„A nigdy nie powinienem był tego robić”. By zaoszczędzić 17 minut w Królestwie niebieskim, Ridley Scott zgodził się usunąć fragment będący sednem filmu
Ridley Scott wiedział, że dla studia Królestwo niebieskie nie jest tak atrakcyjne, jak „następne Gwiezdne wojny”, dlatego zgodził się wyciąć kluczowe dla filmu 17 minut.

Królestwo niebieskie uchodzi za jeden z najbardziej niedocenianych filmów Ridleya Scotta. Początkowo produkcja nie spotkała się ze zbyt pozytywnym odbiorem, ale z biegiem czasu, dzięki rozszerzonej, reżyserskiej wersji, widowisko zapracowało sobie na miano świetnego.
20 lat po premierze temat Królestwa niebieskiego powrócił przy okazji premiery produkcji na nośnikach 4K UHD i Blu-ray. Dla Ridleya Scotta był to powód, aby porozmawiać ze ScreenRantem o swoim dziele, które przeszło wyboistą drogę, aby trafić do widowni w wersji, która odpowiada wizji reżysera. Ta wcześniej została zablokowana, ponieważ filmowiec starał się zadowolić wytwórnię, która wykładała pieniądze na jego film. Zgodził się więc na cięcia, które zaproponowano po pokazach testowych.
Każdy film jest oglądany wcześniej, a każdy pokaz testowy jest pewną lekcją. To także cholerna uciążliwość. Nakręciłeś film, podoba ci się to, co masz, a potem ktoś mówi: „A co z tym?” i „A co z tamtym?” ... I nie możesz się kłócić, ponieważ za to zapłacili.
Scott przygotował kilka pokazów testowych Królestwa niebieskiego, aby podzielić się postępami prac ze studiem, które inwestowało w film niemałe pieniądze, budżet wynosił ponoć 130 mln dolarów. Z tego jednak wyniknęły rozmowy, które doprowadziły do licznych zmian w filmie i z ich winy kinowa wersja okazała się 45 minut krótsza od reżyserskiej. I w tych 45 minutach znalazło się 17 minut, w których zdaniem Ridleya Scotta była zawarta część sedna tej produkcji.
Prawdopodobnie dlatego, że kiedy mówię Foxowi: „Słuchaj, chcę, żebyś wydał X pieniędzy na ten film. Jest o nas, innowiercach, i wierze muzułmańskiej”, to nie są następne Gwiezdne wojny, prawda? To nie jest aż tak atrakcyjne.
Wiedziałem, że mam świetny materiał ze [scenarzystą] Billem Monahanem. To znaczy, całkiem wyjątkowy. Scenariusz był fantastyczny. Nazwałbym go nawet rockandrollowym. Jest fantastyczny. [Ale potem] ktoś powiedział: „Rany, film trwa za długo. Czy możemy usunąć historię księżniczki, która poddała eutanazji swoje dziecko?”. Niechętnie – naprawdę, naprawdę niechętnie – pozwoliłem tej historii odejść. A nigdy nie powinienem był tego robić. Zaoszczędziłeś 17 minut, ale wyciąłeś część sedna sprawy.
Ostatecznie to Ridley Scott postawił na swoim i zaledwie kilka miesięcy po premierze kinowej wersji w 2005 roku, wypuścił wersję rozszerzoną, która spotkała się ze znacznie pozytywniejszym odbiorem. Filmowiec słusznie wierzył w siłę scenariusza Monahana, a także własną, reżyserską wizję, która pozwala lepiej zrozumieć przedstawione w Królestwie niebieskim wątki i motywacje bohaterów.