autor: Szymon Liebert
Widzieliśmy No Man's Sky – sandbox absolutny i jedna z najlepszych gier gamescomu - Strona 2
No Man's Sky to gra o niewyobrażalnej więc skali, dzięki proceduralnie generowanemu wszechświatowi i milionom planet, obudzimy w sobie instynkt samotnego odkrywcy nieznanych światów.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry No Man's Sky - w kosmosie nikt nie usłyszy twojego ziewnięcia
W tym wszystkim jest jeszcze jeden element, który kompletnie wymyka się ramom naszego umysłu. Mówię oczywiście o skali gry. Kilka układów słonecznych z parunastoma planetami? Zapomnijcie. W No Man’s Sky wszechświat będzie liczył dosłownie miliony planet. Sean podawał tu różne abstrakcyjne liczby i wyliczenia, np. że zwiedzając jedną planetę na sekundę opanowanie całego uniwersum gry zajęłoby kilka tysięcy lat życia. Olbrzymia skala dotyczy też rozmiaru samych planet, które mają być niemal tak duże jak powierzchnia Ziemi. Producent zaznaczył, że to nie będą „poziomy”, lecz po prostu całe planety – bez nienaturalnych niewidzialnych ścian i innych metod ograniczania pola działania gracza. Na każdej z nich spotkamy inne kombinacje fauny i flory oraz unikatowe układy geograficzno-geologiczne. Jaskinie ciągnące się na kilometry, olbrzymie oceany, zmienne warunki pogodowe, dynamiczne oświetlenie – kombinacji będą, ponownie, miliony. Raj dla naszych wewnętrznych, uśpionych odkrywców, którzy na co dzień mogą odkryć co najwyżej nowy produkt na półce w supermarkecie.

Razem, ale osobno
Skomplikowany i przepastny wszechświat No Man’s Sky zostanie spięty trybem online. Warto powiedzieć w tym temacie, że w grę będzie można grać w pojedynkę bez połączenia z siecią. W takim przypadku nie otrzymamy jednak komunikatów potwierdzających, że jesteśmy odkrywcami danej planety, bo gra nie będzie miała jak tego sprawdzić. Sam tryb online jest czymś nieco innym niż standardowy deathmatch, czy rajdy z World of Warcraft. „Nie robimy MMO” – powiedział mi Murray w krótkiej rozmowie po pokazie. Po jego krótkich wyjaśnieniach wyciągnąłem prostą analogię. „Czy interakcje z innymi ludźmi będą w stylu duchów i innych tego typu elementów z Dark Souls?” – zapytałem. „Tak, to dokładnie coś takiego” – odparł producent. Inni gracze będą więc przewijali się podczas naszych przygód, ale raczej jako element budowania klimatu a nie partnerzy do rozgrywki.
Trudno powiedzieć, czy będzie dało się na przykład latać lub eksplorować ze znajomym – chyba nie o to chodzi w No Man’s Sky. Sean przekonuje, że to nie ograniczenie technologiczne (chociaż to ten jest pewien czynnik), lecz designerskie: „Gdybyś wylądował na planecie wielkości Ziemi, raczej trudno byłoby kogoś spotkać”. Drugą rzeczą jest to, że autorom zależy na poczuciu samotnej eksploracji. To my odkrywamy i badamy nowe światy – obecność innych ludzi tylko by to popsuła (bo pewnie nie wszyscy wczuwaliby się w klimat gry).

Słowem, No Man’s Sky jest jak najbardziej eskapistycznym doświadczeniem, oderwaniem od naszej rzeczywistości i w jakimś sensie przekroczeniem naszych oczekiwań od gier. W tej grze dostaniemy przecież świat, którego za naszego życia sami na pewno nie poznamy w całości, a to daje do myślenia.
Kiedy ruszamy?
Na koniec pokazu i rozmowy z jednym z autorów No Man’s Sky zapytałem o najważniejszą kwestię. Kiedy w to zagramy? Czy będzie jakaś beta? „Niestety nie mogę powiedzieć, ale bardzo chciałbym już to zrobić” – odparł Sean. Ja też bardzo chciałbym, żeby to zrobił, bo jestem ciekawy tego jak No Man’s Sky wypadnie w akcji. Gra imponuje ambicjami, przyświecającym jej celem, efektownym wykonaniem. Jej twórcy wydają się przesympatyczni, skromni i szczerzy. Ale finalną jakość produkcji zweryfikuje czas. Jak szybko znudzi nam się poznawanie nowych planet? Kiedy zaczniemy zauważać wzorce, schematy i algorytmy? Czy No Man’s Sky spodoba się ludziom, którzy nie rozumieją fenomenu streamów z DayZ i innych otwartych gier? Chcę odpowiedzi na te pytania. Na razie patrzę w gwiazdy i szykuję się do lotu.
