Oglądając Gran Turismo, nie wiedziałem, czy to film, czy reklama gry i PlayStation
Gran Turismo tylko sprawia wrażenie filmu. Im dłużej siedziałem w kinie, tym bardziej miałem wątpliwości, czy oglądam produkcję przygotowaną do oglądania, czy reklamę, która ma mnie skłonić do zagrania w grę na PlayStation.

Odwieczne prawa biznesu zrobiły swoje. Każdą markę należy spieniężyć, niezależnie od bezsensowności tego działania. Gran Turismo też. Szkoda tylko, że posłużyło to do powstania wydmuszki, która wygląda jak przydługa reklama gry, konsoli PlayStation i Nissana. Emocje kończą się i zaczynają na torze, a poza nim jedziemy gruchotem trzymającym się na papier i ślinę.
Od gracza do kierowcy wyścigowego
Historia przedstawiona w filmie jest inspirowana faktami. Ale o to, na ile są one zgodne z rzeczywistością, trzeba by zapytać prawdziwe postacie – bzdur jednak nie brakuje, więc o realizm się nie martwcie. Akcja koncentruje się na Jannie (Archie Madekwe), który osiąga sukcesy w Gran Turismo. Ta pasja nie zapowiada się na nic wielkiego, dopóki bohater nie staje przed okazją dostania się za kierownicę pojazdu wyścigowego, wchodząc do specjalnej akademii, utworzonej przez dyrektora sportów motorowych, Danny’ego Moore’a (Orlando Bloom).
Problematyczny jest już sam Jann. Owszem, z braku laku mu kibicujemy, zwłaszcza że za rywali ma napuszczonych dupków, ale to trochę słaba motywacja. Protagonista pełni rolę pionka, który ma osiągnąć sukces i udowodnić nam wszystkim, że warto podążać za pasjami. Bardzo to chwalebne i patetyczne, lecz jednocześnie puste w środku i na pokaz. Cały czas z tyłu głowy czai się myśl, że ktoś chce sprzedać piękne słowa skrywające brzydką prawdę.
Bo za rzeczoną inicjatywą nie stoi chęć dania komukolwiek szansy. Stoi za to marketing upatrujący szans na wywołanie szumu w mediach, stoją wielkie firmy pragnące nacieszyć się blaskiem chwały jako sponsorzy. Identyczne wrażenie robi sam film. Gran Turismo ma ewidentny kłopot z określeniem się – próbuje obudować standardową historyjkę wielkimi momentami, upadkami, rywalizacjami, wstawaniem z kolan czy zauroczeniami, ale w ten wyścigowy mit – przepraszam za brutalność – cholernie trudno uwierzyć.

Udaje film i krzyczy, by grać w grę
Uśmiechałem się pod nosem za każdym razem, gdy słyszałem, jak niesamowite jest Gran Turismo. To nie gra – to symulator wyścigowy! O fenomenie tej serii postacie gadają do znudzenia bez cienia żenady, która z kolei udzieliła się mnie, więc chyba się wyrównało. Nie da się pojąć łopatologiczności, z jaką wciska się nam górnolotne marketingowe hasła. Boli, że muszą je powtarzać tacy aktorzy jak Orlando Bloom (mam do niego sentyment za sprawą Władcy Pierścieni i Piratów z Karaibów).
Bywają przebłyski, gdy ten film wykręca lepsze tempo lub miewa momenty jeżdżenia po ciekawszym torze. Na pewno nie są to rodzinne sceny napisane w drewnianym stylu, bo aż zęby bolą od kanciastości ojca bohatera, który nie rozumie pasji syna i w zasadzie na tym się opiera jego charakterystyka. Jednak David Harbour jako Jack Salter, czyli mentor Janna, roztacza aurę specjalisty w temacie i w swoim szorstkim podejściu do uczniów wypada przekonująco.
W dodatku sceny wyścigowe włączają pewną adrenalinę. Niby człowiek wie, jak się skończą, lecz widok śmigających aut, odgłosy jazdy i growe wskaźniki, kto jest pierwszy, budują emocje. Tylko i tu trzeba dorzucić spore zarzuty. Kamery wszystko rejestrują – a działania jednego z rywali Janna bezsprzecznie łamią najważniejsze zasady rywalizacji. Koleś pakuje się w tył bohatera, w innym momencie zaś bezczelnie spycha go z toru. Między ich pojazdami zachodzi fizyczny kontakt. To jest niedozwolone i nikt w filmie nie zwraca na tę kwestię najmniejszej uwagi. Innymi słowy – dostajemy bzdurę, żeby podbić napięcie.
Gran Turismo zalicza kraksy na sensie wyścigów i swojej historii, która jest do bólu patetyczna i zapełniona marketingową watą. Kończy się to tworem filmopodobnym, dającym pewną przyjemność z jazdy (mimo ewidentnych nonsensów), ale na pewno nie z poznawania fabuły zbudowanej na nijako odtwarzanych kliszach. Omijać szerokim łukiem i zgodnie z zawołaniami Orlando Blooma – chcecie Gran Turismo, to po prostu odpalcie grę.
Film:Gran Turismo
premiera: 2023premiera PL: 2023akcjadramatprzygodowy
Nastoletni gracz Gran Turismo wygrywa serię zawodów w Nissanie, a później zostaje prawdziwym, profesjonalnym kierowcą wyścigowym.