autor: Michał Basta
World of Tanks - testujemy przed premierą - Strona 2
Beta testy World of Tanks już od dłuższego czasu przykuwały uwagę wszystkich fanów pojazdów pancernych. Czy najnowsza produkcja Wargaming.net, studia znanego głównie z serii turówek Massive Assault, sprosta oczekiwaniom graczy?
Przeczytaj recenzję World of Tanks - recenzja gry
Sama rozgrywka ma swój unikalny smaczek. Starcia nie są oczywiście tak dynamiczne jak dzisiejsze FPS-y. Wszak pancerne kolosy to nie lekka piechota, strzelająca całymi seriami w pełnym sprincie. W World of Tanks podobnie jak na prawdziwych polach bitew, żeby dobrze przymierzyć, najlepiej się zatrzymać. Należy jednak pamiętać, że w ten sposób sami narażamy się na ostrzał przeciwnika. Wbrew pozorom takie statyczne pojedynki często bywają dużo bardziej ekscytujące od zwyczajnych strzelanin. Szczególnie odczuwa się to podczas nerwowego oczekiwania na przeładowanie pocisku, kiedy sami jesteśmy ostrzeliwani. Który ładowniczy okaże się szybszy, nasz czy rywala? Przemieścić swoją maszynę i stracić dogodną pozycję do strzału czy też cierpliwie czekać i modlić się, żeby oponent spudłował? Te oraz cała masa innych pytań co chwilę dosłownie przelatują nam przez głowę. Jeżeli komuś takie emocjonujące starcia wydadzą się zbyt nerwowe, zawsze może wcielić się w artylerzystę. W tym przypadku, niemal jak w pamiętnej misji prowadzenia ognia z samolotu w Modern Warfare, po prostu czekamy, aż na mapie zostanie zlokalizowany wrogi czołg, po czym namierzamy go i odpalamy pocisk. Według niektórych graczy celowanie jest zbyt proste, a bycie zniszczonym przez taką broń, przed którą praktycznie nie da się obronić, jeśli trafi się dobry artylerzysta, wypacza momentami sens gry. Dla mnie osobiście artyleria stanowi świetne urozmaicenie rozgrywki i jeśli tylko zostaną zachowane odpowiednie proporcje, na przykład wprowadzenie limitu jednostek artyleryjskich w trakcie jednej bitwy, to nie trzeba nic w tym elemencie zmieniać. A to, że czasem zginie się od takiego pocisku z nieba? No cóż, na prawdziwej wojnie też się przecież takie przypadki zdarzają. Co ciekawe na oficjalnej stronie gry widnieje informacja, jakoby w finalnej wersji miała pojawić się piechota. Prawdę mówiąc, trudno mi wyobrazić sobie grę tą formacją, bo obecnie żołnierze stanowiliby raczej zwykłe mięso armatnie dla karabinów, które teraz nie mają żadnego zastosowania. Ale kto wie, może autorzy mają jednak jakiś ciekawy pomysł, jak umieścić piechurów na tym pancernym polu bitwy?

Należy w tym miejscu zaznaczyć, że autorom udało się świetnie połączyć pierwiastek zręcznościowy z symulacyjnym. Można to sprawdzić już na początku zabawy, próbując podjechać lekkim czołgiem ze słabym silnikiem pod jakieś większe wzniesienie. Prędkość spada wtedy prawie do zera, a my niemiłosiernie długo wleczemy się na szczyt, stając się łatwym celem dla wrogich dział. Wystarczy jednak odbyć parę spotkań, zainwestować zarobione pieniądze w lepszy silnik i już sprawy przybierają znacznie korzystniejszy obrót. Podobnie jest z pancerzem czołgów – wiadomo, że ten na ogół najmocniejszy jest z przodu maszyny, dlatego ostrzeliwanie lżejszymi jednostkami frontu cięższych pojazdów mija się z celem. Wystarczy jednak, że spróbujemy objechać wroga i oddać kilka strzałów w tył albo w bok pojazdu. Nic nie stoi również na przeszkodzie, żeby na przykład unieruchomić rywala, strzelając mu w gąsienice. Zanim mechanik naprawi usterkę, będziemy mieli wystarczająco dużo czasu, aby dobić osłabioną ofiarę. Podobnych zagrywek jest więcej i bardzo dobrze, że World of Tanks zmusza do ciągłego kombinowania.
Interesująco przedstawiają się również mapy, na których toczą się potyczki. Każdy powinien znaleźć coś dla siebie, ponieważ dostępne są zarówno rozległe, otwarte przestrzenie, jak i pełne zniszczonych budynków i ciasnych uliczek miasteczka. W testowanym przeze mnie trybie, gdzie do walki zawsze stawało 30 graczy, niektóre mapy wydawały się jednak zbyt duże. Czołgi rozjeżdżały się na wszystkie strony i znalezienie rywala niemal graniczyło z cudem. Możliwe jednak, że jeśli w finalnej wersji pojawi się opcja walki z większą liczbą zawodników, to wtedy takie etapy znajdą rację bytu. Sam wygląd terenów i pojazdów jest przyzwoity. Widać wyraźnie, że twórcy nie skupiali się na żadnych wodotryskach, ale też nie zepchnęli oprawy graficznej na margines.
Już w tej chwili World of Tanks wypada bardzo okazale i zapewne znajdzie całą rzeszę oddanych fanów. Pojedynki pancerne po prostu wciągają na długie godziny, a masa ulepszeń oraz nowych maszyn powoduje powstanie syndromu „jeszcze jednej bitwy”. Nie pozostaje zatem nic innego, jak tylko czekać, kiedy Wargaming.net zakończy testy i w końcu poda oficjalną datę premiery.
Michał „Wolfen” Basta