Obcy Izolacja zapowiada się fenomenalnie – na taki horror czekaliśmy! - Strona 2
Na gamescomie spędziliśmy pół godziny twarzą w twarz (?) z obcym w Alien: Isolation i już nie możemy doczekać się 7 października.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Alien: Isolation – nie taki Obcy straszny, jak go malują
Sam obcy to przeciwnik, którego należy obawiać się w każdej sytuacji. Jest nieśmiertelny, nie można go więc zabić, co najwyżej odstraszyć przy pomocy broni palnej lub innych, bardziej wymyślnych zabawek, np. miotacza ognia. Autorzy chwalą się, że gdy ksenomorf pojawia się w pobliżu gracza, o jego zachowaniu decyduje sztuczna inteligencja, a nie zestaw odgórnie narzuconych skryptów. Potwór jest całkowicie nieprzewidywalny. Chadza swoimi ścieżkami bez wyraźnego planu, reaguje na najmniejszą nawet aktywność Amandy i wyraźnie pobudza się za każdym razem, gdy stwierdzi, że w pobliżu może czaić się jego największy wróg – człowiek. Obcy się również uczy, co mieliśmy okazję zauważyć podczas pokazu. Deweloper trzykrotnie próbował wywabić monstrum, za każdym razem rzucając odpaloną flarę w róg korytarza. Tylko dwa razy działanie przyniosło zakładany efekt, za trzecim bydlę stanęło w miejscu i uważnie rozglądało się wokół, wietrząc spisek.
Amanda może liczyć jedynie na proste gadżety, które tworzy się dzięki banalnemu w obsłudze systemowi craftingu (składniki zbieramy przeglądając leżące tu i ówdzie kontenery). Urządzenie wywołujące hałas, granaty ogłuszające, bomby dymne i wspomniane już flary – za pomocą takich zabawek trzeba odciągać uwagę stwora i jednocześnie przesuwać się w inne miejsce. W określeniu pozycji obcego pomaga kultowy sensor ruchu, korzystanie z niego wymaga jednak przyzwyczajenia. Ripley wpatrując się w urządzenie nie jest w stanie dojrzeć, co dzieje się wokół niej. Ekran się rozmywa, znacznie ograniczając widoczność. Motion trackera trzeba więc używać z głową, nie wystarczy trzymać go cały czas na wierzchu, żeby czuć się bezpiecznie.
Oczywiście nie zawsze będziemy uciekać przed potworem. W prezentowanym demie ksenomorf pojawił się tylko na chwilę. Wcześniej Amanda miała kontakt z innymi ludźmi, którzy ukrywają się na stacji. Bohaterowie niezależni nie pełnią w Izolacji roli zapchajdziury i często proszą Ripley o pomoc w istotnych kwestiach, np. zdobyciu medykamentów dla rannej kobiety. Żeby wykonać tego typu zadania, na ogół trzeba przedrzeć się do innych sektorów stacji, otwierać zamknięte włazy i włamywać się do komputerów. Jeśli w tym samym czasie w okolicy pojawi się ksenomorf, sytuacja wyraźnie się komplikuje, nie zawsze jednak jest to regułą.
Gra wygląda naprawdę nieźle. Twórcy poziomów włożyli mnóstwo pracy w ich projekt, przez co Sewastopol prezentuje się bardzo szczegółowo i okazale. Musimy się jednak przygotować na to, że otoczenie nie będzie zbyt różnorodne – trudno oczekiwać cudów w tej kwestii, skoro cały czas jesteśmy zamknięci w stacji kosmicznej – taki casus trzeciego Dooma. Fenomenalnie brzmi za to oprawa audio. Przypominająca pierwszego Obcego muzyka włącza się tylko w sytuacjach zagrożenia, podczas normalnej eksploracji musimy znieść przytłaczającą ciszę, przerywaną od czasu do czasu różnymi efektami dźwiękowymi, zarówno w pobliżu Amandy, jak i hen, gdzieś daleko. Ta gra będzie wręcz stworzona do nocnych posiedzeń ze słuchawkami na uszach.
Izolacja to dla mnie absolutne „musisz mieć”. Owszem, kiedyś z równym podnieceniem wyczekiwałem premiery Colonial Marines, ale po brutalnym sprowadzeniu na ziemię przez fachowców z Gearbox Software, każdy nowy produkt z tej serii przyjmuję z większym dystansem. Nie zmienia to jednak faktu, że Izolacja ma praktycznie wszystko, co powinno uczynić z niej hit – kapitalny setting nawiązujący do pierwszej odsłony filmowej sagi, jednego z najbardziej kultowych potworów w historii kina science ficition i permanentne zagrożenie, bez którego dobry survival horror obejść się nie może. Do ostatecznej weryfikacji dojdzie 7 października. Zacieram ręce.
Krystian Smoszna | GRYOnline.pl