Blizzard mógł wyprzedzić Valve, ale na przełomie wieków odrzucono pomysł przemiany Battle.net w sklep na podobieństwo Steama.
Lata temu Blizzard odrzucił pomysł, który później dał początek Steamowi. To kolejna ciekawostka, która trafiła do najnowszej książki Jason Schreiera: Play Nice: The Rise, Fall, and Future of Blizzard Entertainment.
Jak zauważył serwis PC Gamer, dziennikarz serwisu Bloomberg wspomina o pomyśle Patricka Wyatta i paru innych pracowników Blizzard. Otóż kilka lat przed debiutem Steama padła sugestia, by przemienić Battle.net w platformę do dystrybucji gier dla zewnętrznych deweloperów. Czyli, krótko mówiąc, przemiany jej klienta w sklepy cyfrowy.
Idea zyskała poparcie Mike’a O'Briena, który przewodził zespołowi tworzącemu Battle.net jako platformę do gry wieloosobowej. Jednakże pomysł został odrzucony przez ówczesny zarząd studia. O’Brien opuścił szeregi Blizzarda w 2000 roku, a 3 lata później Steam rozpoczął powolny podbój rynku pecetowego.
Reszta jest historią: Steam to obecnie najpopularniejsza platforma dystrybucji cyfrowej gier na rynku, mimo starań wielu wydawców i firm, którzy po rzuceniu wyzwania Valve prędzej czy później dali za wygraną i również korzystają z usług spółki Gabe’a Newella.
Oczywiście historia nie działa w tak prosty sposób, by móc stwierdzić z absolutną pewnością, że to Battle.net byłby niekwestionowanym liderem cyfrowej dystrybucji na PC, gdyby losy potoczyły się inaczej. Niemniej osoby, które odrzuciły ten pomysł, mają powód do żałowania swojej decyzji.
0

Autor: Jakub Błażewicz
Ukończył polonistyczne studia magisterskie na Uniwersytecie Warszawskim pracą poświęconą tej właśnie tematyce. Przygodę z GRYOnline.pl rozpoczął w 2015 roku, pisząc w Newsroomie growym, a następnie również filmowym i technologicznym (nie zabrakło też udziału w Encyklopedii Gier). Grami wideo (i nie tylko wideo) zainteresowany od lat. Zaczynał od platformówek i do dziś pozostaje ich wielkim fanem (w tym metroidvanii), ale wykazuje też zainteresowanie karciankami (także papierowymi), bijatykami, soulslike’ami i w zasadzie wszystkim, co dotyczy gier jako takich. Potrafi zachwycać się pikselowymi postaciami z gier pamiętających czasy Game Boya łupanego (jeśli nie starszymi).