Aaa, rozumiem Stitch, stąd te uczucia do wilkołaków (dobrze że nie do Wehrwolfu ;))
Stefcio Król ..ech, dawnymi czasy lubiłem niejakiego Rafała Królika (ułatwię Wam życie, bohater pisarza Marczyńskiego - kto go tam pamięta) - prywatny dedektyw-erotoman, nowość w przedwojennej Polsce ..Teraz ich na kopy ;)
Gry sprzed 8-10 lat, Łyczek? Dobrze będzie poczytać jak to fajnie instalują się one i chodzą na Twoim nowym sprzęcie ;)
To może zadam pytanie tego typu: jakie gry mi polecacie, które wyszły do 8 lat wstecz i są warte uwagi ? Nie interesują mnie RPG.
Będzie na komputerze, ale to brat będzie grał. Najpierw to pewnie kupi pierwszą część ... Ale bez jaj, co oprócz RPG można zaliczyć ?
Call of Cthulhu: Dark Corners of the Earth - dla mnie to klasa sama w sobie :)
Penumbra - cała seria
Death to Spies
Stalkery
Sniper Elite 1945 Berlin
Sniper Eliite V2 + DLC Nazi Zombie
GUN
Call of Juarez - pierwsza część
Test Drive Unlimited
To tak na szybciora - jak sobie coś przypomnę to dopiszę :P
Riff Raff :P http://www.youtube.com/watch?v=WvqGxfgQH9I
Ilu starych pierników się w tej części udziela. Wstali z szafy i pajęczyny otrzepali.
Łyku,
Bioshock, Bioshock 2, Bioshock: Infinite, Borderlands, GTAIV, Brothers in Arms : Hells Highway, Company of Heroes, Batman: Arkham Asylum, The Chronicles of Riddick, Condemned, Empire : Total War
A z RPGów to najwięcej by było do polecenia ! Pff.
Dzięki wielkie za propozycje :) Pewnie pierwsze za co się wezmę to za jakieś strzelanki.
Stitch, Ty zdaje się z tą prośbą o mody do Skyrima, zdajesz sie nie rozumieć dość naturalnego problemu. ;) Modów jest ilość ogromna (i dobrze) tyle że ich zestawy są ( w rosnącej ilości) nie tylko sprawą gustu danego gracza. Są (wbrew pozorom) uzależnione od konfiguracji posiadanego sprzętu. Dlatego za każdym doborem modów, według jednej "recepty", mogą kryć się "niespodzianki". Stąd najlepsze i najpewniejsze efekty daje powolny dobór własny, testowanie i usuwanie tych które (z powodów różnych) nam nie pasują. I tak, jeżeli ja czy ktoś inny poleci Ci jakiś mod, on nie tylko może wyglądać nieco inaczej w Twoim zestawie modowym - może także nie spodobać się możliwościom Twojego sprzętu ;) Ponieważ swojego czasu odczułem to w przykry sposób, swoich modów w całości (zestawie) wolę nie polecać. Pojedyncze mody to co innego - chociaż i tutaj należy być ostrożnym, zwłaszcza z ogólnymi modami typu graficznego..
zapytać czy kitajce już całą perłę (raciborskie i tak lepsze) wypili oraz wszyskie kulki z łożysk zepsuli i pogubili? ]:->
jak żyjesz Dżeki, okna sie jeszcze sprzedają?
Musisz mieć naprawdę wolny dzień w robocie. btw kombinujemy coś z pelle dla was <3
Ja jestem na zastępstwie na kilka dni w jednej firmie, więc mam mało pracy :) Pomyślałam, że zaglądnę, chociaż bałam się, że moje konto już wyczyszczone, ale jednak nie :)
Cody, Jeckyl ..aaaaaa ..wakacje som, nareszcieeee ..sezon ogórkowy, kaczki, słońce..
Słońce?! U mnie dejszcz ;(
Kawa? Kawy ni ma, na spacer wyszła, pod rękę z łyżeczką..
O Cody właśnie ... Parę dni temu była kampania reklamowa Pepsi (teraz leci w TV reklama, że niby wybiera się lepszy smak itp.)
Stało sobie stoisko i hostessy. Podszedłem do niego i się dowiedziałem, że zadanie do wykonania to wybranie wśród dwóch napojów ten lepszy. Zobaczyłem, że będzie to pojedynek Coca Cola vs Pepsi Cola. A że ja jestem stary wyjadacz w piciu CC to byłem ciekaw czy kubki smakowe mi się nie pomieszają i wybiorę PC :) Hostessa za ukrytym stolikiem nalała do dwóch kubków (nie widziałem jak) CC i PC. Wziąłem pierwszy do ręki i mówię "chyba Coca Cola", łyk (i w myślach "tak, to CC) i wziąłem do ręki drugi napój ... Zapach i słodkość od razu zasugerowało Pepsi Colę. I hostessa się pyta "Który napój lepszy ?" a ja odpowiadam "Czy jak wskażę Coca Colę" (i pokazuję na napój w którym była CC) "to dostanę nagrodę czy muszę wskazać PC ?". Odpowiedziała, że "Mam wskazać lepszy napój". Oczywiście wskazałem (rzecz jasna !) CC i dostałem dwie paczuszki Lay'sów kebabowych.
A tak z ciekawości mogę napisać z zawodowych aspektów, że Pepsi Cola do 2014 musi usunąć jeden składnik swojego karmelu, bo badania wykazały, że jest kancerogenny. Coca Cola dowiadując się o tym po cichaczu wycofała ten składnik w 2011 roku, ale PC chyba myślało, że sprawa nie wyjdzie na jaw i dopiero za rok to zrobią :)
[Edit] Literówki :(
Zawsze mówiłem że Pepsi truje tą słodyczą, he, he
To tak jak z przesłodzonymi babami.. kancerogenne, wiadomo
Łyczek, ach te statystyki. :) ja i tak zawsze zostanę wierna Pepsi. Chociaż chwilowo nie pijam nic, co ma kofeinę, bo nerwy już w strzępach :D
(za laysy mogłabym skłamać :(
Flyby, zwłaszcza krzaki :D
Myślałam, że kancerogenne to takie, które wrzucają do karceru...
Widać Cody że nie byłaś filatelistką.. Żadne tam "karcery" tylko "kancery", czyli znaczki uszkodzone..
"Nerwy w strzępach" ..taki los nerwów kiedy życie nabiera tempa.. Na śniadanie kofeina z amfetaminą, na obiad to samo, tylko na chipsowym podkładzie a wieczorem.. wieczorem hulaj dusza, piekła nie ma - alkohol wzmacniany tym i owym, nikotyna i pochodne trawki, te "twarde" i "miękkie", puszkowane energetyczne kiedy nóżki miękną ..Odlot.
Rano ..rano znowu kofeina z teiną, troszka amfy ..aaa, ciężko ;(
Potem wystarczy jak ktoś za nami z torebki strzeli i albo już nie musimy się martwić starością albo wózek ;)
Łyczek, doceniam Twoją wiarę w moją niezachwianą i niezmąconą komercją wierność wobec Pepsi!
Nie byłam, Flyby, to była zabawa dla cierpliwych :D
Ja też nie byłem filatelistą ;) Podziwiałem za to wszelakich zbieraczy, nawet tych od etykietek czy zakrętek ;)
Hmm, zagryzłem późne śniadanie krówką mleczną z Wawelu - przypadkiem dostrzegłem napis na wewnętrznej stronie papierka ..Pisało "Jesteś szalona" ;(
To i dobrze ;) Tyle że życie i tak prędzej czy później, jakąś formę cierpliwości na nas wymusza.
Nie sądzę, Flyby, z tym budzeniem to ciężka sprawa jest. Na pewno cięższa niż z cierpliwością. Robię to codziennie i żadnego polepszenia sprawy ;)
Dawno mnie tu swoją drogą nie było ... żadnego z moich alter ego tu dawno nie było. Przegapiłem coś ? Nagie fotki ? Brak kropeczek u Flajbiego ? Łyczek, który nie poprawił nikogo ? Płaski, który nie był skopcony ?
No proszę.. wakacje.. trochę deszczu i Ddw prawie odżyło ;)
"Wszyscy tak mówią, a to nieprawda :(" - Bo ja wiem,Cody, czy to nieprawda? Gdybyś zdobyła świadectwo kur że chodzisz wraz z nimi spać o zmierzchu, to co innego ;)
Plaski?! Ślady po Plaskim, Daracie, to ja czasem na Steamie widzę - o ile to on, a nie tylko jego konto ;)
Hmm, dodam ze dwie .. dla Darata
Byłam blisko, Flyby, ale ktoś wygadał kurom, że jadam drób. Od tego czasu udają, że mnie nie znają, to nie moja wina!
A jeśli od deszczu ma się ruch w ddw zrobić, to niedługo wróci do czasów świetności :D
Teraz to już nawet warzywa i owoce są niezdrowe. Nie ma co jeść. A tej stolycy nawet się dobrego mięsa nie da kupić.
Widać, że jestem w pracy, maruda mi się włącza :D
Otwieranie procesora wsadzonego w imadło młotkiem i kawałkiem deski to fajna sprawa ;)
Operacja udana, pacjent żyje.
Problem tylko w tym że gry mnie już znudziły i jedyne w co mam ochotę jeszcze grać to kalambury :/
W stolycy teraz robale się je a nie jakieś tam mięso.. tfu
Pshemeck ;) .. jak mógłbym najdroższe moje pudełko, co z rana mnie budzi skomleniem, traktować imadłem, młotkiem i deską?! Ten procesor powinien odgryźć Ci palec ..co najmniej
Alkohol...zapomniałem jak to coś smakuje :)
W ogóle to ciekawa sprawa jest.
Dużo browara się piło, co 4 domową libację kończyło się z urwanym filmem aż tu nagle przychodzi dzień picia i...nic nie wchodzi. Później nie tylko nie wchodzi ale i przestaje smakować. Myślałem że to wina danego wina/wódki/whisky/piwa... Nic z tego. Po prostu zmęczenie organizmu tak duże, że od roku jedyne procenty które przyjmuję to wymuszony szampan na tych czy tamtych uroczystościach.
Dziwna sprawa :D
PS: Stolicy...żadna tam stolyca wsiurki :P
Od życia na tych równinach miesza w głowie. Tęsknie za smogiem *smuteczek*
Alkohol jak alkohol. Teraz to co najwyżej lemoniadka, jedna wieczorkiem w wolny weekend jak dobrze pójdzie. Więcej się po prostu nie chce. Zresztą alkohol nigdy mi nie był do niczego potrzebny. czasem był tylko dobrą wymówką ;)
Nie moja wina że Intel zamiast normalnej pasty termo wrzuca w środek jakieś gumy do żucia i to totalnie przeżute przez jakiegoś skośnookiego robotnika? ;) Grzeje się to to niemiłosiernie.
Pisze się, Cody, "tęsknie za smokiem". Smog mieszka w stolycy, gdzie Wisła płynie w metro.. ;) He, he
Co ja, mam powiedzieć na to grzanie, Pshemeck ;) Mam w tej chwili sześciordzeniowego AMD i to jednego z pierwszych..
Wisła w metro, a prezydent w Wisłę. Wszystko tu nie tak jak trzeba. I z psami na dwory chodzą.
Okropne, a ja muszę w nim żyć. Emerytura w Krakowie, już to oficjalnie zapowiedziałam Sewowi, żeby za 40 lat nie było, że mu nic nie mówiłam.
Alkohol?
Już zapominam jak smakuje :/
Wreszcie się obrobiłem w pracy :)
Widzę, że Ddw żyje, to cieszy :) Bardzo :)
Pozdrawiamy Was wszystkich razem z Tomkiem, najbardziej aktualnym ze zdjęć :)
Kraków sam jest na wiecznej emeryturze ;) Więc wybór dobry. ;) Tak trzymać.
Ooo, Tomek , to cały tatuś ;) Cieszymy się razem z Tobą, Jeckyl.
Jeckyl - to bardziej jak tymczasowa reanimacja :P
Właśnie nie, Fly...
Oczy, nos, usta itd niby po mnie, ale te loki to ma po Mamusi. Charakter też. Gorzej, że słownictwo chyba po mnie odziedziczył. Już raz nam krzykiem oznajmił, że "nie kuła!" jak chcieliśmy Mu dać jakiegoś owoca do wszamania :)
Ze zdjęcia to charakter trudno oceniać, Jeckyl. Zwłaszcza na wczesnym etapie ;) Loki też ;)
Słownictwo, hmm ..Mam wnuczkę, radosną i przebojową, co równie "żywiołowe" słownictwo z przedszkola przynosi ;)
Kwestia w tym aby kontrolowała jego użycie - uczy się tego ;)
Siema Darat, teraz to mnie trzeba poprawiać :P Już czasem walę takie babole, że ja Cię nie mogę ... Trzeba wrócić do pisania na GOLu :)
Flyby o jakich Ty robalach w stolicy mówisz ? "Mam wnuczkę" a więc dowiadujemy się kolejnej historii z życia osobistego Fly'a :D
Cody ... Jasna sprawa, przecież nie będziemy wychodzić z psami na pole jak rolnicy ;) A co do miasta to kwestia przyzwyczajenia, jak byliśmy w Krakowie te parę dni to wszystko tam jest ... takie ciasne ... Jednak co stolica to stolica. A że mamy rządy PO to nic dziwnego, że miasto ma się źle ... A tyle lat temu śmiano się ze mnie, że głosowałem za PiS. Przyszło co do czego, to okazuje się, że PO to najgorsza partia od czasów upadku komuny ;) Ale nie piszmy o polityce.
Jecku piękny chłopaczek :) Niech rośnie zdrów ! I pozdrowienia dla mamusi :D Możesz dać jej zdjęcie
Ja Jeckyla to kiedyś na serio odwiedzę rowerem tylko muszę sobie nową maszynę sprawić :)
No proszę ile to dawno niewidzianych osób powyłaziło z ukrycia na forum :)
Hmm ..Podobno robale (różne) w sosie własnym i z przyprawami, sprzedają i podają (był o tym na GOL-u wątek) w paru punktach żywienia zbiorowego w stolycy. Myślę że przynajmniej za to, PO czy Bufetowa, nie odpowiada. Sądzę jednak że jak zacznie rządzić tam PiS , to Wisła sama zacznie płynąć do góry (nie mówiąc o innych cudach) Czyli nie piszmy o polityce, lepiej o cudach ;)
Dobrze że Kraków jest "ciasny" (to Twój odbiór ;)) - porażające przestrzenie metropolitalne W-wy ( zwłaszcza w kształcie obecnym) być może służą masowemu pożyciu, lecz indywidualnie z trudem je się ogarnia ;)
Flyby ... Dla mnie teraz PiS i PO to jeden i ten sam syf i głosować na żadną z tych partii nie będę miał zamiaru :) Co do stolicy póki jestem młody to ogrom, tłum i hałas mi nie przeszkadza ... Pewnie z biegiem czasu będzie tak jak to moi rodzice robią, wyjeżdżają na weekend na działkę (działka jest niedaleko Sokołowa Podlaskiego), gdzie jest spokój i cisza ... Piękna sprawa, aż mnie uszy bolą jak się prześpisz na tarasie. A jak wyjdziesz wieczorem to żabki zaczynają swój koncert grać.
kong ... A widzisz, tak to już jest. Reakcja łańcuchowa, jeden grzyb wyrośnie to zaraz i reszta przyjdzie. Miło by było, gdyby reszta ferajny chociaż raz na jakiś czas też coś napisała. Ja powoli wracam na GOLa, ale niektórzy chyba tęsknoty nie mają :) Bo uważam, że "brak czasu" to po prostu wymówka. Nikt Ci nie każe siedzieć 24h na forum i pisać. Wejść, napisać raz na tydzień, tak jak pocztówkę do starego znajomego ...
Trzeba nie lada młodzieńczego entuzjazmu żeby użyć słowa "ogrom" w odniesieniu do tego zadupia, tłum i hałas to są nieliczne ze zrealizowanych elementów stołecznej wielkomiejskości.
Widzący ... Przede wszystkim z Warszawy zrobiła się wieś przez ludzi, którzy tu przyjeżdżają za pracą. Z jednej strony ich rozumiem, ale z drugiej strony szlak mnie trafia, gdy oferty pracy przez takich są na stawkach głodowych. Jak widzę stawkę 6-7 zł na godzinę to się zastanawiam czy się śmiać czy płakać. Dla mnie, dla osoby, która chce iść na swoje to stawka nie do przyjęcia. Musiałbym zarabiać minimum w tym mieście 2500 zł, żeby jakoś funkcjonować, ale dla takiego przyjezdnego ta stawka 6-7 zł to bardzo dobra stawka. Jemu to tam wisi, wsiada w pociąg ze swojej pipidówy i jedzie do stolycy, później wraca i spokojnie żyje. A takiemu, które,u mieszka od urodzenia w Warszawie taka stawka nie pozwala kompletnie na nic ... No chyba że chcemy przeżyć a nie żyć.
Sorka za swoje żale i przepraszam z góry jeżeli kogoś obraziłem, ale Warszawa została zwieśniaczona (moje słowotwórstwo się kłania) ...
A co do Warszawy nadal nie rozumiem innych mieszkańców miast tej wrogości do niej ... Co ona takiego zrobiła ? No chyba że ktoś jest takim forumowy Lukisem, który twierdzi, że wszystkie pieniądze idą do Warszawy :D
Ach, ach Łyczku - przecież te Twoje wywody czyta Cody która wyemigrowała za chlebem do stolycy ;)
No chyba że nie chleb był jej potrzebny ale hałas i tłum właśnie.. "Zwieśniaczyła" nam stolyce na amen ;))
Flyby ... W żaden sposób. Ja nie oceniam ludzi z pochodzenia, czy to ze wsi czy to z miasta, bo nie jeden chłopek jest sto razy lepszym człowiekiem niż miastowy gbur, ale trochę uogólniłem sytuację. Ogólnie rzecz biorąc nie mam nic do poszukiwania lepszego miejsca zarobku, ale przez to, że ludzie się zgadzają na niskie stawki głodowe cierpią inni. A pracodawca ma to gdzieś, że ktoś mieszka w Warszawie czy na pipidówie. Jeżeli ludzie nie zgadzaliby się na stawki, które są wręcz żenująco niskie to musieliby płacę podnieść ... Ale zawsze też się znajdzie osoba, która nie ma wyboru, bo ma dla przykładu ma dzieci na utrzymaniu lub sytuacja życiowa tak zmusiła a nie inaczej.
Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi w moich "gorzkich żalach" ...
A to chyba wszystko przez to, że komputer nowy dopiero jutro będzie do odebrania i stąd ta frustracja :(
Tłum i hałas to najgorsze co tu jest. Jakby połowe ludzi wyciąc to byłoby naprawdę fajne miasto :D Może trochę za duże.
Łyczek, też i rozumiem Ciebie, i siebie. Co prawda ze stawką poniże 10 zł się nie spotkałam, ale rozumiem, w czym rzecz. Tylko co Ci ludzie mają robic na tych wsiach? ;) My byśmy sie przenieśli bez mrugnięcia okiem do Krakowa, ale dla biotechnologa nie było tam ani jednej propozycji pracy przez kilka miesięcy. A i zwykłą biurową fuchę, w jakich ja pracuje, ciężej znaleźć.
Pogodziłam się już tym, że spędze w tym wielgachnym mieście większość życia.
Standardowa stawka dla przeciętnego Kowalskiego to 7-8 zł, ale mam znajomych, paru młodych łebków, których sytuacja zmusiła na pójście na swoje i proponują im właśnie wspomniane 6-7 zł ... Ale mniejsza o to. Szukanie zawodu i u mnie również nie najlepiej wygląda ... Sytuacja wygląda tak, że większość zakładów jest w okolicach 50 km od Warszawy i tam właśnie płacą stawki o wiele niższe niż w stolicy, ze względu na to, że wychodzą z założenia, że większość to okoliczni mieszkańcy a nie przyjezdni - wiem, że tak jest bo ojciec koleżanki ze studiów jest prezesem firmy spożywczej pod Warszawą i stwierdzi, że 80% pracodawców tak postępuje.
Ogólnie wizja przyszłości mojej pracy (i chyba nie tylko mojej, prawda Arxel ?) jest po prostu straszna. Ja kończąc studia naprawdę nie chcę iść na kierownika / dyrektora ... Chciałbym zarabiać godziwe pieniądze i móc się rozwijać. Tylko która firma to oferuje ? Wielkie korporacje wolą sobie zatrudnić (pozdrawiamy Danona, Coca Colę - cholera a ich napoje tak lubię :D, Marsa) stażystów lub praktykantów za psie pieniądze i żeby oni robili za murzynów (politycznie lepiej zabrzmi: niewolników), żeby ostatecznie ich wywalić i przyjmować nowych.
I gdzie ta średnia krajowa, którą bzdurne media tak kreują ? A mniejsza o to ... W sumie każdy orze jak może :)
Cody ... W żaden sposób nie odnoś się o moich postów jako atak na Ciebie :)
No mam zajady ze śmiechu, Paryż lub Londyn to są ogromne miasta, ale nie ta pipidówa z nieprzyjemną dość atmosferą.
Stolica mojego kraju, niestety, ale charakter dziadowski, bezklimatyczne blokowisko żerujące wyłącznie na ogromnej liczbie urzędów centralnych. Z tej racji ma wszystkiego więcej, głównie nienależnych przywilejów.
Co do niechęci innych miastowiczów to są historyczne zaszłości, nie dość że „cały naród odbudowuje stolicę” i był z tej racji obłożony specjalnym podatkiem to jeszcze setki budynków w wielu miasteczkach „ziem wyzyskanych” rozebrano w celu pozyskania eleganckiej cegły na jej odbudowę. Cały naród uzyskał dzięki tej przymusowej inwestycji impertynencje i pogardę warszawiaków oraz niższe dochody. Chamstwo warszawskie jest jak zapewne wiesz przysłowiowe i nie jest ono wymysłem prowincjuszy.
Szczęśliwie unia otworzyła normalny świat przed maluczkimi z prowincji i dzięki temu doświadczeniu Warszawa skarlała do właściwych wymiarów i wyróżnia się już tylko brudem i smrodem. Dalej jednak stanowi miejsce gdzie można się pożywić przy państwowej kasie, co jest atrakcyjne dla owych wieśniaków, szczęśliwie nasz dość chłodny klimat zapobiega powstawaniu faweli z tektury i resztek blachy falistej.
Łyczek w jedną stronę, Widzący całkiem w drugą, a ja chyba gdzieś pośrodku zostanę ;)
Łyczek, nie martw się, nie poczuwam się do bycia "ze wsi" mimo obiegowej opinii na tamat Krakowa ;) A na każdej rozmowie w sprawie pracy pytają, co mnie skłoniło do przyjazdu do Warszawy i nie wiem co mówić, żeby nie bylo na moją niekorzyść, a nie brzmiało absurdalnie.
Jak to co masz mówić. Mów, "cały naród buduje swoją stolicę" i śpiewaj "Miliony rąk, tysiące rąk ..a serce bije jeeedno"
Nie przejmuj się Łyczek - jeszcze trochę czasu minie zanim naród stolicę odreaguje a stolica odreaguje swój status specjalny ;)
A może w tym sęk ? Za dużo gadam i dlatego pracy nie mogę znaleźć ? :) Będę teraz Was czytał i już nic nie odpowiem ...
Wczoraj na rozmowie o pracę w kilku miejscach wydaje mi się, że jednak mało mówiłem, rzekłbym że nie byłem w stanie odpowiedzieć na pytanie, więc to tak nie do końca należny się powstrzymywać ;-)
Tak źle i tak nie dobrze ... :)
Z cyklu - ciekawostki bezrobotnego technologa żywności - jak ktoś chce się dowiedzieć trochę więcej o sokach:
https://www.gry-online.pl/forum/soczki-warte-uwagi/z0c35302?N=1
Ważna zasada rozmów kwalifikacyjnych:
O skromności należy zapomnieć.
Oczywiście nie wolno też przesadzić w drugą stronę, ale jeśli pytają czy masz prawo jazdy, to nie wystarczy odbeknąć "Tak".
Jecku, z wielką chęcią usłyszę coś więcej na temat rozmów kwalifikacyjnych :)
No właśnie, może Flyby, Cody, Widzący, Jecku i jeszcze parę osób podzieliło się doświadczeniem w tej sprawie ... Z wielką chęcią poczytałbym z czym się z mierzyliście, z jakimi pytaniami (również tymi wygodnymi) itp.
U mnie jest taki problem, że ja kompletnie nie potrafię się sprzedać.
Popieram Łyczka!
Jak tylko skończę to, co teraz muszę zrobić to chętnie opisze moje perypetie :D
Przede wszystkim, Łyczku, wszystko zależy od branży, do której startujesz. Ja ostatnio mam problem z umiejętnościami twardymi - przez stres zapominam wszystko.. Jeśli zaś chodzi o chwalenie się sobą to przeważnie idzie mi lepiej.
W stylu - dlaczego nie studiował pan informatyki na stopniu magisterskim tylko fizykę?
Bo lubię stawiać sobie wyzwania, nauczyć się czegoś nowego itd. To akurat zawsze łykają i patrzą na osobę, która lubi stawiać sobie wyzwania, a nie na kogoś, kto się nie dostał na informatykę i dlatego skończył na fizyce ;-)
Zależy jak "bogate" masz CV - jak pada pytanie żeby o sobie opowiedzieć to po części niemalże kopiujesz swoje CV.
Ostatnio zacząłem robić kursy online z Coursera.org - również fajny akcent jeśli chodzi o chwalenie się tym, co robię w wolnym czasie, że się nie opierdzielam (ah te kłamstwa kłamstewka =))
Chociaż wczoraj trochę mi dowalili pytaniami: jakie cele pan osiągnął, jak poradził pan sobie w sytuacji, w której miał pan pewien problem, lecz nie posiadał wszystkich informacji do jego rozwiązania, jaką innowacyjną ideę wprowadził pan do projektów, przy których pan pracował..
Otrzymałem też pytanie 'co ciekawego dowiedział się pan z fizyki' :D Jako, że nic to musiałem się ratować specjalizacją 'technologie multimedialne', starając się ich przekonać, że mieliśmy tam bardzo mało fizyki tak na prawdę.
Często gęsto rzucane są pytania-zagadki logiczne, w stylu znalezienie lżejszej kulki spośród 8 tak samo wyglądających; mając dwie liny palące się każda w godzinie (nierównomiernie) jak wyznaczy pan 15 minut; stoi pan przed pałacem kultury - w jaki sposób określi pan jego wysokość, jaki kąt tworzą wskazówki zegara o godzinie 3:15 i wiele wiele innych stawiających zarówno na umiejętności trochę matematyczne ale także na kreatywność.
Nie ma co liczyć na pomocny tekst, rozmowa kwalifikacyjna sprowadzała się do tego co może zaoferować pracodawca i czy mnie to ewentualnie odpowiada. Jak nie odpowiadało to inny pracodawca miał szansę.
Takie były czasy.
Od razu napisze dwie ważne informacje na mój temat:
1. Nie mam skończonych studiów, obecnie zdałam na 3 (ostatni) rok.
2. Szukam pracy recepcjonistki/asystentki biura
Jakie pytania padają na rozmowach?
- Gdzie Pani się widzi za 5 lat?
- Co Panią skłoniło do aplikowania akurat do naszej firmy? (Okazuje się, że odpowiedź: "szukam pracy na recepcji, a Wy recepcjonistki" nie jest dobrze widziana...)
- Jakie innowacje wprowadziła Pani w swojej pracy? (teraz kładę kuwetę na dokumenty po lewej, a nie po prawej stronie blatu, więc Pan z Poczty nie musi tyle chodzić)
I masę innych.
Jak pytają dlaczego przeprowadziłam się do Wawy to mam zagwozdkę. Odpowiedź że z przyczyn osobistych nie będzie źle odebrana? Teraz chyba będę mówić, że po to, żeby coś zmienić a Warszawie jest więcej możliwości. Albo. że za studiami, o!
W każdym razie naprawdę nie rozumiem o co im chodzi z tymi idiotycznymi pytaniami o to, gdzie się widzę za 5 lat? Dalej na recepcji? Czy tu chodzi o moje ambicje? Ja nawet nie wiem jaki z recepcji jest łańcuszek awansu. Nie mogę też powiedzieć (zgodnie z prawdą XD) że chce tylko pracy na rok aż skończę studia i będę szukać pracy w zawodzie.
Innowacje to moje ulubione pytanie XD Innowacje na recepcji XD
Pierwszy raz od 11 lat na GOLu zmieniłam stopień (poza zmianą na własny po 1000 postów :) Śmieszne uczucie, ale pomyślałam, że będzie bardziej adekwatny. Poza tym musiałam coś zrobić z GOLami :D
Kawy, błagam, kawy i igrzysk.........
Te wszelakie wymagania i perypetie (kiedy je czytam) związane z pracą, zaczynają mnie przerastać. Powoli zmieniam się w jedno wielkie współczucie. Pozornie niby wszystko jest tak samo, tyle że owe wymagania kwalifikacyjne, jakby rozrosły się i obrosły testami oraz scenerią, sięgając rangi porażającej sztuki samej w sobie..
Jeżeli ktoś ją przeżyje (tę sztukę) parę razy, to mogą mu po niej zostać urazy i kompleksy do końca życia.
Zaczynam teraz rozumieć potrzebę oglądania coraz to bardziej pokręconych horrorów - one muszą chociaż ociupinkę równoważyć ciężkie przeżycia związane z poszukiwaniem pracy.. ;(
Albowiem pracy nie ma, pracy godziwie opłacanej nie ma wcale.
Jesteście zbędni i nikomu niepotrzebni, z wielu powodów w większości przez Was nie zawinionych. Macie zatem pecha a całe te castingi na recepcjonistę czy pomywacza to kretyństwo i pastwienie się nad ludźmi będącymi bez wyjścia.
Byle śmieć urządza zawody szczurów w wypisywaniu i opowiadaniu bzdur pod pozorem "typowania najlepszego kandydata". Nie ma nawet pojęcia że jest śmieciem i że się śmieciowo realizuje myśląc o sobie jako o dobroczyńcy, który "daje pracę". To jest takie samo kurewstwo jak wmówione ludziom przekonanie że banki "dają" pieniądze.
Sami jesteście sobie winni w tej części mającej w dupie innych, potraficie się skrzyknąć i działać wspólnie żeby nasikać do fontanny albo odśpiewać wierszyk w galerii handlowej, no może wtedy jak Wam ktoś chce fejsbuka zabrać. W poważnej sprawie nie robicie nic, macie w dupie.
Gdzie stoją przed urzędami pikiety młodych wydymanych, gdzie wlepki o braku pracy, gdzie demonstracje młodych bezrobotnych?
Nie ma!
Macie innych w dupie a oni mają Was i jedyne co was kręci to sieciowe zabawki a walczyć o należne miejsce to ma ktoś inny. Zmontujcie swoją Solidarność, swoją a nie czyjąś, nie jako przystawka do tej czy innej partii, walczcie.
Ale nie, Wy wolicie skrobać papierki i skomleć u drzwi śmiecia, mógłbym rzec a ch.. Wam w d..., ale żal mi Was. Jest Was jakieś pięć-sześć milionów i moglibyście przesunąć ten kraj gdzie Wam sie podoba, ale wolicie lizać rękę pana bo owszem szorstka, ale jednak w korytku zawsze coś jest, można nic nie robić i nie zdechnąć bo rodzice pomogą.
Z całym szacunkiem, Widzący, ale pieprzysz głupoty straszne.
O co mamy pikietować? Że pracy nie ma? A oni Ci powiedzą, że jest, tylko Ty nie chcesz tam, albo tam. Zresztą co mają zrobić w sejmie? Zmusić pracodawców, żeby więcej ludzi zatrudnili? Te idiotyczne firmy rekrutacyjne to też tak naprawdę miejsca pracy, tylko z kretyńskimi wytycznymi, ale poza tym usługa jak każda inna. Jeśli miałabym pikietować to, żeby przestali pytać potencjalnych śmieciarzy. czy zawsze marzyli o tej pracy i tego typu pytań i byłoby ok. Na recepcję ogłoszeń jest dużo, tylko albo chcą studentki <26 albo po studiach. A to już jest wyłącznie moja wina (z odrobinką winy losu ;) że mając tyle lat ile mam dyplomu.
Co Ci pomoże protest? Protest można zrobić o umowy śmieciowe, albo o słabe warunki socjalne, a nie o brak miejsc pracy czy sposób rekrutacji.
Pieprzysz jak dobrze wytresowana, też oczywiście z szacunkiem. OK, niech będzie, nic nie da się zrobić.
Rewolucja nie dla Was, myśmy swoją zrobili i to nawet wiecej niż jedną, Wam nowa już nie potrzebna. Śmieciowe wykształcenie, śmieciowa praca, śmieciowe życie, ciekawe jakaż to starość Was czeka.
Ja wcale nie uważam, żeby wszyscy mieli śmieciową pracę. Widzę ludzi, którzy sensownie zarabiają i są zadowoleni z pracy, pracodawcy nie wymagają nie wiadomo czego, nie zwalniają za tygodniowe l4. Jest jak zawsze - różnie. Ale tych ludzi, o których mówię wcale nie ma tak mało.
Nnno, młodzieży pracująca, przyszłości narodu - a to Wam Widzący dowalił ;)) Straszny dziadunio robi się z niego ;))
Dzięki, matisf *wypija duszkiem* Może bąbelki mi pomogą coś na ten ciężki żywot...
Łyku -> Trudno mi powiedzieć jak wyglądały moje rozmowy, bo mało ich w życiu przeszedłem. Jak mnie jakiś koleś czy babka wpienili (bo gdzie się Pan widzi za 10 lat w naszej firmie) to w zabawie przerabiałem kwalifikację tak jakbym to ja ją prowadził.
Mogę raczej napisać jak to wygląda z drugiej strony, bo często mi się teraz zdarza zatrudniać.
Te, według Was, durne wymagania, mają jeden prosty cel. Osoba starająca się o takie stanowisko ma się go nie bać. U nas praca wymaga obsługiwania klientów wymagających, a często nie znających realiów. Rozmowa jest męcząca, a rękoczyny nie wskazane ;)
- Proszę Pana, tego się nie da zrobić.
- Ale ja chcę.
- Ale to jest za duże, my takiej ramy nie wykonamy.
- Ale ja zapłacę więcej.
- Ale nie o to chodzi. Statyka wymagana dla słupka w takim oknie jest ogromna i nie mamy takiej stali.
- To zalecie go betonem...
itd...
Krew zalewa po 10 minutach, a takie rozmowy potrafią trwać i trwać.
Dlatego pytania "co za 10 lat", "jakie innowacje", "jak Pan/Pani poradzili sobie w takiej sytuacji" i moje ulubione "proszę podać 20 zastosowań dla spinacza biurowego oprócz tych najbardziej oczywistych" mają sprawdzić Waszą cierpliwość i umiejętność nie trzaśnięcia drzwiami po rozmowie.
Jeśli wymagam wykształcenia, znajomości pakietu office, obsługi urządzeń biurowych i angielskiego czy niemieckiego w stopniu komunikatywnym, to znaczy, że tylko na tym ostatnim mi zależy. Bez przesady, reszty idzie się nauczyć lub jest w ogóle nie ważna. Chodzi o to aby gość mi powiedział:
- Wykształcenia nie mam, ale klient mi tego z czoła nie odczyta.
- Offica nie znam, ale wszystkiego się można nauczyć.
- Ze spinaczami i dziurkaczem sobie poradzę. Tonera z drukarki nie piję, a papier w faksie nauczę się wymieniać po pierwszym szkoleniu.
I dość. Taki kolo ma u mnie robotę.
Także jak już pisałem. Nie bać się i umieć się sprzedać. Tyle wystarczy.
Cody -> Podobno mój :)
Orlando -> Kelso? Seriously? Even You can do better than that :P
Widzący -> Bez przesady. Trochę racji masz, młodzieży brakuje dzisiaj ambicji, ale z tą rewolucją to Cię poniosło.
Miałem śmieciowe wykształcenie (nie mam nawet magistra), ale po paru latach pracy zdobyłem informacje (jedne były mi potrzebne w pracy inne po prostu chciałem znać) dzięki którym to ja mogę wybrać pracodawcę. Pomimo obecnej sytuacji w branży.
Miałem śmieciowe prace, ale z każdej wyniosłem jakąś wiedzę, dzięki której jestem w sytuacji opisanej powyżej.
Śmieciowe życie? Też to przeszedłem i żyję. Lepiej.
Jestem śmieciem bo wymagam od przyszłego pracownika rzeczy, które są niepotrzebne na stanowisku? Jakbym napisał w ogłoszeniu, że wymagam cierpliwości i spokojnego usposobienia, to co bym dostał? Nie mogę przecież wymagać zaświadczenia od psychologa czy wysyłać kandydata na testy. Jak więc sprawdzić czy osoba się nadaje? Napiszę w ogłoszeniu, że praca jest stresująca to każdy napisze w CV, że potrafi pracować w stresie. Napiszę, że potrzebuję osoby cierpliwej, to co drugie CV będzie świeciło sklejaniem modeli, zbieraniem znaczków czy słuchaniem muzyki klasycznej. Więc jak Widzący? Jak ja, czy inny szukający recepcjonistki, pracownika BOK'u czy Pani za ladę, ma sobie w takiej sytuacji poradzić? W takiej pracy musisz się od czasu do czasu spotkać z podpitym, wkurzonym czy po prostu głupim klientem. Musisz więc mieć osobę, która sobie z tym poradzi.
Proste jak konstrukcja cepa -> CV kiedyś nie było nikomu do niczego potrzebne a świadectwa ukończenia szkół czy kursów z małymi wyjątkami oznaczały że dany człowiek posiadł wskazane umiejętności, do tego dochodziła opinia z poprzednich miejsc pracy lub przy jej braku okres stażowy. Teraz masz konkurs na najlepiej napisane CV i najlepiej załganą rozmowę wstępną. Śmiech pusty na te rozmowy, i problem jak mam mówić żeby się Panu czy też Pani spodobało, każdy praktycznie kreuje jakiegoś nieistniejącego osobnika co to potrafi rypcić, chęcić i mandolić latając na pacierzowych skrzydłach. Ubrać się skromnie czy wyzywająco aby podkreślić swoją osobowość, a może jednak na szarą myszkę?
Naprawdę daje Ci jakąś wiedzę CV takiego biedaka, jego mniej czy bardziej zestresowane odpowiedzi na szeregi absurdalnych pytań? Nie myślicie wcale że modelujecie w ten sposób coraz gorszych pracowników starających się jak najlepiej ułożyć pod kapryśne oko rekrutera czy przełożonego. To w konsekwencji deprecjonuje jedną i drugą stronę, zaczynacie traktować ludzi jak łatwo wymienną część a zatrudniony chce być jak najbardziej elastyczny, jak trzeba to i .... byle zadowolić Panisko dające pracę.
Dodaj do tego że w lwiej części takich castingów na „pracownika” oferowana płaca nie zapewnia żadnych możliwości rozwoju i stabilizacji, wymagania jak na kosmonautę a wypłata jakby w twarz napluł.
To się najzwyczajniej nazywa DEMORALIZACJA, pracodawcy mają czelność płacić takie kwoty tylko dlatego że mogą to czynić bezkarnie, a to oznacza że pora to zmienić.
I tak tedy doszliśmy do konieczności zmian i to raczej rewolucyjnych a nie mętnie powolnie-postępowych. Trzeba zacząć od tego że pracy jest zbyt mało i to jest to o co powinni walczyć dzisiaj młodzi, praca należy im się jak psu buda i od tego jest państwo. Nie ma pracy dla ponad 30% młodych (naprawdę jeżeli doliczyć wyssanych przez pseudo studia to jest prawie 50%), to jest pora na rewolucję, na koktajle mołotowa i diabli wiedzą co jeszcze.
To że młodzi łyknęli jak pelikany taki „kapitalizm” i sami twierdzą że tak być musi bo nie każdy przecież jest bezrobotny, nie każdy pracuje za głodowe stawki, że są przecież tacy co maja dobrze i że jest ich nawet nie mało, wkurza mnie najbardziej. Powinienem siedzieć cicho bo w moim osobistym interesie jest żeby nic się nie zmieniało, ale bezmyślna bezczynność młodego pokolenia nosi w sobie zapowiedź jeszcze gorszych następstw niż rewolucja teraz. Lepiej teraz to rozpiździć i przeorganizować niż za 30 lat oglądać zgliszcza.
Rozpisałem się, na razie wystarczy.
Jeeejkuuu ..Jeckyl - jesteś jak gwiazdka nadziei na tym zapyziałym niebie.. Całkiem normalny ..i jeszcze do pracy przyjmujesz nieudaczników ..no, no
Taaa ..natomiast tyrada Widzącego "bezmyślna bezczynność młodego pokolenia nosi w sobie zapowiedź jeszcze gorszych następstw niż rewolucja teraz" - przygasiła uśmiech na moim obliczu. Nie, żebym bał się tych eee - "rewolucyji" czy innych "postępowych" zmian.. Tylko - zbyt dobrze zdaję sobie sprawę z tego że nawet do rewolucji - trzeba w pewien sposób dojrzeć ;) Jeżeli ma korzyści przynieść. "Rewolucja" rujnuje - niszczy ład społeczny, gospodarkę i kapitał - musi niszczyć aby było co budować (praca ;)) Ład społeczny który dopiero się tworzy - gospodarkę która dopiero się staje i kapitał który zamienia się w bańkę mydlaną. Puuf i znowu nic nie ma.. Jest tylko Widzący na emigracji - mruczący nad kielichem nędznego wina - "..a nie mówiłem, ci młodzi nawet rewolucji nie potrafią zrobić" ;)
Widzący -> Kiedyś a teraz. Tu jest pies pogrzebany.
Wiesz do czego jest mi CV kandydata? Jeśli przekopiował je z WP, Monstera czy innej Interii, nie zmieniając nic oprócz danych, to odrzucam od razu. Często zdarza się, że gość nie pamięta co tam napisał i w trakcie rozmowy pytam "Napisał Pan, że interesuje się modelarstwem. Co Pan ostatnio robił/sklejał/spawał?" Oczywiście tego wcale nie napisał, ale jak próbuje łgać to zacznie coś wymyślać i idzie do odstrzału. Kiedyś CV nie potrzebne, to znaczy kiedy? Za komuny, jak każdy musiał mieć pracę? Jak na ofertę pracy zgłaszało się 5-10 osób? Ja teraz na jedną ofertę dostaję czasami po 100 - 200 maili i z 50 papierówek. Muszę na jakiejś podstawie poodrzucać większość z nich bo nie mam aż tyle czasu żeby zaprosić wszystkich. Moje kryteria mogą sprawić, że odrzucę kogoś dobrego na stanowisko, ale muszę zaryzykować.
Nie czuję się jak "Panisko dające pracę", mój szef też nie. Wiem, że płaci dobrze i w zamian oczekuje, że osoba którą Mu polecę będzie na takie wynagrodzenie zasługiwać.
Nie mogę mówić za wszystkich, sam pracowałem kiedyś jak wół za kilka złotych za godzinę. Dobrze że mieszkałem wtedy z rodzicami i kasa nie musiała być moim być czy nie być. Są pracodawcy, których możesz nazywać jak chcesz, pracowałem u takich i sam Ich potrafię zwymyślać od najgorszych, ale jedno muszę Im oddać. Potrafili mnie zmotywować do zdobywania wiedzy aby rzucić Im w twarz "Odchodzę Ty kanalio! Wsadź sobie te 800 miesięcznie w zad!" Więc i tacy są potrzebni, może nie w aż takiej ilości, ale na to się chyba za wiele poradzić nie da. Zwłaszcza koktajlami czy płonącymi samochodami.
I jakie zmiany? Niech ktoś zaproponuje coś sensownego a Go poprę. Tylko co? Jakieś ugrupowanie miało ostatnio pomysł "Minimalną krajową podnieść do 3 czy 4 tysi netto". Świetna kiełbasa wyborcza, ale co dalej? Ja poproszę realny pomysł, który ma jakieś szanse. A skoro sam takiego nie mam to po co na ulicę wychodzić, po co koktailami rzucać i po co ludzi na taczkach wozić?
Fly -> Jam raczej pośrednik przy zatrudnianiu, to mój szef może Ci być tą gwiazdką :P
Widzący -> nie masz racji, wiesz dlaczego tak jest?
Ponieważ młodzi ludzie sami sobie takie świadectwo wystawili.
Jestem pracodawca, daje pracę, wymagania proste, bo praca prosta, budowlanka młody człowiek zaczyna od pomocnika za ok 10 zl/h+ świadczenia, ma możliwość rozwoju w mojej firmie, od jazdy samochodem po naukę stolarki ponieważ akurat mam takie umiejętności i sam się zajmuje wykształceniem i ukształtowaniem młodego umysłu, wiedzę posiadam z doświadczenia, też ze szkoły, ludzie których nauczyłem mówią że mam zdolności pedagoga cóż nie mi to oceniać, ale ok bo zbaczam z toru, więc wymagania:
Chęć pracy tyle, więcej mi nie trzeba, bo resztę idzie nauczyć, jeśli ktoś chce się nauczyć i co? I dupa...
Młodzi ludzie nie mają odpowiedzialności, chcą dostawać, chcą brać, chcą konsumować, nie dając nic od siebie, tak to tylko można ze spice girl's rozmawiać a nie z pracownikiem.
Nie chcą ogarnąć prostych umiejętności za które notabene chcą dostawać wynagrodzenie, tylko jak, jak oni tego nie potrafią.
Od 5 lat, PIĘCIU lat przewinęło mi się przez firmę ze setka młodych ludzi lub więcej , nikt nie został NIKT, przerażające jest to że 70 % z nich nie byłem wstanie nic nauczyć, bo nie chcieli 20% jak tylko przyswoiło sobie trochu wiedzy to postanowili otworzyć własna firmę i po pół roku chciało znów wrócić a 10% to pijaki, i złodzieje. Dlaczego mówię o 5 latach bo akurat w tym czasie staram się stworzyć jedną dodatkową ekipę i nie mam z kogo.
A wiesz co jest bardziej paraliżujące, że przychodzą mi do pracy ludzie po 60 roku życia i robią za 10 młodych...
To jest tylko jedna branża ale jeśli przy najprostszej robocie w postaci zamiatania i sprzątania, czy podawania pustaków tak jest, to ja się nie dziwię że ludzie wymagają cudów przy bardziej odpowiedzialnej pracy...
Ludzie nie wiedzą co to jest odpowiedzialność, Polak młody Polak mu się nie chce, woli ponarzekać, pokrzywić się, i powiedzieć mam wyjebane i nie robie za takie pieniądze bo ja panisko jestem, od razu trzeba się nażreć, a najlepiej coś na boku przekombinować
Jestem młodym człowiekiem, przynajmniej za takiego się uważam, nie skończyłem żadnej renomowanej szkoły do wszystkiego dochodzę sam, przy pomocy ludzi którzy są dla mnie życzliwi, nie żyje w najgorszych warunkach, ba uważam że mi jest dobrze, stać mnie na to co chce, może nie na zawołanie ale nie mam problemu uzbierać sobie. Nie wyzyskuje ludzi, mogę spokojnie rano spojrzeć w lustro i nie odwracam głowy. Mało tego mam znajomych którym się "udało" ? tak jak mnie?
Z tym że nam się nie udaje wam się nie udaje, nas różni od naszych braci Polaczków to że jesteśmy odpowiedzialni za to co robimy, a nie czekamy aż ktoś do nas wyciągnie rękę z owsianką. Tak samo nie rozumie całego tego hejtowania na nasz rząd przecież to są przedstawiciele ludu, nic po za tym, to tak jak śmiejemy się z Kiepskich bo pokazują w przerysowaniu jacy jesteśmy zaściankowi i tępi, ale to z nas samych się śmiejemy...
Przykre jest to że się z siebie śmiejemy, że nie mamy odpowiedzialności za samych siebie, przykre jest to że wymagamy cudów a nie chcemy nic od siebie dać, przykre jest to że bluzgamy na nasz kraj a wychwalamy inne, zapominając jaki tkwi potencjał w naszym narodzie, i przykre jest to że sobie z tego nie zdajemy sprawę.
Poczytaj sobie, Widzący, poczytaj - zwłaszcza to co pisze matisf. Jak najbardziej zgadzam się z jego obserwacjami. I z tym co pisze Jeckyl.
To znajdź takich z establishmentu co to dobrowolnie zrezygnują z horrendalnych zysków, bankierów niewidzialnej ręki rynku co nie zapłaczą krokodylimi łzami nad zmniejszeniem absurdalnych dochodów.
Powiedz jaki rząd bez rewolucji i płonących samochodów zacznie tworzyć miejsca pracy zamiast kupowania jedwabnych kutasów do poduszek?
Dobra, nie ma co Wam psuć samopoczucia, widzę że wszystko jest w porządku, znacie swoje miejsce w szeregu i jest wam z tym dobrze. Ujmę to tak zatem, jest świetnie bo mi jest świetnie, jestem dobrym człowiekiem chociaż są źli ludzie, jak coś złego to niestety dlatego że muszę ale generalnie fajno jest, zresztą jak komuś jest źle to dobrze bo to go zmotywuje żeby było mu lepiej. Lejzorek Rojtszwaniec zwykł mawiać że to bardzo dobrze jak zwalniają, bo to znaczy że będą przyjmowali.
Odbieracie wszystko osobiście w kontrze do stwierdzeń ogólnych, nie ma prostej recepty na zepsute stosunki społeczne a ja nie widzę innej możliwości jak owa "rewolucyja".
Szczęśliwie sam na barykady już nie pójdę i teraz wrócę do rzeczywistości i popijania tradycyjnego ludowego napoju osiemnaście lat leżakowanego gdzieś tam u Maziutka w Szkocji.
Tak, REWOLUCJA!, zazwyczaj raz na miesiąc mam taką, ale zaczynam ją od swojego podwórka może kiedyś dojdzie gdzieś dalej, kto wie...
http://www.youtube.com/watch?v=NdT9oq7VBDA
"Odbieracie wszystko osobiście w kontrze do stwierdzeń ogólnych, nie ma prostej recepty na zepsute stosunki społeczne a ja nie widzę innej możliwości jak owa "rewolucyja"."
To nie tak Widzący, chociaż odbiór "osobisty" oraz związane z nim uwagi, najbardziej do mnie przemawiają.
Zepsute stosunki społeczne to rzeczywiście cena za transformację - cena za przejście od roli Lejzorka Rojtszwańca do roli pucybuta z Ameryki, co pucuje miliony dolców ;) Takie przejście musi mieć swoją cenę bo wciąż obie te role pokutują w świadomości społecznej. Bardzo prymitywnie pokutują ;) "Rewolucjyą" tego nie załatwisz bo na zmiany korzystne w całym wymiarze społecznym, w świadomości i obyczajach - trzeba pokoleń i pracy. Po prostu.
Mata czas to czekajta.
Żadnych powolnych zmian nie będzie, te miliony bezprizornych zostaną przez kogoś zagospodarowane. Jeden duch w milionie ciał, potem już będzie za późno.
A u mnie chata stoi z kraja.
Większość z tych "milionów bezprizornych", żarcia ma na tyle że je do śmietnika wywala. Gorzej z godną rozrywką czyli szmalem na lokale, haj i dziwki - obskakiwane na pisku fajczonych opon. Na swój sposób wypełniają tę lukę - małym złodziejstwem, bandytyzmem lub paskudnym handelkiem. Niewykluczone że część z nich można "zagospodarować", wsadzając w pół mundury i mundury - to też dopiero wtedy, kiedy będzie co zabierać i komu. Na razie wciąż do zabierania mało ;))
Flyby ---> Chciałbym podyskutować, ale argumenty obu stron przekonały mnie na tyle, że jakoś nie znajduję haczyka do polemiki.
To mnie pocieszyłeś ;)
Dyskutanci spoczęli na własnych racjach ..twórczy odpoczynek.
Mam lekturę z rana, ho ho.
Szkoda, matisf, że nie działasz w mazowieckim ;) Albo Ty, Jeck. Brakuje mi tutaj kogoś, kto by mi dał szansę.
A zastosowań spinacza bym mogła wymienić 1000, ale nikt nie zapytał :(
Za 2000 zł miesięcznie jestem cholerną ekspertka od spinaczy. Za 2500 mogę zostać spinaczem ;)
Jejku! On ma straszne zęby! Widać dawno mnie nie było w biurze ;(
Specjalnie nie żałuję że ominął mnie widok tego potwora..
Mam rozumieć że to jest następca poczciwych "dziurkaczy"?
Teraz każda panienka z okienka takie coś ma?!
Nic dziwnego że poziom agresji w narodzie rośnie ;(
U mnie pocztę zamknęli ostatnio. Brak opłacalności mówili... Eh, a ludzie bez pracy.
Ishi, teraz usługi pocztowe, łączy się z innymi usługami..widzę po okolicy. Coś kiepsko z waszym samorządem..Pewnie w pierwszym rzędzie, funduje pomniki, tablice oraz zmienia nazwy ulic ;)
Osobiście, Cody, nawet Pocztę omijam szerokim łukiem - jeszcze bywają tam kolejki..
Ja też się staram, ale nie zawsze wychodzi, Flyby. Często nawet jak cały dzień jestem w domu to znajduję w skrzynce awizo. Leniuchy te listonosze...
Tutaj burmistrz niezmiennie gniazduje od 20 lat... To miasto ludzi, którzy boją się zmian niestety.
Mój listonosz Cody, dodatkowo używa wszystkich dzwonków w bramie, aby oświadczyć że właśnie chce to awizo w skrzynce złożyć. To samo robią panowie od śmieci a wszyscy zjawiają się wcześnie rano, w trosce abym nie zaspał tak uroczystych momentów.
W takim razie, Ishi, to straszne miasto ;( Wiem że ich jeszcze sporo..
Czemu źle jak tak dobrze jest?
U mnie listonosz uprzejmy, przychodzi pomiędzy 11 a 14, śmieciarze też punktualni i nigdy nie przyjeżdżają przed 10. Nie wiem na co narzekacie.
Rozumiem, Widzący, że mieszkasz w uroczym domku, bez tablicy "Uwaga, zły pies, nie licząc właściciela", bez kamer i ochroniarza w garażu. Ten Twój wdzięk oraz życzliwa ludziom bezpośredniość, wytworzyła między Tobą a komunalną obsługą niemal familijną więź. To się chwali ;)
Nie stać mnie ani na taką życzliwość, ani na taki domek ;(
Może listonosz i śmieciarze się boją, że Widzący im zrobi rewolucje ;)
A życzliwa to ja jestem do ludzi. Do listonosza nie wiem, bo nigdy go nie widziałam :(
Flyby, żebyś wiedział, nawet złomiarze pytają czy mogą wziąć położone obok śmietnika żelazne rupiecie. Uczciwość, życzliwa otwartość i prawość bez nadmiernej surowości, zapewniają naturalny szacunek środowiska.
"naturalny szacunek środowiska."
Jak to ładnie brzmi ;) Ładnie i ekologicznie. Taka życzliwa otwartość na komary, kleszcze czy gryzonie musi działać lepiej niż tony trutek. ;) Prawość bez nadmiernej surowości pozwoli nam na uczciwe rozliczenie się nie tylko z bezmiernie zdziwionym fiskusem - będą także zadowolone pijane żule, szukające bezwarunkowego wsparcia oraz przypadkowi włamywacze.
Życzliwa otwartość sprawi że oddalą się usatysfakcjonowani podwójnie - z naszymi dobrami i bez stresu.
Także i my w ramach tej otwartości, oszczędzimy nasze zdrowie psychiczne a uśmiech zagości na stałe na naszym obliczu..
A gdzie to nasz Orlando się wybiera że go tak reisefieber tłucze?
Orlando zawsze tak ma :) Do mnie przyjeżdża. Trzeba od czasu do czasu nadrobić zaległości z bratem ^^
I doradzał w kwestii mody, można by rzecz ;)
Jakbyś chciał popływać w metrze, Flyby, lub pobudować stolicę to zapraszam :)
Tak, tak, Kraków to trudne miasto, wiem bo córka tam mieszka, szaleństwo ją ogarnęło i zwiała z Danzigera, ale i tak to wielkie szczęście że nie do stolycy.
Doceniam zaproszenie, Cody i dziękuje ;) Miło by było ponurkować i popracować ku chwale W-wy, w doborowym towarzystwie ..eee. Zdaje się że Łyczek jakoś takich nazwał i teraz to przeżywa ;))
Mądra dziewczyna ta Twoja córka, Widzący - wie że zawsze może jak Wanda rzucić się do Wisły i radośnie pluskając wrócić na danzingerowe wody. Oczywiście o ile po drodze nie łyknie jej stolyczne metro. ;))
Słoiki, bądźmy dyplomatyczny ;) A że słoikowy neon wygrał konkurs to rodowodowi Warszawiacy się złoszczą, a ja myślę, że im to trochę utarło nosa ;)
Więc zapraszam ze słoikiem obowiązkowo! Może być pusty :D
A Kraków czeka na emeryturę, oj czeka.
"Słoiki" ..jakie to mało romantyczne ;( Wyobraźnia zaraz mi podsuwa obrazek nadwiślańskiej, utytłanej błotem Syrenki, jak szamie ze słoików, nieświeże śledziki z Danzingera.. To grozi wiekowym zatruciem ;(
Dlatego nigdy nie biorę jedzenia od mojej mamy :) W zasadzie rzadko miałam z nim do czynienia, kiedy jeszcze mieszkałam w domu.
Po co zatem te słoiki? No, ewentualnie mógłbym w nich robaki trzymać, jak będę w tym metrze ryby łowił..
Bo teściowa dobrze gotuje :D
A w metrze niewiele połowisz, bo to Wisła. Tam wszystko co nie umarło ma już inny poziom świadomości.
"inny poziom świadomości"
To niepokojące - sugeruje że wszystkie produkty spożywcze (niezależnie od stopnia ich przetworzenia) mogą z czasem dodać do zwykłych toksyn - myślenie ;(
Wizja kotleta, kombinująca w moim żołądku jak zaradzić przetrawieniu, zaczyna odbierać mi apetyt.
Bardziej bym się bała o przeżycie otwarcia puszki. Jak już go pokroisz to pewnie nie będzie się tak rzucał (chociaż kto wie...)
Właściwie to taki fachowiec od spraw zbiorowego żywienia, jak Łyczek, powinien odpowiedzieć na te nasze niepokoje..
Ma on jednak w tej chwili pewnie ważniejsze sprawy od wypuczonych puszek, zgniłych ryb czy słoików pełnych pustki - zapewne ujeżdża nowy komputer, wydając okrzyki zachwytu i wbijając mu ostrogi.. ;)
Czterej pancerni też byli przejazdem. ;)
więcej:
http://on.fb.me/134IHNl
https://plus.google.com/u/0/photos/117481138877990069662/albums/5903093878379965137
Eee, pewnie nie - to był co najmniej http://pl.wikipedia.org/wiki/Medal_za_Uratowanie_%C5%BBycia za ratowanie życia graczom ;)
Hehe tu z kolei przydał się refleks wyrobiony dzięki strzelaninom do unikania lecącego w twoją stronę błota ;p No, było całkiem sympatycznie, wiadomo impreza o charakterze raczej lokalnym, ale chwalić sobie trzeba wstęp za free i niedrogie żarcie na miejscu. Tylko jarmarczno-odpustowa otoczka psuła trochę efekt, ale raczej nie da się tego uniknąć, bo jakoś muszą wyjść na plus. ;)
To teraz takie jarmarki zbrojne robią?! Czołgiści sprzedają watę cukrową, sanitariusze spirytus a saperzy ..hmm - już wiem, saperzy stawiają wychodki.. Artylerii nie było?
Piszę do Was z nowego komputera :) I tak się jarałem, że w sumie to nie wiem co sobie kupić i pewnie dopiero wypróbuję go za jakieś 2 tygodnie, bo w sobotę wylatuję do Kebabów na tydzień :)
Troszkę mnie ominęło ale widzę, że gnieździmy się dalej w starej części :P Ktoś z abonamentem mógłby zaszaleć i założyć nową część :P
Jak zobaczyłem zdjęcia Strangera to już myślałem, że jakaś inwazja idzie i poleciałem kopać ziemiankę :P
Łyczek tyle propozycji już dostałeś - jak chcesz wycisnąć soki to instaluj te nowe far kraje, krajzysy, metra i hasasyny :P Do soboty masz jeszcze czas - jak zakosztujesz kebabów to może przejść ochota na granie :P