Gra mi zajęła jakieś 55-57 godzin. I nie jestem pewien jak ją określić. Tzn gra jest bez wątpienia wybitna i konieczna dla każdego fana tormenta. Ma ciekawy system walki, choć przez całą grę walczyłem tyle razy, że nie było mi dane wypróbować w pełni jego potencjału.
Ale...
Świat jest niesamowity(czyli plus), ale tych niesamowitości jest upchanych tak wiele w każdy aspekt gry, że można się od tego porzygać. Naprawdę. Każda(prawie) postać jest czymś niezwykłym. Nawet nasi towarzysze są cudaczni.
spoiler start
Facet, który ma swoją rodzinę i bliskich uwiezioną w tatuażach na ciele. Mała dziewczynka mogąca tworzyć bogów. Kobieta, która ma na bieżąco połączenie ze wszystkimi swoimi alternatywnymi wersjami. Na pierwszy rzut oka przygłup, który potem okazuje się opętanym przez demony kimś. Z tego misz maszu Porzucona zabójczyni i najemnik lowelas wydają się być nieciekawi.
Jeszcze zabójczyni ratuje to, że w wykwicie ma dużo do powiedzenia.
spoiler stop
Prowadzi to do tego, że spotkanie kogoś kto nie jest kimś/czymś niezwykłym sprawia, że z automatu jest nieciekawy. Na początku robiło to na mnie wrażenie, ale potem jak obadałem całe Klify Sagusa(czyli pierwsza duża lokacja) to zaczęło to być męczące. Potem się przyzwyczaiłem bo trafiłem Wykwitu i tam już było tego mniej. Ale z drugiej strony było tego na tyle mniej, że gra straciła urok i stała się nużąca. Więc plus świata staje się jednocześnie minusem w mniej ciekawych lokacjach. Przy czym mniej ciekawa lokacja oznacza tu wielowymiarową istotę wielkości metropolii(albo i większą), w której żyją dziesiątki(co najmniej) osób(taki żywy odpowiednik sigil).
Dalej jedna kwestia. Torment planescape był zawalony tekstem. Ale z drugiej strony było to zrównoważone. Nawet postacie nastawione pod inteligencję i takie tam wiele walczyły bo wielu zadań nie dało się zakończyć bezkrwawo. Za to tutaj jeśli zbuduje się postać pod intelekt i rozwiązywanie problemów to każda walka będzie trudna. Szczególnie jeśli weźmie się dziecko do drużyny. Dlatego każdy konflikt próbuje się rozwiązać alternatywnie/dyplomatycznie. A to z kolei prowadzi do tego, że w grze nie ma walk. A nawet jak gra wejdzie w tryb "kryzysu" to jest jakiś sposób by wyjść z niego bez zabijania. I nagle okazuje się, że enigmaty są zbędne, a gra już nie jest rpg tylko tekstową przygodówką. W dodatku jest tu masa osób, które albo lubią dużo gadać, albo które faktycznie mają dużo do powiedzenia. A nawet jak ktoś dużo nie mówi to opisy to rekompensują. Aż chciałem zrobić screena jak jakaś postać odpowiedziała mi "Tak.", a tekstu do moich dialogów było parę akapitów. Pod koniec gry zaczęło mnie to tak męczyć, że zacząłem stosować taktykę "przeglądania tekstu" w celu wybrania konkretnych informacji.
Dalej są nurty. To niby bardzo ważny element gry, ale tak jest zrobiony, że momentami nie wybieramy kwestii w zależności od tego co byśmy chcieli powiedzieć tylko w zależności od tego jakim nurtom mogą odpowiadać dane kwestie. Czasem wpakowywałem się w problemy tylko dlatego, żeby być wiernym nurtowi.
Pieniędzy nie bardzo jest na co wydawać. Mimo tego, że kupiłem kilka drogich zbędnych przedmiotów to i tak grę skończyłem mają ponad 10 000 błyszku.
W skrócie gra jest niesamowita. Ale z drugiej strony męcząca. Nie poleciłbym jej każdemu.
Nic dodać nic ująć.
Chociaż ze swojej strony śmiem twierdzić, że w porównaniu do jedynki - ta część jest dużo bardziej... schematyczna.
Troszkę mnie raziło, że zawsze (dosłownie) były takie same 3-4 rozwiązania, wedle których się kierowało. Plus potem nagle stosowano zasadę "pierwszy NPC kłamie" znaną z papierowych RPGów.
Osobiście grało mi się bardzo przyjemnie, mimo że po pewnym czasie byłem już na tyle znudzony, że tylko parłem do przodu bez jakiejś chęci mocnej interakcji z grą. A szkoda.
Czy w tą grę można grać wyłącznie myszką? Jestem osobą niepełnosprawną i nie obsługuję klawiatury. Gdyby ktoś to sprawdził i odpisał byłoby super. Bez problemu grałem w Dragon Age 1 i 2, serię Heroes, serię King's Bounty, Pillars of Eternity, serię The Incredible Adventures of Van Helsing oraz Wiedźmina 1. Może znacie inne gry RPG obsługiwane tylko myszką?
Divinity 2 - tym bardziej, że system walki jest turowy więc idealny tytuł dla ciebie.
Mozna grac tylko myszka. Sa skroty klawiaturowe do wiekszosci aktywnosci, ale sa rowniez odpowiadajace im przyciski interfejsu.
Z innych gier obslugiwanych myszka zobacz sobie koniecznie Baldur's Gate i dwa pierwsze Fallouty.
Czy w grę można grać bez znajomości pierwszej części? Czy bez znajomości wydarzeń z tamtej odsłony dużo się traci?
To nie jest kontynuacja P: T, tylko zupełnie osobna historia w osobnych "realiach". Ot, parę mrugnięć okiem do fanów poprzedniczki typu znajoma postać gdzieś w tle, tyle. Krótko: prawie nic nie tracisz w TToN, natomiast swoją drogą wielka to szkoda nie zagrać w P: T.
Nie grając w torment pierwsza część, tracisz brak znajomości wybitnej, ponadczasowej i najlepszej fabuły w całym growym świecie
Ta gra nie gryzie! Zdecydowanie warto zagrać
Panowie wyżej mają rację, bo życie dzieli sie tylko na dwa etapy, pierwszy etap to ten smutny, bez znajomości Planescape: Torment, a drugi etap to ten po zakończeniu P:T i zdecydowanie dużo bardziej barwniejszy, ja jak przynajmniej raz w roku nie przejdę Tormenta to jestem chory.
Torment: Tides of Numenera to osobny twór, w osobnym uniwersum, w żaden sposób niepowiązany z Planescapem, poza tym, że obie miały podobne założenia - by skupić rozgrywkę na narracji.
Więc... tak, jak najbardziej możesz ;) To trochę tak, jakbyś zapytał czy można grać w Dragon Age bez znajomości Wiedźmina. Co ma jedno do drugiego?
kasuję - nie ma co się powtarzać - powiem tylko że tekst polski był na mój gust dobrze dopieszczony - czyta się świetnie, choć jeszcze całej nie przeszedłem - wciąga i nie ma mrocznego klimatu jak Planscape - wszystko na plus. Polecam też niebieski ebook angielski do gry - jest naprawdę wyśmienity
Nie zgodzę się. Miałem przegląd takich gier przez cały miesiąc i ta należy do najsłabszych w swojej kategorii.
Gra jest niezła, ale niestety o wiele za krótka, skończyłęm wszystkie możliwe zadania zanim się zorientowałem. Towarzysze nie porywają swoimi historiami ani charakterami(no może poza Rhin która budzi sympatię) a ich subquesty (o ile tak to można nazwać) są beznadziejnie krótkie, jak by zrobione byle jak. Na plus muszę zaliczyć świat a zwłaszcza lokację Wykwitu. Podoba mi się system walki z możliwością dialogów z przeciwnikami,enigmaty, interakcje, ciekawy awans postaci...ale i tak pozostawia ogromny niedosyt i poczucie że mogło być lepiej.
Nie będe się rozpisywać
O ile Pillars of Eternity można nazwać sukcesorem BG, BG2 mimo kilku drobnych zmian, o tyle Numenera to zmarnowany pomysł.
Myślę, że Gambri pisząc recenzję niestety przedstawił bardzo subiektywną ocenę ciesząc się, że mógł po latach wrócić do gry, którą lubił.
No i ja też jestem fanem licznych RPGów, ale ta gra jest po prostu słaba jako gra.
Gdyby gra była analogicznie w jakimś autorskim innym uniwersum (bo Numenera wykorzystała już coś co było ciekawe i było sukcesem z pierwszego Tormenta) to zasługiwała by może na 5
Ocena co najmniej o 1 punkt zawyażona, jak nie więcej
Gra zasługuję w skrócie na 6,5/10 - widać, że próbowali, ale jest to gra po prostu mocno niedopracowana
Zgadzam się, gra przede wszystkim ma za długie rozmowy i zamiast np. z czasem odkrywać historię towarzyszy to jesteśmy zmuszeni do czytania ścian tekstu.
Postacie są oczywiście dobrze napisane ale za bardzo to rozwlekli
Nie przeszedłem jeszcze całej, ale grałem już kilkanaście godzin, dzięki czemu wykrystalizowała się już moja dość stabilna opinia. Swoje trzy grosze muszę zamieścić, gdyż odczuwam pewien deficyt z wyartykułowaniem pewnych wartości tej gry, które stanowią jej mocny punkt. Silnie jednak trzeba zaznaczyć, nie jest to gra dla wszystkich – tym bardziej dla graczy, którzy lubują się w typowych rpg-ach gdzie dzieje się akcja, jest walka; podnosimy swe statystyki, staramy się o lepszą zbroję, hełmy, artefakty, wytwarzamy z receptur trudniej dostępne modyfikacje naszego pancerza, szkolimy swe umiejętności itp. Jeżeli szukasz takiej gry - nie jest to gra dla ciebie. Właśnie - ta gra nie jest dla typowych graczy, ale dla tych, dla których literatura; a tym bardziej - z dopiskiem „piękna”- to nie puste słowo. Torment – Tides of Numenera to dla mnie chyba najwartościowszy „growy” zakup od czasów dzieciństwa – w końcu trafiłem na grę, którą szukałem od lat. Ta gra jest przede wszystkim dla tych, którzy uwielbiają czytać, bo to jej esencja. Jednak chyba pod warunkiem takim, że lubimy przede wszystkim teksty bogate artystycznie (w różnej maści środki stylistyczne). Jeżeli tylko cenisz w tekście prostotę, nie lubisz np. stylizacji, a wyszukane słownictwo nazywasz pejoratywnie (zbyt przekombinowane, kwieciste, barokowe itp.) to także możesz tej gry nie docenić. Otóż pod względem artystycznym (i mówię tu tylko o tekście polskim, gdyż angielski zdaje się, wydawał mi się dużo słabszym – to chyba też kwestia niuansów i specyfika języka polskiego, który przewyższa w kwestii wyrazu czy raczej „wyrażania” język angielski) bije na głowę wszystkie znane mi rpg-o tekstówki i także osławioną pierwszą część Planscape Torment. Tides of Numenera pod tym względem – podkreślę – tylko tekstu polskiego – jest znacznie lepszy artystycznie od Planscap-a. Zaznaczę, że nie chodzi mi o fabułę, żeby nie być źle zrozumiałym.
Ubolewam jedynie nad tym, że gra nie przyniosła dochodu, została zaliczona do niszowych, niepopularnych, z krzywdzącą – całkowicie niesprawiedliwą oceną łatką – sugerującą, że jest to gra słabsza. Typowy gracz takiej gry niestety nie doceni, będzie grał w Pillarsy, Tyrrany, Kingdom Comy, Wiedźminy. Co za tym idzie, możemy pożegnać się z kontynuacją Numenery. Ta gra wyszła jedynie dla pewnego typu gracza – czytacza.
Tekstu w tej grze jest zatrzęsienie, zapisać grę się da jedynie po wyjściu z dialogu – co uważam za największą jej wadę. Interfejs też nie jest najszczęśliwszym aspektem tej gry, ale nie przeszkadza. Na sobie sprawdziłem, że dawkowanie jej z umiarem to dobra strategia na pobudzanie coraz większego apetytu - co nie poskutkuje zmęczeniem. A więc do czytania :)
Słowo uznania składam na ręce tłumacza lub tłumaczy (nie wiem) tej gry na język polski – naprawdę dziękuję – świetna robota – tak dopieszczonego tekstu, jeszcze nie czytałem w żadnej innej grze; doceniam; i oby następna część lub gra z podobną jakością wyszła w przyszłości, bo Numenera okazuje się na razie rodzynkiem w porównaniu z zalewającymi nasz rynek grami AAA, które do poziomu Numenery nawet nie dorastają.
Czepialskich wypadałoby poinformować – tak wiem, że Numenera to nie kontynuacja Planscape-a, ale luźne nawiązania do niej uważam niejako za kontynuację
Nudna ta gra ma się nijak do Tormenta. Jest liniowa ,walk jest tyle co kot napłakał.Zmarnowany potencjał, eksploatacja uboga nie wiadomo jak używać i do czego jest tona tych artefaktów. Interfejs jest nie za bogaty.Tony rozwleczystego tekstu.Rozwija się bardzo powoli.
Do skasowania.
Mimo tego, że zawsze uważałem Planescape Torment za tytuł wybitny, zawsze mieszczący się w pierwszej dziesiątce, nigdy nie byłem jego wielkim fanem. Nie do końca mój „klimat”, bardzo okrojony system AD&D, „drewniany” system walki i to „podniecanie się” wszystkich pytaniem: Co może zmienić naturę człowieka? Pewnie dlatego że zawsze uważałem je za nieco pseudo-filozoficzny bełkot, gdyż nie ma wg mnie czegoś takiego jak natura człowieka :) Mniejsza z tym. Nigdy nie otaczałem tego tytułu kultem ani uwielbieniem, więc i na Torment: Tides of Numenera, nie czekałem z wypiekami na twarzy.
Przyszedł jednak czas, że i ja grę skończyłem. I nie ukrywam że po wielu negatywnych opiniach w internecie, jestem zaskoczony. I to mile.
Numenera (tak będę określał tę grę w dalszej części tekstu) przenosi nas w absurdalnie odległą przyszłość (około miliarda lat) prawdopodobnie na Ziemię, choć ciężko mówić o śladach naszej cywilizacji, bo w uniwersum gry, świat był świadkiem upadku i powstawania wielu cywilizacji, zaś my trafiamy na etap cywilizacji zbliżonej do średniowiecza, choć co chwila natrafić tam można na tajemnicze artefakty przeszłości (tzw. numenery właśnie) będące wytworem zaawansowanej techniki. Nasz główny bohater też jest niejako takim...wytworem. W Dziewiątym Świecie, który zbadamy istnieje istota zwana Panem Wcieleń – uzyskał on nieśmiertelność przenosząc świadomość z ciała do ciała. Sęk w tym, że opuszczone ciało...także zyskuje świadomość i staje się de facto nowo-narodzonym człowiekiem. Nasz bohater jest właśnie takim nowo-narodzonym, który musi odnaleźć miejsce w tym dziwnym świecie; zwłaszcza że ścigany jest przez tajemniczą istotę zwaną Rozpaczą.
Nasz bohater jest nieśmiertelny niczym Bezimienny w Tormencie, choć jest parę wydarzeń podczas których może zginąć już bezpowrotnie. Co ciekawe, śmierć, ta ostateczna, nie spotka nas nigdy w czasie walki. Raz że jest to niemożliwe – nikt oprócz Rozpaczy nie może nas zabić Bezpowrotnie, dwa – walki jest w tej grze bardzo niewiele. Fani erpegów mogą być zdumieni, bo może się okazać że po broń sięgną pierwszy raz po kilku godzinach rozgrywki. Czy to dobrze? W zasadzie tak: gra bowiem nie broni stworzyć postaci nastawionej na walkę i rozwiązującej problemy w ten sposób. Zwłaszcza że i wśród towarzyszy są tacy bardziej od gadki i tacy bardziej od walenia mieczem po gębach….No właśnie. Towarzysze. Podróżujemy z maksymalnie trojgiem spośród sześciorga. Są całkiem fajnie napisani, choć trzeba przyznać że tylko dwie postacie wyróżniają się szczególnie: Erritis, nieco tępy, z wybujałym ego potężny wojownik, który wręcz świeci (naprawdę!) aurą swej „zajebiaszczości” i będący parodią wszelkiej maści dzielnych rycerzy i innych herosów z popkultury oraz Rhin, około jedenastoletnią dziewczynkę, która jest postacią typowo fabularną i stała się jedną z moich ulubionych towarzyszy w ogólnie pojętym cRPG – walczy słabiutko (choć ma dużą zręczność i jak dostanie broń dystansową opartą na zręczności staje się świetnym wsparciem), pada bardzo szybko gdy już ją zaatakują, jednak...jest najlepiej napisaną postacią w Nu menerze, ma świetny quest z nią związany, jej dialogi z innymi towarzyszami wywołują uśmiech no i...gada z kamieniem, ale dlaczego to sami odkryjecie :)
Mówiłem że więcej tu się gada niż walczy? Rozmów jest bardzo wiele, opisów w pomiędzy nimi także, czasem nieco wodolejnych, jednak na plus. Zdecydowaną większość questów możemy rozwiązać za pomocą odpowiedniej rozmowy i to na różne sposoby – dialog możemy poprowadzić różnie, zależnie od naszych zdolności (typu Zastraszanie) czy ogólnie: światopoglądu. Dialogi te determinują jaki Nurt (czyli de facto: typ charakteru) dominuje u naszej postaci co będzie miało pewien wpływ na zakończenie gry. Walka zaś, której jest niewiele, rozgrywana jest w systemie turowym, choć nic by się nie stało gdyby był to tryb z aktywną pauzą bo by przyśpieszyła – brak tu bowiem tej….taktycznej głębi z choćby Świątyni Pierwotnego Zła. No ale jest ok.
Nie wspomniałem nic o mechanice, która jest oparta na „papierowym” systemie RPG Numenery i choć ów system nie jest dla mnie do końca „jasny”, w czasie gry bez problemu zobaczycie że rozwój postaci jest dosyć przyjemny i daje pewne...ciekawe możliwości.
Co jeszcze? Nie wspomniałem o muzyce ani grafice? Szczerze mówiąc ta pierwsza sobie pogrywała gdzieś tam w tle i kompletnie nie zwracałem na nią uwagi czyli pewnie jakaś rewelacyjna nie była, choć utwór z menu głównego mi się podoba. Graficznie jest zaś w zasadzie tak jak w pierwszych Pillarsach, gdyż gra powstała na tym samym silniku.
Czy Tides of Numenera to godny następca starego Tormenta? Nie ma chyba dobrej odpowiedzi na to pytanie. Gra ze starym Tormentem wspólny ma tylko tytuł, nieśmiertelnego, bezimiennego bohatera i to że jest izometrycznym drużynowym erpegiem. Oczywiście, ma bardzo dobrą fabułę, z wieloma zakończeniami, jednak klimat gry jest zupełnie inny, osobiście też uważam że setting, będący miszmaszem fantasy, sf i postapo jest o wiele ciekawszy i przypomina mi trochę „Księgę Nowego Słońca” Gene’a Wolfe’a. I szczerze mówiąc: szybciej wrócę do Numenery niż do starego Tormenta. Okazało się bowiem że dostałem tytuł wybitny, jeden z najlepszych erpegów w historii gatunku. I taka mała dygresja na koniec: często starzy gracze (tacy w moim wieku, czyli około trzydziestki i starsi) mówią że kiedyś „gry były lepsze”. Pewnie niektóre tak, jednak myślę że nie erpegi; od kilku lat przeżywamy renesans gatunku, być może to właśnie teraz jest Złota Era cRPG. Gry Obsidianu, Lords of Xulima, Legend of Grimrock 1 i 2, nowy Torment, wielu zachwyca się serią Original Sin (osobiście akurat od tego cyklu się odbiłem). Myślę że ostatnio (czyli od czasu pojawienia się pierwszych Pillarsów i pierwszego Legend of Grimrock) mamy do czynienia z lepszymi erpegami niż w za czasów Black Isle i Bioware (licząc do upadku Troiki, bo potem była „posucha”). No, to tyle w temacie :) Kto nie grał – niech gra w Torment: Tides of Numenera.
Ciesze sie, ze dokonczyles i ze jednak cos Cie w niej urzeklo. To co opisales w swoim poscie to calkowita odwrotnosc Twojej poprzedniej opinii. To co krytykowales w pierwszym podsumowaniu (post [252]), po dwoch tygodniach przeksztalcilo sie w glowne zalety. :)
Ja tez ocenilem Numenere dosyc wysoko ale zastanawiam sie - skad u Ciebie taka zmiana frontu? Pytam bo miszmasz o ktorym wspominasz byl wczesniej przez Ciebie mocno krytykowany (zreszta jak przez wiekszosc). A np. dla mnie to jeden z ciekawszych i najbardziej zaskakujacych settingow na jakie trafilem.
Tamta moja z dupy opinia powstała po może godzinie gry....Jednak zagryzłem zęby i grałem na siłę, jednak kiedy Rhin dołączyła do drużyny to mi się spodobało a potem to mnie już wciągnęło jak bagno i grałem kilka dni z rzędu do drugiej w nocy co ostatnio mi się zdarzyło przy drugich Pillarsach :P
To pewnie jedna z ostatnich takich gier.
Fabuła i świat przypomniały mi światy Gene Wolfe, (jak wyżej napisał Iselor) choć pełno w grze także innych wątków z literatury fantastycznej. Nie będę pisał więcej o fabule aby uwag Iselora, znowu nie powtarzać;)
Nawiązuje do kultowego Tormenta konstrukcją graficzną, sporą ilością poprawionych detali, choć wszystko w Numenerze bogatsze w treści i grafikę.
Ogromny plus to możliwość rozwiązywanie questów na różne sposoby, w zależności od ustawień naszej postaci i drużyny..
I na tym plusie na razie poległem ;)
Bo zdarzył mi się bug szeroko opisywany i do tej pory nie poprawiony.
Była w tym i moja wina bo nie zadbałem o czytelne save..
Wyszło tak że sporą część questów musiałbym powtarzać a biorąc pod uwagę ich zmienne wyniki ..ech, chwilowo mi przeszła chęć do grania ;)
Póki co, chwalę jak mogę..
Tak jak Pillars of Eternity było 'starym dobrym RPG', Tyranny również i w dodatku nietypowo byliśmy tam po stronie imperium, tak Numenera nie ma nic nowego do zaoferowania. Nawet powrotu do rpg, bo mamy tu turowe walki, które w ogóle nie pasują, zaś fabuła i świat nie pozostawiają mocniejszych wrażeń. I choć nie jest źle to przykro mi, biorę się za coś innego.
Nawet powrotu do rpg, bo mamy tu turowe walki, które w ogóle nie pasują
Turowe walki nie wyszły tu źle (nie mówię że cudownie bo walka w tej grze jest bardzo opcjonalna i dodatkowa), ale dla twojej wiadomości: turowe walki istnieją od zarania istnienia tego gatunku a że pasują bardziej niż czas rzeczywisty pokazała Świątynia Pierwotnego Zła czy ostatnio drugie Pillarsy.
zaś fabuła i świat nie pozostawiają mocniejszych wrażeń.
Fabuła bije po dupsku większość cRPG zaś świat jest znakomitą wariacją tego co czytaliśmy w powieściach Gene'a Wolfe'a, Rogera Zelaznego czy Jacka Vance'a.
Nic tylko Iselorowi przyklasnąć.
Co do turowych walk, mówiąc szczerze, to jakoś pasują mi bardziej od interaktywnej pauzy. Arcanum, Fallouty, Świątynia pierwotnego zła, DoS 1 i 2, czy kilka innych starszych produkcji. Problem z aktywna pauzą jest taki, ze sprawdza się przy albo małych drużynach, albo niewielkich ilościach aktywnych umiejętności. W takim BG 1 i 2 tak naprawdę uwagę trzeba było poświęcać tylko postacią czarującym, reszta walczyła sama. W Pilarsach gdzie już wojownicy, łucznicy itd. mają sporo umiejętności aktywnych, z których musimy korzystać, ten model bywa męczący.
A co do kreacji świata, to jest fenomenalna, powiedziałbym jedna z lepszych i unikająca sztampy. Świetne są wynikające z jego cech zagadki środowiskowe.
Jednak najważniejszą cechą tej gry jest sama jakość napisanego tekstu jak i tłumaczenia. Tutaj aż chciało mi się te ściany tekstu czytać co do słowa, podczas gdy w Pilarsach teksty mnie poniekąd nudziły, waliły wymuszonym patosem i dość marnymi za to rozciągniętymi opisami. Może to wina tłumaczenia, bo grałem tylko po Polsku, jak ktoś grał w oryginale to niech da znać. By nie było, bo wiem, że Iselora pierwsze PoE zachwyciły, dalej uważam je za dobra grę, po prostu jakość tekstu pisanego moim zdaniem w Tyranny (bardziej zwarty) czy TToN (lepsza jakość) jest wyższa i bardziej zachęcająca do czytania.
Wczoraj zakończyłem pierwszą rozgrywkę w Torment: Tides of Numenera. Chciałoby się powiedzieć, że była to zajmująca lektura, ponieważ długie rozmowy stanowiły poniekąd motyw przewodni zabawy. Niewątpliwie gra serwuje treściwe danie, przy którym łatwo o przejedzenie. Moim zdaniem Torment: Tides of Numenera jest dobrą grą, bo ciekawą, choć byłaby o wiele lepsza, gdyby dawała więcej z doświadczania przygody. Nie na darmo widzimy opinie, że to pewnego rodzaju interaktywna książka, a to sugerowałoby załamanie balansu między opowieścią i ogrywaną akcją. Ukłonem w kierunku społeczności graczy byłaby gra przedstawiający bogaty świat, ale pozwalająca również na konkretne działanie zamiast prowadzenia długich rozmów.
Powiem tak ja bym wolał żeby powstała kontynuacja z Bezimiennym niż takie coś gdyż na przykład mogłoby to być walka z jakimś bossem w Piekle(Belhifetem lub kimś innym) i wrócili by dawni towarzysze Bezimiennego oprócz Ignusa który był moim zdaniem porąbany jak cholera:D
gra, której ocenę wyjątkowo trudno streścić w paru zdaniach ponieważ posiada zarówno wielkie zalety, jak i potężne wady.
na plus:
- świetne lokacje (Wykwit!)
- fajni towarzysze (Matkina, Rhin!)
- ciekawy koncept głównej postaci "Porzucony"
- interesująca mechanika, wreszcie izometryczny cRPG bez D&D
na minus:
- ściany często niezbyt pociągającego tekstu
- budżetowe retrowizje, które jak wyżej
- nieciekawy interface (dlaczego rozmawiając z kimś widzimy tylko własny avatar?!)
- mało interakcji z towarzyszami
- brak humoru, dystansu
- bardzo sporadyczne walki
w tytule spędziłem 42h i nie mogę powiedzieć, by był to czas stracony, ale i "mogło być lepiej". przez wiele tekstów przeklikiwałem się czytając co drugie słowo i nie raz łapałem się na tym, że nie do końca ogarniam co się dzieje. poziom rozmycia i górnolotność tekstów sprawiały, że nie mogłem ich znieść w takich dawkach. jako powieść fabuła Numenery by się nie sprzedała
Pytanie do osób, które już grały - czy ta gra, podobnie jak Planecsape Torment stawia na mądrość/inteligencję (dla ciekawszej rozgrywki), czy ma bardziej wszechstronne podejście do tematu atrybutów?
Jest wyraźnie inaczej, głównie dlatego, że atrybuty są tylko 3. Do tego mechanika wysiłku sprawia, że nie ma testów na wysokość atrybuty i nawet mając tylko kilka punktów w danej dziedzinie idzie zdawać testy.
I jak na razie (dopiero gram od 8 godzin czystej gry, więc jej jeszcze nie skończyłem) inteligencja > szybkość > siła, tylko różnice nie są gigantyczne. Tyle, że w wielu dialogach można się posiłkować pulami atrybutów towarzyszy (ale nie zawsze). Ale tak, umiejętności dialogowe są naprawdę ważne (perswazja, oszustwo), podobnie jak Amestacja (czy jakoś tak) i zwinne ręce.
Tak więc nawet jak stworzysz wojownika, to raczej problemu nie będzie o ile dobrze dobierzesz mu umiejętności, drużynę, oraz jednak zostawisz trochę punktów w inteligencji (nie musi być dużo, mają pomóc w dialogach, w których drużyna jest wyłączona, do tego w grze na samym początku niemal idzie zdobyć kilka dodatkowych za free, a i z puli tej nie będziesz normalnie korzystać poza tymi sytuacjami).
Mi się ta mechanika całkiem podoba, choć z recenzji słyszałem, że o ile sprawdza się super w pierwszej połowie gry, w drugiej już jednak słabiej (jak rozgryziesz system to jest za łatwo). Zobaczymy.
Gram. dawno nie widzialem tak kolorowej gry z tak odjechanie wykreowanym światem że aż momentami czytając nie do konca jest to zrozumiale bo przeciez gra toczy sie miliard lat od naszego punktu w czasie wiec niektore rzeczy wydaja sie czystą magią
Treść, fabuła i świat przedstawiony z masą ciekawostek na duży plus. Ogrywałem jakiś czas temu, a wciąż pamiętam niektóre pomniejsze nawet szczegóły związane z ich osobistymi historiami, tak więc współtowarzysze również dają się lubić. Na minus walka, której równie dobrze mogłoby dla mnie nie być.
W sumie ograłem tą grę jakiś czas temu już, ale jedno mogę powiedzieć. Ta gra jest duchowym spadkobiercą Tormenta.
Tekstu jest masa, ale jest on pierwszorzędnej jakości. Przydałoby się co najwyżej więcej lektora jak w DoS2, by móc się w niego częściej wsłuchać niż czytać, bo miejsca, w których to lektor czyta te teksty, opisy to miód dla uszu.
Gra ma świetnie napisanych towarzysz, w zasadzie chyba każdy jest na swój sposób ciekawy, a niektórzy wybitni wręcz (Rhin!).
Walka, jest jej mało, nie jest z reguły za trudna, często idzie pokombinować z polem walki ale przydałoby się opcjonalna możliwość utrudnienia sobie walki tak by trzeba było się więcej nakombinować.
Zagadki środowiskowe są świetne, ale mogłoby być ich więcej.
Fabuła jest pierwszorzędna, jednak z lepszych w ogóle. Ta historia naprawdę może się spodobać i nie jest sztampowa.
Lokacje są zróżnicowane, ciekawe i ładne. Ogólnie świat gry jest fascynujący.
Co to ekonomii wysiłku, świetnie się sprawdza przez pierwszą połowę gry, ale niestety w drugiej robi się już zbyt prosto i traci ona dość mocno na znaczeniu, a szkoda.
9.5/10 - jedyna wada jest taka, że druga polowa gry robi się za prosta oraz przydałoby się więcej interakcji z otoczeniem, bo te co są są super, ale znowuż po pierwszej części gry jest ich niewiele.
Gra niestety nie dla każdego mi się podoba lecz wielu zrazi ściana tekstu i mało walk to nie są pillarsy czy divinity że to się przeplatało tutaj jest głównie fabuła i wybór dialogów zapraszam https://www.youtube.com/watch?v=XZGxEhvnMF8&list=PLI2HRQC_mAWTvx90V9M-FZiVzu6XQKqNB
Wyjątkowa rzecz porównywalna jedynie z wcześniejszym tormentem. Aby czerpać z niej przyjemność naprawdę trzeba lubić czytać, tu dialogi i opisy nie są jedynie pewnym elementem gry nie bardziej istotnym niż np walka czy eksploracja. Tutaj są one wszystkim.
Zalety:
1. Zawiła, przemyślana i wciągająca fabuła choć raczej pobudzająca intelektualnie niż poruszająca emocjami. Może po prostu była zbyt skomplikowana bym odbierał ją bardzo osobiście.
2. Oryginalne i pomysłowe zadania poboczne, pełne treści i wciągające. Nie ma ani jednej zapchaj dziury, z każdym związana jest jakaś ciekawa opowieść lub przynajmniej lepiej poznajemy świat gry. A jest co poznawać.
3. Maksyma głosząca, że czasami mniej znaczy więcej jest mi dość bliska ale w tym przypadku dałem się bez reszty porwać szaleństwu przedstawionego świata. Miejsce akcji to ziemia ale taka z odległej o kilka miliardów lat przyszłości. Magia, nauka i metafizyka przeplatają się ze sobą na każdym kroku i chyba łatwiej byłoby opisać czego w tej grze nie ma niż to co w niej jest. Grając czułem się trochę jak dzieciak w sklepie ze słodyczami, patrzyłem na mapę danego obszaru i nie wiedziałem gdzie najpierw iść i co robić tyle tam było dziwnych obiektów i postaci. We wszystko można kliknąć, ze wszystkim można pogadać i co chwila jesteśmy bombardowani jakimś ciekawym pomysłem czy zagwozdką. Chyba żadna inna gra tak na mnie nie działała.
4. Wysokiej jakości dialogi i opisy a ponieważ w grze cały czas czytamy to bardzo ważna rzecz. Do tego duża ilość opcji dialogowych do wyboru przez co możemy bez większego trudu odgrywać taką postać jaką chcemy. W paru momentach miałem jednak wrażenie, że dialogi są sztucznie wydłużone zupełnie jakby twórcy postawili sobie za punkt honoru, że nie mogą być nigdy proste i konkretne. Po jakimś czasie można poczuć znużenie tym niekończącym przedzieraniem się przez ściany tekstu.
5. Walka. W grze nie ma wielu walk a jeśli chcemy możemy uniknąć zdecydowanej większości z nich. Poza tym każda walka jest wyjątkowa, określana jest jako kryzys i rzadko sprowadzająca do zabicia przeciwnika. Zamiast tego możemy przed nim uciec, przekonać go do ucieczki, użyć pobliskich urządzeń i tak dalej. Bardzo fajna rzecz przez którą mniej czułem się jakbym grał w grę a bardziej jakbym był uczestnikiem prawdziwej przygody. To z kolei sprawiło, że w przeciwieństwie do innych gier nie chomikowałem przedmiotów jednokrotnego użytku ale gdy dochodziło do starcia korzystałem z nich by zwyciężyć.
6. Rozwój postaci. Kolejna rzecz zaprojektowana w taki sposób by zachęcić nas do jak najgłębszego zanurzenia się w grze. Z poznawanych umiejętności możemy korzystać w trakcie dialogów czy eksploracji ale ja nie czułem żadnej ochoty do wczytywania w przypadku gdy coś mi się nie udało a twórcy tak to wszystko ładnie skonstruowali, że porażka nie zawsze zamyka nam drogę do wykonania zadania lub zdobycia tego na czym nam zależy.
7. Ekwipunek i opisy przedmiotów. W trakcie gry zdobywamy całe multum różnego rodzaju przedmiotów, część z nich możemy wykorzystać w trakcie starć, inne przydadzą się podczas rozmów a wszystkie one są ciekawie opisane. Nie mogłem się doczekać by przekonać co jeszcze twórcy wymyślili.
8. Towarzysze, rozbudowani, aktywni i podobnie jak w starym tormencie dobrze wpleceni w opowieść. Choć niektórzy bardziej niż inni. Wszyscy za to mają świetne historie, w paru momentach można się nawet wzruszyć.
9. Prawie każda spotkana przez nas postać została dobrze napisana i ma nam do coś przekazania coś ciekawego. Twórcy jakoś tak to zrobili, że nawet osoby z którymi przeprowadzimy jedynie krótsze rozmowy zapadają w pamięć.
10. Zacny polski dubbing z jednym małym wyjątkiem.
Wady:
1. Muzyka. Nie jest zła, po prostu nie jest bardzo dobra. Tylko parę utworów mocno mi się spodobało.
2. Bardzo mało udźwiękowionych dialogów oraz sztuczna i irytująca, w polskiej wersji, Matkina. Jeszcze się nie przemogłem i nie miałem jej nigdy w drużynie bo po prostu nie chce mi się słuchać jej odzywek.
3. O jakiejkolwiek dynamice nie ma w ogóle co mówić a taka a nie inna koncepcja stojąca za projektem rozgrywki ma również swoje minusy. Czyli mówiąc krótko, momentami bywa nudno i musiałem sobie robić przerwy. Zwykłą książkę mogę czytać godzinami ale ta interaktywna jaką jest torment po jakimś czasie zaczynała męczyć.
Chyba najbardziej oryginalny świat jaki miałem okazje widzieć w grach. Bardzo rozbudowane, nietuzinkowe i ciekawe lore oraz niebanalne lokacje. Generalnie uważam, że każdy fan RPG powinien zagrać, żeby tego doświadczyć, bo naprawdę jest to coś innego. Trochę gorzej niestety z gameplayem. Jak już wcześniej było wielokrotnie pisane, to bardziej książka niż gra. I to niestety potrafi zmęczyć i odrzucić. Sam kupiłem tą gre na premierę i dopiero teraz za 3 podejściem udało mi się wciągnąć i przejść całość. Choć musiałem sobie czasem robić przerwy, bo ilość czytania była czasem męcząca. Większość sytuacji można rozwiązać bez walki, choć chyba całkowicie nie da się jej uniknąć. I tutaj niestety pewne rozczarowani, bo skoro ta walka już jest to można było dać jakieś walki z bossami, a tych niestety nie ma. Nawet jeśli na samym końcu wybierzemy opcję "walki" z finałowym bossem to jej i tak nie będzie, bo rozegra się ona w formie... opisu. No i zakończenie mnie rozczarowało, motywy kierujące głównymi złymi okazały się dosyć sztampowe i oklepane, nie było tutaj zbytniego zaskoczenia. A szkoda bo bo po tak nietuzinkowym lore spodziewałem się czegoś ekstra. Szkoda też, że nasze wcześniejsze decyzje nie mają zbytnio wpływu na zakończenie, bo podobnie jak w cyberpunku czy mass effect 3 wyboru dokonujemy na samym końcu spośród jednej z kilku opcji. Towarzysze są całkiem nieźle napisani, choć spodziewałem się czegoś więcej, tym bardziej, że wziąłem do drużyny sobie niby tych najciekawszych fabularnie. Niestety dosyć mocno liniowa forma opowieści powoduje, że questy dla towarzyszy są raczej niezbyt rozbudowane i wplecione w lokacje z głównej fabuły. Nie ma tu niestety tak, jak np. w Tyrrany, że dla questów towarzyszy są osobne lokacje. Szkoda też, że nie zadbano o takie rzeczy jak choćby namalowanie portretów postaci z którymi rozmawiamy - są one wyłącznie opisowe. No i jak wspomniałem wcześniej wyboru dokonywane podczas całej rozgrywki mają niestety niewielkie znaczenie. Niby podczas całej rozgrywki nasze decyzje wpływają na to jakie nasza postać ma decydujące nurty - czyli jaki ma charakter ona i jej działania. Niestety jedyne na co to wpływa to zmiana 2 zdań w slajdach na końcu. Słabo...
Sporo narzekania z mojej strony, ale po prostu odczuwam tutaj trochę zmarnowany potencjał.
Numenera nie jest gra dla mnie. Uwielbiam Rpgi, rozwój postaci, zwiedzanie, odkrywanie fajnego świata i zaznajamianie się z ciekawymi postaciami. To co tutaj zafundowali twórcy to jest przełożenie historii z 3 tomowej epopei na płaszczyznę gry. Nie do końca to się klei z uwagi na fakt, ze moje oczy oraz głowa nie dały rady wytrzymać tego oceanu tekstu z mrugającego monitora.
Czytanie książki o takim potencjalne zapewne byłoby interesującym doznaniem. Granie w coś takiego to istna udręka :)
Moja ocena 7.0 ---------------------------------------------------------------------------------- czas gry 99:04
Ciekawy i oryginalny świat oraz pomysłowa koncepcja fabuły. Jednak stopień dziwności i wymuszonej abstrakcji jest tak głęboki że trudno wczuć się w postacie i uwierzyć w ten ekosystem. ( po poznaniu Klifów Sagusa zauważyłem iż moja postać o niemal złotym nurcie wcale nie pasuje do otoczenia wiec zacząłem od nowa jako ktoś bardziej wredny ) Koncept nurtów na papieże jest nieźle psychologicznym podejściem, choć chyba nie ma w ogóle wpływu na rozgrywkę ( nie licząc lichych mocy Ooma )
Największym zażaleniem do tej gry jest zbyt pokręcony świat w którego choć chciałem nie mogłem uwierzyć( brak cyklu dobowego i Wykwit ). Nie przeszkadzało mi czytanie ścian tekstów dialogów, opisów artefaktów i przedmiotów. Jednak dla mnie były to tylko ciekawostki. Niemal nie możliwe było mieć do nich jakieś wewnętrzne odczucia. Paradoksalnie najciekawsze były dla mnie retrowizje ( paragrafowe opisy ) z których klimat z kolei się wylewał. Użycie retrospektora Inifir’a było osobiście moim najlepszym fragmentem przygody.
Miedzy towarzyszami, jak na świat przystało także trudno znaleźć kogoś zwykłego. Moim faworytem jest oczywiście Rhin. Pierwsze izometryczne RPG gdzie możemy przyłączyć do siebie dziewczynkę praktycznie bez zdolności bojowych. Dodatkową trudnością jest fakt że nie możemy odłączyć ją na chwile cięższych bitew bo się na nas obraża i już jej nie znajdziemy. Często szafowałem swoim zespołem mając dziewczynkę przy sobie i powiem szczerze że metoda przywoływania towarzyszy brązową kulą jakoś nie przypadała mi do gustu. Najchętniej słuchało się wymiany zdań po między Rhin, a Callistage. Szkoda że nie da się pogodzić rudej kobiety z Aligernem.
Ogólnie chciałem dać pół oczka mniej, ale w finale wiele rzeczy mnie zaskoczyło. Choć tożsamość Memoviry nie była niespodzianką to już obecny stan Pana Wcieleń mnie zaskoczył. Wiele też w finale się wyjaśniło i łączyło z mniej ważnymi wcześniej wykonywanymi questami. Toteż ostatecznie miałem satysfakcje kończyć tą dobra grę. Jednakże Planescape Torment odrobinę lepszy.
Taniec z legendą często kończy się otwartym złamaniem. I owszem, Torment jest brzydki, bywa niespójny, a topornego interfejsu nie wytłumaczy największy sentyment. Ale jednocześnie ten świat zupełnie Was pożre. To tutaj legalnie działa sekta kanibali, silniki antycznej rakiety służą jako piece hutnicze, ogarnięte epidemią miasta pływają na wielorybach, a internet to artefakt, który przetrwał koniec świata i „unosi się” między wymiarami. Nie, nie wszystko się udało. Towarzysze są nudni. Pamiętacie Morte’a? Więc tu go nie ma. Pomimo tego czyta się tę grę świetnie. A walka? Panie, jaka walka?
Gra sama w sobie jest przyjemna i jest wciągająca, przeszedłem ją drugiego dnia. Mimo wszystko uważam, że jest tam zbyt wiele niepotrzebnego tekstu- czasem nie da się już tego czytać. W grze widać niektóre lokację ściągnięte z BGII. Jeśli chodzi o ekwipunek to przez całą grę zbierałem różnego rodzaju przedmioty, nie wiedząc czy to jest mi w ogóle potrzebne i nie sprzedawałem ich. Grę przeszedłem z ekwipunkiem, który zdobyłem w 1 spotkanym sklepie, broń jedynie zdobyłem składając ze sobą części. Najbardziej brakowało mi możliwości rozwoju (wymaksowania) postaci- ponieważ gra szybko się kończy.
Spadasz z nieba i co? Nie wiesz nic, dowiadujesz się wiele, ale dalej czujesz się zagubiony. Świat jest skomplikowany i przytłaczający (co moim zdaniem jest zaletą). Pojawiają się postaci, które wiedzą dużo (więcej niż nam mówią), ale nawet oni wydają się odrobinę przerażeni Dziewiątym Światem. Niestety skromna ilość lokacji i trochę nudni kompani -każdy z nich jest człowiekiem :c, gdzie się podziały lewitująca czaszka i płonący czarodziej (Castellige odrobinę nadrabia). W świecie, gdzie nic nie dziwi pojawić by się mogły bardziej odstrzelone postaci (roboty? duchy? cokolwiek!)
Niezaprzeczalnie Numenera ma przygotowaną bardzo ciekawą kreacją świata i fabułę. Jednak liczne błędy związane technicznym aspektem gry, błędy czy braki w tłumaczeniu, prymitywny system inwentarza jak i waluty (zakończyłem grę mając ponad 6k błyszków pozbawiony najlepszych numener przez kretyńsko znikającą postać pod koniec gry) i fakt że gra jest tak nie dopracowana chociaż na start dostała fundusze z kickstartera a kosztuje od 128 zł w górę sprawia, że nie mogę jej nawet postawić obok pudełka z Planescape Torment. Ciekawa gra, kompletnie nie warta swojej ceny i z pewnością nie Torment. 2/10
Ciekawa produkcja, która staje na wysokości zadania. Jest oczywiście gorszym, ale jednak duchowym spadkobiercą Tormenta, odwołując się do stawianych przez niego pytań i poruszanych wątków. Warto dać tej grze szansę, choćby dla kapitalnej lokacji Wykwitu.
Tam, gdzie próbuje być Tormentem, przegrywa, odtwarzając podobne motywy bez zrozumienia roli, jaką pełniły w oryginalnej grze. Jednak tam, gdzie pozwala sobie na własną tożsamość, Numenera jest zaskakująco wciągająca i dobrze napisana. Niektóre wątki poboczne to prawdziwe perełki (sekta kanibali!), a liczba możliwych rozwiązań poszczególnych questów naprawdę imponuje. Zdecydowanie wolę pochłaniać ściany tekstu, niż zaliczać obowiązkowe walki, więc mechanika bardzo mi pasowała. Szkoda tylko, że gra jest szpetna jak nieszczęście.
Przereklamowana. To nawet nie stało koło Baldur's Gate. Ogólnie grafa z tamtego stulecia :p. Skąd tak wysokie noty w czasopismach, imo ktoś ładnie promuje na siłe ten powstały shit powstały niby na bazie Planescape Torment, BG czy Icewind Dale. Lokalizacja i cały ten rozgłos ze Fronczewski udziela głosu... kpina, tylko wstęp a reszta to ponad 90% tekstu do czytania. Imo zakupiłem preorder, raz płytka zagościła w napędzie i czym prędzej udało mi się pozbyć ten Tytuł, imo wielkie rozczarowanie, wszystko na nie, nawet fabuła.
Mam duży niedosyt odnośnie gry. Zakupiłem rok temu na wczesnym dostępie i czekałem rok, aby się niestety zawieść. Do czego mam uwagi:
- zbyt krótka fabuła
- szumnie zapowiadany dubbing to raptem kilka kwestii
- małe lokacje i kiepska ich interaktywność (gdzie te czasy z BG lub PT, tam każdy dom stał przed nami otworem)
- tragiczny system walki
- zbyt zagmatwane informacje, podawane opisy wprowadzają na raz po kilka nowych pojęć, które ciężko zapamiętać i skojarzyć ze sobą
- dziennik nie zawiera wszystkich ważnych informacji
Nie umywa się do pierwowzoru, Planescape Torment.
Gra jest okropnie brzydka, przesadzona, przekoloryzowana, przeestetyzowana. Wszędzie jest ciasno i nawalone czegoś, można dostać oczopląsu i zwymiotować. Każdy napotkany NPC opowiada bez powodu historię swojego życia. Ja wiem o co chodzi w klasycznych rpg gdzie jest dużo czytania i ja nawet to lubię ale to jest gruba przesada. W samym pierwszym mieście praktycznie każda napotkana osoba opowiada odrębne niestworzone, fantastyczne historie i z każdej można by było zrobić dosłownie oddzielne uniwersum. No i oszukali ludzi reklamując wielce Fronczewskiego a On czyta tylko kilka zdań na początku...
Czytasz, czytasz, czytasz, zaczynasz się nudzić, odstawiasz grę na tydzień, wracasz, połowy świata nie pamiętasz, ale zamiast ciekawych walk, lub konfrontacji, czeka Cie dalsza masa czytania.
Podsumowując gra kompletnie nie radzi sobie z balansem walka / historia. W grze jesteśmy zalewani kolejnymi historiami, które po pewnym czasie nie robią żadnego wrażenia, do tego walka pojawia się raz na parę godzin i pozostawia dużo do życzenia (nie wspominając o kiepskim systemie rozwoju postaci). Polecam tylko fanom serii, którzy chcą poświęcić masę czasu głównie na czytaniu.
Opisać wielkość Tormenta w 600 znakach? Niewykonalne! Od czego miałbym w ogóle zacząć? Od absolutnie urzekającego uniwersum? Od fascynujących, skłaniających do refleksji historii i idei przekazywanych za pośrednictwem praktycznie każdego NPC czy przedmiotu? Od mnogości wyjść z każdej sytuacji i możliwości unikania przemocy prawie przez całą przygodę? Od genialnego splecenia ze sobą wątków głównych i pobocznych w spójną całość? Czy może od świetnie zaprojektowanych kryzysów, które redefiniują istotę walki w grach RPG?… To bezapelacyjnie jeden z najlepszych rolplejów, jakie w życiu widziałem.
Gra naprawdę dobra ale...zbyt fabularna? Ja wiem, że ot Torment, ja wiem, że to miała być tego typu gra ale ilość tekstu jest po prostu ogromna, a akcji trochę za mało. Kończyło się tym, że czasem w dialogach specjalnie prowadziłem konwersację tym torem aby móc doprowadzić do walki. Ogólnie więc - pomimo bardzo dobrej fabuły, ciekawego świata i kilku zwrotów akcji, gra miejscami staje się nudna.
Nie zmienia to faktu że zasługuje na solidne 7/10. A jeżeli komuś nie przeszkadza mało akcji w stosunku do naprawdę ogromnej ilości tekstu - to myślę że spokojnie może dać 9/10.
To w jaki sposób został napisany scenariusz do tej gry to istne mistrzostwo świata. Dla osób nastawionych na czytanie całej masy tekstu jest to tytuł idealny. Graficznie na konsoli trochę kuleje ale ze względu na fabułę jestem w stanie przymknąć na to oko. Zdecydowanie polecam.