Men of War: Oddział Szturmowy - przedpremierowy test - Strona 2
Spory sukces Men of War zaowocował kilkoma pobocznymi projektami. Sprawdziliśmy, czy pierwszy z nich ma szansę zadowolić weteranów cyklu.
Przeczytaj recenzję Men of War: Oddział Szturmowy - recenzja gry
Trzeba przyznać, że mechanika Men of War bardzo dobrze sprawdza się w grze kooperacyjnej. Elementy, takie jak możliwość podnoszenia cudzej broni, naprawiania porzuconych wehikułów czy wreszcie opcja własnoręcznego sterowania ruchami pojedynczego żołnierza lub pojazdu, bardzo ułatwiają owocną współpracę pomiędzy ludźmi. W połączeniu z systemem zajmowania punktów kontrolnych i adaptującą się do naszych poczynań Sztuczną Inteligencją tworzy to grę, która przypomina trochę strategiczną wariację na temat Left 4 Dead. Projekt Digitalmindsoft nie jest co prawda aż tak zaawansowany i nie dysponuje reżyserem rozgrywki, ale wrażenia z zabawy są całkiem zbliżone i jednoczenie sił z kolegami przeciwko komputerowi jest bardzo satysfakcjonujące.
Na pochwałę zasługują realistyczne zmiany w algorytmach wzroku jednostek. Nie ma teraz sytuacji, że możemy schować pół armii w małych krzaczkach i być pewnym, że wróg zauważy nas, dopiero gdy podejdzie na kilkanaście metrów. Doskonałym pomysłem było też przerobienie sposobu działania artylerii. W Men of War przy odrobinie wprawy mogliśmy wykorzystać ją niczym snajpera, z daleka zdejmując pojedynczymi strzałami konkretne jednostki. W Oddziale Szturmowym artyleria służy do to samego co w rzeczywistości, czyli atakowania obszarowego całymi seriami.

Odział Szturmowy naturalnie oferuje również możliwość rywalizowania z innymi graczami. Pomimo faktu, że w tej sferze nie dokonała się żadna rewolucja, weterani cyklu i tak muszą szykować się na mocno odmienne wrażenia. Wspomniane już modyfikacje mechaniki gry solidnie zmieniają przebieg bitew. Z początku ciężko się do tych nowości przyzwyczaić, ale po jakimś czasie większość z nich okazuje się korzystnie wpływać na przebieg zabawy. Digitalmindsoft dokładnie wsłuchuje się zresztą w sugestie graczy i stara dogodzić jak największej liczbie osób. Kilka miesięcy temu rozpoczęto zakrojoną na szeroką skalę betę i trzeba przyznać, że gra sporo zyskała na testach, a przed premierą na pewno ulegnie jeszcze większym ulepszeniom. Z początku balans jednostek był kompletnie zepsuty, podczas gdy teraz pozwala już na w miarę wyrównane potyczki pomiędzy różnymi armiami. Ponadto nie ma tu tak powszechnego w poprzednich odsłonach wyścigu po ciężkie czołgi. Tym razem nacisk położony został na piechotę oraz lżejszy sprzęt pancerny. Zadbano nawet o takie sympatyczne detale jak stopniowo zwiększająca się celność żołnierza strzelającego cały czas do tego samego obiektu.
Łącznie dostępne są trzy tryby rywalizacji. Frontline to podzielony na rundy pojedynek, w którym dwie wrogie drużyny na zmianę atakują i bronią się. Celem atakujących jest przebicie się w określonym czasie przez trzy linie defensywne, które drużyna przeciwna może ufortyfikować. O zwycięstwie decyduje wynik punktowy bazujący zarówno na naszej skuteczności, jak i na ilości straconych jednostek. Ten drugi element wymusza sensowne gospodarowanie własnymi siłami i często o wygranej decyduje przeprowadzony w odpowiednim momencie odwrót. Drugim trybem jest Combat. Zasady zabawy są proste, za niszczenie oddziałów wroga nagradzani jesteśmy punktami, a wygrywa ten, kto pierwszy osiągnie określony wynik.