autor: Damian Pawlikowski
Graliśmy w Black Ops II - Call of Duty dopieszczone jak nigdy! - Strona 2
Podczas specjalnego pokazu gry Call of Duty: Black Ops II w Londynie, mogliśmy sprawdzić w akcji wszystkie tryby rozgrywki. Wprowadzone do nich zmiany zapowiadają się nadzwyczaj dobrze.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Call of Duty: Black Ops II - zimna wojna przyszłości
Jay Puryear stwierdził, że tak jak miłośnicy singla powinni docenić wprowadzenie misji Strike Force, tak osoby kupujące gry z cyklu Call of Duty przede wszystkim dla rozgrywek wieloosobowych z pewnością pokochają nowy system rozwoju postaci, zwany Pick 10. Zamiast kazać nam po kolei przydzielać sobie broń główną, dodatkową, trzy perki etc. twórcy oddadzą nam do dyspozycji 10 punktów, które wymienimy na dziesięć dowolnych usprawnień, z możliwością pomijania pewnych kategorii celem dopieszczenia innych (chcesz więcej dopakowanych dodatków zamiast giwery zapasowej – nie ma sprawy). Pieprzu tej formule dodadzą tzw. „dzikie karty”, które niejako złamią powyższe zasady i pozwolą na wybór konkretnego elementu dwukrotnie, np. dwie bronie główne zamiast jednej czy trzy modyfikacje giwery zamiast dwóch.
Sto ulepszeń do Pick 10, częściowo odblokowywanych wraz z postępami w grze, zagwarantuje tysiące rozmaitych kombinacji, natomiast pięćdziesiąt pięć poziomów i dziesięć Prestiżów to zwiastuny tysięcy godzin dynamicznych rozgrywek sieciowych. Co więcej, tym razem decydując się na kolejne stadia Prestiżu, nie stracimy wcale punktów doświadczenia, dzięki czemu nie będziemy musieli zaczynać wszystkiego totalnie od zera! Kolejną nowością, o której grzechem byłoby nie wspomnieć, jest nagradzanie graczy nie tylko za fragi, lecz również za wszelakie przejawy działania zespołowego, np. zdobywanie flag, osłanianie czy asysty. Score-streaki (zamiast dawnych kill-streaków) zapewnią nie tylko dodatkowe doświadczenie, ale także specjalne umiejętności do wykorzystania w walce. Macie ochotę poszczuć drużynę przeciwnika psami albo nasłać na nią rój zabójczych dronów? Droga wolna.

Przejdźmy wreszcie do trybów gry wieloosobowej, bowiem i tutaj trochę się pozmieniało. Od teraz niektóre rodzaje rozgrywek – m.in. team deathmatch, kill confirmed czy zupełnie nowy hardpoint (walka o przesuwający się co jakiś czas niewielki obszar) – będą dostępne w wersjach „multi team”, czyli dla trzech drużyn po trzech bądź czterech graczy. Osoby, którym podobała się „Gra o kasę” z pierwszego Black Ops, będą mieć możliwość zagrania w owe minigierki ponownie, choć już bez obaw o utratę punktów doświadczenia – twórcy całkowicie porzucili element hazardowy, dzięki czemu w „Party games” każdy zostanie obdarzony odpowiednią do zasług nagrodą. Wszystkich multiplayerowych żółtodziobów, do których sam się zresztą zaliczam, powinien z kolei ucieszyć fakt, że opcja treningu została znacznie zmodyfikowana, a walka w towarzystwie dwóch innych osób przeciwko trzem botom również będzie nagradzana doświadczeniem!

Idea równości przyświeca także Ligom, które automatycznie dopasują nas do meczów przeciwko oponentom z podobnymi umiejętnościami. Kto zaś nie chce bawić się w żadne ceregiele i preferuje skok na głęboką wodę, może wybrać opcję „lone wolf” i już na starcie stawić czoła bezwzględnym profesjonalistom. To oczywiście nie wszystkie zmiany, których doczekamy się w rozgrywkach sieciowych drugiego Black Ops – jest ich tu całe mnóstwo i zabrakłoby miejsca, aby je wszystkie wypisać. Jednym mankamentem multiplayera są płaskie mapy, które z powodu przestarzałego silnika znacznie odstają od oferowanych przez konkurencję (nawet jeśli w etapie „Cargo” co pewien czas przesunie się jakiś kontener...). Zapytany przeze mnie o tę kwestię Puryear odpowiedział wymijająco, że być może nie da się własnoręcznie niszczyć i w ten sposób modyfikować otoczenia, ale za to na mapce „Aftermath” przyjdzie nam biegać wśród zrujnowanych przedmieść L.A. Wymówka słabiutka – miejmy nadzieję, że rozgrywka wybroni się sama.