Graliśmy w Assassin's Creed: Unity – nareszcie spore zmiany w mechanice rozgrywki! - Strona 2
Choć Ubisoft przestawia Unity jako rewolucyjną odsłonę serii (i to nie ze względu na osadzenie akcji w czasach Rewolucji francuskiej), to zwykle do tego typu obietnic podchodzimy sceptycznie, jak się jednak okazuje nowości jest sporo.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Assassin's Creed: Unity - Arno Dorian, zabójca nowej generacji
Zmieniła się także walka, która przez wiele lat uważana była za największą bolączkę serii. Wyznam, że nie dawałem wiary zapewnieniom Ubisoftu w tej kwestii, bo i w „trójce” miało być pod tym względem dużo lepiej, a jak to się skończyło, doskonale pamiętamy. Kiedy więc mój partner w zbrodni po cichu kierował się do kanałów, gdzie templariusze ukryli skarb (jego zdobycie było głównym celem prezentowanej misji), z premedytacją wywołałem burdę na ulicy, wiążąc walką czterech wrogów naraz. System ostrzegania przed ciosem wciąż obowiązuje, ale i tak mocno zdziwiłem się, gdy nagle zobaczyłem charakterystyczne czerwone ikony nad wszystkimi otaczającymi mnie żołdakami. Oponenci nadal mają manierę oczekiwania, aż to któryś z ich kolegów wykona brudną robotę, jednak zdarzają się sytuacje, że i pozostali uczestnicy starcia włączają się do niego w tym samym momencie. Sprawę utrudnia też bardziej skomplikowane parowanie ciosów. Zatrzymanie uderzenia nie jest już gwarantem bezpieczeństwa. Zdarza się, że asasyn na krótką chwilę zostaje wytrącony z równowagi, co nie pozwala mu w łatwy sposób wyjść z kontratakiem. Rezultat mojej pierwszej potyczki był taki, że w końcu zdecydowałem się rzucić granat dymny i uciec. Marnie, jak na kilkusetgodzinne doświadczenie w poprzednich odsłonach cyklu, ale to świadczy, że Unity jednak nas w tej kwestii zaskoczy.
Po tych krótkich eksperymentach zabrałem się do roboty, zwłaszcza, że partner zdołał już znaleźć się przy wejściu do kanałów. I tutaj od razu warto wspomnieć o kolejnej nowości. W misjach kooperacyjnych na ekranie widoczny jest wskaźnik nagrody, który zmniejsza się za każdym razem, kiedy nasza pozycja zostanie ujawniona. Najlepiej premiowane jest działanie w ukryciu i unikanie jak ognia otwartej walki. Pomysł jest naprawdę świetny, bo zmusza uczestników zabawy do skradania się i koordynowania działań.
Tryb kooperacji jest zaimplementowany w singlu, ale rządzi się swoimi prawami. Pytanie o ewentualny rozwój postaci w tym wariancie rozgrywki doprowadziło do ujawnienia kilku ciekawych informacji. Nasz bohater będzie zdobywać doświadczenie w co-opie, ale na innych zasadach niż w tradycyjnym multiplayerze. Autorzy podzielili umiejętności Arno na cztery grupy, których upgrade będzie uzależniony od tego, jaki styl rozgrywki preferujemy. Jeśli często będziemy wdawać się w potyczki ze strażnikami, będzie rosła zdolność walki; jeżeli preferujemy działanie w ukryciu, wzrośnie wskaźnik stealth itd. Każdy punkt rozwoju zapewni nam kolejne bonusy, czyniąc naszego bohatera skuteczniejszym ekspertem w danej dziedzinie. Asasyn będzie też w pełni konfigurowalny. Gracze będą mogli wybierać oręż spośród 85 elementów uzbrojenia i aż dwustu fragmentów odzienia. Jeśli dodamy do tego specjalistyczne skille (perki), w sumie dostępnych będzie aż 100 tysięcy kombinacji ustawienia postaci. Sporo.
Assassin’s Creed: Unity zrobiło na mnie świetne wrażenie. Podoba mi się znacznie usprawniona oprawa graficzna, kapitalny klimat wspomagany przypominającą europejskie odsłony serii muzyką, tłumy ludzi na ulicach, ale przede wszystkim mocno zmienione zachowanie naszego śmiałka i pomysłowe sterowanie, wymagające zmiany przyzwyczajeń. Kierując Arnem czułem, że faktycznie gram w coś nowego, mimo że założenia samej rozgrywki nie uległy przecież rewolucji. To będzie świetny tytuł, tylko jak po nim wrócić do „archaicznego” Rogue?
Krystian Smoszna | GRYOnline.pl