Test bety War Thunder - realistyczna riposta na World of Warplanes - Strona 2
War Thunder, gra twórców m.in. Wings of Prey, ma zapewnić dobrą zabawę zarówno fanom zręcznościówek lotniczych, jak i miłośnikom symulatorów. Wersja beta pokazuje, że ta karkołomna sztuka może się twórcom udać.
Przeczytaj recenzję Recenzja War Thunder – piękna gra w cieniu grindu
Niezależnie od tego, jaki tryb wybierzemy, walka w War Thunder sprawia masę frajdy. Gra wspiera chyba wszelkie możliwe kontrolery. Nawet na najniższym poziomie realizmu zestrzelenie wroga nie jest łatwe i dzięki temu sprawia masę satysfakcji. System sterowania pozwala kontrolować ruchome elementy ogona oraz skrzydeł, w związku z czym doświadczeni gracze potrafią wyczyniać na niebie istne cuda. Do tego dochodzi doskonale opracowany model zniszczeń, za sprawą którego trafienie w śmigło wywołuje zupełnie inne efekty niż uszkodzenie silnika. Przy odrobinie szczęścia da się nawet zakończyć walkę jedną kulą, o ile trafi ona np. w zbiornik paliwa czy w samego pilota.
O utrzymanie zainteresowania graczy dba rozbudowany system rozwoju. Za zdobyte w walce lub zakupione za pomocą mikropłatności punkty można nabywać nowe samoloty i ulepszać już posiadane oraz trenować załogę, w tym pilotów, operatorów działek i obsługę naziemną. Jednocześnie profil gracza liczy karierę w każdej z nacji oddzielnie, więc sukcesy np. w mundurze pilota brytyjskiego nie zmieniają naszego poziomu jako Japończyka. Autorzy postawili na realizm historyczny, zatem nie ma tu sztucznego zbalansowania jednostek. Jeśli dany samolot miał istotną przewagę w rzeczywistości, to będzie ją miał również w grze. Dlatego początkujący gracze są najczęściej rozrywani na strzępy. Jednocześnie jednak symulacyjne podejście do sterowania i systemu zniszczeń powoduje, że po doszlifowaniu umiejętności aspekty technicznie kierowanych maszyn mocno tracą na znaczeniu. Tutaj nawet jedna kula może zakończyć starcie, więc kluczową rolę odgrywa doświadczenie samego gracza, a nie jego postaci. Widok weterana w dwupłatowcu zestrzeliwującego spitfire’a wcale nie należy do rzadkości.
Pisząc o War Thunder, nie sposób nie wspomnieć o wspaniałej oprawie wizualnej. Każdy samolot został odtworzony z niezwykłym przywiązaniem do detali, zarówno jeśli chodzi o kadłub, jak i kokpit. Równie dobrze prezentują się mapy. Nie znajdziemy tu płaskich jak placek terenów. Zamiast tego wszystkie są gęsto zapełnione cieszącymi oko obiektami i nawet przy lotach na niskich wysokościach wciąż prezentują się atrakcyjnie. W połączeniu z imponującymi efektami świetlnymi powoduje to, że War Thunder robi olbrzymie wrażenie. To zdecydowanie czołówka gatunku symulatorów i co ważne, cały ten wizualny splendor nie pociąga za sobą bardzo wysokich wymagań sprzętowych. Tytuł już na ten moment jest dobrze zoptymalizowany i wspiera szerokie spektrum konfiguracji.
War Thunder może wydawać się bezpośrednią konkurencją dla World of Planes, ale gry te niewiele łączy poza lotniczą tematyką. Studio Wargaming.net stawia na czysto zręcznościowy model walki i nie zawraca sobie głowy realizmem historycznym. Natomiast w produkcji Gaijin Entertainment nawet trybem arcade rządzi rozbudowany silnik fizyczny, a autorzy włożyli dużo w wysiłku w odtworzenie rzeczywistych bitew.
Wrażenia z bety War Thunder mam bardzo pozytywne. Autorom udało się stworzyć produkcję, która zapewnia masę zabawy zarówno fanom symulatorów, jak i zręcznościowych strzelanek. Już teraz produkcja ta oferuje wielkie bogactwo samolotów, map i trybów, a w planach jest jeszcze wprowadzenie masy nowych elementów. Gra jest piękna i jednocześnie bardzo wymagająca, dzięki czemu szybko się nie nudzi. Obecnie największą jej wadą jest nieco zbyt inwazyjny system mikropłatności. Denerwujące jest zwłaszcza wymuszanie trwających godziny czasu rzeczywistego likwidacji zniszczeń. Oznacza to, że często nie mamy dostępu do ulubionego samolotu i pozostaje nam albo wybranie z hangaru innej maszyny lub zapłacenie za natychmiastową naprawę. Problem natarczywych mikropłatności zmniejsza się, gdy posiadamy już dobrze rozwinięty profil w kilku nacjach, ale nawet wtedy systemowi temu daleko do ideału. Wszystko to jest jednak co najwyżej powodem do okazjonalnej irytacji i nie przekreśla gry jako całości, zwłaszcza że do czasu premiery pełnej wersji wiele może jeszcze ulec zmianie.
Adrian Werner | GRYOnline.pl