Silent Hunter 5: Bitwa o Atlantyk - test przed premierą - Strona 4
Słynny Silent Hunter powraca w swojej piątej już odsłonie. Czy zdoła spełnić oczekiwania fanów i przebić legendarną trzecią część serii? Po naszym przedpremierowym teście jesteśmy dobrej myśli.
Przeczytaj recenzję Silent Hunter 5: Bitwa o Atlantyk - recenzja gry
Das DRM
Silent Hunter 5 jest pierwszą grą korzystającą z nowego systemu antypirackiego przygotowanego przez Ubisoft, który jeszcze przed premierą zyskał opinię drakońskiego. Wiele wskazuje na to, że będzie on towarzyszył wszystkim nadchodzącym tytułom tego wydawcy. Warto więc poświęcić mu kilka zdań.
Zaczniemy od pozytywu – Battle of the Atlantic nie wymaga obecności płyty w napędzie. Na tym jednak dobre nowiny się kończą. Gdy uruchamiamy grę, najpierw ładuje się aplikacja Ubisoftgamelauncher.exe, która loguje nas na odpowiednim serwerze i synchronizuje zapisy stanu gry. Podczas zabawy program ten cały czas działa w tle i wymaga nieprzerwanego dostępu do Internetu, nawet jeśli korzystamy z trybów dla pojedynczego gracza. Gdy połączenie zostanie zerwane, gra pauzuje i daje opcję wyjścia do meny głównego. W takim przypadku tracimy wszystkie postępy dokonane od czasu ostatniego zapisu stanu. Jeśli połączenie zostanie ustanowione ponownie, Silent Hunter 5 rusza dalej, jak gdyby nic się nie stało.
Ponadto wszystkie save’y znajdują się nie na naszym dysku, ale na serwerze Ubisoftu. Z jednej strony to dobrze, bo uniezależnia nas to od konkretnego komputera. Z drugiej jednak, jeśli pojawią się kłopoty techniczne, to w nie pogramy sobie nawet w trybie single player. Powstaje również pytanie, co będzie, gdy wydawca w końcu pozamyka odpowiednie serwery. Można tylko mieć nadzieję, że w takiej sytuacji wypuszczony zostanie odpowiedni patch, który usunie system DRM, jednak brak w tej kwestii jakichkolwiek konkretów. Warto podkreślić, że przez większość czasu nowe rozwiązanie nie przeszkadza w zabawie i problemy z nim pojawiają się bardzo rzadko. W praktyce przypomina to po prostu granie w produkcję z gatunku MMO. Mimo to system tego rodzaju może wzbudzać sporo uzasadnionych zastrzeżeń i zobaczymy, czy nie okaże się bardziej szkodliwy niż pożyteczny.

Kilka słów, zanim wypłyniemy
Silent Hunter 5 prezentuje się okazale. Jednym z najważniejszych aspektów każdego dobrego symulatora jest to, jak przekonująco potrafi przenieść nas do wnętrza świata gry i sprawić, byśmy poczuli się tak, jakbyśmy byli tam naprawdę. Dzięki wprowadzonym zmianom Battle of the Atlantic prezentuje się pod tym względem wprost rewelacyjnie, sprawiając, że na czas rozgrywki przeobrażamy się w prawdziwego wilka morskiego. Nie ma tu już, tak typowej dla poprzednich części umowności i gra wyraźnie zyskuje przez to na klimacie. Nie wszystkim fanom serii się to spodoba, jednak nawet oni powinni docenić odwagę ekipy Ubisoft Romania. Kierunek, jaki obrała, jest ryzykowny, ale jednocześnie ambitny. Zresztą, czy naprawdę chcielibyśmy prostego klona Silent Hunter III?
Niepokój budzi natomiast warstwa techniczna. Wersja, którą otrzymaliśmy do testów, nie była zbytnio dopracowana i błędy zdarzały się często. Przykładem takiej pluskwy może być wadliwy system zapisu postępów w kampanii. Przy każdym ładowaniu gra powtarzała początkową interaktywną scenkę przerywnikową, nawet jeśli już dawno opuściliśmy wody terytorialne Polski. Natomiast włączenie maksymalnej kompresja czasu regularnie powodowało zwis całego programu. Wątpliwe jednak, by błędy takiego kalibru nie zostały usunięte przed premierą.
Nie wiadomo natomiast, czy możemy liczyć na zlikwidowanie nieścisłości historycznych. Nie ma ich aż tak wiele, ale denerwuje np. brak takich detali jak swastyki na flagach (czyżby Ubisoft obawiał się, że gracze poczują się nazistami?) Są to jednak szczegóły, które, choć irytujące, nie przeszkadzają w ogólnym cieszeniu się grą. W najgorszym wypadku, bardziej ortodoksyjni fani jak zwykle poczekają na tworzone przez użytkowników modyfikacje.
Podsumowując, gra zapowiada się na godną kontynuację klasycznej serii. Jest piękna, klimatyczna, innowacyjna i zapewnia masę wysokiej jakości zabawy. Jedynym, co może ją zatopić, jest niedopracowanie techniczne. Fani pamiętają, że właśnie to uczyniło z Silent Hunter II jedno wielkie rozczarowanie i najgorszy tytuł serii. Battle of the Atlantic ma ogromy potencjał, trzeba po prostu mieć nadzieję, że przed wodowaniem Ubisoft zadba o odpowiednie naoliwienie całej maszynerii.
Wiktor „Adrian Werner” Ziółkowski