Call of Juarez: The Cartel - pierwsze spojrzenie - Strona 3
Wybraliśmy się do Wrocławia, by w siedzibie firmy Techland przyjrzeć się nowej odsłonie cyklu Call of Juarez. Czy przeniesienie akcji gry do czasów nam współczesnych ma szansę na powodzenie? Jakie nowości szykują twórcy The Cartel? Przekonajcie się sami!
Przeczytaj recenzję Call of Juarez: The Cartel - recenzja gry
Ostatnia z interesujących akcji zespołowych to jazda samochodem – w nowym Call of Juarez konie mechaniczne zastąpiły te tradycyjne. Uruchomić możemy dowolne auto stojące na planszy, co jest mocno zaskakującą informacją. W trakcie jazdy jedna z postaci zajmuje się wyłącznie kierowaniem wehikułu (co ciekawe, jedyny dostępny widok, to ten z wnętrza auta, kamer zewnętrznych brak). Pozostali bohaterowie mogą w tym samym czasie siedzieć grzecznie na swoich miejscach lub prowadzić ogień z wnętrza pojazdu, wychylając się przez okna. Ta ostatnia umiejętność ma być w grze dość często wykorzystywana. Techland zaprezentował nam dwie misje i w obu doszło do walk z użyciem aut. Efektownie przedstawiał się zwłaszcza pierwszy fragment, kiedy na autostradzie bohaterowie ścigali jednego z narkotykowych bossów i próbowali zmusić go do zatrzymania się, lawirując pomiędzy innymi użytkownikami drogi.
Jak widać, The Cartel mocno koncentruje się na działaniu w grupie – nietrudno odnieść wrażenie, że jest ono główną siłą napędową tej gry. To dobrze, bo mało mamy tak naprawdę pierwszoosobowych strzelanin, które wykorzystywałyby podobne patenty. Niestety, aplikując grze nowe rozwiązania, autorzy zrezygnowali z pewnego pomysłu, który świetnie sprawdził się poprzednio. Mowa o kapitalnym systemie osłon, który uaktywniał się automatycznie po zbliżeniu do przeszkody i nie zmuszał grającego do przyklejania się do obiektu, co w innych tytułach jest zjawiskiem powszechnym. Pokrętne tłumaczenia pracowników Techlandu nie przekonały mnie do ich racji – moim zdaniem wycięcie tego systemu to ogromny błąd, decyzja której kompletnie nie rozumiem. Owszem, w Więzach krwi nie zawsze działał on jak należy, ale spodziewałem się, że teraz mechanizmy walki z wykorzystaniem osłon zostaną po prostu dopracowane, a nie definitywnie usunięte. Szkoda.
Pozostałe aspekty rozgrywki wydają się być OK. Co prawda prezentowana wersja miała sporo różnych niedociągnięć, zwłaszcza w oprawie graficznej, ale przecież prace wciąż jeszcze trwają, trudno się zatem czepiać. Gra generalnie sprawia przyjemne wrażenie, choć przyznam szczerze, że nie do końca rajcuje mnie jej klimat. Klasyczne opowieści o kowbojach podobają mi się zdecydowanie bardziej i choć autorzy dwoją się i troją, żeby w „trójce” zachować atmosferę znaną z Dzikiego Zachodu (nawet muzyka Pawła Błaszczaka przypomina to, co słyszeliśmy w Więzach krwi), to jednak poczynione zmiany są zbyt daleko idące, żeby móc określić The Cartel mianem nowoczesnego westernu. Prerie Arizony i twardzi bohaterowie to trochę za mało, żeby odtworzyć tamte realia, zwłaszcza gdy w powietrzu świszczą kule, a po niebie krążą śmigłowce.
Podsumowując – po kontakcie z nową odsłoną cyklu Call of Juarez zachowuję umiarkowany optymizm, mając nadzieję, że wyjdzie z tego świetny produkt, tak jak to miało miejsce w przypadku Więzów krwi. W tworzeniu strzelanin Techland doświadczenie ma już ogromne, ciekawych pomysłów wrocławianom również nie brakuje – powinno być zatem dobrze. W The Cartel zagramy już za kilka miesięcy. Pozostaje czekać.
Krystian „U.V. Impaler” Smoszna