Strife (1996)

Wizje przyszłości, jakie snują przed nami autorzy gier komputerowych, nie prezentują się zbyt obiecująco. Kosmiczne kataklizmy, epidemie śmiercionośnych chorób, żądza krwi i negowanie podstawowych praw człowieka, to w elektronicznej rozrywce po prostu norma. Nie inaczej jest w Strife. Ziemia przeżyła wszystkie możliwe tragedie, a kiedy ludzkość wyniszczyła się w bratobójczych walkach, u szczytu władzy stanęła tajemnicza organizacja „The Order”, która podporządkowała sobie ocalałych i do reszty ograniczyła ich wolność. Ale nie wszystko stracone, wszak zostałeś jeszcze Ty, bohaterze. Przyłączywszy się do Rebeliantów, masz niewątpliwą szansę na zniszczenie uzurpatorów i przywrócenie prawdziwego porządku...

Strife to pierwszy program grupy Rogue Entertainment, fanom Quake'a znanej zapewne z rewelacyjnych mission pack'ów: Dissolution of Eternity i Ground Zero. Gra na pierwszy rzut oka także jest strzelaniną, opartą zresztą o engine Doom'a, ale to tylko pozory. W rzeczywistości program daleko wykracza poza kanony gatunku, oferując oprócz masakrowania przeciwników, także elementy przygodowe. W Strife można np. rozmawiać z innymi postaciami i jest to kluczowa sprawa dla rozwoju akcji, jako że tylko w ten sposób otrzymasz zadania, niezbędne do ukończenia gry. Wachlarz misji jest bardzo różnorodny, czasem trzeba kogoś uratować, innym razem zabić, lub wydostać z rąk akolitów jakiś przedmiot. Wykonanie zlecenia przynosi bonusy w postaci nowych broni lub amunicji, często dostawać będziemy także pieniądze, które przepuścimy w rozsianych gęsto po okolicy sklepach. Plansze mają budowę modularną, podobnie jak w Hexen, można między nimi dowolnie się poruszać. W porównaniu z Doom'em, engine gry został znacznie udoskonalony, w Strife można zatem spoglądać w górę i w dół, czy też skakać. Ciekawą innowacją jest także to, że kiedy energia naszego bohatera spada do minimum, nie może on biegać, a co za tym idzie uciec spod ostrzału wroga.