Graliśmy w Shadow Realms, nowe action RPG BioWare'u - Strona 2
Na tegorocznych targach Gamescom BioWare zaprezentowało swój nowy produkt - zorientowane na akcję RPG, które działa na silniku Frostbite 3. Krótkie demo pozwoliło nam sprawdzić, jak w amerykańskiej grze sprawdza się walka.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.

Jak na typowy twór kooperacyjny przystało, w Shadow Realms będziemy grać wyłącznie w sieci. Przywiezione do Niemiec demo pozwalało na samotne zmagania (reszta bohaterów była sterowana przez komputer), ale nie oznacza to, że pozostałym herosom dawało się wydawać rozkazy, nawet w tak ograniczonej formie, jak choćby w serii Mass Effect. Towarzysze sami wybierali sobie cele, wykazując całkowitą niezależność, dzięki czemu mogłem bez problemu skupić się na walce. Garnitur ciosów mojego kleryka nie powalał na kolana, całkiem pomocne okazały się za to odblokowane na potrzeby pokazu umiejętności – unieruchamianie wrogów, zaklęcie obszarowe zadające duże obrażenia oraz typowy dla medyków czar leczący, odnawiający energię kompanów. Sama rozgrywka nie zachwycała niestety różnorodnością. Zabawa polegała na wparowaniu do jednego z pomieszczeń twierdzy, wyrżnięciu wszystkich przebywających w środku przeciwników i krótkim spacerku do kolejnej sali, upuszczeniu krwi kolejnym wrogom. Sieczka przerywana była od czasu do czasu odpoczynkiem przy specjalnym pylonie, pozwalającym odzyskać apteczki i zapisać stan gry. Omawiający proces deweloperzy dopowiedzieli, że z każdym kolejnym „sejwem” wyraźnie rośnie moc Shadowlorda. Dało się to faktycznie odczuć po jakości rywali. Do mrocznych piechurów, którzy początkowo pełnili rolę typowego mięsa armatniego, stopniowo zaczęli dołączać znacznie trudniejsi do ubicia magowie i duże, piekielnie wytrzymałe i szybkie czworonożne bestie.

Zmagania wieńczyła walka z bossem, który okazał się wyjątkowo trudnym przeciwnikiem. Ogromna żywotność, ataki szarżujące i zaklęcia obszarowe skutecznie powstrzymywały drużynę przed zadaniem mu poważnych ran. Towarzysze padali jak muchy, więc często trzeba było ich przywracać do życia. Nie było to łatwe – proces regeneracji trwa kilka dobrych sekund, gdzie sami jesteśmy podatni na ataki. Mimo moich usilnych starań, potwora nie udało się pokonać. Gdy na pasku energii został zaledwie centymetrowy ślad, wszyscy bohaterowie zginęli – Shadowlord tym razem okazał się silniejszy.

Shadow Realms na obecnym etapie prezentuje się przyzwoicie, ale do zachwytów jest daleko. Nastawiona na rzeź rozgrywka jest dokładnym zaprzeczeniem tego, co próbowali nam przekazać na początku deweloperzy – w demie nie było ani grama fabuły. Sama walka pozostawiała trochę do życzenia. Jeśli produkt tak mocno koncentruje się na machaniu orężem, gracz powinien dysponować większą różnorodnością w zadawaniu ciosów, tymczasem dzieło programistów z Austin wyglądało jak bardzo ubogi slasher wspomagany zaklęciami. Być może więcej powiedzą nam alfa testy, które powinny wystartować już niedługo (chętni mogą się zapisać na oficjalnej stronie). Pełna wersja gry trafi do sklepów dopiero pod koniec przyszłego roku, na dodatek w formie epizodycznej, co zmusi wszystkich zainteresowanych do cierpliwego oczekiwania na kolejne odcinki historii. Czy serial zrealizowany w formie żywiołowego action RPG będzie mieć rację bytu i obroni się na rynku – na tak postawione pytanie nie jestem w stanie udzielić teraz sensownej odpowiedzi.