Głośna kampania przeciwko piractwu działała przez lata. Teraz okazuje się, że sama mogła się do niego przykładać
Ponad 20 lat temu ruszyła kampania, która miała przestrzegać przed cyfrowym piractwem. Dziś okazuje się, że jej twórcy mogli zastosować w niej czcionkę wątpliwego pochodzenia.

Ponad dwie dekady temu świat obiegło hasło „You wouldn’t steal a car” („Nie ukradłbyś samochodu”) otwierające jedną z najsłynniejszych kampanii antypirackich w historii „Piracy. It’s a Crime”. W Polsce również można było ją zobaczyć pod nazwą „Piractwo to kradzież”. Miała ona jednoznacznie kojarzyć piractwo internetowe z fizyczną kradzieżą - torebki czy telewizora. Kampania była obecna zarówno w kinach, jak i na nośnikach DVD i VHS od 2004 roku przez kilka kolejnych lat. Teraz okazuje się, że twórcy stojący za jej realizacją mogli posługiwać się... nielegalnie skopiowaną czcionką.
Skradziona czcionka?
O ile przekaz kampanii był jednoznaczny, to po latach wraca pytanie o to, czy sama nie posłużyła się materiałami naruszającymi prawa autorskie. Wcześniej już pojawiały się wątpliwości co do legalnego użycia muzyki, jednak okazało się, że oskarżenia były niesłuszne.
Tym razem chodzi o użytą w kampanii charakterystyczną czarno-białą czcionkę. Od dawna spekulowano, że był to font o nazwie FF Confidential – zaprojektowany przez holenderskiego typografa Justa van Rossuma w 1992 roku. Licencja na jej użycie jest płatna i chroniona prawnie. Teraz okazuje się, że prawda może być nieco inna.
Zaczęło się od tego, że dziennikarka Melissa Lewis zasugerowała, że użyta czcionka przypomina darmowy odpowiednik o nazwie XBAND Rough stworzony przez Catapult Entertainment w 1996 roku. Po tym, użytkownik pod pseudonimem Rib dotarł do archiwalnych materiałów kampanii, w tym plików PDF z oficjalnej strony piracyitsacrime.com. Analiza oraz użycia narzędzie FontForge, wykazały, że dokumenty te zawierają właśnie XBand Rough, a nie licencjonowaną wersję FF Confidential.
Te ustalenia zostały następnie potwierdzone przez portal TorrentFreak, który zwraca uwagę, że w oficjalnych materiałach kampanii (m.in. w broszurze i ulotce) czcionka XBAND Rough rzeczywiście jest wbudowana w pliki PDF?. Choć sam portal zastrzega, że nie daje to stuprocentowej pewności, że twórcy faktycznie jej użyli, to brak śladów oryginalnego FF Confidential w badanych plikach jest bardzo wymowny.
Co na to twórca?
Do sprawy odniósł się także sam autor pierwotnej czcionki, Just van Rossum. Jak wyjaśnił, wiedział, że jego komercyjny font pojawiał się w kampanii, i że gdzieś w sieci krążył klon o nazwie XBAND Rough. Nie był jednak świadomy, że akurat ta kampania użyła darmowej czcionki zamiast licencjonowanego FF Confidential – to była dla niego nowość, która go „rozbawiła”. Van Rossum dodał też, że nie zamierza podejmować kroków prawnych, ponieważ nie jest już jej oficjalnym dystrybutorem. Aktualnie za licencjonowanie FF Confidential odpowiada firma Monotype.
Wiedziałem, że moja czcionka została wykorzystana w kampanii i że istnieje piracki klon o nazwie XBand-Rough. Nie wiedziałem jednak, że kampania używała XBand-Rough, a nie FF Confidential. Więc ten fakt jest dla mnie nowy i uważam go za zabawny – informuje Van Rossum
Cała sprawa emanuje gorzką ironią. Przez lata kampania z jasnym komunikatem „Nie zabrałbyś samochodu” uświadamiała społeczeństwo, że piractwo cyfrowe to nic innego jak kradzież. Teraz okazuje się, że sama mogła korzystać z „pożyczonej” czcionki bez odpowiedniej licencji. Jednocześnie pojawia się na naszych oczach paradoks – kampania atakująca piractwo najprawdopodniej stała się jego mimowolnym uczestnikiem.