autor: Damian Pawlikowski
Graliśmy w Black Ops II - Call of Duty dopieszczone jak nigdy! - Strona 3
Podczas specjalnego pokazu gry Call of Duty: Black Ops II w Londynie, mogliśmy sprawdzić w akcji wszystkie tryby rozgrywki. Wprowadzone do nich zmiany zapowiadają się nadzwyczaj dobrze.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Call of Duty: Black Ops II - zimna wojna przyszłości

Trzecim elementem składowym każdego Call of Duty studia Treyarch tradycyjnie już stał się tryb Zombie. Tutaj jego rozmach ma pobić na głowę wszystkie poprzednie odsłony, a to m.in. za sprawą otwartego świata, który zostanie oddany do naszej dyspozycji w jednej z trzech odmian rozgrywki, zwanej „Tranzit”. Jest to swego rodzaju odpowiednik singlowej kampanii, gdzie jako samotnemu graczowi bądź w towarzystwie trzech niepozbawionych pulsu kompanów przyjdzie nam zmierzyć się z hordami nieumarłych, którzy przez całą wyprawę będą deptać nam po piętach. Przemieszczanie się między kolejnymi przystankami ułatwi znany ze zwiastunów rozklekotany autobus, a do walki z żywymi trupami wykorzystamy rozmaite pukawki (część arsenału w tym trybie to absolutne świeżynki) oraz zbudowane przez nas pułapki.
Użytkownicy stęsknieni za klasycznym survivalem również znajdą coś dla siebie – w Black Ops II powraca możliwość odpierania kolejnych fal zombie w pojedynkę bądź z kilkoma towarzyszami broni na ograniczonych terenach (będących wycinkami z otwartego świata „Tranzit”). Ostatnią opcją zwalczania podgniłego mięsa armatniego jest kolejna nowość, „Grief”, którą Jay Puryear określił jako „humans vs. humans vs. zombies”. Wyobraźcie sobie team deathmatch, w którym nie możemy zastrzelić rywala, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby napuścić na niego kilkunastu wygłodniałych umarlaków. Brzmi dobrze? I to jeszcze jak! Wspominając o trybach zombie, twórcy co rusz powołują się na fanów tego typu zabawy, których mnogie sugestie w dużym stopniu wpłynęły na jej obecny kształt. Nie ukrywam, że cieszy mnie tego typu podejście do wiernej klienteli.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Activision wzięło się wreszcie w garść i przy okazji produkcji kolejnej odsłony swojej flagowej strzelanki zadbało o przydzielenie odpowiednich ludzi do odpowiednich stanowisk. Po raz pierwszy od czasu pierwszego Modern Warfare mam szczerą ochotę zagrać w grę z cyklu Call of Duty – ot tak, dla własnej przyjemności. Czy zgodnie z zapewnieniami Marka Lamii faktycznie szykuje się najambitniejsza odsłona serii? Jeśli wszystkie obietnice znajdą odzwierciedlenie w finalnym produkcie, wygląda na to, że jak najbardziej tak. Natomiast bez wróżenia z fusów już teraz można stwierdzić, że nawet jeśli coś po drodze nie wypali, wciąż będziemy mieć do czynienia z najlepszym tytułem Treyarchu.

Call of Duty ma swoje wady, a pozbycia się części z nich doczekamy zapewne dopiero przy okazji nowych generacji sprzętu – na szczęście drugie Black Ops robi co może, aby wesprzeć obecne platformy i przy okazji nie narazić się pecetowcom, których maszyny dawno już wyprzedziły konsole. I bardzo dobrze, należy bowiem dbać o wiernych marce od lat fanów, dzięki którym Call of Duty co roku bije kolejne rynkowe rekordy. Jay Puryear, zapytany przeze mnie o prognozy tegorocznego wyniku sprzedaży, zaśmiał się tylko i z pełną skromnością stwierdził, że „oni po prostu robią gry i chcą jedynie, aby każdy miał możliwość w nie zagrać”. Sposobność ku temu będziemy mieć już za niecały miesiąc, gdyż Call of Duty: Black Ops II wkracza do akcji 13 listopada 2012 roku. Przyszłość zapowiada się nader interesująco.