autor: Marcin Serkies
Dungeon Siege III - test przed premierą - Strona 3
Pod czujnym okiem Chrisa Taylora za zrobienie trzeciego Dungeon Siege wzięło się studio Obsidian Entertainment. Jak pokazują testy, stworzyło grę zachowującą ducha poprzedników, a zarazem idącą z duchem czasów.
Przeczytaj recenzję Dungeon Siege III - recenzja gry
Na wielką pochwałę zasługuje też grafika, która jak na zwykłą siekaninę potrafi być urzekająca. Co ważne jednak, cieszy dużą odmiennością. Każda większa lokacja, którą odwiedzamy, ma inny klimat, co w znacznym stopniu jest zasługą różnokolorowego oświetlenia, bez którego na pewno nie udałoby się uzyskać takiego efektu. Tekstury i animacje stoją na wysokim poziomie i nawet jak na wersję beta nie ma się tu do czego przyczepić. Nawet kamera, która często we wczesnych buildach bywa zawodna, tu prawie idealnie śledzi naszego protagonistę, pokazując wszystko, co chcemy zobaczyć. Warto byłoby jeszcze popracować nad wyglądem przedmiotów wypadających z przeciwników i skrzynek. W tej chwili są to ikonki – oczywiście trójwymiarowe i solidnie wykonane – pokazujące typ danego obiektu, niestety, niezależnie od tego, czym są, wyglądają dokładnie tak samo. Dobre jest jednak to, iż po wyposażeniu widać na awatarze bohatera, że coś się zmieniło. Nie są to zmiany kosmiczne, dostrzegalne z daleka, ale drobne szczegóły też cieszą. Nie mogę także – nawet gdybym chciał – powiedzieć złego słowa o działaniu silnika fizycznego. Może jego efekty są nieco przesadzone, ale chyba o to chodzi, żeby walnięty dwuręcznym mieczem przeciwnik poleciał kilkanaście metrów, zanim upadnie na glebę. Z mniej spektakularnych pojawiają się np. takie smaczki jak animacja potrąconych łańcuchów zwisających z sufitu.

Cały ten plastyczny i pełen detali świat nie byłby kompletny, gdyby nie udźwiękowienie. A to jest wspaniale – różnorodność muzyki, jej płynne zmiany spowodowały, że pierwszy raz od bardzo dawna po pewnym czasie jej nie wyłączyłem. Byłem zwyczajnie ciekawy, jaka melodia zabrzmi, kiedy wejdę na nowy obszar. Kwestię głosów pozostawię recenzentowi, bo tam, gdzie było ich najwięcej, podczas dialogów gra po prostu się jąkała. Być może coś jest nie tak z moim sprzętem, a może to zwykłe uroki bety.
Na podstawie tego, co na razie mogłem zobaczyć, widać wyraźnie, że trybu dla jednego gracza nie potraktowano po macoszemu. Dzięki współpracy z Chrisem Taylorem nadal jest to Dungeon Siege, ale nie da się też ukryć, że jest to gra współczesna, jej oprawa stoi na naprawdę wysokim poziomie. Jak na razie zapowiada się solidna zabawa, choć na ostateczny werdykt i wrażenia trzeba zaczekać do finalnego wydania. Ja na pewno postaram się nową grę Obsidianu nabyć, mimo iż obawiam się, że w zalewie doskonałych tytułów w 2011 roku może być ciężko jej się przebić.
Marcin „Yasiu” Serkies