Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 3 maja 2025, 20:00

Cyberpunkowy Tomb Raider. Oni to hybryda strzelanki i bijatyki inspirowana kultowym Ghost in the Shell

Ponad 20 lat temu Bungie wydało na świat nietypowe połączenie gry akcji oraz bijatyki, czyli cyberpunkową produkcję Oni. Tytuł inspirowany takimi anime, jak Ghost in the Shell czy Akira, stawiał na widowiskową walkę wręcz oraz ciekawą fabułę.

Źródło fot. Bungie.
i

Zanim ikonicznym dziełem Bungie stała się seria Halo, amerykańskie studio podjęło próbę stworzenia hybrydy trzecioosobowej strzelanki i bijatyki. W ten sposób w 2001 roku ukazało się Oni – debiutancki tytuł oddziału Bungie West, który nie tylko zebrał bardzo dobre recenzje, ale wręcz porównywany był z cyklem poświęconym Larze Croft. Dziś cyberpunkowa opowieść pokrywa się jednak kurzem w „skarbcu” Take-Two Interactive, podczas gdy Tomb Raider nadal cieszy się rzeszą fanów. Mimo to jestem przekonany, że Oni zapadło w pamięć każdemu, kto choć raz zagłębił się w ponurą wizję przyszłości.

Ten cykl nie jest częścią naszego działu Premium. Decydując się na zakup abonamentu, możesz jednak pomóc w tworzeniu większej liczby takich tekstów. Dziękujemy.

Kup Abonament Premium Gry-Online.pl

Najlepsza gra Ghost in the Shell, która wcale nią nie była

Akcja tytułu ma miejsce w 2032 roku, w którym największą potęgą jest despotyczna koalicja państw, a nasza planeta uległa śmiertelnemu skażeniu. Główną bohaterką Oni jest Konoko – świeża funkcjonariuszka specjalnej jednostki do walki z przestępczością technologiczną (TCTF), która właśnie otrzymuje pierwszą misję.

Rutynowe śledztwo z czasem zamienia się w desperacką pogoń za Syndykatem, planującym sprowadzić na świat kolejną katastrofę. Intryga zaburzy nie tylko jej system wartości i zaufanie do przełożonych, ale też to, jak postrzega samą siebie. Konoko jest bowiem czymś więcej, niż człowiekiem…

Walka wręcz jest motorem napędowym Oni.Źródło: własne

Jeśli wyczuliście tu klimat kultowego, animowanego filmu Ghost in the Shell, to trafiliście w dziesiątkę – Oni mocno inspirowane było losami major Motoko Kusanagi. Twórcy uczynili kluczowym zagadnieniem kwestię zachowania człowieczeństwa w dobie postępu technologicznego, który może zarówno zbawić, jak i pogrążyć ludzkość. Doprawili to sprzeciwem wobec rządu, bioterroryzmem oraz pytaniami: jak daleko możemy posunąć się w walce ze złem? W jakim stopniu pozostajemy ludzcy, gdy nasze ciała coraz mniej przypominają człowieka?

Jak na grę zbudowaną niemal wyłącznie wokół walki, scenariusz robi świetne wrażenie. Najważniejsze w nim jest to, że przez cały czas kibicujemy Konoko – kiedy już bierze sprawy (i przeciwników) w swoje ręce, chcemy, by zwyciężyła. Jednak choć fabuła jest mocnym elementem gry, osią zabawy jest akcja.

Gun fu, czyli prawie jak John Wick

Konoko to prawdziwa mistrzyni walki wręcz. Od początkowych etapów dysponuje imponującym wachlarzem ruchów, który poszerza się wraz z kolejnymi misjami. Na pececie podstawowe ataki wykonujemy myszką – lewy przycisk odpowiada za ciosy pięściami, prawy za kopnięcia.

Możemy tworzyć serię tych samych ataków, przeplatać je lub łączyć z klawiszami kierunkowymi, kucnięciem, skokiem bądź sprintem. Do tego dochodzą rzuty rodem z wrestlingu, a także bardziej skomplikowane techniki przypominające kombosy z klasycznych bijatyk. Fani serii Tekken poczują się jak w domu.

Przeciwnicy Konoko wiedzą, jak zadawać ból.Źródło: własne

Z czasem na naszej drodze pojawiają się coraz potężniejsi wrogowie zaznajomieni z brutalnymi chwytami. Zwinni ninja czy ciężkozbrojni żołnierze stanowią wyzwanie nawet w pojedynkę, nie mówiąc już o walce z całym oddziałem. Na szczęście z pomocą przychodzi nam broń dystansowa.

Do naszej dyspozycji oddano urozmaicony arsenał – możemy sięgnąć m.in. po pistolet maszynowy, paralizator, wyrzutnię rakiet czy… działo strzelające istotami absorbującymi życie. Choć Konoko daleko do Johna Wicka, gra pozwala nam całkiem płynnie przechodzić od strzelania do walki. To spore ułatwienie, ale o ciągłym bieganiu z dymiącymi lufami możemy tylko pomarzyć. Amunicji zawsze jest za mało, a ekwipunek naszej bohaterki ogranicza się do jednej sztuki broni.

Gameplay uzupełnia eksploracja i niewielka liczba zagadek. Dużo skaczemy po platformach, szukamy terminali, mierzymy się z limitami czasowymi lub laserowymi systemami zabezpieczeń, których pokonanie wymaga trików niemal jak z Mission: Impossible.

Styl, architektura i… frustracja

Pod względem wizualnym nawet w 2001 roku Oni nie robiło piorunującego wrażenia. Nie zmienia to faktu, że grafika inspirowana takimi pozycjami jak Akira, Bubblegum Crisis oraz Trigun, jest przyjemna dla oka, a dopracowane animacje ruchów wciąż robią wrażenie. Na uwagę zasługuje też dubbing, elektroniczna ścieżka dźwiękowa Martina O'Donnella (serie Myth i Halo) czy rzadkie filmiki stylizowane na anime.

Broń palna gwarantuje przewagę w walce.Źródło: własne

Trudno za to jednoznacznie ocenić budowę poziomów. Lokacje przygotowane z udziałem architektów mają spójny, logiczny układ, dlatego zwiedzanie laboratoriów, lotniska czy siedziby TCTF wypada bardzo realistycznie. Miejscówki są jednak zbyt obszerne oraz puste, co sprzyja eksponowaniu walki, ale czyni okazjonalny backtracking bardzo irytującym.

Frustrację może też powodować rzadki, wyłącznie automatyczny zapis. W Oni wystarczy chwila nieuwagi, by wrogowie zakończyli żywot Konoko, trafiając ją z jednej z mocniejszych broni bądź zrzucając z kilku pięter idealnie wymierzonym kopniakiem. Często zmusza nas to do ponownego przechodzenia długich fragmentów przy akompaniamencie siarczystych przekleństw.

Gorzki smak wysokich ocen

Branżowi eksperci z entuzjazmem podeszli do Onirecenzenci chwalili rozbudowany system walki oraz intrygującą fabułę. Nie szczędzili też porównań do Tomb Raidera i przepowiadali produkcji świetlaną przyszłość, przymykając oko na brak zapowiadanego trybu wieloosobowego czy pokazywanego w zwiastunach starcia z robotem Iron Devil.

Droga do tego celu była jednak wyboista, bo twórcy zaliczyli w jej trakcie kompletne przemodelowanie scenariusza, opóźnienie premiery o 2 lata oraz wykańczający crunch. Debiutancki projekt okazał się też ostatnim dziełem zespołu, który został wchłonięty przez główny oddział Bungie.

W ramach promocji Oni firma Take-Two Interactive nawiązała współpracę z Dark Horse Comics, w ramach której powstał trzyczęściowy (nie licząc numeru zerowego) komiks z Konoko w roli głównej. Za przygotowanie okładek odpowiedzialna była Lorraine Reyes, artystka znana z prac nad cyklem Halo.

W tym czasie twórcy Halo należeli już do Microsoftu; sprzedaż firmy gigantowi z Redmond miała pomóc uporać się z problemami finansowymi. W wyniku transakcji Bungie utraciło prawa do Oni oraz serii Myth, spłacając z ich pomocą 19,9% udziałów posiadanych przez Take-Two Interactive. Co prawda amerykański wydawca dostrzegał potencjał produkcji z Konoko, ale postanowił skupić się na reklamowaniu wersji na PlayStation 2 – port przygotowany przez Rockstar Games uznawany był jednak za słabszy od pecetowego oryginału.

W planach była również kontynuacja, ale brak wyraźnego kierunku doprowadził do zakończenia prac w 2002 roku. Warto jednak wspomnieć, że projektem zajmował się zespół Angel Studios, który po przekształceniu w Rockstar San Diego kilka lat później dał nam m.in. Red Dead Redemption.

Jak dziś zagrać w Oni?

Obecnie produkcja dostępna jest jedynie w formie fizycznych wydań sprzed lat – nie znajdziemy jej niestety w cyfrowej dystrybucji. Ceny używanych egzemplarzy gry na PC przekraczają 250 zł, natomiast posiadacze PlayStation 2 bez problemu zakupią Oni za mniej niż 50 zł.

Jest to jednak kolejna ze starszych pozycji, walczących o powrót do łask za sprawą GOG Preservation Program, dlatego na rodzimej platformie możecie oddać głos, który być może uchroni tytuł przed zapomnieniem.

Jeden z odważniejszych strojów Konoko – pomimo zewnętrznych nacisków Bungie West uniknęło seksualizacji bohaterki.Źródło: własne

Kilka słów na koniec

Oni to nieoszlifowany diament ery eksperymentów. Nie każdemu przypadnie dziś do gustu, ale ci, którzy tęsknią za klimatem anime z końcówki XX wieku i nie boją się wyzwań, znajdą tu coś więcej, niż tylko przestarzałą grafikę.

Nie jestem w tej opinii odosobniony – produkcja od lat cieszy się uznaniem graczy. To dzięki ich zaangażowaniu Oni doczekało się darmowej modyfikacji The Anniversary Edition (znajdziecie ją w naszej Encyklopedii), wprowadzającej szereg ulepszeń, wsparcie dla wysokich rozdzielczości szerokoekranowych, kompatybilności ze współczesnymi systemami operacyjnymi oraz łatwej instalacji kolejnych modów. Warto z niej skorzystać, jeśli uda Wam się zdobyć pecetową wersję.

Część odnośników na tej stronie to linki afiliacyjne. Klikając w nie zostaniesz przeniesiony do serwisu partnera, a my możemy otrzymać prowizję od dokonanych przez Ciebie zakupów. Nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!

Krzysztof Kałuziński

Krzysztof Kałuziński

W GRYOnline.pl związany z Newsroomem. Nie boi się podejmowania różnych tematów, choć preferuje wiadomości o niezależnych produkcjach w stylu Disco Elysium. W dzieciństwie pisał opowiadania fantasy, katował Pegasusa, a potem peceta. Pasję przekuł w zawód redaktora portalu dla graczy prowadzonego z przyjacielem, jak również copywritera oraz doradcy w sklepie z konsolami. Nie przepada za remake'ami i growymi tasiemcami. Od dziecka chciał napisać powieść, choć zdecydowanie lepiej tworzy mu się bohaterów niż fabułę. Pewnie dlatego tak pokochał RPGi (papierowe i wirtualne). Wychowały go lata 90., do których chętnie by się przeniósł. Uwielbia filmy Tarantino, za sprawą Mad Maksa i pierwszego Fallouta zatracił się w postapo, a Berserk przekonał go do dark fantasy. Dziś próbuje sił w e-commerce i marketingu, jednocześnie wspierając Newsroom w weekendy, dzięki czemu wciąż może kultywować dawne pasje.

więcej