Filmowy psychodramat z Joaquinem Phoenixem zaoferował mi podróż pełną dziwactw i traum
Prawdopodobnie nie obejrzycie bardziej zaskakującego filmu niż Bo się boi. To surrealistyczna psychodrama, w której wybrzmiewają freudowskie myśli i motywy przypominające twórczość Kafki czy Schulza, a zarazem szaleńcza podróż w nieznane.

Bo się boi należy do tej kategorii filmów, które szczególnie trudno zrecenzować. Wydarzenia przeskakują od jednej niespodzianki do drugiej, układając się w absurdalny i przejaskrawiony obraz lęków i problemów nękających głównego bohatera. Najlepiej, gdyby na seans wybrał się widz kompletnie nieprzygotowany na to, co zobaczy, a jednocześnie mający umysł otwarty na różnego rodzaju wariactwa. Doświadczenie oferowane przez Ariego Astera uderza do głowy i zmiata z planszy praktycznie pod każdym względem.
Przygotujcie się na nieobliczalne
Recenzowana produkcja jest wielogatunkowym koktajlem, a takie okazują się najmocniejszymi z trunków (jak wiadomo, mieszanki potrafią zwalić z nóg!). Bo się boi to w pierwszej kolejności psychologiczny komediodramat, przedstawiający paranoje Beau (Joaquin Phoenix). Pierwszy z czterech aktów historii wywołuje skojarzenia z Dniem świra, zwłaszcza w przejaskrawionej wizji świata, który nadaje ogłupiające treści i wypełniony jest niezręcznymi, po prostu dziwnymi interakcjami. Agresywnie nastawione otoczenie można odbierać jako wytwór umysłu – napędzanego lękami hiperbolizującymi rzeczywistość – jak również satyrę na współczesność.
Miejsca akcji przyciągają uwagę statycznymi elementami, które niosą istotne informacje. Plakaty na ścianach, reklamy, zdjęcia – każdy detal może przybliżać do poskładania fabularnych puzzli w spójną całość. Do tego w mieście, gdzie żyje Beau, panuje istna sodoma i gomora. Przestrzenią rządzi nieokiełznana, zwierzęca siła rodem z Wiosny Juliana Tuwima, prezentująca na dalszym planie szatańskie sceny, którym nie mamy szansy dokładnie się przyjrzeć, bo staramy się śledzić ruchy głównego bohatera, z lękiem kroczącego przez środek tego chaosu.
Kolejne akty to artystyczna zabawa z oczekiwaniami widza. Ari Aster praktycznie z każdej części swojego filmu mógłby stworzyć odrębną opowieść. W drugiej podsyca spiskową atmosferę rodem z Truman Show i produkuje nowe dziwactwa (jakby wcześniej było ich mało). Trzecia, moja ulubiona, oddaje treść w teatralnej, baśniowej formie. Czwarta to kulminacyjny psychothriller, który poprzez odkrycia wcale nie zmniejsza pojawiających się pytań. Nic nie jest oczywiste, a odpowiedzi nie są podawane na złotej tacy, choć czasem Aster robi krok za daleko i traktuje pewne sprawy zbyt dosłownie.
Błądzenie w labiryncie strachu
Bo się boi zaliczany jest też do horrorów, choć lęki nie mają twarzy żadnego upiora. Mowa tu o skrajnym strachu przed światem i przede wszystkim przed karcącą matką. Może i przed samotnością, starością oraz niespełnieniem się w rodzinnej roli? Bogactwo tematów zachwyca. Dostrzegam fantazyjność na miarę Brunona Schulza (choć filmowe Sanatorium pod Klepsydrą powoduje jeszcze większy mętlik), motyw z Procesu Franza Kafki, groteskę, która mogłaby się spodobać Gombrowiczowi, oraz inspirację psychoanalizą Freuda.
Spora liczba pomysłów, liczne niespodzianki i coraz bardziej rosnący zamęt – zarówno w obrębie informacji, jak i samej przestrzeni, która zdaje się tak nieprawdopodobna, jakby wyśniona – tworzą poplątany labirynt. Błądzenie w nim to czysta przyjemność dla każdego miłośnika surrealizmu. Akcja także dostarcza rozrywki – wiadomo, w ciągu niemal trzech godzin czasem osłabia swoje tempo, ale po takim momencie zaraz dzieje się coś, co ponownie wzmaga zainteresowanie widza. Bo się boi ma dynamikę, aczkolwiek bywa ona przerysowana i wykorzystywana jako kolejny absurd budujący dziwny świat Beau.
Bohater jest kompletnie niedecyzyjny i sparaliżowany strachem. Aż zadziwiające, że nie stał się irytującą mameją. Po pierwsze – w swojej paranoi bawi (duża w tym zasługa Pheonixa), a widz ma okazję wejść głębiej w jego świat i zrozumieć przyczyny problemów. Korzenie lęków Beau prowadzą do figury matki, rozumianej nie tylko jako konkretna postać występująca w filmie. Bo się boi kreśli toksyczne relacje między rodzicem a dzieckiem, przeprowadza przez traumatyczne wydarzenia i, poza wartością poznawczą, imponuje audiowizualnym sposobem przedstawiania omawianych wątków.
Moje zainteresowanie wzbudziły zwłaszcza stosunki Beau z kobietami. Poszukiwania archetypu matki przejawiającej bezwarunkową miłość i obdarzającej opieką oraz czekanie na „tę jedyną”. Wkraczamy tu w sferę seksualności i pierwszego zakochania, co zostało obudowane – tym razem bez niespodzianki – lękami, ale również dozą humoru i czarem. Matka Beau jest zresztą wspaniale odgrywana przez dwie aktorki, w starszej wersji Patti LuPone i młodszej Zoe Lister-Jones. Obydwie panie równoważą apodyktyczność bohaterki z jej uwodzicielskim stylem bycia.
Ari Aster stworzył film, w którego symbolice można z rozkoszą kopać – ale który w artystycznym charakterze dalej stanowi gwarancję wyśmienitej rozrywki, bawiącej czarnym humorem i zaskakującej dziwactwami, z wyraźnymi traumami i przedstawieniem szkodliwego wpływu matki na życie swojego syna. Nie do końca przekonuje mnie zakończenie – liczyłem na większe katharsis, chociaż na pewno jeszcze podumam nad tym, co chciano nam przekazać, i w przyszłości zdecyduję się na kolejny seans, a taka chęć, świeżo po obejrzeniu, rzadko mi się zdarza. Zatem pędźcie do kin na najbardziej oryginalne i porąbane doświadczenie ostatnich lat.
Ocena: 9,5/10
Film:Bo się boi(Beau Is Afraid)
premiera: 2023dramatkomediahorrortajemnicaprzygodowyfantasy
Beau Is Afraid to opowieść o pewnym mężczyźnie, który wyrusza w surrealistyczną podróż do swojego domu. Produkcja należy do gatunku komediodramatów. Beau Is Afraid jest komediodramatem wyreżyserowanym przez Ariego Astera (Midsommar. W biały dzień, Dziedzictwo. Hereditary). Tytułowy Beau to spokojny, pełen paranoi mężczyzna posiadający skomplikowaną relację ze swoją matką. Pewnego dnia wyrusza on w podróż do swojego domu. Szybko przeistacza się ona w iście surrealistyczną przygodę, w której różne rzeczywistości i linie czasowe mieszają się ze sobą. W produkcji wystąpili m.in. Joaquin Phoenix (Beau), Parker Posey (Elaine), Amy Ryan (Grace), Kylie Rogers (Toni), Nathan Lane (Roger), Armen Nahapetian (Nastoletni Beau), Denis Ménochet (Jeeves), Richard Kind i Michael Gandolfini. Zdjęcia kręcono w Montrealu oraz Saint-Bruno-de-Montarville.