Medal of Honor - Wrażenia z pokazu - Strona 2
Firma Electronic Arts restartuje cykl, który niegdyś zapoczątkował modę na strzelaniny wojenne. Czy staruszek ma jeszcze dość werwy, by powalczyć o miejsce na podium?
Przeczytaj recenzję Medal of Honor - recenzja gry
Doskonałe wrażenie robią skrypty odpowiedzialne za zachowanie kolegów z zespołu. Podczas wymiany ognia towarzysze broni cały czas coś krzyczą, ostrzegają przed przeciwnikami, gratulują celności itp. Po wyważeniu drzwi i wpadnięciu do środka słyszymy, jak zdają raporty typu „lewa strona czysta”. Gdy pojawia się chwila na złapanie oddechu, dowódca prosi o informacje odnośnie stanu amunicji i otrzymuje konkretne odpowiedzi. A przed każdą większą akcją dodaje podkomendnym otuchy i udziela podstawowych porad. Oczywiście to wszystko składa się z przygotowanych wcześniej skryptów, którymi gra żongluje stosownie do sytuacji, ale liczy się efekt końcowy, czyli doskonała atmosfera. Jako że jest to dalej czysta zręcznościówka, a nie taktyczny FPS, nie mamy tu żadnej kontroli nad oddziałem. Umożliwiono nam natomiast proszenie towarzyszy broni o podzielenie się amunicją.
Czyszcząc wioskę z wrogich sił, Rangersi dotarli wreszcie do gniazda, gdzie nieprzyjaciele ustawili ciężki karabin maszynowy. By możliwy był skuteczny nalot, najpierw trzeba było zaznaczyć odpowiednie miejsce granatem fosforowym. Sekwencja podchodzenia do celu została ciekawie zaprojektowana. Zamiast taktyki „na hurra”, Amerykanie przeskakiwali od odsłony do osłony. Gdy jedna grupa wykonywała ruch, druga kładła ogień zaporowy – i tak na zmianę. Ostatecznie czerwony dym wskazał chłopakom z lotnictwa, gdzie mają celować, a przeprowadzony nalot kompletnie zmiótł gniazdo z powierzchni ziemi. Wszystko zakrył gęsty pył, a w powietrzu przez chwilę tańczyły tlące się jeszcze kawałki materiału. Piękne eksplozje nie są obecnie w grach rzadkością, ale Medal of Honor wyraźnie podnosi poprzeczkę.

Po tej scenie wojacy mieli chwilę odpoczynku w trakcie przemieszczania się do kolejnego celu misji. Spokój nie trwał jednak długo, gdyż w wąwozie przygotowano na oddział zasadzkę. Tu sytuacja uległa kompletnemu odwróceniu, o ile w ataku na wioskę to Amerykanie byli agresorami, tak tutaj musieli chować się niczym szczury i czekać na okazję, by zdjąć ostrzeliwujących ich z góry wrogów. Na końcu poziomu stało kilka rozpadających się chatek. Wybuch bomby-pułapki w jednej z nich pozbawił głównego bohatera przytomności. W momencie, w którym zgasła jego świadomość, zakończeniu uległa również prezentacja. A przynajmniej tak wtedy wszyscy myśleli. Kilka godzin później, gdy konferencja dobiegała już końca, producent gry zapytał, czy są osoby zainteresowane obejrzeniem wcześniejszego fragmentu rozgrywki. Oczywiście jako oddany sprawie redaktor nie mogłem odmówić takiej propozycji.
Tym, co nam pokazano, była scena, w której kierujemy ludźmi z Tier 1. Ich zadaniem było przygotowanie gruntu pod inwazję Rangersów, tę samą, którą mieliśmy okazję obejrzeć na wcześniejszym pokazie. Fabuła całej gry ma się zazębiać właśnie w ten sposób. W niektórych sekwencjach najpierw będziemy kogoś ratować z opałów, by chwilę potem wcielić się we właśnie ocalonego żołnierza. Jako Rangersi wrzucimy własne nadajniki GPS do ciężarówek przewożących uzbrojenie, by kilka misji dalej jako Tier 1 wezwać nalot na te same pojazdy. Dopiero pod koniec gry wszyscy aktorzy tego dramatu znajdą się w tym samym miejscu i czasie, ale więcej od producenta na ten temat, niestety, nie udało mi się wyciągnąć.
Jak wspomniałem, Tier 1 działa jak skalpel i zaprezentowana misja dobrze to ilustrowała. Wydarzenia rozgrywały się pod osłoną nocy w górach Afganistanu. Gdy oddział natknął się na pasącego kozy cywila, jeden z Amerykanów zaszedł go od tyłu i bezszelestnie przydusił. Dalsze akcje przebiegały równie cicho. Grupa czterech wrogów zebrana wokół ogniska najpierw została otoczona, a potem wszystkich ustrzelono dokładnie w tym samym momencie. W innym fragmencie trzeba było zgrać moment ataku z wystrzałem działa przeciwlotniczego, tak aby huk zagłuszył umierających nieprzyjaciół. Pomimo że misja toczyła się na wrogim terytorium, oddział Tier 1 był nawet w stanie urządzić zasadzkę na dużą grupę Afgańczyków. Twórcy obiecali, że w niektórych zadaniach kluczową sprawą będzie likwidowanie źródeł światła, więc całkiem możliwe, że pewne etapy da się przejść w sposób charakterystyczny dla skradanek.