Sklep powinien zapłacić różnice.
W dzisiejszych czasach dużo rzeczy jest udostępnianych "za darmo" z ukrytą ceną/kosztami, 15 dolców za iPada nie jest specjalnie nierealistyczna, bo mógł to być zombiak jeśli idzie o oprogramowanie (odgórnie ubity, nie działa coś ważnego, nie ma łatek etc.) jakiś księgowa optymalizacja, promocja czy 1000 innych rzeczy - to jest argument słaby.
Mocnym argumentem jest to - że to jest sprzęt na który ludzie wgrywają swoje dokumenty etc. więc jeśli się na to pozwoli to będzie można wykorzystywać tego typu "nieprawidłową cenę" (w 100% wina sprzedającego i pod jego zupełną kontrolą) żeby szantażować ludzi zmuszając ich do dodatkowych opłat po fakcie.
"Kupiłeś telefon 25% taniej? To pomyłka była, płać 4 tysie ekstra albo przejmujemy twoje zdjęcia, historie lokalizacji i czatów - kto wie w czyje ręce trafią..."
Szybko im zajęło skapnięcie się o błędzie. Swoją drogą skąd mieli dane klientów? Jeśli ktoś nie kupuje np. na raty i zapłaci jeszcze gotówką to nie mają tak naprawdę nic. Jak mieliby niby zmusić ich do zapłaty i z jakiej racji? Tak sobie każdy może powiedzieć, że to była pomyłka ;) ;). A potem z tych naciągniętych zerżnąć kasę ;).
To proste, w wielu elektromarketach ludzie mają pozakładane konta w ich sklepach online i stąd mieli dane klientów. A czy mogą zmusić do zapłaty, to pewnie rozstrzygnie sąd. Przepisy generalnie stoją po stronie sprzedawcy, ale decydują o tym różne czynniki.
W artykule pisze że taka cena była tylko dla osób z karta lojalnościową więc płacąc musieli ja podawać, ale tu jest plus dla kupujących skoro oferta była dla wybrańców można było przyjąć że cena nie jest podejrzana i nie zwracam produktu, bo cąły czas czymś kusza sklepy by zakładać karty (oddawać swoje dane).