autor: Damian Pawlikowski
Graliśmy w God of War: Wstąpienie - bóg slasherów powróci w chwale - Strona 2
Na kogo tym razem uwziął się Kratos? Spartanin już w 2013 roku pokaże wszystkim, że bóg slasherów jest tylko jeden.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry God of War: Ascension - Kratos na PlayStation 3 po raz ostatni
Single player w God of War: Ascension wygląda naprawdę apetycznie i aż boli fakt, że ma być nieco krótszy od kampanii z poprzednich odsłon. Na osłodę pozostaje tryb dla wielu graczy, który pozwoli soczyście pochlastać naszych znajomych. Na Eurogamer Expo udostępniono nieco już oklepaną arenę z uwięzionym w tle cyklopem Polyphemusem oraz jeden tryb do wypróbowania, zwany „The Favour of the Gods”. Dwie drużyny walczą w nim o przychylność swoich bogów, którzy z umiłowania brutalnej sieczki doceniają wzajemne zabójstwa oraz zawziętość w walce o terytorium i skrzynie skrywające w swych wnętrzach dodatkowe punkty. Gdy jeden z teamów zdobywa wszystkie trzy rozłożone na mapie „bazy”, bogowie w nagrodę zsyłają Włócznię Olimpu, której przechwycenie wiąże się albo z zakończeniem gry (jeśli pozyska ją ekipa z lepszym wynikiem), albo z bonusem punktowym wyrównującym szanse zwycięstwa (jeśli przejmą ją przegrywający). Niezależnie od tego, kto ostatecznie będzie górą, biedny cyklop i tak zostanie złożony w ofierze – ku uciesze okrutnych bogów i wcale nie lepszych graczy.

Wyznam szczerze, że nie szło mi w trybie wieloosobowym najlepiej. Nie zwalę oczywiście winy na mechanikę rozgrywki, bo ta wydaje się całkiem porządna. Tuż przed meczem mogłem wybrać zbroję, broń oraz magiczną umiejętność, odpowiadającą bogu, który patronuje mojej drużynie. Szkoda tylko, że wybór ów ogranicza się do zaledwie dwóch pozycji z poszczególnych segmentów, przez co osoby lubujące się w gruntownych modyfikacjach swoich postaci będą musiały obejść się smakiem. Gdy już wbiegniemy na arenę, szybko odkrywamy, że sterowanie jest równie wygodne i intuicyjne jak w singlu. Różnica polega jednak na tym, że nie wystarczy na ślepo mashować przyciski, aby ubić wroga. Trzeba pamiętać, że tu i ówdzie rozrzucone są bronie specjalne, zadające oponentom dodatkowe obrażenia, a także pułapki, które można zastawiać na przeciwników i zgarniać niemało punktów za ich gapiostwo (ewentualnie wpakować się w takową samemu i zostać nagrodzonym planszą „You are dead”).

Jak pisałem – zabijanie to jedno, a dodatkowe wynagrodzenie dostajemy także za otwieranie skrzyń i przejmowanie terytoriów. Gdy na planszy pojawia się Włócznia Olimpu, zaczyna się jeszcze większa zabawa, kiedy ośmiu herosów wchodzi sobie na głowy, aby tylko przejąć potężny artefakt i pokonać Polyphemusa. Ogółem multi wygląda całkiem ciekawie i przez pewien czas faktycznie takie jest, jednak wątpię, aby tryb ten stał się powodem, dla którego gracze sięgną po portfele w dniu premiery. Włączyłem, pograłem i bez bólu odszedłem od pada. Za to jako bonus do kampanii powinien sprawdzić się doskonale. A ta, co wiemy nie od dziś, potrafi podnieść ciśnienie jak mało co i nie zapowiada się, aby najnowszy epizod przygód Kratosa miał odejść od tej tradycji. Kogo jeszcze nie zmęczyło nieco wtórne, acz szalenie efektowne ćwiartowanie dziesiątków wrogów, niech czym prędzej zapełnia świnkę skarbonkę, bowiem God of War: Ascension trafi do sklepów 14 marca 2013 roku.