Vanquish - przed premierą - Strona 3
Bayonetta na nowo zdefiniowała gatunek slasherów. Czy Vanquish – nowe dzieło Platinum Games – dokona tego samego w przypadku strzelanin TPP?
Przeczytaj recenzję Vanquish - recenzja gry
Z tymi ostatnimi wiąże się bardzo ciekawa kwestia. Otóż, utrzymywanie ich przy życiu – odbywające się przede wszystkim poprzez ściąganie uwagi przeciwników na postać Sama – będzie procentowało, ułatwiając rywalizację. Żołnierze amerykańscy mają być istotnym wsparciem, strata którego okaże się jak najbardziej odczuwalna. Poległy wojak nigdy już nie dołączy do oddziału, osłabiając jego możliwości, a co za tym idzie – utrudniając nam rozgrywkę. W Vanquishu zwykli żołnierze będą zatem równie ważni jak gracz, ponieważ ich wpływ na sytuację na polu bitwy ma być w pełni zauważalny. Znajdzie to potwierdzenie na wieńczących daną misję ekranach ze statystykami, kiedy to dowiemy się, jak bardzo ucierpiała armia Stanów Zjednoczonych. Dlatego też jednym z zadań gracza będzie niesienie pomocy poszkodowanym. W większości przypadków wystarczy ogień zaporowy – czasami jednak sytuacja zmusi nas do własnoręcznego „opatrzenia” rannych towarzyszy.
Z gry bije poza tym pewnego rodzaju aura oldschoolu. W trakcie oglądania dzieła Platinum Games w akcji na myśl przychodzą stare strzelaniny, które widywaliśmy za młodu w lokalnych salonach gier. Standardowy bieg Sama jest dosyć powolny, niczym lot kosmicznych myśliwców. Ekran wypełniają potężne eksplozje oraz dziesiątki przeciwników i wystrzeliwanych pocisków, pomiędzy którymi trzeba nieustannie lawirować. Broń oraz amunicję do niej będziemy gromadzić na bieżąco, by co jakiś czas zmierzyć się z potężnymi bossami, strzegącymi przejścia do kolejnego poziomu. Ich pokonanie ma wiązać się z odkrywaniem słabych punktów, a także nauczeniem się niemal na pamięć kombinacji stosowanych ataków. Powróci zatem patent z Bayonetty, w której w podobny sposób rozprawialiśmy się z głównymi rywalami. Mimo to liczę, że twórcy wprowadzą do swojej gry także kilka dodatkowych, nowoczesnych rozwiązań. Mam na myśli m.in. rozwój postaci – kupowanie nowych upgrade’ów do kombinezonu byłoby jak najbardziej na miejscu (poprawienie prędkości, ograniczenie przegrzewania itp.). W końcu na coś będziemy musieli przeznaczyć punkty zdobywane w trakcie przechodzenia kolejnych misji.

Istnieje duża szansa, że pod względem oprawy audiowizualnej będziemy mieć do czynienia z prawdziwą ucztą dla oczu. Vanquish powstaje bowiem na bazie nieco zmodyfikowanej wersji silnika graficznego wykorzystanego wcześniej w Bayonetcie. Dzięki przeniesieniu akcji do futurystycznego uniwersum, pełnego metalowych, ubogich w detale obiektów, autorom udało się zaoszczędzić nieco mocy, którą przeznaczono na powiększenie lokacji (nierzadko w tle pojawią się imponujące widoki miast przyszłości bądź też Ziemi widzianej z dosyć dużej odległości), a także na pomnożenie liczby jednostek występujących jednocześnie na ekranie. Rozgrywka pokazana na dotychczasowych zwiastunach i filmach prezentuje się bardzo płynnie oraz dynamicznie, choć etapy chodzone, w czasie których Sam nie korzysta ze specjalnych możliwości kombinezonu, mogą zbić z tropu osobę oczekującą natychmiastowych fajerwerków (według twórców gra pokaże pazur, gdy weźmie się za nią osoba cechująca się agresywnością). Pod względem stylistyki Vanquish przywodzi na myśl dokonania japońskich twórców mangi i anime, działających w latach osiemdziesiątych – przypomnienie Macrossa jest tu jak najbardziej na miejscu. Autorzy nie zdecydowali się jednak na umieszczenie w swoim produkcie trybu wieloosobowego, poprzestając jedynie na rozbudowanej opcji single player.
Czy Vanquishowi uda się rozruszać gatunek strzelanin TPP w taki sposób, w jaki niezwykłe przygody Bayonetty dokonały tego ze slasherami? Trzeba przyznać, że najnowsza produkcja Shinji Mikamiego ma na to spore szanse. Wybuchowe starcia z dziesiątkami przeciwników, epickie walki z bossami, intuicyjne i dokładne sterowanie, ciekawa postać głównego bohatera (w tym przypadku przede wszystkim jego umiejętności), a także efektowna oprawa audiowizualna pozwalają sądzić, że studio Platinum Games ponownie dostarczy na rynek grę najwyższej jakości. Na potwierdzenie tego wszystkiego musimy jednak poczekać do października.
Piotr „jiker” Doroń
NADZIEJE:
- efektowna strzelanina łącząca oldschool z nowoczesnością;
- dynamiczna akcja, niepozwalająca na chwile wytchnienia;
- interesujący bohater, dysponujący niecodziennymi umiejętnościami.
OBAWY:
- brak trybu multiplayer;
- fabuła może okazać się jedynie nic nieznaczącym dodatkiem do dania głównego, jakim będą niekończące się strzelaniny.