„Nie mam czasu na grind”. Gracze powyżej 30 roku życia są zaskakująco zgodni co do tego, jak zmieniły się ich nawyki związane z graniem
Scyzoryk mi się w kieszeni otwiera jak słyszę gdy ludzie mówią, że nie mają czasu. Czas się zawsze znajdzie jak się chce, kwestia priorytetów.
Kolejną kwestią jest to, że ludzie dzisiaj gonią za pieniądzem, czy robią "karierę", a spędzenie godzinki dziennie przy grze to dla nich strata czasu. A potem mają depresje, wypalenie i inne problemy.
Co do samych gier to wiadomo, im człowiek starszy, w wiele gier już w życiu grał, tym jest większe prawdopodobieństwo, że będzie znudzony tym medium. Ja też już dzisiaj nie gram tyle co kiedyś, trochę znudzenie, a trochę to, że większość gier dzisiaj jest miałkich, bez polotu. Jestem też bardzo wybredny, gram tylko w tytuły które mają ciekawe mechaniki i stawiają przed graczem jakieś wyzwanie. Jeśli chodzi o grind to zależy jaki, bo są gry które mają grind niczym gry mobilne, to jest akurat strata czasu, czesto wywołuje fomo bo tak to wszystko jest skonstruowane. Ale są również gry w których grind jest bardzo przyjemny, daje graczowi satysfakcje, poczucie progresu itd. Moim zdaniem np taki Monster Hunter ma bardzo przyjemny grind, albo Valheim.
W moim życiu niewiele się zmieniło. Dzieci brak, zwierząt brak.
Więc po pracy powinienem mieć tyle samo czasu co 10 lat temu. I totalnie tego nie ogarniam, ale jak mi stuknęło parę lat temu 32 lata, to nagle zacząłem zauważać, że mam tego czasu mniej. Może dlatego, że częściej gotuję coś bardziej czasochłonnego, i sklepy i inne rzeczy zajmują mi więcej czasu.
Albo po prostu mnie to wszystko już bardziej nudzi. Kiedyś nie miałem problemu w weekend oglądać non stop serial czy grać przez 10 godzin. Teraz ciężko mi wysiedzieć 2 godziny, a 3 to jest maks. Szybciej się oczy męczą...zmienię monitor na lepsze odświeżanie, to może się to zmieni...albo zacząłem tracić więcej czasu na pierdoły typu jakieś shortsy z YT czytanie bredni. Nie wiem,ciężko mi jednoznacznie stwierdzić co się nagle stało po przekroczeniu 30 ;D
Ja mam jeszcze lepszą sytuację bo w sumie nie mam obowiązków w domu i w pracy mogę przeglądać neta ile chce a też czuje się jakby dni znikały w sekundę.
Rodzina pochłania dużo czasu, ale paradoksalnie uczy też nim zarządzać i już tak nie ucieka bezproduktywnie.
Znaczy tak. Są jeszcze produkcje, które potrafię oglądać dłużej. Teraz w 20 dni ogarnąłem Jojo Bizzare. Długo zwlekałem ,ale to była cudowna jazda ;D
Tylko że nie potrafię usiedzieć. W większości czasu oglądam w okienku, często pauzuję, nie daję rady oglądać czegoś non stop, co ma więcej niż 40 minut. Być może to wina Shortsów. I FOMO. Jest to całkiem możliwe u mnie.
Po 30-stce skończyłem z każdym mmo oraz gram tylko na trybie łatwym/normalnym w gry singleplayer. Szkoda czasu i życia na gąbkowate stworki i oszukujące AI wroga. Tylko TW W3 gram na trudnym/bardzo trudnym bo na innym poziomie trudności komputer gra zbyt pasywnie.
Najgorsze z mmo to był WoW i umawianie się na raidy. Tragedia jak 3-4-5 godzin trzeba było siedzieć nonstop przy kompie.
Z Tibią było lepiej bo wszystko bot ogarniał i mogłem nawet na kilka godzin wyjść z domu ale od dłuższego czasu nie gram bo stwierdziłem, że to dalej nie ma sensu i wszystko wywaliłem do wody żeby nie kusiło.
Kurde mam podobnie, też włączam niski poziom bo nie mam czasu ani chęci na użeranie się w grze. Chcę poznać fabułę i się zrelaksowac bo czas mam dopiero jak córa pójdzie spać, a i tak nie zawsze bo często coś z żoną oglądamy.
Tia. Też już wszelkie MMO czy online porzucam. Statki porzucam w tym roku, w Fall Guys już nie gram od poczatku roku. A do żadnej nowej gry, gdzie trzeba grindować długo na okręt, albo robić sporo misji, żeby dostac tam parę żetonów czy czegoś tam, to już nie. W tym roku z tym kończę.
W przyszłym roku chcę tylko sobie sprawdzić jeszcze Enlisted na luzie i Warframe.
A na normalu gram od lat, bo szkoda mi czasu właśnie na gąbki.
Chociaż coraz częściej chcę grać na trudnym, bo nie mam radochy, jak po paru godzinach nie ma dosłownie żadnego wyzwania w zwykłych grach. Ale z drugiej strony, jak patrzę na Cyberpunka, jak ktoś gra na wyższych poziomach, to nie widzę w tym sensu, gdzie gracz co chwilę korzysta z apteczki w ilościach masowych ;D
Ja po 30. zmieniłem podejście do gier dość radykalnie za sprawą Blooborna. Dotarło do mnie, że nie interesują mnie samograje. Choć na granie mam czas głównie wtedy, jak dzieci pójdą spać, to nadal nie narzekam gdyż po prostu to moja pasja, a na pasję czas się zawsze znajdzie. Nie znaczy oczywiście, że nie gram już dla fabuły.
Dla mnie granie każulne odczuwam jako stratę czasu, chyba że gram z dziećmi. Mając ograniczony czas traktuję gry jako wspomaganie samorozwoju ze względu na manualny charakter pracy, a wyluzować umysł mogę uprawiając sport, oglądając seriale, ktoś inny będzie łowił ryby.
W WoWa gram nadal i właśnie to podejście sprawiło, że to właśnie ostatnio pozwoliłem sobie na intensywny trening na M+ osiągając sprawność, której nie miałem przez ostatnie 20 lat. Oczywiście daleko mi do mojej gildii, która progresuje mythic raid, ale nigdy nie aspirowałem do czegoś takiego nawet jako student, bo wiem ile to pochłania czasu.
Obecnie WoW stał się właśnie mega-uniwersalny dla niemal każdej grupy, bo pozwala skupić się na endgamie bez zawracania dupy, jest pierdyliard innych aktywności, kosmetyków płatnych i nie płatnych, kto chce to może sobie wygrindować abonament, a jak i to za mało, to zawsze czeka Classic.
Ja się trochę stałem starym zgredem. Nieraz planuję w coś pograć, ale wcześniej leżę dwie godziny przeglądając głupoty na telefonie i już robi się zbyt późno żeby uruchamiać komputer czy konsolę. Szybciej też robię się senny, kiedyś bez problemu mogłem grać do 2 w nocy, a teraz 23:00 i już jestem strasznie śpiący, choć rano się porządnie wyspałem. Po prostu często mi się nie chce. Ale gdy już się "zmuszę" i zacznę grać, to wtedy już idzie i gram twardo aż skończę. Najgorzej właśnie zacząć jakąś produkcję, jak mnie wciągnie to już nie ma problemu. No i mniejsza ilość czasu, praca, obowiązki, ale żony i dzieci "na szczęście" nie mam. Czekam na emeryturę aż będzie więcej czasu, może wtedy będzie lepiej :)
Jak ktoś ma na karku 30 plus i ma obecnie tyle czasu na granie co choćby w podstawówce lub gimnazjum to powinien się zastanowić nad swoim życiem.
Od końcówki lat 90 gdzieś do okolic 2015 roku sam grałem niemalże 10 godzin codziennie i w tych wszystkich gierkach typu Counter-Strike, League Of Legends, Diablo, Warcraft itp. miałem po kilka tysięcy godzin więc mam prawo tak mówić z własnego doświadczenia, dzisiaj już nigdy bym nie chciał wrócić do tamtych czasów.
Dlaczego niby powinien się zastanowić? To kwestia wolnego czasu, a nie wieku.
Starość nie radość:) nie ma czasu, nie ma sił, cieżko mysleć...
Ja dopiero w tym roku skończyłem 30 lat, ale szczerze to nie widzę większej różnicy pomiędzy tym co było te kilka lat temu, a teraz. Ja co prawda nadal nie mam dzieci, więc wiadomo, że czasu mam więcej od tych osób, co już się tych dzieci dorobiły.
Ogólnie na pewno gram teraz mniej niż w czasach liceum czy gimnazjum, ale to raczej normalne, bo wiadomo, że człowiekowi doszło więcej obowiązków. Jednak nadal zdarza mi się w weekend usiąść i grać w jakąś gierkę nawet kilka ładnych godzin pod rząd, co prawa nie jest to już tak częste jak kiedyś.
U mnie mniejsza ilość godzin przy grach wynika raczej z tego, że po prostu jestem bardziej wybredny niż kiedyś w stosunku do gier. Po prostu po tylu latach wyrobił mi się gust i obecnie lubię grać zwłaszcza w gry RPG typu Wiedźmin 3, Baldur Gate 3 itp. oraz różnego rodzaju strategie.
Niestety naprawdę dobrych gier RPG nie wychodzi zbyt wiele, a ja np. nie przepadam też za grami RPG, gdzie muszę czytać ściany tekstu, tylko wolę coś takiego jak było np. w Baldur Gate 3, więc klasyczne RPG w większości odpadają.
Jeśli chodzi o strategie, to tutaj też obecnie szału nie ma. Co prawda jest w czym przebierać, ale tych naprawdę dobrych i wciągających gier strategicznych też nie ma wcale tak dużo, tym bardziej, że ja gustuje w czasach średniowiecza albo fantasy.
Jeśli chodzi o poziom trudności to ja praktycznie zawsze gram w gry na poziomie normalnym albo nawet i czasami łatwym, bo ja zwykle gram dla rozrywki, a nie dla wyzwania, a wyższe poziomy trudności w grach zwykle oznaczają tylko tyle, że tłucze się mobka o 5 min dłużej niż normalnie... albo ewentualnie komputer po prostu cheatuje. Dlatego ja nie widzę sensu w wyższych poziomach trudności jeśli nie przekłada się to jakoś na ciekawszą rozgrywkę.
Panowie Wy to jak czytam to głównie po 30, a ja już po 50 hahaha, i co w mmo już nie gram szkoda mi czasu, ale dalej wieczorem jak rodzinka śpi grywam, głównie w WoT-a ale już bez klanu nie mam czasu ani ochoty siedziec na TS czy Discordzie.
A jak wpadnie taki DL The Beast, to trainer, "one hit"... i bosa nie ma, ja już ubiłem w życiu tyle bosów, że nie mam na to cierpliwości, gram głównie dla fabuły... co tam twórcy wymyślili.
Granie to dla mnie pasja ale nie będę męczył bosa 1 godzinę, szkoda czasu, wole wyjsc z rodzinką na rower czy teraz na grzyby do lasu:).
Z wiekiem potrzeby i postrzeganie świata się zmieniają.
Pozdrawiam wszystkich graczy, którzy potrafią pogodzic, pasję, rodzinę i pracę dbając o równowagę
Ja po 50...Kiedy gry mnie nudzą robię kilkudniową przerwę.Oglądam wtedy zaległe seriale lub film przez kilka dni nie ruszając gier.
Po kilku dniach postu,wraca radość z grania i mogę znowu grać 4_6 godzin bez znudzenia.
Mnie tam grind nie przeszkadza, zmieniłem tylko mmo fantasy typu Guild Wars na bardziej wymagające jak np. War Thunder w trybie symulatora czołgu.
Grałem kilka lat w Lineage 2 i SWTOR i też w pewnym momencie uznałem, że ten czas można spożytkować inaczej. Na dobre odpuściłem gry sieciowe. Teraz co najwyżej odpalam coopowy tytuł w jeden wieczór tygodniowo, np. Helldivers 2 żeby bezstresowo pograć z kimś znajomym.
Za każdym razem gdy gram w coś nowego, bo to jakaś znana i doceniona marka i myślę, że w jakiejś innej grze (którą dobrze już znam) bawiłbym się lepiej, to mam wyrzuty sumienia i poczucie traconego czasu. Staram się już nie kupować gier na zapas podczas różnych wyprzedaży. Gracze chyba często są ofiarami hype'u i popularności gier albo grają w dany tytuł, bo "wypada znać", ale koniec końców i tak chodzi o rozrywkę.
Siłka i rower sprawiają, że na granie zostaje mniej wolnego czasu. Seriale czy filmy oglądam raczej tylko podczas posiłków - nie mam telewizora, więc nie czuję potrzeby ani chęci siedzenia przed TV. Kiedy zamiast gier wybieram książkę, to w ogóle nie siadam do komputera, dopóki jej nie skończę.
Pod względem gospodarowania czasem na pewno pomogło usunięcie kont w social mediach lata temu i sprawdzanie komunikatorów o jakiejś wybranej porze dnia.
W samych grach np. przy kiepsko zaprojektowanych zagadkach wolę zerknąć na solucję. Jeśli w grze jest 10 przycisków i trzeba je wcisnąć w odpowiedniej kolejności, to odkrycie sekwencji jest wyłącznie kwestią czasu i błędy nie mają konsekwencji, więc naprawdę nic to nie wnosi do rozgrywki ani nie stanowi realnego wyzwania, więc lepiej to przyspieszyć.
Zwykle gram na najwyższych poziomach trudności, ale czasami, jak teraz w Jedi Survivor, nie chce mi się męczyć z niektórymi bossami. Zwłaszcza że gra jest na mój gust zbyt długa na to co oferuje i ekscytacja z rozgrywki powoli spada. Powiedziałby, że są wyzwania i są wyzwania. Bardziej doceniłem zręcznościowe wyzwanie przechodząc Metroid Dread na Switchu niż zręcznościowo naparzając się z bossami w Rudym Jedi 2.
Lvl 39 here. Tytuły staram się znacznie dokładniej dobierać, i niestety - max 2h dziennie uda się pograć. Raz że szybciej się męczę, np grać po 22 to już kiepsko, po prostu chce mi się spać. Dwa że coraz mniej gier jest w stanie przykuć moją uwagę.
Kiedyś każdy tytuł był w jakiś sposób innowacyjny - a to mechaniką, a to oprawą audio-video.
No i też jest skażenie szybką dopaminką z telefonu - czasem przyjemniej jest spędzić godzinę oglądać pierdoły na tel niż odpalić grę i ledwie się wkręcę w fabułę, to już trzeba kończyć.
Mam 30 lat i pracuję zdalnie więc dziennie uda mi się pograć kilka godzin (na szczęście żona też lubi pograć w coopie).
Lada moment dobiję do 37 poziomu i faktycznie z czasem na granie bywa ciężko. Ostatnio na urlopie postanowiłem grać do białego rana, jak to na studiach często się robiło i to nie był najlepszy pomysł. Na drugi dzień organizm dał jasno do zrozumienia, że nie warto.
Fakt jest taki, ze ma się mało czasu na granie, więc trzeba tak dobierać tytuły, żeby jak najwięcej w przeciągu roku przejść.
Nie mogę sobie wyobrazić jak taki NRgeek przechodzi gry "od deski do deski" z 80 dużych tytułów rocznie..Masakra..choć z wiekiem mu się to odbija bo fizycznie dobrze nie wygląda..
Odpowiedź do postu Roberts258, tylko chyba w złym miejscu się wysłało - Większość ludzi teraz pracuje przy komputerze, różnica tylko taka, że jego praca - Nrgeeka - polega na graniu, a moja na robieniu nudnych rzeczy na kompie. Chętnie bym się z nim zamienił :D Ważne żeby po tej pracy robić coś zdrowego, jakiś sport, jeśli po pracy na komputerze rozwalisz się z piwem na kanapie to nic dobrego z tego nie przyjdzie.
Nic ciekawego nie ma na końcu za tym grindem schowanego. Nie zawsze tak było. To znaczy chyba nigdy nie było tam nic tego grindu wartego, ale w tej chwili to jest po prostu grind dla grindu i nic więcej.
Dodałbym jeszcze sentymentalizm do starych tytułów - remake'ów i remasterów, a także dużo większa cierpliwość - np. potrafię poczekać spokojnie rok, półtora po premierze żeby kupić taniej i zacząć grać w grę która mnie interesuję.
I dlatego duży odsetek graczy nie kończy grę do końca lub zajmuje im to wiele więcej czasu, tygodnie z miesiące.
Też już nie mam czasu na grind :/ a to jednak spowalnia.
Im jestem starszy, tym mniej mi się chce uczyć skomplikowanych mechanik. Im prostsza gra tym lepiej. Ostatnio zagrywam się w symulator browaru. Prosto i przyjemnie.
dlatego wolę klasyczne gry singleplayer, a nie multiki przepełnione grindem.
Mi też po 30 roku życia chęć na granie zmalała, znaczy też zależy od gry, ale mniej już gier rocznie się kupuje, często wraca się do starych, z pracy się wraca 15/16 to wole na rower sobie pójść i pojeździć ze 2 godzinki.
Gry multiplayer tez juz sie przejadły, gdzie jest gracz kontra gracz, szkoda czasu na to.
Ale dla Battlefielda zrobi się wyjątek, bo zapowiada się naprawdę dobrze.
Często lubie sie rzucic na wyro i odpalić Pokemony na Switcha :D
Coś w tym jest, sam mam 39 lat i też jakoś nie specjalnie mam czas na gry tyle ile kiedyś, właśnie dlatego moje preferencje co do tego, w co gram też się zmieniły, oczywiście są wyjątki, ale to już zależy od konkretnego tytułu, jak świat i fabuła wkręci dość mocno, to nawet się ciesze, że jeszcze jednak są gry dzięki, którym samo granie nie przestało mnie nudzić
Scyzoryk mi się w kieszeni otwiera jak słyszę gdy ludzie mówią, że nie mają czasu. Czas się zawsze znajdzie jak się chce, kwestia priorytetów.
Kolejną kwestią jest to, że ludzie dzisiaj gonią za pieniądzem, czy robią "karierę", a spędzenie godzinki dziennie przy grze to dla nich strata czasu. A potem mają depresje, wypalenie i inne problemy.
Co do samych gier to wiadomo, im człowiek starszy, w wiele gier już w życiu grał, tym jest większe prawdopodobieństwo, że będzie znudzony tym medium. Ja też już dzisiaj nie gram tyle co kiedyś, trochę znudzenie, a trochę to, że większość gier dzisiaj jest miałkich, bez polotu. Jestem też bardzo wybredny, gram tylko w tytuły które mają ciekawe mechaniki i stawiają przed graczem jakieś wyzwanie. Jeśli chodzi o grind to zależy jaki, bo są gry które mają grind niczym gry mobilne, to jest akurat strata czasu, czesto wywołuje fomo bo tak to wszystko jest skonstruowane. Ale są również gry w których grind jest bardzo przyjemny, daje graczowi satysfakcje, poczucie progresu itd. Moim zdaniem np taki Monster Hunter ma bardzo przyjemny grind, albo Valheim.
Problem też moim zdaniem jest taki, że teraz większość ludzi pracuje przy komputerze. Siedzisz 8 godzin przy tym kompie robiąc nudne rzeczy i potem już się nie chce siedzieć kolejnych paru godzin żeby grać. Człowiek ma przesyt tego komputera, choć nic ciekawego na nim nie zrobił.
Ja mam masę czasu a w ciągu ostatniego czasu konsolę włączyłem RAZ, żeby demo jakiejś gry sprawdzić. A na komputerze pograłem ze 2 czy 3 godziny. W pierwszego Gothica:) A Wiedźmin 3 i Cyberpunk jeszcze nie ograne:) Czekają aż kiedyś mi się będzie chciało je zainstalować:)
Takie gadanie z tym brakiem czasu, każdy jest w stanie znaleźć chwilę. Ja z racji tego, że jestem singlem w wieku 30 lat mam mnóstwo wolnego czasu, ale pożytkuje go raczej na rozwijanie swojego hobby zamiast gier. Oczywiście czasami w coś pogram, ale teraz gra rzeczywiście musi mi siąść (wtedy jestem w stanie uruchamiać konsolę np. dzień w dzień przez 2 tygodnie aż przejdę grę), a nie tak jak za młodu kiedy grało się w co popadnie.
Tylko ta godzinka dziennie to za mało (przynajmniej dla mnie), żeby się w coś wciągnąć. Zauważyłem, że mam wtedy tendencję do pomijania dialogów, itp. żeby tylko popchnąć fabułę trochę do przodu, bo zaraz czas mi się skończy i ostatecznie szybko się zniechęcam. Wolałbym mieć np. całe popołudnie wolne raz na tydzień albo dwa, ale przy pracy i rodzinie to już się robi ciężkie do wygospodarowania.
Więc tak, lubię gry, ale nie mam czasu grać w taki sposób jak lubię (żeby poczuć zaangażowanie).
Może to jeszcze kwestia tego, że często wygospodarowanie tego czasu wymaga jednak trochę kombinowania i jak już człowiek włoży pracę w organizację to zaczyna oczekiwać czegoś więcej niż możliwości ścięcia kilku drzew albo ubicia jakiegoś zwierzaka...
To prawda i widze to po sobie, juz nie mam tyle czasu co kiedys zeby jeden tytul przechodzic w nieskonczonosc i musze wybierac w co zagrac tak zeby byc na bierzaco ale tez zeby endzojowac to w co gram bo jak patrze na niektore tytuly to podziwiam ze komus chce sie w to grac. Jak giganci chca wprowadzic jakas rewolucje w gamigu to niech zajma sie tymi co czasu na gry nie maja.
33, niedługo 34 lvl.
Byl okres kilku lat tak 27-31 gdzie robiłem tone nadgodzin miałem kupę obowiązków i faktycznie grałem duzo mniej niz kiedyś.
Teraz mam dom, nie najgorsze auto, mysle ze szczęśliwy związek. Pracuje 8h dziennie. Żona zajmuje sie domem, gotuje itp.
Moge grac codziennie 4-6h.W weekend jak mnie jakas gierka wciągnie to mogę siedzieć 16h przykuty do fotela.
Mam stała grupę znajomych w moim wieku którzy mają równa ilość czasu.
Ciężko jest mi wiec zrozumieć wszystkich tych którzy mówią ze brakuje im "wolnego "czasu. Rozumiem inne wykorzystanie tego "wolnego czasu" bo również to robię spotykając sie ze znajomymi, spędzając czas z rodziną, wypady na mecz piłki nożnej netflix anime itp itd.
Mało wymagająca ta Twoja żona, że Ci pozwala tyle siedzieć przed komputerem zamiast poświęcać jej uwagę i gdzieś wyskoczyć na weekend lub podzielić się obowiązkami domowymi. 4-6 godzin grania dziennie w dni robocze. Wow. Większość starszych graczy jak wyciśnie godzinę to sukces.
Dzieci brak rozumiem? Czy też ona się nimi zajmuje a ty sobie grasz ;) ?
Kolega wyżej słusznie zauważył, brak dzieci;D sam mając ponad 30 lat nie posiadając jeszcze potomka miałem wystarczająco czasu aby pograć. Od 3 lat PlayStation 5 stoi przy TV i się kurzy. Przez ostatnie 3 lata ograłem tylko Baldura nowego, a to właśnie z powodu pojawienia się potomka. Nie ma co ukrywać że ciężko wygospodarować czas przy pracy zawodowej i wychowywaniu dzieci żeby jeszcze mieć czas pograć. Z początku trochę brakowało mi giercowania, ale z czasem się odzwyczaiłem i nie czułem potrzeby grania. Od czasu do czasu zajrzę tylko na gola zobaczyć co się w branży dzieje a ps5 z i portala żona przeciera tylko z kurzu:D
Gracze 30-40 lat to eksperci rynku. Widzieliśmy początek i ewolucję gamingu. Widzimy jak nijakie stają się gry i coraz trudniej nam dobrać sobie coś ciekawego.
Kiedyś nie przeszkadzało mi zagrywać się godzinami w minecraft. Dzisiaj po 2 godzinach miałbym takiej gry dość. Oczekuję fabuły, rozwoju postaci i ciekawego gameplayu. Na 100 godzinne asasyny nawet nie splunę. W RDR 2 przeszedłem tylko misje główne, całkowicie ignorując drobne aktywności poboczne.
Ponadto dużo szybciej gra mnie nudzi. Kiedyś nie miałem problemu zbierać wszystko przez 30 godzin. Teraz po 10-15 godzinach chcę już grać w coś innego, nie ważne jak dobra gra na początku nie była (Cronos, patrzę na ciebie).
Granie staje się też męczące - ból pleców i zmęczenie komputerem po 8h w pracy dają się we znaki. Czasem lepiej jest walnąć się przed TV i oglądać anime niż męczyć się kolejne 4h przed komputerem. I mówię to jako osoba, która w czasach licealno-studenckich potrafiła siedzieć do 1-2 rano w grach online.
Ale niczego nie żałuję. Po prostu priorytety się zmieniają.
Aha - mówię to jako bezdzietny. Gdybym w te 3 godziny wolnego czasu miał wcisnąć jeszcze pilnowanie dziecka, chyba bym zwariował i nie grałbym już w nic.
Dla mnie największą zmianą w podejściu do gier po trzydziestce było uświadomienie sobie, że granie w gry, oprócz korzyści typowo rozrywkowych, w zasadzie nic nie daje, więc nie warto się dla nich jakoś specjalnie wysilać, czy poświęcać.
I to był dla mnie prawdziwy geme(hehe)changer, bo od tego czasu faktycznie staram się grać dla przyjemności, a nie dla jakiegoś mitycznego "wyzwania", które nie daje mi żadnych sensownych profitów. Moje nawyki też coraz bardziej się z tego powodu zmieniają.
Nie zwracam już większej uwagi na trofea. Czasami coś tam jeszcze wbiję, żeby było, ale to raczej wyjątek od reguły. Ogólnie raczej uważam dziś, że trofea wręcz psują rozgrywkę.
Nie robię dodatkowych celów w grach, typu "ukończ etap poniżej 3 minut", albo "pokonaj 50 wrogów zanim skończy się czas", no bo po co?
Częściej korzystam z poziomów trudności. Jeśli zauważę, że moja frustracja z próby przejścia jakiejś gry jest większa niż przyjemność z tego płynąca, to po prostu sobie obniżam poziom trudności, albo włączam jakieś ułatwienia w opcjach.
Grind? Zdarza się, ale podobnie jak z poziomem trudności - satysfakcja z grania musi być przynajmniej minimalnie wyższa niż uciążliwość powtarzalności. Jeśli tylko się przy tym męczę, to nie ma to sensu.
Tak że na pewno z wiekiem jako gracz się dość mocno zmieniłem. Uważam, że na lepsze i oceniam, że teraz potrafię wynieść z tego dziwnego hobby więcej korzyści. Jakbym miał takie samo podejście do gier, jak w wieku, powiedzmy 20 lat, to możliwe, że już bym w ogóle nie grał, albo grał dużo mniej, bo faktycznie szkoda by mi było na to czasu.
Warto tutaj dodać, że dla każdego rozrywka to trochę coś innego. Ja lubie jak gra stawia przede mną wyzwanie, czy to intelektualne czy zręcznościowe. W takiego Assassina to bym nie dał rady grać przez minutę bo ta gra się sama przechodzi, a gracz patrzy w ekran jak zombie.
Ale oczywiście zdaję sobie sprawę, że są ludzie którzy siadają do tej gry, biegają od znacznika do znacznika i ich to relaksuje.
A co do samych gier, czy to tylko rozrywka? Zależy w jakie gry grasz. :) Dużo gier uczy po prostu myślenia, czy to jakieś gry logiczne typu Talos, czy na przykład strategie. Nawet taki hamburger jak Call of Duty nauczy kogoś myślenia i współpracy grając gry rankedowe.
Tak że ja bym tego aż tak nie spłycał. :)
Dużo gier uczy po prostu myślenia, czy to jakieś gry logiczne typu Talos, czy na przykład strategie. Nawet taki hamburger jak Call of Duty nauczy kogoś myślenia i współpracy grając gry rankedowe
To są takie argumenty typu "mamo, ale gry są w porządku, bo uczą współpracy i logicznego myślenia" ;p Wszystko czegoś tam uczy.
Chodzi mi bardziej o to, że z wiekiem następuje zmniejszenie tej radości, którą kiedyś dawało przejście gry, czy jakiegoś konkretnego w niej celu i zaczyna się to porównywać z ilością czasu i zaangażowania, które musiałeś w to włożyć. Samo przejście gry nie jest już dla mnie nagrodą samą w sobie.
Żeby nie być gołosłownym:
W zeszłym roku grałem w remake Resident Evil 2 i jest tam takie trofeum, które dostaje się, jeśli przejdziesz grę nie używając przedmiotów regenerujących, co w praktyce sprowadza się do tego, że trzeba przejść grę praktycznie bez otrzymywania obrażeń.
I z jakiegoś powodu, którego nie potrafię dziś sobie logicznie wytłumaczyć, uparłem się, że sobie to trofeum wbiję.
Na początku było spoko, ale potem, wiadomo, zaczęło się robić coraz trudniej. Kulminacja nastąpiła przy przedostatnim bossie. Ja jestem raczej słabym graczem, z bardzo przeciętnym refleksem, więc nawet na normalnym poziomie trudności było to dla mnie naprawdę trudne, żeby przejść to tak, żeby ani razu mnie nie trafił.
No, ale po iluś tam próbach się udało, grę ukończyłem, trofeum zostało zaliczone.
No i teraz pytanie, co mi to dało? No gówno mi to dało. Przestałem się z tego cieszyć po pięciu minutach, a z dzisiejszej perspektywy uważam, że była to gigantyczna strata czasu. Mogłem to sobie przejść normalnie, nie wysilając się na jakiś wyczyn o którym za chwilę nie będę pamiętał.
I o to właśnie chodzi, że kiedyś coś takiego byłoby nagrodą, która rekompensowałaby mi czas i zaangażowanie, które musiałem na to poświęcić. Dziś już tak nie jest. Dziś nie znajduję sensownego argumentu, który by mi odpowiedział na pytanie "po co?".
I żeby nie było, ja doskonale rozumiem, że inni ludzie są jeszcze na etapie, że satysfakcja po przejściu jakiejś trudnej gry jest dla nich wciąż wystarczająca, żeby się wysilać. Nie mam z tym problemu. Po prostu u mnie to już nie działa.
To są takie argumenty typu "mamo, ale gry są w porządku, bo uczą współpracy i logicznego myślenia" ;p Wszystko czegoś tam uczy.
Chodzi mi bardziej o to, że z wiekiem następuje zmniejszenie tej radości, którą kiedyś dawało przejście gry, czy jakiegoś konkretnego w niej celu i zaczyna się to porównywać z ilością czasu i zaangażowania, które musiałeś w to włożyć. Samo przejście gry nie jest już dla mnie nagrodą samą w sobie.
Jak najbardziej się z tym zgadzam, ale nie do końca. Wiek jest tutaj oczywiście istotny bo jednak im człowiek starszy, bardziej świadomy otaczającego go świata, zaczyna bardziej szanować czas, ale myślę, że większy wpływ mają na to czasy w jakich żyjemy. Ludzie dzisiaj wszystko przeliczają na czas, tego nie robie bo to strata czasu i nie mam z tego żadnych korzyści.
Większość ludzi dzisiaj jest zafiksowanych na punkcie tego czasu, jeśli robią coś co nie jest uważane społecznie za "użyteczne" to znaczy, że tracą czas, obwiniają się o to, że zamiast grać godzinę w "głupia" grę mogli choćby pouczyć się jakiegoś języka obcego. Jest to bardzo destrukcyjne.
Oczywiście nie twierdzę, że Ty tak masz, Twoja decyzja może być świadoma i po prostu sam z siebie nie chcesz tracić czasu na gry.
Co do tej historii z RE to trochę nie rozumiem? Jak to nic z tego nie miałeś? No choćby to, że udowodniłeś sobie, że potrafisz, że nawet jeśli coś nie jest Twoim konikiem to potrafisz spiąć poślady i osiągnąć cel. Ja bym na to patrzył bardziej właśnie pod tym kątem niż jako stratę czasu. :)
Ja na premierę Elden Ring, będąc na 12 poziomie, postanowiłem zabić Margita. Zajęło mi to chyba z 6h, rozłożone na 3 albo 4 dni. Dałem radę i nie uważam tego za stracony czas. Miałem fun z nauki bossa jak i ogromną satysfakcję po zabiciu. :)
Takie przeliczanie spędzonego przy czymś czasu na korzyści z tego płynące to już choroba.
Jak to nic z tego nie miałeś? No choćby to, że udowodniłeś sobie, że potrafisz, że nawet jeśli coś nie jest Twoim konikiem to potrafisz spiąć poślady i osiągnąć cel
Właśnie o to chodzi, że osiągnięcie celu w czymś tak abstrakcyjnym jak gra komputerowa nie ma już dla mnie tej mocy co kiedyś. W zasadzie, to uważam dziś, że ukończenie nawet najtrudniejszej gry nie ma tak naprawdę wielkiej wartości, dlatego ważne, żeby sama droga prowadząca do tego dawała przyjemność. Wtedy właśnie mogę powiedzieć, że było warto.
Ja na premierę Elden Ring, będąc na 12 poziomie, postanowiłem zabić Margita. Zajęło mi to chyba z 6h, rozłożone na 3 albo 4 dni. Dałem radę i nie uważam tego za stracony czas. Miałem fun z nauki bossa jak i ogromną satysfakcję po zabiciu
No właśnie - miałeś z tego fun. O tym właśnie pisałem - że satysfakcja z nagrody musi być wyższa, niż poświęcenie, które w to włożysz. A w przypadku gier u wielu ludzi z wiekiem ta granica satysfakcji się przesuwa. U jednych wcześniej, u innych później, ale myślę, że to raczej nieuniknione.
Takie przeliczanie spędzonego przy czymś czasu na korzyści z tego płynące to już choroba
Być może tak jest, no ale tak to właśnie działa. Zresztą, to nie do końca przeliczanie, po prostu sam instynktownie czujesz, czy coś się opłacało, czy nie.
Ja mam chyba właśnie odwrotnie. Dużo więcej wolnego czasu. Preferuję gry spokojniejsze i nie śpieszę się z ich przechodzeniem. Zauważyłem też dużo mniejszy reflex i nie zawsze radzę sobie w tych bardziej wymagających grach.
Nie korzystam z tego forum i nie wiedziałem jak wam odpisać lol.
Dzieci u mnie brak ale wszyscy znajomi mają dzieci 1-7 lat i nie przeszkadzają one w graniu.
Gramy zawsze 20+ wiec młodsze śpią a starsze sie bawią same wiec znajomi mogą siedzieć
Kumpel z pracy ma 4ke (bliźniaki 1rok, I synów 4 i 7) i przegrał ze mna z 12h w FC 26 przez weekend.
Wiec jak widać dzieci to nie wymówka.
Żona pracuje 4/4 6-18.
Ja Pon - Pia 10-18.
Spędzamy razem 18-20 czasem 21. I żona idzie spać ja mogę siedzieć do 2giej czy 3ciej w nocy.
Jak ma wolne a ja jestem w pracy to ogarnia dom itp jak wracam to czasem spędzamy caly wieczor razem a czasem ona chce mieć czas na swoje hobby i wtedy ja mam na swoje. Nie potrzebuje mojej atencji 24/7 tylko poświęca sie swoim pasjom. Co do wyjazdów organizuje 2 wyjazdy wakacyjne na 7-10 dni i 3-4 city breaki na 4ry dni.
Nam tyle starcza.
Jakie wy macie obowiązki po za praca 8h ze nie mozecie pograć wiecej jak 1h dziennie?
8 godzin pracy plus dojazd tam i z powrotem - daje 9h.
Ogarnięcie posiłku, posprzątanie po nim (całodniowo)- 1h
Jakiś ruch - rower, siłownia - dziennie 1h
Spędzenie czasu z partnerką, np jakiś serial - 1h
Spacer z psem (3 razy dziennie) - 1h
Obowiązki domowe, niemal codziennie coś trzeba zrobić, ogarnąć - 1h
Spanko - 8h
A więc jeśli dzień dopisuje i nic się nie wykopyrtnie - zostaje 2h na granie.
A ja nie mam dzieci, heh.
Można ugotować posiłek z gory na kilka dni i odgrzewać. Od czasu do czasu można sobie pozwolić cos zamówić jak również czasem wcisnąć parówki z chlebem lol. 1h na gotowanie i posprzątać codziennie to imho duzo.
Siłownia codziennie to dla mnie osobiście za duzo, jak chodziłem to 3 razy w tyg. Ale to jak i spacer z psem bym w jakims stopniu wrzucił w czas wolny - prawdopodobnie sprawia mu to przyjemność i nie ma w tym nic złego. Teoretycznie ma 4h na granie ale zamiast tego wybiera 2h robic cos innego.
Sprzątanie... 1h dziennie... codziennie... naczynia do zmywarki odpalić robota żeby odkurzył pranie i suszenie robi sie samo zajmuje to wszystko 5 minut... reszta wydaje mi sie nie powinna zajmować 7dem godzin w tygodniu lol
Żona pracuje 4/4 6-18.
Ja Pon - Pia 10-18.
Nie zdajesz sobie sprawy, że powyższe nie jest tak powszechne jak się wydaje. I to na "obydwu końcach" rynku pracy*: W zawodach z dołu drabinki musisz pracować więcej ze względu na (+/- stałe i rosnące) koszty utrzymania, jak nie swoje własne to ludzi pracujących z tobą bo będąc w większości wyznaczają tempo. Znowu u góry ścieżki kariery wymusza to poziom złożoności i waga twoich obowiązków, w związku z którą mało kto może cię zastąpić, a także konkurencja bo jest to też miejsce gdzie lądują ludzie ambitni... Szeregowe stanowisko albo jeden rządek ludzi pod tobą to pracuje się fajnie, dwa i roboty jest już dużo, z trzema zaczyna się zap*lanie. Może zmienia się to gdzieś wyżej ale wątpię. Oczywiście pieniądze to kompensują, ale rozmawiamy o wolnym czasie.
*) Z racji czego nie istnieje łatwy, prosty i pewny sposób żeby tego uniknąć...
Czasu mam sporo, ale grac mi sie i tak nie chce. Niestety to ciągle to samo, fakt, ze sie zmienia opakowanie, ale najwidoczniej to zbyt malo
Wiem jest masa gatunków, ale jakos totalnie mnie nie ciagnie do nich (z reszta próbowalem Clair i nie siadlo).
Wiem, ze grafika nie jest najwazniejsza, ale jednak jak czlowiek patrzył na to jak ogromny przeskok byl w niektórych latach to od razu sie jakos bardziej jarał
Dobrze pamietam podniete HL2/D3/Far Cry, a potem Gears of war/Crysis/BioShock itd.
Ja ostatnio wracam do starszych tytułów i świetnie się bawię, jednak stare gry miały na siebie pomysł jak i ciekawe mechaniki.
Ostatnio kupiłem sobie Etrian Odyssey na switcha i gra mnie pochłonęła. To samo było z remakiem Tactic Ogre. :)
No, ale rozumiem, czasem po prostu przechodzi nam zajawka i porzucamy dane hobby.
Pewnie wyjdę na totalnego de*iła ale jak odpowiedziałeś bezpośrednio do mojej wypowiedzi? Nie widze nigdzie opcji odpowiedzi na Twój komentarz T.T.
Mieszkam z buta 25-30 min od pracy. W lato spaceruje bo mam fajny strumyk przy którym mogę dojść do pracy ale w inne pory roku autem dojazd zajmuje mi mniej niz 5 min.
Pracuje "fizycznie". Nie dźwigam za duzo ale dość sporo spaceruje. Jak kiedyś mierzyłem kroki to 20k+ dziennie. Jak miałem inna
Prace to również chodziłem na silownie ale z obecną praca nie widze potrzeby.
Żona gotuje większość dni. Jesli ja gotuje to na kilka dni. Przygotowanie posiłku + jedzenie + oglądnięcia serialu z żoną + posprzątanie po posiłku (zmywarka) 2-3h
Nie do końca wiem co masz na myśli ogarmac wokół domu? W sensie sprzątanie itp?
Tutaj mysle z 15 min max. IRumba odkurza i mopuje. Pralko suszarka pierze i suszy trzeba tylko poukładać w szafie. Zmywarka myje naczynia. Żona zajmuje sie wszystkim innym w dni wolne od pracy kiedy ja jestem w pracy.
Nie pamietam kiedy ostatni raz spałem 8h.
Ide do lozka o 2giej wstaje o 8:30.
Nawet w weekendy sam z siebie wstaje o 9tej.
Praca 8h 10 min z dojazdem
Kolacja + spędzanie czasu z żoną 2-3h
Toaleta +/- 15 min
Obowiązki 15 min
Sen 6.5+/-
Z 24h zostaje mi tak jak mowilem 6h.
Ogarnianie domu to pewnie chodzi o prace związane z mieszkaniem w domu jednorodzinnym (koszenie trawnika, w zimie odśnieżanie itd) w zależności jak dużą ktoś ma działke:) nie da się porównać. Jeden mieszka w bloku i z buta do pracy idzie 15 min, drugi do pracy popyla 1h w jedną stronę, mieszka w domu i musi przygotować obiad, ogarnąć dzieciaki a jeszcze to ogarnianie wokół domu zostaje. Kwestia indywidualna, dlatego jeden ma czas a drugi nie
To ciągłe spanie 4-6 godzin Ci się odezwie koło 40. Nie wiem czy jeszcze energetyki/kilka kaw dziennie pijesz aby jakoś funkcjonować, ale to samo tak krótkie spanie to recepta na zawał. Krótkoterminowo np. ze 2 miesiące na sezonie to ok, ale nie cały rok.
Dużo zaoszczędzasz na dojazdach, niestety wiele osób musi na nie tracić z godzinę lub dwie dziennie, a i jeszcze podrzucić dziecko do żłobka czy szkoły a potem na korypetycje etc.
Z tym ogarnianiem w domu to jak przedmówca pisze. Nie każdy mieszka w małym mieszkaniu w bloku. Jak ktoś ma dom jednorodzinny (szczególnie starszy) i jakiś trawnik/ogródek to roboty jest znacznie wiecej.
No i nie każdego stać na wypasione roboty domowe jak ten iRumba.
Ale generalnie szacunek za dobrą organizację wolnego czasu i życzę wielu lat grania.
A na komentarz odpowiadasz najeżdżając myszką obok nicku i wybierając "odpowiedz". Możesz też dodać @ (malpa) aby zawołać kogoś. Na telefonie podobnie. Patrz obrazek
Ostatnią grą która wciągnęła mnie tak jakbym miał 12 lat było Elden Ring. Otwarty świat w tej grze to prawdziwy otwarty świat - nie makieta pod znaczniki. Czułem się jakbym został wrzucony w świat fantasy niczym z dziecięcych fantazji, i za każdym rogiem było coś nowego, ciekawego do odkrycia. Do tego fajny, angażujący i satysfakcjonujący soulsowy gameplay, choć i irytujacy. Poziom trudności miejscami był na mój gust zbyt duży.
Dla mnie to dowód, że gry nadal potrafią wciągnąć mimo wieku. Problem w tym, że naprawdę fajnych jest mało. A zwłaszcza gier dojrzałych.
Prosze powiedz jak odpisujesz bezpośrednio do mojego komentarza bo mnie zaraz poskręca!
Mieszkam w domu. 80m2 dom 40m2 ogród.
Nie duzy wiem. Nie mam zbyt duzo do roboty.
Kosze trawnik raz za czas w jakieś 30 minut?
Opróżnie rynny na zimę.
Mam chlopa co przychodzi i myje okna od zewnątrz.
W zimę nic nie odśnieżam, nie mam chodnika który do mnie nalezy. Dach topnieje jak grzejemy w domu. Auta tez nie odświeżam. Odpalam ogrzewanie zdalnie i śnieg sie topi sam.
Ale tak, rozumiem ze sa to kwestie indywidualne.
Dlatego ciężko jest mi zrozumieć kogoś kto mowi ze czasu nie ma wcale.
Widzę że twojego posta wyżej ze dzieci uniemożliwiły ci granie. Dlaczego?
Jak mowie mam znajomych z dziećmi wiek 1-7 i mają czas 20 do 00 żeby pograć.
Młodsze śpią o tej godzinie a starsze sa w stanie sie same soba zająć j same zasypiają.
Nie jesteś zmęczony o tej 20? Większość ludzi co pracuje fizycznie (np. na budowie czy magazynie) to po robocie szybkie piwko i spać bo człowiek jest zmęczony a rano o 6 trzeba znowu wstać. Musisz mieć lekką robotę. Niestety nie każdy tak ma.
Mi się super gra po 30, ale też miałem kilku letnią przerwą od grania, i może dzięki temu to zainteresowania giereczkowem utrzymuje się na wysokim poziomie :)
Przede wszystkim w porównaniu do dawnych czasów to lepiej dobieram gry, czytam recenzje, oglądam gameplay'e, zastanawiam się i jak już się zdecyduje to zwykle na coś przy czym naprawdę dobrze się bawię.
Dawniej różnie z tym bywało, zaczynałem wiele gier, których nie kończyłem, albo kończyłem niektóre tytuły na siłę.
Staram się też dobierać tytuły do tego ile mam aktualnie czasu, nie zabieram się za długie tytuły kiedy mam inne rzeczy na głowie. Nie gram też na tyle dużo, aby odbijało się to na innych aspektach życia. A różnie z tym bywało, za dawnych czasów..
Generalnie wydaje mi się, że dobrze życiowo mam to poukładane, gry są istotną, ale tylko częścią spędzania wolnego czasu.
Dawniej to był trochę chaos z tym graniem, i z perspektywy czasu słabo to wygląda.
Ja powiem inaczej. Nawet nie tyle czas jest problemem, co po prostu nie szanowanie go przez deweloperów - ot osoby po 30 są zwyczajnie bardziej wymagające pod tym względem.
Odpowiednie dopasowanie trudności, satysfakcji i nagrody to klucz to dobrej zabawy niezależnie od wieku... a sam mam 40 lat na karku i gry dalej cieszą jakbym miał 15.
Podsumowując - grind jest sztucznym przedłużeniem gry, do tego męczy, irytuje i nie nagradza wystarczająco w stosunku do zmarnowanego czasu... a osoby w pewnym wieku wiedzą ile ten czas jest warty i zwyczajnie nie szanują, jeżeli ktoś celowo im go marnuje.
Ja nie gonie jak inni poparzeni ludzie za tym pieniądzem bo muszą mieć to to i to rano łapią kubek kawy prawie się nie wyleje później na stacje złapać hot doga i leciec dalej bo nie zdążę..Nie moja bajka coś takiego ja robie tylko to co muszę a to czy będę jeździł oplem czy mercedesem to nie ma dla mnie znaczenia i tak wszyscy skończymy na cmentarzu jedni szybciej drudzy wolniej..co do gier się zgadzam w fabularne tylko gram bo mi sie już w multi po prostu nie chce..
Fiu fiu ale wynurzenia jak z onucowej łodzi podwodnej. A co z graczami po 50? Pewnie już na cmentarzu:-) Biedne 30 latki zacharowane, znudzone, przemęczone. Tu dom, tu dziecko, tu pies, tu wszystko naraz. Ojojoj jak tu żyć . Cicha nadzeja w tym, że te 50 letnie zombie wypełzną już niedługo boć to hellowen nadciąga i byndom groć. Ale kto to będzie świętował dzień umarlaka? Przecież my wszystkie takie zmęczone. Biedne te 30 latki przerypane jak w onucowym czołgu. Para puściła dekiel eksplodował. Łolaboga co za trwoga. Ja pierdziu.
Mam opcje odpowiedzi do mojej "glownej" wypowiedzi ale nie do waszych komentarzy pod nimi. Tak powinno byc? Sprawdziłem na telefonie i kompie i jest tak samo.
Od dziecka malo sypialem. Rodzice i dziadkowie zawsze mówili ze bylem koszmarnym dzieckiem bo bardzo malo spałem i jak chcieli mnie uśpić czy w łóżeczku czy na spacerze to strasznie sie darlem. Jak chodziłem do szkoły to zadko kiedy sypaialem wiecej jak 4ry h. Odkąd pracuje to spie po 6sc. I to nie jest tak ze sidze na siłę. Nawet jak za namową żony poloze sie o tej północy to i tak sie wierce 2 czy 3h nim zasnę.
Pije 2 kawy dziennie, po za tym miete I wodę.
Dokładnie - pracuje na magazynie. Nie wdając sie w zbędne szczegóły przerzucam kolo 500 paczek waga 5-25kg. No i do tego laze po magazynie dość sporo, jak wspominałem robie kolo 20k krokow dziennie. Czy to ciężka praca ciężko mi ocenić. Dla mnie jest ok, mam duzo energii.
Fizycznie odczuwam zmeczeniem czasem nogi czy plecy zabola ale psychicznie nie jestem zmęczony. Mam na tyle energii by siasc przy kompie i posiedzieć kilka godzin.
Tak jak mowilem kilka lat wstecz pracowałem duzo wiecej wiec czasu na gry miałem duzo mniej. Ale cel byl dom wyposażony w taki standard żeby jak najwięcej sie robiło samo no i tak jest. 80m2 dom i 40m2 ogród nie mam duzo roboty. No i nie ukrywam Zona pokrywa lwia część sprzątania i gotowania bo pracuje w systemie 4/4. Ma na to czas kiedy ja jestem w pracy.
Dziękuję, dlatego ten artykuł mnie zadziwił. Na prawdę ciężko mi zrozumieć jak ktoś z dobrze zorganizowanym czasem w dniu nie ma chwili wolnego. Ponownie, nie mowie ze musi go poświęcisz w całości na gry - rozumiem ze ktoś woli spędzić czas z dzieckiem czy przed telewizorem. Ale wtedy to nie jest brak czasu a świadomy wybór innego hobby.
Mam opcje odpowiedzi do mojej "glownej" wypowiedzi ale nie do waszych komentarzy pod nimi. Tak powinno byc? Sprawdziłem na telefonie i kompie i jest tak samo.
Odpowiadasz do głównej i dodajesz @ aby wywołać rozmówcę. Jak ja teraz.
Niestety forum GOLa jest technicznie dalej trochę ułomne i przestarzałe. Na PPE (druga największa w Polsce po GOLu strona o grach) można normalnie odpowiedzieć na komentarz.
Co do magazynu, to prawdopodobnie siądą Ci plecy po 40. Oczywiście Ci tego nie życzę.
Znam ludzi co mają problemy z plecami już wcześniej, ale tyrali w kołchozie aka Amazonie parę lat gdzie czasami dźwigali i 30-50 kg no i robili nadgodziny co też robi swoje. Zdrowie trzeba szanować.
Tak czy inaczej szacunek za organizację czasu i życzę kolejnych lat udanego giercowania :)
Dzięki ze wytłumaczyłeś odpisywanie bo mnie to wyprowadzało z równowagi hahaha.
Staram sie nie forsować. Jak cos jest za ciężkie to sam nie dźwigam. Zakład jest dość wspolczesny mamy sporo maszyn co pomagają. Pracuje z chłopakami w wieku 50-70 i jakos nie kojarzę żeby ktoś odszedł ze względów zdrowotnych.
Dzięki za konwersacje i życzenia!
Tobie również życzę wszystkiego dobrego;)
Okazuje, ze "pokolenie Z" (czyli wlasnie obecni trzydziestolatkowie) to takie przegrywy, ze nawet czasu na granie nie maja XD.
Jak wyzej: 40 juz na karku, a gry dalej bawia, ot zmienil sie nieznacznie typ gier jakie ogrywam (mniej competetive shooterow, wiecej strategii). I pewnie bede gral dalej. Oczywiscie bywaja dni (a czasem i tygodnie), gdzie grywam mniej, ale srednio nadal ze 2-3h dziennie pykam w gierki (tak "malo" glownie dlatego, ze sporo grzebie w figurkach, wydruku 3d czy modelarstwie).
Z drugiej strony artykul tez z czapy:
"njemozliwe!!111 30stolatek ma mniej czasu dla siebie niz 10-15stolatek lub wieczny student!" Jutro pewnie artykul o tym, ze woda jest mokra.
to takie przegrywy, ze nawet czasu na granie nie maja XD.
niezła definicja przegrywa :D
Pokolenie Z i obecni trzydziestolatkowie ? A który mamy rok ? 2037 ?
Przyjmuje sie, ze GenZ to pokolenie urodzone po 1997, chociaz nie ma tutaj stalych granic, wiec +-2 lata nie robi roznicy (i czesto zalezy od miejsca/kraju urodzenia). 1995 + 30 = 2025. Przykro mi to powiedziec, ale mamy rok 2025 - tak, jestes juz stary. W 2037 roku genZ beda juz mieli po 40 lat i pewnie beda mieli wiecej czasu na gry (haha j/k, przegrywusy dalej beda narzekali na wszystko i wszystkich).
niezła definicja przegrywa :D
Przeciez genZ (swojego czasu "gimbusy") to pokolenie ktore zawsze mialo ze wszystkim problemy w zyciu. "praca nie taka, zbyt meczaca" "COVID mi zniszczyl sołszyl life" "mam depresje i stany lekowe" "nie wiem co mam w majtach wiec nie jestem pewien swoje plci". To nie wymysly millenialsow: wszystkie te "problemy" ktore pojawily sie za czasow genZ. "nie mam czasu na granie"? Ot kolejne do listy, lol.
I zobaczcie, tutaj mówimy o sytuacji, w której niejako obliczamy czas wolny tylko na granie.
Natomiast mogę powiedzieć po sobie, że będąc po 30, człowiek może oczekiwać od życia czegoś więcej, tj. np chcieć rozwijać się wewnętrznie, czytać książki i inne takie pierdoły.
Pomimo że granie nadal kocham i jest to moje mainowe spędzanie wolnego czasu, to i tak muszę (i chcę) czas wolny rozdysponować po tych wszystkich wspomnianych aktywnościach.
Co z kolei powoduje, że przejście gry która ma np 70 godzin zaczyna być karkołomnym zadaniem, bo bym grał w to pół roku, a w tym czasie dupa by mnie swiezbila aby spróbować innych tytułów po drodze.
Taki Kingdom Come 2 - piękna gra, ale ostatecznie wolę zagrać w 5 mniejszych gier niż w tego kolosa.
Oczywiście, bywają gry-impresje, gry-etiudy; dobry pomysł, ale tylko na jedną sesję, i to trwającą tylko dwie godzinki... Ale najczęściej przekonuję się, że najwięcej wczuwki i satysfakcji dają molochy - te dobrze zrobione! Prywatnie mam takie powiedzenie, że jeśli nie warto w danej grze spędzić przynajmniej 100h, to pewnie nie warto siadać do niej w ogóle...
Nawiązując lekko do innych komentarzy: nie powiem, że nie mam czasu na gry - mam czas, ale szkoda mi życia na przeciętne, niczym nie wyróżniające się gry. Uważam też, że jeżeli gra nie jest w stanie mnie niczym zatrzymać po 1-2h grania, to po prostu ją zwracam i idę do następnej. Wolumen wciskanych nam gier jako te "SUPER", "PRZEŁOMOWE" i "WYJĄTKOWE" jest tak duży, że trzeba być niezwykle wymagającym i wybiórczym żeby trafić na te kilka tytułów w roku, którym warto poświęcić kilkadziesiąt godzin.
to nawet nie tyle kwestia braku czasu tylko takich wewnetrznych mysli w głowie ze grajac marnuje czas. Ze moglbym w tym czasie zrobic wiele innych pozytecznych rzeczy. ze szkoda na to zycia i czasu wolnego.
a za dzieciaka sie nie rozkminialo w ten sposob. instalowalo sie i gralo ile wlezie ;)
Trochę tak jest... Ale po przekroczeniu pewnej granicy to też może być chorobą. Ja łapię się na tym, że cokolwiek bym nie robił (nawet w pracy), myślę głównie o tym, żeby skończyć to jak najszybciej i być gotowym do następnego zadania... Zero przyjemności z czegokolwiek, a z czasem nawet mało staranności - byle szybciej i więcej! Czasem warto zwolnić; nawet odpoczynek to nie czas stracony, zwłaszcza że często pomaga nam poprawić jakieś umiejętności, wiedzę itd.
Cóż, kwestia priorytetów - ja często szukam wyzwania. Więc mówić "tryb łatwy, bo nie mam czasu", to dla mnie jak mówić "mam czas tylko na przejście z samochodu do biura, a nie na dłuższy spacer po lesie"
Gdybym miał się krótko odnieśc do głównej tezy artykułu, napisałbym:
Gówno prawda.
Nigdy nie będę żałował czasu spędzonego na gry jako takie. Wiele się z gier nauczyłem, chociażby angielskiego. Z gier pochodzi tez wiele fascynacji historycznych czy literackich. Dzięki grom np zainteresowałem się cyklem Diuna (choć przeczytałem go trochę za wcześnie) czy np. zainteresowałem się historią Bizancjum.
Trzeba jednak sobie po tych latach grania, powiedzieć, że wiele czasu spędzone przy powtarzalnych czynnościach, które przekładaly się na +1 do siły postaci, to jednak był czas stracony.
Też ludzie po 30 zazwyczaj coś już osiągnęli i nie czują potrzeby się dowartościowywać graniem ,,na najwyższym poziomie trudności albo wcale''
Ale się niektórzy uruchomili na wieść o tym, że ludzie co do zasady mają jakieś domowe obowiązki typu zakupy, prasowanie czy sprzątanie (bo nie ogarnia wszystkiego robot i Natasza z Białorusi) i nie każdy po trzydziestce gra minimum 2-3 godziny dziennie :) Spokojnie, panowie, nie ma co wyzywać innych od nieudaczników, trzeba pogodzić się z tym, że życie czterdziestolatka składającego kolejne zestawy z LEGO i urządzającego sobie maratony z padem w ręku to nie jest norma. I nie ma znaczenia, czy lepsze to, czy piwo przed TV z Ekstraklasą - tych mających czas, by codziennie leżeć z piwem na kanapie też się nie docenia... ;)
PS Wiem, że to kolejny tekst promujący mikro-gry na 5-7 godzin w cenie AAA "bo inaczej trzeba całość pół roku przechodzić". To akurat żaden problem, jeśli produkcja jest dobra, a z wiekiem i zmianami na rynku tych dobrych gier ubywa...
To akurat żaden problem, jeśli produkcja jest dobra, a z wiekiem i zmianami na rynku tych dobrych gier ubywa...
Mozesz wymienic kilka takich mikro gier na 5-7 w cenie AAA (te 320-360pln) ktore sa "warte" tej ceny? Bo watpie troche w ta ich wartosc...
No ja też wątpię, dlatego nie wymienię :)
Niestety nie popieram tutaj żadnej ze stron - ani męczybuł twierdzących, że krótkie na 5-10 godzin najlepsze, bo "kruca bomba, mało casu", ani biznesmanów Alexów z banieczki pt. "dom sprząta robot i Nadieżda, a ja od rana w sobotę 10 godzin z padem, dzieci z żoną na weekendowym wypadzie do Lizbony". ;)
Ubisoft wyciąga wnioski czy kontynuuje strategię 1000 znaczników i narzeka że sprzedaż spada?
Dawno dawno temu, kiedy słońce było bogiem, ja rozpoczynałem swoją przygodę z grami i nie była to głupia decyzja. Ale świat się zmienia a świat gier zmienił się tak bardzo, że mówimy już nie tyle o gotowaniu żaby co o jej eksplozywnym odparowaniu...
Co Było:
I. Komputer do gier był tym samym co kupowało się do pracy/nauki i należał do kupującego (a żaden korporacyjny naganiacz (delikatnie mówiąc) nie wciskał: jak to zintegrowane układy scalone to technologia warta biliony z racji czego komputer "jest tylko wypożyczony" a nawet właściwie to został wręcz użyczony jako jałmużna więc mamy bić pokłony, szykować pierworodnego a jak plują w twarz udawać że deszcz pada...)
II. Gry kupowałeś jak realny produkt który efektywnie należał do ciebie, a pomijając świat korporacyjny rolą licencji było zapobieganiu nielegalnemu kopiowaniu - bo licencja to było coś czego istnienie sprawiało że kopiowanie przez kogokolwiek innego niż producent/właściciel czy upoważnione przez niego osoby można było uznać za nielegalne i taka właśnie była jej rola.
III. Ani sprzęt ani oprogramowanie nie były tanie, ale nawet na polskie warunki (ceny regionalne) były racjonalne - do tego stopnia, że nawet w postkomunie ciężko było o bardziej przystępne finansowo hobby!
IV. Gry zapewniały relaks, aktywną rozrywkę, okazje do nauki (wiedza, umiejętności, zrozumienie), okazje do socjalizacji w kręgu znajomych (gracze hostujący swoje gry multiplayer), użytkownik miał pełną kontrole nad tym jak i kiedy z nich korzysta (mógł dostosować je pod swoje warunki i potrzeby).
Co Jest:
I. Komputer do gier, co udowodniły ostatnio BL4 musi byc "gamingowy", pod OSem funkcjonującym na najgorszych możliwych warunkach zaserwowanym ci niczym tłuczonym gęsiom karma i pod ciągłym nadzorem DRMów i AntiCheatów (ciągłym w sensie nieustannie bo kopną cie w 4 litery przy pierwszej możliwej okazji) próba pracy na którym czy rozwijanie umiejętności technologicznych to orka na ugorze. Co gorsza i sprzęt i oprogramowanie wystawia cię na najgorsze strony panujących nam monopoli - maistreamowe pecety są tak różnorodne i korzystne cenowo niczym telefony apla, a z OSami jest jeszcze ciekawiej bo wspierane jest całe 1! a konkretnie Win11...
II. Trudno myśleć o aspekcie ekonomicznym mainstreamowych gier jako o czymkolwiek innym niż dozwolonym przez prawo przekręcie - chociaż oczywiście co rusz ktoś stara się zatrzymać tą rzekę łyżką i chwała mu za to...
III. Sprzęt i gry kosztują tyle ile im się uda od ciebie wyciągnąć, i nie cofną się przed zrujnowaniem "graczowi" prawdziwego życia żeby chętniej wydał swoje pieniądze na to co pozostało - nic tak nie krzyczy uczciwy biznes jak arbitralne marże i nielimitowane opłaty...
IV. Gry manipulują, piorą mózgi (ideologicznie, ekonomicznie a czasami nawet i politycznie) - wciskając kit a także upośledzając rozwój umiejętności (bycie oszukiwanym czy to przez graczy wykorzystujących hacki czy różnice w tym jak gra twierdzi że działa a jak działa naprawdę wprowadza masę błędów i nieefektywności w proces przetwarzania informacji (czy to związanych z grą czy bardziej ogólnie) pogarszając umiejętności gracza a hipotetycznie nawet prowadząc do permanentnego ich upośledzenia), celowo marnują czas gracza, celowo go irytują, drenują pieniądze na każdy dostępny sposób i w każdej ilości, wpędzają w złe nawyki i nałogi, celowo zużywają dodatkowe zasoby żeby zmonopolizować gracza dla własnego zysku, wyciągają i zbierają wrażliwe dane gracza, jak nie wręcz szpiegują, sztucznie wymuszają korzystanie z sponsorowanych rozwiązań i technologi, anty-socjalny scentralizowany anonimowy multiplayer, wystawiają dzieciaki PDFom bo na tym jest lepszy PR, jednocześnie narzucając infantylizującą cenzurę dorosłym, uwsteczniają rozwojowo i kompetencyjnie (grind, pay2win, hazard, (jest to też kierunek manipulacji: jak chociażby łatwiejsi przeciwnicy gdy kupisz broń za $)), kłamią i oszukują (biznes), korumpują dziennikarzy (biznes), psują rynek pracy (biznes), psują rynek kropka (pociągi, maszyny rolnicze, niektóre auta), stosują sztuczki psychologiczne i finansowe w celu kontrolowania zachowań gracza - zmuszając go do podporządkowania życia i tożsamości temu "hobby", z racji wcześniej wymienionych (i pewnie wielu innych o których zapomniałem) potrafią niszczyć reputacje bardziej niż uzależnienie od ciężkich narkotyków...
"Nie mają czasu"... ba. Powiedziałbym że dzieciaki grają bo nie były/są właściwie chronione a dorośli nie grają bo życie z chorobą/pasożytem nigdy nie było łatwe i ci którym życie rzuciło słabsze karty nie mają wyboru.
Ps. Oczywiście, powyższe dotyczy mainstreamowego gamingu. Jest cała masa sensownych gierek indie i trochę alternatywnego sprzętu - ale to tak jak z zakopanymi skarbami, w tropikach może być ich na kopy ale to nie sprawia że życie jest tam jakoś specjalnie łatwe...
Nie przesadzaj jeśli jesteś świadomy możesz grać eliminując wszelakie wady gamingu.
Tak samo jak każdej innej dziedziny życia. Np. Możesz czasami napić się alkoholu A możesz zostać alkoholikiem czy obzarciuchem czy (wpisz cokolwiek co robisz lub nie robisz).
Świadomość i granice trzeba mieć.
Ja gram i nie narzekam.
Jak to robię Pilnuje czasu jednej sesji - uważam że 2h max zeby cieszylo i nie powodowało problemów w życiu i tego sie trzymam.
Nie gram w sieciowe gry singiel przechodzę usuwam i jestem wolny.
W razie problemów zmieniam poziom na Easy A jak nie pomaga lub nie ma biorę trainer nie grinduje.
Gram w gry w pudełkach poza wyjątkami np wymagającymi grami które muszę poprzeć trainerem.
To z ważniejszych.
Nie przesadzaj jeśli jesteś świadomy możesz grać eliminując wszelakie wady gamingu.
Tak samo jak każdej innej dziedziny życia. Np. Możesz czasami napić się alkoholu A możesz zostać alkoholikiem czy obzarciuchem czy (wpisz cokolwiek co robisz lub nie robisz).
Świadomość i granice trzeba mieć.
Jak najbardziej, dlatego przy artykule sugerującym, że to gracze są tą "winną" stroną konfliktu pomiędzy życiem a grami uświadamiam i przypominam gdzie granice leżały całkiem jeszcze niedawno...
Ja gram i nie narzekam.
(1)Jak to robię Pilnuje czasu jednej sesji - (2)uważam że 2h max zeby cieszylo i nie powodowało problemów w życiu i tego sie trzymam.
(3)Nie gram w sieciowe gry singiel przechodzę usuwam i jestem wolny.
(4)W razie problemów zmieniam poziom na Easy A jak nie pomaga lub nie ma biorę trainer nie grinduje.
(5)Gram w gry w pudełkach poza wyjątkami np wymagającymi grami które muszę poprzeć trainerem.
To z ważniejszych.
Lodówkę da się przetransportować i na hulajnodze. Jeśli dorzucisz 5+ zastrzeżeń to jest to nawet banalne (z kolegami, bez schodów, płaskie miasto, 2-metrowa hulajnoga, ...) co nie znaczy, że kiedy pod przeprowadzkę opłacisz ciężarówkę a dostaniesz hulajnogę to nie wolno nawet narzekać...
Grasz, działa dla ciebie, fajnie. Co ci przeszkadza w tym że inni chcą biznesowej relacji na której korzystają obydwie strony, co jest ewidentnie możliwe i na co można w pewnym stopniu wpłynąć głosując portfelem jak długo jest się świadomym że problem istnieje i może być lepiej zamiast na siłę próbować znaleźć dobre strony złej sytuacji - gry to rozrywka a nie związek małżeński z problemami, w przypadku którego może istnieć jakieś uzasadnienie żeby się starać...
Gry to (obecnie) przede wszystkim biznes, a gdy twój biznespartner robi cie na szaro to go nie bronisz tylko, robisz mu koło du* (co najmniej) - co jest i satysfakcjonującym i moralnie właściwym zachowaniem...
Też wolę przeznaczyć max 2 godziny na granie. Kupiłem nowy pc więc mam co nadrabiać ale co za dużo to niezdrowo. Chyba czas pożegnać CS bo dostawać po tyłku od 12 letnich rosjan humoru nie poprawia.