autor: Krzysztof Gonciarz
Uncharted 3: Oszustwo Drake’a - pierwsze spojrzenie - Strona 2
Londyński pokaz Uncharted 3 był jednym z najbardziej efektownych, jakie kiedykolwiek widzieliśmy! Prezentujemy garść najświeższych informacji i wrażeń na temat nowej gry studia Naughty Dog.
Przeczytaj recenzję Trzeci raz z Nathanem - recenzja gry Uncharted 3: Oszustwo Drake'a
Po kilku minutach rozpętuje się prawdziwe piekło, rozpoczynając popisową dla Naughty Dog scenę akcji. Przesadna dynamika takich sekwencji jest jednym z fundamentów tej serii, pamięta o tym każdy, komu zaświeciły się oczy do słynnej sceny z pociągiem w U2. W wyniku starcia z najemnikami zrujnowana posiadłość zostaje podpalona. Drake i Sully muszą uciekać, scena nabiera coraz większego tempa. Widzimy nowy mechanizm poruszania się po kładce, wspólne wyważanie drzwi przez bohaterów. Całe otoczenie zaczyna pożerać ogień: piękny, choć nieinteraktywny (wrzucony w płomienie przeciwnik nie zostaje podpalony). Bohaterowie biegną do góry przez wielką klatkę schodową, Nathanowi nagle klinuje się noga w podłodze – Sully pomaga mu ją oswobodzić, podczas gdy Drake sam odpiera atak wrogów.
Im szybsze tempo sceny, tym więcej patentów Naughty Dog na ekranie. Coraz większą uwagę zwracają dynamiczne, ciągle zmieniające się ujęcia kamery – wrażenie filmowości jest jeszcze większe niż w poprzednich częściach! Cały ekran przysłaniają iskry i niszczone przez ogień elementy otoczenia, bohaterowie co chwilę spadają w przepaść, by ratować się w ostatnim momencie. Gorejące piekło odkrywa przed nami cudowny, kinowy level design, w którym cały segment budynku nagle przewraca się, kamera obraca o 180 stopni, a my nieustannie zmieniamy kierunek ucieczki i wykonujemy karkołomne, prawie niemożliwe akrobacje. Aż chciałoby się odetchnąć, a tu przed nami pojawiają się przeciwnicy. W wielkim finale wciąż pokrzykujący do siebie Drake i Sully wchodzą po drabinie: w końcu opuszczamy piekielny karmazyn płonącego budynku i widzimy światło słoneczne, lecąc kilkadziesiąt metrów nad ziemią! Demko się urywa, jakżeby inaczej, w najbardziej dramatycznym momencie. Oklaski.
Unchated 3 zrobiło na mnie wielkie wrażenie, zdecydowanie największe ze wszystkich gier Sony, jakie miałem okazje zobaczyć w Londynie. Wydawca zresztą jest tego w pełni świadomy, bo dzieło studia Naughty Dog prezentowane było w najbardziej podniosłym i najbardziej zabezpieczonym przed obiektywami kamer i aparatów fotograficznych miejscu. A nie mają się przecież twórcy czego wstydzić. Na dokładkę pokazano nam znany zwiastun tej gry, tyle że w wersji 3D. Nieinteraktywny trójwymiar nie robi już jednak takiego wrażenia, zwłaszcza w obliczu premiery Killzone’a 3 – zobaczymy, ile z tego faktycznie znajdzie się w rozgrywce. Jak na razie Uncharted 3 jest jedną z najgoręcej zapowiadających się premier roku, a w Polsce oczywiście ponownie usłyszymy Drake’a w rodzimej wersji językowej.
Wychodząc z sali, zapytałem Justina Richmonda o coś, co trapiło mnie od pewnego czasu. Jak to jest, że Drake w drodze do jakiegoś skarbu może zabić 1000 osób i nie ma o tym nawet wzmianki w linii fabularnej? Przecież to nie pasuje do tej postaci. „Jak zabijesz jedną osobę, równie dobrze możesz zabić tysiąc!”, odpowiada Justin, ironizując. „Nie, ale serio, to jest gra akcji – ja mogę spać z tą świadomością i ty też powinieneś” – dodaje. I taka racja w sumie, trzeba wiedzieć, kiedy odpuścić. Najważniejsza jest dobra zabawa.
Krzysztof „Lordareon” Gonciarz