Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Przed premierą 11 grudnia 2012, 17:00

autor: Szymon Liebert

Graliśmy w Aliens: Colonial Marines, Obcych od twórców Borderlands - Strona 2

Graliśmy w kampanię i dwa tryby multiplayer gry Aliens: Colonial Marines, produkcji studia Gearbox Software i firmy Sega. Jak deweloper znany z Borderlands 2 czuje się w uniwersum Ridleya Scotta?

Wyłażą ze ścian!

Bestie wpełzły do budynku przez wyrwę w jednej ze ścian. Później atakowały z otworów wentylacyjnych i innych zakamarków. Starcie z nimi u boku kilku innych marines nie sprawiło mi wielkiego problemu. Tym bardziej że dysponowaliśmy stacjonarnymi działkami (Sentry Gun), które raz trzeba było nawet przenieść w strategiczne miejsce. Kolejne poczwary pękały więc błyskawicznie. W dalszej części zadania walka stała się jeszcze łatwiejsza, bo dostałem do rąk słynnego Smart Guna, czyli karabin samonaprowadzający się na cele. Dzięki niemu przedarcie się przez wąski korytarz pełen obcych nie skończyło się fatalnie dla Wintera i jego towarzysza. Wręcz przeciwnie, pozbywanie się kolejnych tuzinów ksenomorfów było stosunkowo proste. Wynika to także z tego, że – jak pisałem wcześniej – oponenci zachowywali się co najmniej niemrawo. Gra miała jednak momenty, w których czuło się ten charakterystyczny niepokój towarzyszący monitorowaniu czujnika ruchu i wypatrywaniu, skąd nadejdzie atak.

Projektanci gry Aliens: Colonial Marines postanowili ograniczyć mordercze właściwości „krwi” ksenomorfów, która jest wysoce żrącym kwasem (w filmach był on nawet zdolny zrobić dziurę na wylot w kadłubie statku kosmicznego). Bliskie spotkanie z zieloną substancją nie odbije się więc na zdrowiu tak negatywnie, jak doświadczył tego kapral Dwayne Hicks w Obcym: Decydującym starciu.

Kiedyś śmiano się, że samochody z Gran Turismo 5 zachowują się jak kartony. Niestety, podobne wrażenie sprawiają na razie obcy w Aliens: Colonial Marines. To pewnie kwestia i skomplikowanej natury tych istot, które w pogoni za świeżym mięskiem potrafią wleźć na ścianę czy sufit. Szczególnie w kampanii solowej przełożyło się na to niską dynamikę walki. Gigerowskie popkulturowe ikony grozy dwoiły się i troiły, aby zaleźć marines za skórę, ale zwykle wypadały ślamazarnie, obracając się dokoła własnej osi z prędkością płyty w zepsutym adapterze. Gra nie jest tak pierwotnie przerażająca, szybka i paranoiczna jak pierwsze Aliens vs Predator, nawet mimo faktu, że stosuje podobny repertuar środków. Trudno jeszcze powiedzieć, czy to świadomy zabieg i próba uderzenia w inny ton, czy brak pomysłu, jak podkręcić tempo zabawy i zadbać o odpowiednie napięcie. Rozgrywka zapewne przybierze też inny obrót w czteroosobowym trybie kooperacji.

Ucieczka w multiplayer

Papierowość obcych przestaje być tak widoczna w multiplayerze, w którym sami możemy się w nich wcielić. Tutaj działo się więcej i rozgrywka była znacznie bardziej mięsista. Gearbox pokazał dwa tryby – Escape oraz Extermination. Nie ukrywam, że oba trafiły w mój gust i radziłem sobie w nich naprawdę nieźle. Od moich osobistych sukcesów ważniejsze jest jednak to, że ksenomorfy i inne drapieżniki okazały się w nich bardziej krwiożercze.

Interesują Was znajdźki i dodatkowe atrakcje? Twórcy gry przygotowali ich całkiem sporo. W kampanii dla jednego gracza będziemy szukać nagrań audio oraz nieśmiertelników. W misjach pojawiają się też specjalne wyzwania, które procentują dodatkowymi punktami doświadczenia. Te ostatnie można przeznaczyć na ulepszenia czy elementy zmieniające wygląd żołnierzy.

Zacznijmy od „ucieczki”. Bitwy te polegają na tym, że drużyna ludzi musi przedostać się przez pewien teren do punktu ewakuacyjnego (skojarzenie z Left 4 Dead jest jak najbardziej na miejscu), a obcy starają się w tym przeszkodzić. Konstrukcja plansz i pomniejsze cele wyznaczane marines sprawiają, że bez współpracy wiele ugrać się nie da. Na pokazanej mapie trzeba było aktywować kilka przełączników, przejść przez pogrążony w mroku kanion, skorzystać z windy i – co gorsza – bezpiecznie z niej wyjść. Ułatwieniem było to, że marines mogą podnosić powalonych kompanów i odradzają się po dotarciu do kolejnych checkpointów (obcy wygrywają po znokautowaniu wszystkich oponentów). Na wyposażaniu żołnierzy były też wspomniane wcześniej działka, które okazały się bardzo użyteczne. Wiem o tym, bo nie rozstawałem się z jednym z nich przez całą misję i moja drużyna odniosła sukces.

STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?
STALKER 2 – jak może wyglądać powrót do Strefy?

Przed premierą

W jednym z „fałszywych” zakończeń gry S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla bohater wyraża życzenie: „Chcę, by Zona zniknęła”. I rzeczywiście, cykl, który dał nam Strefę, zaginął na lata – aż teraz nagle zapowiedziano jego kontynuację. Czy to może się udać?

Yandere Simulator – Postal ma siostrę, czyli niepokojący symulator morderczyni
Yandere Simulator – Postal ma siostrę, czyli niepokojący symulator morderczyni

Przed premierą

Yandere Simulator to jedna z najdziwniejszych i najbardziej niepokojących gier, jakie obecnie powstają. Symulator szkolnej morderczyni powstaje w USA, choć wygląda jak kolejne japońskie dziwactwo.

Widzieliśmy gameplay Beyond Good & Evil 2 – oto 5 najważniejszych cech BG&E2
Widzieliśmy gameplay Beyond Good & Evil 2 – oto 5 najważniejszych cech BG&E2

Przed premierą

Drugi rok z rzędu Ubisoft pokazuje na E3 świetne trailery Beyond Good & Evil 2. Problem polega na tym, że to czyste CGI, na podstawie którego nie da się niczego powiedzieć o samej grze. My mieliśmy możliwość zobaczenia gameplaya z BG&E2.