco lepiej, mają identyczne cienie i większość innych ustawień. Konsolowe NBA 2K25 działa na mieszance opcji wysokich i ultra z pecetów. Jedyną większą różnicą są te odbicia, które na PC prezentują się ciut lepiej.
Nie masz mocnego kompa? Nic nie szkodzi
Kiedy dowiedziałem się, że NBA 2K25 będzie na pecetach używać nowego silnika graficznego obawiałem się, że twórcy zapomną o optymalizacji i gra będzie dobrze działać wyłącznie na mocnych sprzętach. Jakież było moje zdziwienie, gdy odpaliłem NBA 2K25 na Steam Decku i działało ono znakomicie! Wybierając dedykowane ustawienia „Steam Deck” z FSR ustawionym w trybie jakości miałem w zależności od wybranej kamery od 47 do nawet 70 klatek na sekundę. Uśredniając pomiary – gra najczęściej trzymała się w okolicy 55 fpsów. To świetny wynik, biorąc pod uwagę, że Deck naprawdę nie należy do gigantów wydajności. Na mieszance ustawień niskich i średnich można stworzyć taką kombinację, która gwarantuje 60 klatek na sekundę z FSR w trybie jakości – super.
Idąc nieco wyżej postanowiłem sprawdzić grę na konsoli ASUS Rog Ally X i było tylko lepiej. Te same ustawienia co na Decku i rozdzielczość 1080p dały mi w zasadzie stałe 70 fpsów.
Przechodząc do mojego głównego peceta z RTX-em 4080, i5-13600K i 32 GB pamięci RAM wiedziałem, czego się spodziewać. Po ustawieniu wszystkiego na ultra, włączeniu DLSS w trybie jakości, w rozdzielczości 3440 na 1440 pikseli, NBA 2K25 działało w mniej więcej 140 klatkach na sekundę. Co ciekawe, gra wykorzystywała zaledwie 86-88% mocy karty graficznej i 40% procesora, więc jest tu jeszcze miejsce dla deweloperów do optymalizacji. Muszę Was też uprzedzić, że NBA 2K25 jest dość żarłoczne, jeśli chodzi o RAM, a jego wykorzystanie w zasadzie nigdy nie spadało poniżej 20 GB.
Doświadczyłem też dość dziwnej sytuacji, a mianowicie NBA 2K25 nie lubi się z niestandardowymi ilościami klatek na sekundę. W 60 czy 120 fpsach gra działa bardzo płynnie, ale kiedy zmienicie te wartości, to zaczyna dziać się coś dziwnego. Gra działa płynnie np. w 140 czy 87 klatkach na sekundę i nie spada poniżej tych wartości, ale ewidentnie widać, ze coś jest nie tak z samą rozgrywką. Zawodnicy poruszają się na parkiecie, jakby wolniej, kamera „szarpie” obraz i ogólne uczucie płynności spada. Miałem dużo lepsze wrażenia z rozgrywki w 60 klatkach na sekundę niż w 140, co nie powinno mieć miejsca. Do naprawy, Panowie!
Mój wróg? The City
Największą bolączką konsol obecnej generacji było w serii NBA 2K miasto w trybie kariery. Pamiętam, że bolały mnie wręcz oczy, gdy z płynnych 60 klatek w meczu przechodziłem do niestabilnych 30 w trakcie przemierzania pół-otwartego świata-hubu gry. Nie dość, że działał on w dyskusyjnej prędkości, to jeszcze wyglądał wyjątkowo paskudnie. Wszystkie zalety NBA 2K, które widziałem na boisku znikały w MyCity – gra traciła cienie, fizyka się kompletnie rozjeżdżała, a wszystko wyglądało plastikowo i było mocno nieostre.
W tym roku „next-genowe” MyCity trafiło w końcu na pecety i… nadal jest tragiczne. Nie wiem o co tu chodzi, ale mimo, że mój pecet odpalał ten tryb w tylu fpsach, w ilu chciałem, to zawsze wyglądało to tak, jakby MyCity się zacinało. Nieważne czy grałem w zablokowanych 60 klatkach, w 120 czy 144 – zawsze miałem uczucie potężnego stutteringu i nic nie dało się z tym zrobić. Wszystkie liczniki fpsów pokazywały mi, że gra działa płynnie, ale w rzeczywistości coś było nie tak. Może przyszłe patche coś z tym zrobią, ale MyCity nadal jest moim największym wrogiem w NBA 2K25.
A jak MyCity działa na PlayStation 5? Nadal tak samo źle i wygląda tak samo średnio, nic się tu nie zmieniło.
Brak konkurencji szkodzi
Z moich słów może wynikać, że NBA 2K25, to dobrze działająca (no, w większości) i naprawdę ładna gra. Tak jest, ale to tylko część całości, bowiem, jak w przypadku każdego gamingowego „tasiemca”, a zwłaszcza sportowego, trudno oceniać mi NBA 2K25 w oderwaniu od poprzednich części. Jestem przekonany, że jeśli pokażecie komuś NBA 2K25 i obok postawicie NBA 2K24, NBA 2K23 i NBA 2K22 (w wersji na PS5 lub XSX), to w zasadzie mało kto zauważy różnicę. Animacje, stadiony i kibice, to kopiuj-wklej pomiędzy kolejnymi wydaniami. Ślicznie zrobione twarze i sylwetki zawodników w zasadzie się nie zmieniają, a oprawa graficzna poza meczami jest średnia.
Jasne, tych gier raczej nie kupuje się dla grafiki, a zagorzali fani i tak będą dobrze bawić się w nowej części, no ale powiedzcie mi, czy naprawdę wydanie 3 czy 4 takich samych wizualnie tytułów wydaje się Wam w porządku? Jeśli konsole czy pecety się rozwijają, widzimy nowe elementy w grafice, to w NBA 2K25 chociażby takie cienie czy tekstury pamiętające rok 2020 mogłyby być nieco lepszej jakości – prawda? No, ale do tego potrzeba konkurencji, której na rynku aktualnie nie ma.
Więcej:PS6 będzie gorszy od Xboxa Magnusa; nowa generacja konsol przekroczy barierę 30 GB RAM
Komentarze czytelników
kęsik Legend

To jest żałosne ile czasu to zajęło. Dużo dłużej niż przy poprzedniej zmianie generacji konsol.
Wrzesień Senator

Gratulacje dla pecetów. Teraz niech wezmą głęboki oddech, bo za chwilę ps5 pro i znowu będą musiały gonić.
zielele Legend

[1] -> poprzednie części NBA 2K na PC wciąż bazowały na wersji z XOne/PS4, więc wersje na current geny były dużo lepsze.
NBA 2K25 to pierwsza część, w której wersja PC jest taka sama jak na XSX/PS5.
masz to nawet napisane w artykule, w dosłownie pierwszym zdaniu.