Graliśmy w Risen 3 - ile Gothica zostało we Władcach tytanów? - Strona 3
Na miesiąc z hakiem przed premierą gry Risen 3, mieliśmy okazję przetestować jej krótkie demo. I choć ów fragment nie był zbyt duży, sporo dowiedzieliśmy się na temat nowej produkcji firmy Piranha Bytes.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Risen 3 – fani Gothica wystąp! Władcy tytanów nie zawodzą
Fanów zawiedzionych brakiem klasycznej magii w Mrocznych wodach z pewnością ucieszy jej wielki powrót we Władcach tytanów. Czarów można nauczyć się w obecnej na Taranis kwaterze głównej magów, dostępne są również pergaminy jednokrotnego użytku, które walają się w najprzeróżniejszych miejscach. Garnitur obecnych w demie czarów budzi nadzieję, że pełna wersja będzie prezentować się pod tym względem wyśmienicie. Leczenie, otwieranie zamków, rozświetlanie ciemności, fala energii demolująca wrogów w najbliższym otoczeniu Bezia oraz jak zawsze imponujący deszcz ognia – to zaledwie kilka przykładów zaklęć, jakie obecne są w trzecim Risenie. Warto zaznaczyć, że w grze nie ma żadnego wskaźnika many. Po rzuceniu zaklęcia musimy cierpliwie poczekać, aż gra pozwoli nam zrobić to ponownie – cooldown można zmniejszyć po przyswojeniu odpowiedniej umiejętności.
Sam rozwój postaci uległ jedynie kosmetycznym zmianom, nawet jego ekran do złudzenia przypomina ten z Mrocznych wód. Nadal wszystkie nasze działania nagradzane są Punktami Chwały, za pomocą których zwiększamy podstawowe atrybuty. Liczba tych ostatnich wzrosła jednak do ośmiu i, co ważne, w „trójce” wyrażone są one za pośrednictwem czytelnych wskaźników procentowych. Do tego dochodzi blisko siedemdziesiąt konkretnych specjalizacji, które możemy zdobyć wyłącznie poprzez szkolenie u trenerów. W Risen 3 nauczyć się trzeba praktycznie wszystkiego – od umiejętności skradania się zaczynając, na wyciąganiu składników z martwych stworów kończąc. Biorąc pod uwagę, że ilość pieniędzy jest mocno ograniczona, należy wybierać te najbardziej przydatne w danym momencie zdolności.

W Risen 3 pozbyto się wszelkich pirackich wtrętów znanych z poprzednika, nie wpłynęło to jednak zbytnio na zmianę klimatu. Być może jest to kwestia samej wyspy Taranis, która przypomina kolorowe aż do bólu lokacje znane z Mrocznych wód. W każdym bądź razie nie ma tu mowy o powrocie do surowej atmosfery pierwszych Gothiców, na co niektórzy z pewnością bardzo liczyli.
Tyle konkretów, teraz czas odpowiedzieć sobie na pytanie, jak się gra w nowego Risena? Nie ukrywam, że bardzo przyjemnie. Piranha Bytes idzie utartym szlakiem, wytyczonym jeszcze za czasów pierwszego Gothica i nie dokonuje rewolucji w wykreowanej przez siebie formule. Owszem, weterani przygód Bezimiennego bez trudu wyczują mniej lub bardziej subtelne różnice pomiędzy „dwójką” a „trójką”, ale nie są to zmiany aż tak bardzo znaczące, by ludzie nietrawiący erpegów Piranii nagle zapałali do nich pokładami miłości. Produkt ciągle nacechowany jest tą specyficzną, niemiecką topornością oraz cudacznymi animacjami (żeby podnieść przedmiot ze stołu, trzeba kucnąć – maaatko!), które u fanów innych produkcji wywołują wyłącznie śmiech. Nie zmienia to jednak faktu, że ci, którzy tytuły te cenią, powinni bawić się wyśmienicie.
Cieszą usprawnienia, jak drobne zmiany w mechanice walki w zwarciu czy powrót magii, z drugiej strony drażnią rzeczy ewidentnie domagające się poprawki, jak choćby bezczelnie łatwe masakrowanie wrogów z dystansu. Jeżeli jednak demo miało mnie zachęcić do dania szansy pełnej wersji „trójki”, to jestem absolutnie kupiony. Dokładnie tego się spodziewałem i to otrzymałem. Czy trzeba lepszej rekomendacji?