autor: Maciej Makuła
Lost Planet 2 - testujemy przed premierą - Strona 3
Capcom wkrótce zaproponuje graczom ponowną wycieczkę na planetę E.D.N. III - tym razem nie tak do końca skutą lodem. Mieliśmy okazję testować przedpremierową wersję drugiej części Lost Planet, aby sprawdzić co nas tam czeka.
Przeczytaj recenzję Lost Planet 2 - recenzja gry
Nie tylko dżungla
Lost Planet 2 zdaje się cierpieć na przypadłość, którą pierwszy raz zaobserwowałem na przykładzie marki MotorStorm – ładna pustynia z części pierwszej (tam piaskowa, tu lodowa) zamieniona została w „dwójce” na brzydką dżunglę. Nie kłuje to może tak bardzo w oczy, ale na pewno nie jest to dżungla na miarę roku 2010 (w sumie to nawet do tej z 2004, znanej z Far Cry, też sporo jej brakuje). Razi zwłaszcza fatalna jakość roślinności i brak interakcji z otoczeniem. Lepiej więc nie spuszczać palca ze spustu.
Na szczęście akcja przenosi nas też do zbudowanego z kawałów złomu miasta, gdzie zarówno brak interakcji, jak i roślinności schodzi na plan dalszy. W ogóle pod względem różnorodności jest dużo lepiej niż w „jedynce” – zaczynamy zimowo, następnie trafiamy do dżungli, a potem do owego osiedla. Tyle zaoferowały dwa rozdziały z wersji przedpremierowej.

Oprócz krajobrazu zmieniają się też kontrolowane frakcje. Na początku są to śnieżni piraci, atakujący w im tylko wiadomym celu kopalnie „piratów dżungli”. Później – ochroniarze z NEVEC badający (subtelnymi próbnikami w postaci karabinów) sprawę domniemanej tajnej broni we wspomnianym „mieście złomu”. Być może po poznaniu wszystkich elementów tej fabularnej układanki ukaże się obraz godny drugiej części Skazanych na Shawshank, ale znając ostatnie poczynania Capcomu, skłaniałbym się ku wersji mniej optymistycznej. Póki co – czuć, że scenarzystom ewidentnie poskąpiono środków.
Nie dla samotników
Specyfika Lost Planet 2 bardzo przypomina to, co pamiętamy z piątej części Resident Evil. Tzn. lepiej w to grać z kimś żywym w zespole. Co może zasmucić osoby mimo wszystko lubiące zabawę w pojedynkę – tutaj cały czas jest nam wyraźnie dawane do zrozumienia, że brnąc przez Lost Planet 2 samotnie, sporo tracimy, a czasami nawet doświadczamy uprzykrzających życie motywów (w tej roli głupia sztuczna inteligencja).
Tym samym jestem w sytuacji podobnej do tej, gdybym starał się wyrokować w sprawie Left 4 Dead, rozprawiwszy się z nim w samotności. Niemniej fundamenty zabawy dla wielu graczy w Lost Planet 2 wydają się być postawione naprawdę solidnie i taką właśnie produkcję najprawdopodobniej otrzymamy. Nie rewelacyjną, nie rewolucyjną, a po prostu solidną.
Maciej „Von Zay” Makuła