Microsoft Flight Simulator 2024 wystartował w kiepskim stanie technicznym, z licznymi błędami i gliczami w samej symulacji oraz działaniu AI. Optymalizacja w MSFS 2024 nie jest za to zła, choć apetyt na zasoby jest większy niż w poprzedniej odsłonie.
Microsoft Flight Simulator 2024 to sequel bardzo ciepło przyjętej reaktywacji jednej z najstarszych serii gier w historii, liczącej sobie już ponad 40 lat. Poprzednia odsłona wprowadziła na rynek absolutną rewolucję w postaci odtworzenia mapy całego świata w skali 1 do 1, z wyglądem terenu opartym na strumieniowaniu z sieci zdjęć satelitarnych map Bing oraz proceduralnie generowanymi miastami i lotniskami tam, gdzie się faktycznie znajdują.
Grę napędza autorski silnik pozwalający nie tylko na streamowanie danych z chmury w czasie rzeczywistym, ale i efekty rodem z filmowych efektów specjalnych. Widok z kamery można w parę sekund przenieść od wysokości ponad do 20 kilometrów, aż do powierzchni ziemi, na której generowane są szczegółowo kamienie i rośliny, z dokładnością do pojedynczych igieł na gałązce choinki – wszystko w niemal fotorealistycznej jakości. Nowa wersja wprowadza streamowanie z chmury jeszcze większej ilości danych, bo przeniesiono do niej aktualizacje terenu oparte na fotogrametrii, modele i kokpity samolotów oraz lotniska, również te od twórców 3rd party, którzy sprzedają swoje dodatki we wbudowanym sklepie Marketplace.
Wydajność w MSFS 2024 potrafi być bardzo zróżnicowana – zależna nie tylko od sprzętu, ale od stylu zabawy w wirtualne latanie, ulubionych lokacji i statków powietrznych. Do wyboru jest więc cała gama przeróżnych zaawansowanych ustawień, którymi można dostosować wygląd i płynność do swojego zestawu.
TO NIE JEST RECENZJA GRY
Podobnie jak w przypadku STALKERA 2 czy LEGO Horizon Adventures, jest to recenzja czysto techniczna, gdzie oceniam aspekty funkcjonowania gry oraz jej optymalizację. W tym tekście nie oceniam Microsoft Flight Simulator 2024 pod kątem rozgrywki – pełną recenzję MSFS 2024 mojego autorstwa znajdziecie w serwisie Gry-Online.pl.
Microsoft Flight Simulator 2024 testowałem na swoim komputerze stacjonarnym o następujących parametrach: Intel i5 10600K, 32 GB RAM, RTX 3070 8 GB, dysk Samsung NVMe M.2 970 EVO, rozdzielczość 2560x1080, Windows 10, łączę sieciowe o przepustowości 250 Mbps.
Miałem zamiar również przeprowadzić test na laptopie gamingowym Acer Nitro 5, ale z jakichś powodów nie udało mi się przejść przez proces instalacji gry. Wersja z Game Passa uruchamiała jakieś rozpakowywanie 12 GB plików i po 2 godzinach, po dojściu do 100% wyrzucała „nieznany błąd”. Natomiast zakupiona wersja Premium Deluxe przechodziła od razu do ekranu gry, ale zawieszała się na aktywacji pakietów. Mimo prób przeczekania instalki i poświęcenia na to paru godzin, ostatecznie się poddałem.

Gra pozwala zmienić mnóstwo różnych ustawień, by dostosować grafikę pod swój sprzęt.Źródło: Asobo Studio, 2024
Minimalne wymagania wyglądają dość optymistycznie, ale przyznam, że nie wyobrażam sobie latania na takiej konfiguracji. Cztery lata temu Microsoft Flight Simulator 2020 był całkiem dobrze zoptymalizowany, jak na poziom oprawy graficznej, którą oferuje. Nowa odsłona podnosi poprzeczkę. Rekomendowane wymagania z MSFS2020 są teraz zdecydowanie bliższe minimalnym w najnowszym MSFS2024, a te kolejne podskoczyły. Nie bez znaczenia jest też nie tyle bardzo szybkie, ale stabilne połączenie internetowe.
Microsoft Flight Simulator 2024 to ogromny projekt z mapą całego świata i można na niej robić wszelkie aktywności związane z lataniem – a nawet chodzeniem w terenie. Siłą rzeczy scenerie i warunki, jakie będą akurat obciążać sprzęt mogą być diametralnie różne. Inne na wysokości 20 kilometrów nad ziemią, inne w czasie szybkiego lotu w górskim kanionie pokrytym roślinami, jeszcze inne nad lasem, ogromną metropolią albo jakimś dużym lotnisku, na którym przygotowuje się do lotu dwadzieścia samolotów. Ustawienia dające komfortowe 80-100 klatek nad wiejskim polem mogą nagle spaść do 40 podczas postoju na ogromnym lotnisku w Los Angeles.
Symulatory lotnicze, zwłaszcza cywilne, ze swoją dość powolną, mało dynamiczną rozgrywką zwykle nie wymagają płynności 120 fpsów, by zapewnić lepszy komfort i precyzję jak strzelanki czy gry akcji. Dlatego lepiej dobrać ustawienia graficzne tak, by mieć stałą, zablokowaną liczbę klatek w jak największej ilości różnych miejscówek.
Biorąc pod uwagę wymienione wyżej zależności, symboliczne testy wydajności przeprowadziłem w trzech różnych warunkach: podczas lotu widokowego nad Monument Valley (mało obciążająca system pustynia), podczas lotu widokowego nad Londynem (duże miasto wykonane z użyciem fotogrametrii – budynki ze szczegółowych zdjęć satelitarnych zostały przekształcone w obiekty 3D) oraz stojąc przy terminalu na lotnisku we Frankfurcie, z ruchem lotniczym ustawionym na aktualne obciążenie Live.
Poniższe testy zostały przeprowadzone na domyślnych presetach ustawień, z wygładzaniem TAA i rozdzielczości 2560 x 1080 pikseli – bez DLSS i bez generowania klatek.
Ogólnie przy moim kilkuletnim sprzęcie nie jest źle. Da się całkiem płynnie latać, zwłaszcza przy dokładnym dostosowaniu różnych opcji. Jedynym wyjątkiem jest lotnisko, gdzie klatki spadają drastycznie niemal niezależnie od ustawień – w poprzedniej wersji, przy znacznie bardziej szczegółowych lotniskach z płatnych DLC nie było tego problemu. Ma to być błąd związany z wadliwym wykorzystywaniem pamięci VRAM i został już oficjalnie zgłoszony.
Niskie | Średnie | Wysokie | Ultra | |
Pustynia | 112 fps | 80 fps | 65 fps | 47 fps |
Miasto | 105 fps | 74 fps | 55 fps | 38 fps |
Frankfurt - lotnisko | 35 fps | 26 fps | 20 fps | 15 fps |
Przełączenie z trybu TAA do DLSS zbalansowanego zwiększało liczbę klatek o ok. 20-25 fpsów, z wyjątkiem zabugowanej sceny na lotnisku, gdzie przyrost nie przekraczał 10 fps. Zaznaczam jednak, że z kartą z rodziny RTX 30 nie byłem w stanie skorzystać ze wszystkich dobrodziejstw tego tryb, w tym generowania klatek.
Mimo to DLSS wygląda znacznie lepiej niż w poprzedniej wersji – nie robi już tak rozmytego obrazu w kokpicie. Co więcej, społeczność skupiona wokół gry dość jednogłośnie poleca korzystanie z moda DLSS Swapper, który podmienia plik biblioteki DLSS na nowszy. Nie zwiększa on wydajności, ale daje zauważalnie ostrzejszy obraz.
Przed premierą pojawiła się plotka o tym, jakoby MSFS24 zużywał nawet do 80 GB danych na godzinę. W moich obserwacjach nie zbliżyłem się nawet trochę do tego wyniku.
Licznik pobranych danych w grze pokazywał wartości ok. 4 GB pobranych danych na godzinę. Należy jednak zaznaczyć, że wyniki tutaj znowu mogą się diametralnie różnić zależnie od sceny, samolotu, ustawień graficznych i danych w pamięci podręcznej.
Rolling Cache to plik pamięci podręcznej, który przechowuje te aktualnie potrzebne i niedawno ściągane dane z chmury. Gra ustawia taki plik automatycznie na dysku systemowym, ale w menu opcji mamy możliwość wskazania, na którym dysku ten plik ma się znaleźć i jaki ma mieć rozmiar.
Ręczne ustawienie pliku o większej objętości na najszybszym dysku w komputerze może nieco pomóc na czasy ładowania przy kapryśnym łączu internetowym. Przy bardzo dobrej, stabilnej łączności z siecią nie będzie miał dużego znaczenia. Warto pamiętać, że gra nie użyje większego rozmiaru niż 32 GB cache’u.
W poprzedniej edycji dostępny był tzw. Manual Cache, który pozwalał na ściągnięcie na dysk wybranych fragmentu terenu, np. obszaru Polski, by te dane były zawsze pobierane z dysku, a nie z chmury. Na razie ta opcja nie pojawiła się w Microsoft Flight Simulator 2024.
Niezależnie od optymalizacji, Microsoft Flight Simulator 2024 cierpi na liczne dolegliwości techniczne. Po najnowszym patchu zwiększyła się u mnie częstotliwość wyrzucania gry do pulpitu, i to przy dość niespodziewanych czynnościach, jak próbie wyświetlenia zakładki śmigłowców w menu wyboru samolotu.
Na porządku dziennym są przenikające się samoloty na płycie lotniska, lewitujące postacie i pasażerowie blokujący się przy animacji wsiadania. Do tego dochodzą problemy związane z nieposkromioną jeszcze sztuczną inteligencją i proceduralnie generowaną roślinnością, obiektami oraz misjami w trybie kariery.
Nie da się ukryć, że Microsoft Flight Simulator 2024 zaliczył bardzo burzliwą premierę, a jego stan techniczny i ilość błędów pozostawia wiele do życzenia. Ale trzeba też wziąć pod uwagę, że to jest to jedynie baza – podstawa, która będzie przez kolejne lata wypełniana tysiącami różnych dodatków i modów.
To z założenia jest projekt pod dalsze rozwijanie, a nie ukończenie po wydaniu paru łatek. Patrząc na to, jakich ulepszeń doczekał się Flight Simulator 2020, który ma być jeszcze aktualizowany co najmniej do 2028 roku, to z nową odsłoną również powinno być coraz lepiej.
Więcej:Eksperci wycenili Steam Machine i PC od Valve będzie niewiele tańsze od PS5 Pro
4

Autor: Dariusz Matusiak
Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.