Ten film sci-fi z 2008 roku to jednocześnie jedno z najgorszych i najbardziej dochodowych widowisk Keanu Reevesa
Widzowie nie pozostawili na filmie Scotta Derricksona suchej nitki, lecz jego box-office’owy wynik był przyzwoity. Keanu Reeves nie ma czego żałować.

Keanu Reeves jest niekwestionowaną ikoną kina. Pierwsze kroki w aktorskim fachu stawiał na planach produkcji niezależnych. Jedną z najlepszych ról zagrał w chwytającym za serce Moim własnym Idaho Gusa Van Santa, gdzie stworzył niezapomniany ekranowy duet z nieodżałowanym Riverem Phoenixem. Drzwi do hollywoodzkiego Parnasu otworzył mu występ w tetralogii Matrix sióstr Wachowskich. Aktor od lat łączy zainteresowanie kinem arthouse’owym z sympatią dla blockbusterów.
Tych drugich ma na koncie bez liku. W 2005 roku Reeves stał się częścią filmowego uniwersum DC, wcielając się w rolę pyskatego maga Johna Constantine’a. Od 9 lat natomiast firmuje swoim nazwiskiem wystrzałową markę Johna Wicka, która po zakończeniu głównej serii rozwijana jest poprzez spin-offy. Zdawałoby się, że Reeves na pokładzie jest gwarancją sukcesu, lecz w jego filmografii nie brakuje spektakularnych wtop. Jedną z nich jest nieco zmurszały Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia, który pomimo satysfakcjonującego box-office'owego wyniku (film zarobił niemal trzykrotność budżetu), został przez widzów zbesztany.
Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia w reżyserii Scotta Derricksona jest remakiem filmu o tym samym tytule z 1951 roku. Pierwowzór Roberta Wise’a jest znakomitym przedstawicielem złotej ery filmowego science fiction. W latach 50. gatunek przeżywał rozkwit, stając się zwierciadłem, w którym odbijały się powojenne lęki. Filmy z tego okresu nader chętnie obierały za temat atomową paranoję, która zainfekowała amerykańskie społeczeństwo. Opowieść o Klaatu, wysłanniku międzyplanetarnej rady przybyłym na Ziemię celem ostrzeżenia ludzkości przed roztropnym wykorzystaniem energii jądrowej, była na wskroś humanistyczną opowieścią ku przestrodze, w której wybrzmiewały najciekawsze tropy ówczesnej fantastyki.
Wersja Derricksona dokonuje przesunięcia tematycznego. O ile w zimnowojennym oryginale największym zagrożeniem dla ludzkości jest siła atomu, o tyle uwspółcześniona wersja skupia się na spowodowanej przez człowieka degradacji środowiska naturalnego. W rolę emisariusza galaktycznej unii wcielił się Keanu Reeves, a towarzyszyli mu na ekranie m.in. Jennifer Connelly, Jon Hamm i Jaden Smith. Niestety, genialny pierwowzór nie uchronił twórców remake’u przed porażką. Odbiorcy nie zostawili na filmie suchej nitki. Na Rotten Tomatoes zaledwie 21% krytyków i 27% widzów oceniło go pozytywnie.
Joe Morgenstern, dziennikarz „Wall Street Journal”, nie potrafił uniknąć porównań z pierwowzorem i zarzucił twórcom remake’u pretensjonalność.
O ile oryginał był bezpretensjonalny, wersja z Keanu Reevesem jako Klaatu jest nieznośnie wydumana. To odcinek Z archiwum X rozdmuchany do pseudokosmicznych rozmiarów.
Lou Lumenick z portalu New York Post stwierdził natomiast, że film Derricksona jest wyłącznie ersatzem wersji Wise’a.
Jeżeli widziałeś na pół dokumentalny Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia Roberta Wise’a (1951), nie uwierzysz, że ten zupełnie szablonowy remake powstał na kanwie pionierskiej klasyki sci-fi.
Oberwało się również Keanu Reevesowi, któremu ustawicznie zarzucano brak ekspresywności i zbytnią zachowawczość. Christopher Orr z The New Republic w krytyce aktora był wyjątkowo zajadły.
Miejmy nadzieję, że w przyszłości [Reeves – dop. red.] poświęci się graniu androidów, niezbyt samoświadomych gatunków nieumarłych, stylowych mebli i innych ról, które nie wymagają ujawnienia żadnych ludzkich odruchów.
Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia nie jest chlubną kartą w filmografii Keanu Reevesa. Film otrzymał nominację do Złotej Maliny w kategorii „najgorszego prequelu, remake’u, zrzynki lub sequela” i bez cienia przesady można go uznać za jeden z najgorszych projektów znanego z Matrixa gwiazdora. Warto jednak docenić film Derricksona za chęć uwspółcześnienia fabuły oraz udane efekty specjalne. Na otarcie łez po nieudanym remake’u warto zdecydować się na ponowne obejrzenie klasycznego filmu Wise’a.
- 20th Century Fox
- science fiction
- Złote Maliny
Komentarze czytelników
marcinr25 Junior
Takie sprostowanie, Matrix to jeszcze bracia Wachowscy.
Kwisatz_Haderach Senator

A tam. Fajny film byl.
Ci "krytycy" z Wall Street Journali i innych takich, to jak widza film SF to chyba maja juz recenzje napisane wg szablonu.
Stary film byl propafandowka. Nowy przynajmniej to fajne Sci-Fi.
Klaatu Barada Nikto. ;)
Profugus Junior
Mnie też film się podobał i wyzucie głównego bohatera z emocji pokazuje jego obcość. Nie rozumiem tych którzy chcieliby by obcy był jak człowiek, wszak tu mamy obcego, całkiem odmienny umysł skryty w ludzkiej powłoce i do tego pełniącego rolę sędziego nad ludzkością. Moim zdaniem rola zagrana idealnie ponieważ aktor tak właśnie rozumiał postać. W tym wypadku raczej trzeba docenić że aktor z takim warsztatem potrafił powstrzymać się od nader ekspresyjnej gry, od tego by stworzyć ludzko bogatą postać.