autor: Krzysztof Gonciarz
Assassin's Creed: Brotherhood - E3 2010 - Strona 2
Twórcy gry Assassin's Creed: Brotherhood spróbowali nas przekonać, że nie będziemy mieć do czynienia z wtórnym dodatkiem do "dwójki", wzbogaconym o tryb multiplayer, ale z efektowną, pełnoprawną kontynuacją przygód Ezio.
Przeczytaj recenzję Assassin's Creed: Brotherhood - recenzja gry
W kolejnym przerywniku Ceasare wypowiada wojnę rodzinie Auditore i zabija pewną istotną dla fabuły drugiej części osobę. Wydarzenia te zmuszają Ezio do ucieczki do Rzymu, gdzie postanawia on odbudować gildię asasynów i zebrać siły do walki z rodziną Borgia. I tak właśnie zaczyna się Assassin's Creed: Brotherhood.
Jak widać, autorzy wprowadzili do gry sporo nowych elementów, opierając się przy tym na realiach i fundamentach drugiej części serii. Na tym jednak nie koniec, bo najważniejszą różnicą w stosunku do podstawowego Assassin’s Creed II jest zarządzanie gildią. Wszystko wskazuje na to, że naszą nową siedzibą stanie się rzymskie Koloseum. Sam Rzym ma mieć powierzchnię trzykrotnie większą od Florencji, a dostępność w grze miast z „dwójki” nie została jeszcze oficjalnie potwierdzona (ani zaprzeczona).
Kandydatów do naszej gildii znajdować będziemy przez wykonywanie misji pobocznych – kiedy wybawimy kogoś z trudnej sytuacji i zaskarbimy sobie jego wdzięczność, być może zechce on wstąpić w szeregi zakapturzonych twardzieli. Każdy pozyskany w ten sposób NPC będzie miał swoje imię i nazwisko, zaplecze fabularne oraz zestaw umiejętności, które rozwiniemy za punkty doświadczenia (zdobywane za udział danej postaci w misji). Głównym bohaterem zawsze będzie Ezio, jednak skład naszego oddziału w poszczególnych zadaniach pozostanie już w naszej gestii.

Przykład tych właśnie mechanizmów widzimy w następnym zaprezentowanym fragmencie. Ezio idzie sobie po dachu i widzi na horyzoncie strażnika. Zamiast kombinować ze zdjęciem go samemu, wydaje po prostu polecenie – znikąd pojawia się asasyn i pozbywa się delikwenta. „W niektórych misjach nie będziesz musiał ruszyć palcem, a ciężar rozgrywki zostanie przeniesiony na decyzje taktyczne – ty będziesz po prostu najbardziej cool kolesiem w mieście, inni będą robić robotę za ciebie” – mówi Jean-Francois. Kolejny przykład – idąc po ulicy, Ezio przyzywa ostrzał na stojących przed nim przeciwników. I w tym momencie prezentacji budzi się we mnie podejrzliwość, bo interwencje naszego zespołu wydają się sztucznie brać znikąd – zupełnie, jakby nasi towarzysze nie byli „trwałymi” obiektami w świecie gry, a po prostu spawnowali się w momencie, kiedy oczekujemy ich reakcji. Zapytany o to producent odpiera, że „to techniczne pytanie i nie ma sensu wdawać się w takie szczegóły”. Mhm...
Przechodząc pomiędzy szeregami odzianych w kir duchownych (ten stworzony na potrzeby prezentacji poziom jest odegraniem sceny ze zwiastuna ujawnionego chwilę temu na konferencji Ubisoftu), Ezio dostaje się do wnętrza kościoła i używa kuszy, by pozbyć się swojego celu. Towarzysze tymczasem wykonują znaną z Assassin’s Creed II eliminację „z doskoku”, by zdjąć wszystkich strażników dookoła. Cały ten wątek zespołu wydaje mi się intrygujący, ale i bardzo ryzykowny. Zmiana formuły Assassin's Creed zmierza w stronę Metal Gear Solid: Portable Ops, a to ruch, na którym Ubisoft może się przejechać, choć oczywiście jest zbyt wcześnie, żeby spisywać go na straty.
Prezentacja Brotherhood udowodniła mi jedno – to nie będzie pakiet dodatkowych misji do „dwójki”, ale faktycznie kolejna część serii. Dużo nowych rozwiązań i pomysłów, niedostępne wcześniej miasto i premierowy akt „współczesnego” wątku Desmonda to na pewno argumenty, które powinny przemówić do fanów tej serii. Swąd odgrzewanego kotleta zawsze będzie gdzieś tam wyczuwalny, jednak przedsięwzięcie budzi respekt – z tego, co półoficjalnie powiedział mi Jean-Francois, Assassin’s Creed II nie był tworzony z myślą o tego typu spin-offie, a cały projekt trafił do harmonogramu developerów dopiero PO premierze „dwójki”. To znaczy, że zamierzają zrobić to w niecały rok. Jak na dzisiejszy świat gier wideo jest to sytuacja bezprecedensowa. Trzymam kciuki.
Krzysztof „Lordareon” Gonciarz